Szalałam za Robertem. Byłam gotowa zrobić dla niego absolutnie wszystko, o co by mnie poprosił. I robiłam, na wszystko się godziłam. A on okazał się być po prostu zwykłym kłamcą, przeklętym naciągaczem. Gdy parę tygodni temu moja kumpela Renata powiedziała mi, że zobaczyła Roberta w centrum handlowym na zakupach z młodą kobietą i małym dzieckiem, tylko wzruszyłam ramionami.

– To na pewno jego siostra – powiedziałam.

Robert zawsze mówił, że ma siostrę, która niedawno się rozwiodła i teraz sama wychowuje swoje dziecko. Kiedy zasugerowałam, że mógłby nas sobie przedstawić, powiedział, że jest za bardzo przygnębiona, aby się z kimkolwiek spotykać. Mówił również, że stara się jej pomóc i sporo czasu spędza z nią, bo po śmierci ich rodziców ma tylko ją. No i swojego siostrzeńca.

– Nie jestem pewna – Renata potrząsnęła głową z niedowierzaniem. – Chyba brat z siostrą nie zachowują się w ten sposób.

– W jaki sposób?

– Jak para – stwierdziła pewnie moja kumpela.

Zadałam pytanie Robertowi i dostałam odpowiedź, której oczekiwałam – że poszedł na zakupy ze swoją siostrą. Musieli kupić kilka drobnych rzeczy do szkoły dla małego, a Ola jest tak przygnębiona, że zupełnie się do tego nie nadaje.

Ufałam mu, nie miałam żadnych wątpliwości

Właśnie wtedy zaczynały się we mnie rodzić pierwsze wątpliwości, ale odrzucałam je... Robert ciągle był poza domem. Uspokajałam się, myśląc, że taka jest jego praca. Pracował jako przedstawiciel handlowy w firmie farmaceutycznej.

– Tylko wtedy poszukam innej posady, jak uda mi się uzbierać na nasze wspólne mieszkanie – ciągle to powtarzał, a ja naiwnie mu wierzyłam. Kiedy namawiałam go, żebyśmy wspólnie zrzucili się na większe mieszkanie, zamiast tkwić w moim małym, dusznym mieszkanku typu kawalerka, utrzymywał, że i tak jest w domu tylko od czasu do czasu, więc lepiej jest odkładać na własne. Myślałam, że jest taki oszczędny. Co więcej, cieszyłam się, mając takiego rozsądnego przyszłego męża i myśląc o wspaniałej przyszłości, którą razem stworzymy.

A teraz? Dzwonek do drzwi, głośny, długi. Kto by to mógł być? Przecież dopiero co wróciłam. Otwieram drzwi. Na schodach stoi dziewczyna, blondynka o krótkich włosach, ubrana w sportowym stylu.

– Słucham, pani do kogo? – dopytuję, bo nie kojarzę jej twarzy.

– Chyba do ciebie – odpowiada mi.

Wpatruję się w nią zaskoczona, w oczach dziewczyny błyskają iskry złości.

– Czy spotykasz się tylko z moim mężem, czy z każdym, kto ci się nawinie? – rzuciła, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

Z jakim mężem?!

– Moim, Robertem – odsunęła mnie i weszła do wnętrza.

Nie stawiałam oporu, w sumie nawet mi to odpowiadało, bo za moment pani Wiesia, która mieszka naprzeciwko, zaczęłaby nas obserwować i podsłuchiwać.

– Nie znam twojego męża – wymamrotałam, mimo że zaczęłam obawiać się, że go jednak znam.

Dziewczyna wyciągnęła komórkę.

– Nie wiesz kto to? – pokazała mi fotografię.

Na zdjęciu była ona, dwójka małych chłopaków i mój Robert.

Jesteś siostrą Roberta? – wiedziałam już, że udaję, że nie rozumiem, ale nie mogłam się powstrzymać.

Dziewczyna parsknęła śmiechem

– Albo grasz w jakiś dziwny teatr, albo jesteś aż tak nierozgarnięta – wrzasnęła. – Jaką siostrą, głuptasku? Jestem jego małżonką. Mamą jego pociech.

