Matka miała swoje oczekiwania

Kiedy dostałem się na medycynę, rodzina była ze mnie bardzo dumna. Mama zadzwoniła do wszystkich naszych krewnych, aby poinformować ich, że jej ukochany Stanisław podąża za chlubnymi śladami naszych przodków, z których każdy był lekarzem. Mój tata, także lekarz, trochę stłamszony przez mamę, poklepał mnie po ramieniu. Następnie przyniósł z salonu butelkę koniaku. Mama spojrzała na niego z dezaprobatą, ale po chwili się uspokoiła. Ojciec, który już miał odłożyć butelkę, otrzymał zgodę na wypicie kieliszka koniaku ze swoim synem. Moją rolą, jak stwierdziła mama tamtego dnia, było tylko ukończenie studiów i zrobienie specjalizacji.

– Synku, nie przejmuj się pieniędzmi – powiedziała. – Ty tylko skup się na nauce.

Od tego czasu, każde zakończenie roku i końcowy egzamin semestru stawały się uroczystością, która nieustannie utwierdzała moją matkę w przekonaniu, że ma wspaniałe dziecko. Naturalnie, im bardziej ja w oczach mojej mamy byłem niezwykłym dzieckiem, tym bardziej ona stawała się niezwykłą kobietą, której przydarzyło się urodzenie dziecka, o jakim inne matki mogą jedynie marzyć. Przekonana o swojej wyjątkowości, mama w odpowiednim czasie zaczęła poszukiwać mojej przyszłej małżonki.

Jej synowa powinna być elegancką córką szanowanych i zamożnych ludzi, a także zdecydowanie musi uwielbiać dzieci (moja mama chciała mieć dużo wnuków). No i rzecz jasna przyszła żona nie mogła być bystrzejsza od jej własnego dziecka. Najlepiej, jeśli byłaby delikatnie głupia i – zrozumiale – uległa. Trochę to zajęło, ale w końcu znalazła pannę, która spełniała wszystkie jej kryteria. 

Tak więc nadszedł dzień, w którym oficjalnie nas sobie przedstawiono. Kamila okazała się sympatyczną dziewczyną, choć wokół mnie zawsze było mnóstwo sympatycznych dziewczyn, co nigdy nie skłaniało mnie do zobowiązań. Matka była nieco zawiedziona, że tego samego dnia nie rozpaliło się między nami uczucie. Jednakże, jak ojciec mi powiedział, doszła do wniosku, że mam jeszcze czas, żeby się zakochać.

Od razu mi się spodobała

W trakcie mojego czwartego roku studiów zdecydowałem się na pracę wolontariusza w ośrodku dla niepełnosprawnych. Właśnie wtedy, tamtego lata, dostrzegłem, że nie chcę zostać dentystą czy chirurgiem, do czego nieustannie namawiała mnie matka. Chcę wiedzieć, jak pomóc tym ludziom. Czy powinienem zostać ortopedą? Neurochirurgiem? Psychiatrą? Miałem zaledwie dwa miesiące na podjęcie decyzji. Pod koniec sierpnia do ośrodka przyjechała nowa grupa pacjentów.

Urszula była jedną z nich. Przyjrzałem się jej i uznałem, że nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknych oczu, tak ujmującego uśmiechu i tak uroczych dołków w policzkach, które pojawiały się, kiedy się uśmiechała. Patrzyłem na nią jak na dzieło sztuki, a ona, widząc to, zaczęła się rumienić. Miała zaledwie 15 lat, kiedy podczas letnich wakacji z przyjaciółmi skakała do glinianki. Nie potrafię tego zrozumieć – co roku w telewizji pokazują konsekwencje takich skoków, a mimo to nic. Co roku jest cała masa osób z urazem kręgosłupa. Takich jak Ula. Od tego momentu mogła poruszać się tylko na wózku. Ale nie poddała się.

– Wiesz, chyba tak musiało być – stwierdziła po kilkunastu dniach, kiedy siedzieliśmy nad stawem w ośrodku.

Byłem już wtedy bez reszty, całkowicie w niej zakochany.

– Co? – wydusiłem, nie mogąc oderwać oczu od jej biustu.

– Ten wypadek.

I po raz pierwszy, chwyciła moją dłoń w swoją.

– Żartujesz – zdziwienie przyniosło mi trzeźwość i spojrzałem na jej twarz. 

Uśmiechała się, jakby się domyślała, o co mi chodzi. 

– Kiedyś byłam naiwną, samolubną dziewczyną, której marzeniem było zostanie modelką. Teraz zaczęłam patrzeć na świat i na siebie w inny sposób. Zastanawiałam się – co mogę zrobić, aby pomimo wszystko, poczuć szczęście. Wtedy zrozumiałam, że mój wcześniejszy plan niekoniecznie przyniósłby mi to szczęście. A teraz... skończyłam studia, mówię w trzech językach, potrafię zarabiać na siebie i odkryłam, że mam talent...

Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją. Kiedy musiałem wziąć oddech i oderwałem się od niej, cicho szepnęła:

– Teraz mogę być szczęśliwa.

To była ta jedyna

Tamtej nocy już wiedziałem, co chcę robić w swoim życiu. Cokolwiek, byle tylko z Ulą. Jednakże, następnego poranka, kiedy poprosiłem ją o jej rękę, powiedziała zdecydowanie:

– Musimy dać sobie czas. Ja wyjeżdżam za tydzień. Ty wracasz do Wrocławia za dwa tygodnie. Zobaczymy, co będzie dalej.

