Kasia, która przyszła do mnie z babcią, załamywała ręce nad jej zachowaniem. A właściwie nadmierną samodzielnością – w tym wieku skakanie po drabinie nie jest zbyt bezpieczne… Tyle że Zofia ani myślała przystopować. W pracy terapeutki widziałam już różne przypadki, ale ten był szalenie ciekawy. 

– Dzień dobry – młoda kobieta szepnęła jak rasowy spiskowiec. – Przyszłam z babcią, ona już idzie na górę. Niechże jej pani przemówi do rozumu, bo nikogo nie słucha, błagam!

– A cóż to za karygodne zachowania, Kasiu? – usłyszałam z korytarza. – Co tu za plecami knujesz, zamiast mi pomóc na schodach? 

Dziewczyna przewróciła oczami i zniknęła. Po chwili znów usłyszałam pukanie. 

– Proszę! – zawołałam, coraz bardziej ciekawa dzisiejszych gości.

Staruszka była uparta

Tym razem pojawiła się wiekowa i bardzo elegancka pani. Wnuczka stała za nią ze spuszczoną głową, najwyraźniej obsztorcowana za samowolę.

– Krzesło, Kasiu – przywróciła ją do rzeczywistości starsza pani, gdy już się sobie przedstawiłyśmy. – Ty też usiądź, nie zachowuj się, proszę, jak płatna opiekunka, której mogę zrujnować referencje. Co się z tobą dzieje w ogóle? Najpierw mnie tutaj ciągniesz, a potem tracisz zupełnie rezon i stoisz jak słup… Ta dzisiejsza młodzież nic nie potrafi doprowadzić do końca!

– Za to babcia doprowadziłaby do końca każdego – dziewczyna jakby przebudziła się ze snu. – Przepraszam, nie wiem, na co liczyłam, ale na pewno nie na to, że tu także natychmiast zostanę zepchnięta do defensywy. 

– Czy dobrze zrozumiałam, że pomysłodawczynią tej wizyty jest pani Kasia? 

– Bardzo dobrze – pochwaliła moją bystrość pani Zofia. – Biedne dziecko przyjechało na urlop i trafiło akurat na małą wojnę domową… Trzeba pani wiedzieć, że matka Kasi, moja synowa, to trudna osoba. Szalenie apodyktyczna.

– Przyganiał kocioł garnkowi – burknęła dziewczyna. – Przyjechałam do Polski załatwić kilka spraw i trochę odpocząć, ale to niemożliwe, póki mama z babcią skaczą sobie do oczu! Gdy mnie też zaczęły angażować w rozgrywki, poradziłam, żeby zgłosiły się do fachowca. Mama mnie wyśmiała, a babcia… No cóż, spodobał jej się ten pomysł.

– To prawda – przytaknęła starsza pani. – Zawsze to miło dla odmiany z mądrym podyskutować. Nie mam za wielu inteligentnych ludzi wokół siebie, większość już leży na cmentarzu.

Nie chciała przesadnej troski

Dziewczyna bezradnie rozłożyła ręce:

– Sama pani widzi.

– Chwileczkę – uniosłam dłonie. – Skoro mamy poważnie rozmawiać, muszę dowiedzieć się, gdzie leży problem. Bo, rozumiem, istnieje jakiś konkretny, tak? – spojrzałam na panią Zofię. – Nie chodzi tylko o banalne utarczki między teściową a synową?

– Oczywiście, że nie – tak jak przypuszczałam, starsza pani poczuła się głęboko urażona, że ktoś posądził ją o podobną trywialność. – Co to w ogóle za pomysł! Chodzi o godność i szacunek dla drugiego człowieka. O prawo do stanowienia o sobie!

– Zaraz to krótko wytłumaczę – wtrąciła pani Kasia. – Babcia ma umysł jak brzytwa, co widać na załączonym obrazku, ale ciało, niestety, już nie nadąża za pomysłami. Głównie tego tyczy się rozbieżność zdań w rodzinie.

– O, chwileczkę – przerwała starsza pani. – A kto niby ma oceniać, co mi wolno, a co nie? Każdy oprócz mnie? 

– Babciu, ale ty nie chcesz rezygnować z niczego – wnuczka spojrzała na starszą panią z wyrzutem.

– A kto cztery lata temu definitywnie odstawił prowadzenie samochodu? – rzuciła triumfalnie pani Zofia.

– Po prostu nie trafiłaś w garaż, tylko w auto sąsiada, i dotarło do ciebie, że  stanowisz zagrożenie dla siebie i innych.

– Ale przestałam jeździć, prawda? – pani Zofia wzruszyła ramionami. – Powiadam pani – uderzyła się w pierś. – Oni by mnie najchętniej ubezwłasnowolnili. Przykuli do fotela i posadzili przed telewizorem.

– Naprawdę tak pani uważa? – zapytałam.  – Proszę się zastanowić i odpowiedzieć.