Słowa te sprawiły, że zachwiałam się na nogach i upadłam.

– To kłamstwo... – udało mi się tylko wyszeptać.

Gdy odzyskałam przytomność, znajdowałam się na ziemi, a nade mną górowała dziewczyna z kubkiem w dłoni. Polewała wodą z niego moją twarz.

– Cóż, tego to na pewno nie przewidziałam – wymamrotała – Że będę musiała obudzić kochankę mojego męża, zamiast to ona mnie. Wstań – podała mi dłoń, a później pokierowała mnie do pokoju.

– Proszę, powiedz, że to nie jest prawda – szepnęłam, siadając na fotelu.

– Ależ ty naiwna jesteś – powiedziała znów. – A po co twoim zdaniem tu przyszłam, hę? Myślisz, że chciałam ci zrobić żart? – obserwowała mnie, jak gdyby oczekiwała reakcji.

– Robert naprawdę mnie kocha – odpowiedziałam z trudem.

– Tak, kocha – odparła z ironią – Tylko zapomniał ci wspomnieć, że ma rodzinę.

– Ale przecież ty jesteś jego siostrą, rozstałaś się ze swoim mężem, jesteś smutna – rzuciłam wszystko na raz – On musi ci pomagać, bo jesteś bardzo przygnębiona.

– Pokażę mu, jak wygląda przygnębiona żona. Na pewno go zasmucę – obiecała. – Zrobiłabym to już dawno, ale najpierw chciałam cię poznać. Myślałam, że jesteś zwyczajną oszustką, która chodzi do łóżka z bogatymi mężczyznami, a ty jesteś po prostu łatwowierna – machnęła ręką, nie kończąc myśli.

Siedząc w fotelu, rozpłakałam się

– Nie płacz, ja powinnam to robić. Przecież jestem jego żoną i mamy razem dwójkę dzieci – mówiła i podała mi chusteczkę.

Ale ja go naprawdę kocham – powiedziałam, płacząc.

– Ja chyba już nie – skrzywiła się blondynka. – Najgorsze jest to, że moje dzieci go uwielbiają. Bardzo. Jak masz na imię?

– Marta – powiedziałam, szlochając.

– Ja nazywam się Olga – zaśmiała się. – Słuchaj, zachowujemy się jak kobiety z tego filmu „Och, Karol” czy coś w tym stylu.

Momentami miałam wrażenie, że jest jakąś wariatką, a nie żoną Roberta. W końcu ja byłam tą, z którą miał romans, a ona nie wydawała się wcale zła. Ja na jej miejscu bym oszalała, a tuż po tym wyrwałabym włosy każdej kochance mojego męża.

– Nie jesteś na mnie zła? – spytałam cicho.

– Byłam – odpowiedziała. – Nie tylko zła, wręcz wściekła. Ale teraz już mi przeszło. Gdy szłam tutaj, to... – zaczęła się jąkać – nie masz pojęcia, co planowałam ci zrobić – machnęła ręką. – Ale kiedy cię zobaczyłam, zdałam sobie sprawę, że to on nas oszukał. Gdyby nie dzieci, rozstałabym się z nim, ale nie chcę tego robić naszym synom. Oni go naprawdę kochają, a on jest cudownym ojcem.

– Jak znajduje dla nich czas? – zapytałam, choć tak naprawdę nie chciałam dowiadywać się więcej. – Przecież ciągle jest w trasie – zauważyłam.

– Dla dzieci zawsze ma czas.

– Przecież planowaliśmy ślub – zaczęłam znowu płakać. – Mieliśmy kupić własne mieszkanie. Miał zmienić pracę, żebyśmy mogli więcej czasu spędzać razem.

Olga wzruszyła ramionami.

– No to chyba nic nie będzie z tego ślubu – fuknęła – bo ja nie zgodzę się na żaden rozwód, przynajmniej przez najbliższe pięć lat. Muszę już iść – wstała nagle.

Chwilę później usłyszałam, jak klamka od drzwi wyjściowych gwałtownie się zamyka. Przez dłuższą chwilę nie ruszałam się z miejsca. Gdyby nie zapach jej ulubionych perfum, które wciąż unosiły się w powietrzu, myślałabym, że to wszystko było tylko snem.