Chciałem się sprzeciwić, ale przykryła mi usta swoją dłonią.

– Zrób to dla mnie.

Potrafiłem przetrwać zaledwie trzy dni po tym, jak Urszula opuściła miasto. Czwartego dnia wskoczyłem do pociągu i pojechałem za nią do Poznania. Nigdy nie miałem okazji zobaczyć w czyichś oczach takiego szczęścia. Poznałem również rodziców Urszuli. Byli to ludzie prości, serdeczni, pełni ciepła. Od razu się polubiliśmy. Wiedziałem, że teraz czeka mnie największe wyzwanie. Bezpośrednio z Poznania udałem się do domu rodzinnego. Poprosiłem rodziców, aby usiedli, a potem opowiedziałem im o Urszuli. Im dłużej mówiłem, tym szerszy uśmiech pojawiał się na twarzy mojego ojca. Z mamą sytuacja była dokładnie odwrotna.

– Nie rozumiem – wycedziła przez zaciśnięte usta – jak mój syn może być tak łatwowierny i beztroski? Czy naprawdę planujesz ją poślubić?

– Co w tym złego?

– To, że będziesz zmuszony zapracować na siebie i na nią, służąc jej na każde zawołanie. To jest niedopuszczalne. Nie po to cię wychowywałam i edukowałam, abyś marnował swoje możliwości. W dodatku wszystko już jest zaplanowane. Zaprosiłam gości na zaręczyny z Kamilą w najbliższą sobotę. Czas skończyć z tymi niezdecydowanymi krokami.

Poczułem, jakbym miał dostać zawału na miejscu

Przede wszystkim, byłem świadom, że moja mama jest... jakby to ująć, trochę zaborcza. Ale czy mogła mieć tak ograniczone przekonania?

– Nie, nie ma mowy – odpowiedziałem, starając się zachować spokój. – To jest moje życie i to ja wybiorę sobie żonę. A ty, mamo, albo to zaakceptujesz, albo... – ugryzłem się w język, zanim wypowiedziałem coś nieprzyzwoitego. – Albo będziesz musiała zaakceptować konsekwencje.

– Czy kiedykolwiek chciałam ci zrobić krzywdę? – matka zwróciła się do ojca. – Powiedz mu, że tylko chcemy dla niego to, co najlepsze. Jest jeszcze młody, niedoświadczony...

I wówczas doznałem kolejnego szoku. Tata położył swoją dłoń na rękę mamy, mocno ją ściskając, jakby chciał ją przed czymś powstrzymać albo może dodać odwagi, a następnie rzekł:

– Mama pragnie dla ciebie tylko tego, co najlepsze, to jest fakt. Ale to, co dla niej jest najlepsze, niekoniecznie musi być dobre dla ciebie. Mama chciałaby, żebyś w życiu nigdy nie zrobił sobie krzywdy. Ale przecież nie zawsze będzie przy tobie, żeby cię chronić. Dlatego jeśli nie doświadczysz kilku porażek, nie nauczysz się, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Chcesz poślubić Urszulę? Nie sądzę, żeby to był błąd. A nawet jeśli kiedyś tak by się okazało, to jesteś już dorosłym mężczyzną i masz prawo samodzielnie podejmować decyzje w swoim życiu.

Obserwowałem mojego ojca w ciszy. Zawsze myślałem, że jest całkowicie podporządkowany mamie. Teraz zdałem sobie sprawę, że zgadzał się z nią nie z lęku, ale z miłości. Czasami nie ma sensu kłócić się o sprawy nieistotne. To marnowanie życia. Jednak, gdy nadszedł czas na podjęcie decyzji, którą stronę zająć w ważnej kwestii, nie ukrył się za swoją żoną.

A jednak się przekonała...

Głosy dochodzące z sypialni były słyszalne aż do późnej nocy. Rozmawiali. Następnego dnia rano, podczas śniadania, mama oznajmiła zdecydowanie:

– Zdecydowałam, że zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, chcę spotkać się z tą twoją... Urszulą.

Podniosłem wzrok na tatę, który kiedy mama nie patrzyła, mrugnął do mnie okiem. Jak przypuszczałem (choć przyznam się, z nieco rosnącym niepokojem), mama od razu polubiła Ulę. Tak samo jak jej mamę. Już pierwszego dnia, podczas wieczornych rozmów, z zapałem dyskutowały o tym, jakie zasłony powinny wisieć w kuchni naszego nowego domu. Następnego dnia, przechodząc obok pokoju Uli, usłyszałem głos mojej mamy:

– W życiu musisz nauczyć się kierować mężczyznami. U mnie w domu są dwaj: mój mąż i Stanisław, więc możesz mi zaufać, że wiem, o czym mówię. Dlatego podzielę się z tobą kilkoma tajemnicami. Na pewno okażą się przydatne w przyszłości.

Poszedłem dalej. Nie byłem zainteresowany podsłuchiwaniem kobiecych sekretów. Szczególnie tego wieczoru, kiedy mój ojciec zadeklarował, że podzieli się ze mną kilkoma poradami, jak nie poddawać się despotyzmowi żony, jednocześnie utrzymując wobec niej uczucia.