– Może trochę przesadziłam – zdecydowała po chwili. – Na swój sposób o mnie dbają, przecież wiem. Tyle że ja się duszę w tej trosce!

– Może jakiś przykład – zaproponowałam.

Musiało być tak, jak ona chce

– Wtrącają mi się nawet w sprzątanie! – prychnęła.

– To niech babcia sprecyzuje, co rozumie pod tą nazwą – pani Kasia przewróciła oczami. – Co trzy tygodnie mycie okien, pranie i upinanie kilometrów firanek… A nie mówimy o kawalerce!

– Raczej! – żachnęła się pani Zofia. 

– To porządne mieszkanie, sześćdziesiąt metrów!

– Tak szybko się brudzi? Ma pani zwierzęta domowe?

– Tego by jeszcze brakowało – pokręciła głową ze zgorszeniem. – To lokal mieszkalny, a nie zoo. Ja uważam, że się brudzi. I sprzątam. Oburza mnie, że ktokolwiek się w to wtrąca, i tyle.

– Naprawdę musisz się doigrać jak z samochodem, żeby zmienić zdanie? – wybuchła wnuczka. – Na przykład spaść z drabinki i połamać się jak twoja koleżanka? 

– Janina zawsze była ofiarą losu! 

– Być może – zgodziła się pani Kasia. 

– Ale jest młodsza od ciebie, a mało nie zeszła na niewydolność płuc, gdy kontuzja ją zmusiła do długiego leżenia.

Wymyślała sobie zajęcia

– To naukowo udowodnione, że wymuszony brak ruchu w tym wieku jest bardzo niebezpieczny – potwierdziłam. – Mnie ciekawi co innego: naprawdę sprzątanie jest dla inteligentnej osoby taką atrakcją, że szkoda je scedować na kogoś innego?

– Niby na kogo? – prychnęła. – Obcych do domu nie wpuszczę, a synowa nie spełnia moich standardów.

– To są wymysły, a nie standardy – pani Kasia uśmiechnęła się krzywo. – Babcia po mnie poprawiała, bo firanki wisiały nie tą stroną do ulicy.

– Mają być wypukłym wzorem na zewnątrz, to takie trudne? – zapytała z przekąsem. – Sąsiedzi wszystko widzą, każdą słabość. U mnie jej nie zobaczą, póki żyję.

– Chyba że się zwalisz z drabinki i zaczniesz wyjeżdżać z klatki na wózku – syknęła pani Kasia. – Naprawdę, nie pojmuję, jak można być taką egoistką.

– Ja jestem egoistką?! Czy ja kogoś angażuję? Sama się wszystkim zajmuję, nie sprawiam żadnego kłopotu

– Tak? – wnuczka straciła cierpliwość. – A jak już coś ci się stanie, to kto się tobą zajmie? Ojciec, który jest wiecznie w rozjazdach, mama niemal niewychodząca z firmy czy ja? Zostawię swoje życie w Londynie i wrócę, żeby ci gotować kleik? Troszczymy się o ciebie, ale o siebie również, rozumiesz? Nie dźwigniemy w obecnej sytuacji więcej, zadowolona?!

Coś chyba do niej dotarło

Starsza pani wydawała się głęboko zszokowana tym wybuchem. Patrzyła to na mnie, to na wnuczkę, która ledwo mogła usiedzieć z emocji.

– Chryste! Człowiek się użera z tymi firanami jak idiota, a babcia włazi na drabinę, ledwie się wyjdzie za próg! Nie mogłaś po prostu powiedzieć, że mam poprawić?

– Złościło mnie, gdy twierdziliście, że robicie wszystko dla mojego dobra – przemówiła w końcu pani Zofia. – Jakbym była dzieckiem… Czemu nikt po prostu nie wytłumaczył, że jest ciężko?

– Teraz pani wie – stwierdziłam, bo wnuczka tylko machnęła ręką. – Czasy są trudne, fakt. Trzeba uruchomić wyobraźnię i przewidywać skutki. Pani Zofio, jak tak dalej pójdzie, naprawdę stanie się nieszczęście – pochyliłam się ku starszej pani, która straciła werwę. – Niech pani spojrzy na to inaczej: wciąż jest pani ważną częścią rodziny, od pani również zależy jej powodzenie i dobrostan. 

–  To co ja mam robić? – zapytała bezradnie.

–  Cieszyć się życiem – powiedziałam. 

– Jest tyle ciekawszych rzeczy niż sprzątanie: kino, książki, rozmowy… Zaakceptować to, czego nie można zmienić, czyli swój wiek. Coś pani powiem – im wcześniej człowiek zacznie, tym więcej odkryje możliwości, wiem z doświadczenia. Coś mi mówi, że taka bystra osoba jak pani nie będzie miała z tym problemu.

W końcu się uśmiechnęła. Miałam nadzieję, że potraktuje to jako wyzwanie.