Oszukiwał mnie i swoją żonę

Nagle podniosłam się z fotela, wysypałam zawartość mojej torebki, znalazłam telefon i drżącymi dłońmi wybrałam numer Roberta. Odebrał po krótkiej chwili.

– Witaj kochanie, jak tam?

– Olga tu była – wymamrotałam, zamiast powiedzieć cześć.

– Kto? – jego ton się zmienił.

Olga – powtórzyłam, nie mogłam wymówić „twoja małżonka”.

Oczekiwałam na jego reakcję. Nie doczekałam się. W słuchawce długo panowała cisza, a później usłyszałam tylko sygnał przerwanej rozmowy. Robert po prostu się rozłączył. Próbowałam ponownie się do niego dodzwonić, i jeszcze raz. Ale niestety mój ukochany nie odbierał połączeń, aż w końcu całkowicie wyłączył telefon.

Nie spałam przez całą noc, a rano dałam znać w pracy, że jestem chora. W dalszym ciągu leżałam w łóżku, nie mogąc przestać płakać. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak miałabym teraz żyć bez Roberta. Próbowałam kilka razy do niego zadzwonić. Nie odbierał jednak ani razu, nie odpowiadał nawet na smsy.

Następnego dnia odwiedziła mnie Renata

Nie miałam w ogóle ochoty otwierać jej drzwi, ale była tak uparta i dzwoniła tak długo, że w końcu zmusiłam się do wstania z łóżka.

– O mój Boże! – wykrzyknęła na mój widok. – Co się tutaj wydarzyło?

Stale szlochając, opisałam jej moją spotkanie z Olą. Słuchała mnie bez słowa, a na koniec skwitowała wszystko jednym wyrazem:

– Przeklęty drań! I jeszcze płaczesz przez kogoś takiego?! – powiedziała i poszła do kuchni.

Przygotowała dla nas dwie mocne, czarne kawy. Po kawie popchnęła mnie w stronę łazienki.

– Weź prysznic, a potem wyrzucimy wszystkie jego rzeczy – zdecydowała.

Nie było we mnie ani energii, ani chęci do sprzeciwu. Nie było zbyt wielu rzeczy, których trzeba było się pozbyć. Zdziwiłam się, że poza szczoteczką do mycia zębów i dwiema koszulkami, nie było więcej rzeczy Roberta. Dopiero w tym momencie zrozumiałam, jak bardzo mój ukochany nie pragnął zagościć u mnie na stałe.

Kochałam oszusta i tchórza

– Musisz nieustannie przypominać sobie, że ona ma gorszą sytuację – oznajmiła moja koleżanka.

– Co znaczy gorszą? – znów zaczęłam płakać. – Ona ma lepiej, jest przecież jego żoną.

– Czy naprawdę chciałabyś być żoną takiego oszusta i kłamcy? – Renata była wyraźnie zdziwiona. – Chyba musisz być naprawdę naiwna – to nie było pytanie, tylko stwierdzenie. – Ma z nim dwoje dzieci, nawet jeśli dojdzie do rozwodu, nadal będzie musiała utrzymywać z nim kontakt. A on będzie ciągle kłamał, bo kiedy ktoś raz zacznie, to potem robi to bez problemu.

W głębi duszy wiedziałam, że Renata mówi prawdę, jednak to sprawiało, że czułam się przygnębiona i smutna. Często próbowałam jeszcze zadzwonić do Roberta, nie mogłam sobie odmówić, ale za każdym razem słyszałam tylko obcy głos mówiący, że taki numer nie istnieje. Najbardziej prawdopodobne wydawało się, że Robert zdecydował się na zmianę numeru, nie chciał utrzymywać ze mną żadnej relacji, nie chciał mi nic wyjaśniać. Wybrał ucieczkę. Czy może to przez jego żonę? Nie ma to znaczenia, skoro okazał się być oszustem i tchórzem. Kochałam oszusta i tchórza – ta myśl była straszna. Teraz będę bardziej ostrożna. Nie pozwolę już nigdy wykorzystać się ani zmylić.