„20 lat czekałam na oświadczyny, a on zostawił mnie dla kochanki. Szybko zrozumiałam, że małolata zrobiła mi przysługę”
„Myślałam, że uklęknie przede mną z pierścionkiem w dłoni, a potem wspólnie ustalimy datę ślubu. Kiedy jednak zobaczyłam go w drzwiach, zrozumiałam, że się pomyliłam. Był spięty, zły i unikał mojego spojrzenia”.

- Redakcja
W młodości nie miałam szczęścia w miłości. Z zazdrością spoglądałam na koleżanki, które umawiały się na randki. Byłam szarą myszką i żaden chłopak nie był mną zainteresowany, a nawet gdyby... Moja mama zawsze powtarzała, że kobieta musi dbać o swoją reputację i byle głupstwo może sprawić, że w oczach innych stanę się "puszczalską latawicą". Wszystkiego miałam się dowiedzieć po ślubie. Bo przecież nie mogło być inaczej. Szkoła, praca, mąż, dzieci. Od zawsze wiedziałam, jak będzie wyglądało moje życie. Tak się jednak nie stało.
Mama miała pewne obawy
Mijały lat, a ja wciąż byłam sama. Koleżanki miały własne rodziny, a ja żyłam tylko pracą. By zapełnić pustkę, zgłaszałam się do kolejnych zadań i szybko awansowałam. Udało mi się zarobić niemałe pieniądze i prawie bez kredytu kupiłam ładne mieszkanie w eleganckiej dzielnicy. Do szczęścia brakowało mi tylko ukochanego. Nie sądziłam jednak, że tak trudno będzie poznać przyzwoitego mężczyznę.
Pewnego dnia koleżanka umówiła mnie na randkę w ciemno. Michał był dojrzały, szarmancki, inteligentny i sporo ode mnie starszy, ale o dziwo rozmowa potoczyła się zaskakująco płynnie. Potem umówiliśmy się na kolejne spotkanie i kolejne. Szybko się w nim zakochałam i to pierwszy z wzajemnością. Miałam poczucie, że moje życie w końcu zaczyna się układać tak, jak powinno. Mama miała pewne obawy co do mojego związku z czterdziestoletnim kawalerem, ale nie przywiązywałam najmniejszej wagi do jej krytycznych komentarzy.
Po kilku miesiącach już mieszkaliśmy razem. U niego. To było logiczne rozwiązanie. Posiadał spore mieszkanie, które odziedziczył po rodzicach i to w doskonałej lokalizacji.
— Kiedyś marzyła mi się kawalerka, ale od kiedy jesteśmy razem, nie żałuję, że nie udało mi się zrealizować tego planu. Dla naszej dwójki jest w sam raz — Michał lubił podkreślać, jak wielkim jest szczęściarzem i jak bardzo mnie kocha. Czułam się jak w niebie.
Masz z nim same problemy
Szybko zadomowiłam się w nowym miejscu i zaczęłam urządzać przestrzeń po swojemu. Miałam poczucie, że powinnam wnieść swój wkład w mieszkanie i sfinansowałam generalny remont. Ukochany nie protestował. Gdy pytałam się o jego zdanie w sprawie wystroju, zawsze na wszystko się zgadzał.
— Kochanie, najważniejsze, żebyś ty była zadowolona — powtarzał.
Nie żałowałam więc pieniędzy na materiały i sprzęty. Byłam przekonana, że inwestuję w naszą przyszłość. To było dla mnie naturalne. Dobrze zarabiałam, nie miałam kredytu, no i liczyłam na dodatkowe pieniądze z wynajmu. Nie przejmowałam się tym, że w związku jestem tą osobą, na której barkach spoczywa utrzymanie domu. W końcu robiłam to dla nas.
Moje dwupokojowe lokum stanowiło dla mnie poduszką bezpieczeństwa. Postanowiłam je jak najszybciej wynająć, bo nie uśmiechało mi się płacić czynsz za mieszkanie, które stoi puste. Wybór padł na dwie młode dziewczyny. Sprawiły na mnie dobre wrażenie, więc postanowiłam im zaufać. Szybko się jednak okazało, że lokatorki prowadzą imprezowy tryb życia. Po roku mieszkanie było w tragicznym stanie. Wypowiedziałam umowę najmu, ale zanim znalazłam kolejnych najemców, musiałam zainwestować w mały remont. Później sytuacja powtórzyła się kilka razy.
— Po co ci to mieszkanie? Masz z nim same problemy. Nie lepiej je sprzedać? — przekonywał mnie często Michał. — I tak mieszkasz u mnie, a dodatkowe pieniądze zawsze możesz odłożyć na lokatę albo na wycieczkę.
Byliśmy razem już 8 lat i nic nie zapowiadało, że miałoby się to zmienić. Kochałam Michała i wciąż liczyłam, że w końcu mi się oświadczy. Marzyłam o ślubie, o białej sukni z welonem i o obrączce na palcu. Jednak gdy tylko zaczynałam poruszać ten temat, Michał udawał, że nie słyszy, co do niego mówię. Nie chciałam go naciskać, bo bałam się, że go całkiem stracę.
Moje serce mocniej zabiło
Michał miał wrócić później, bo filmie była prowadzona jakąś ważna kontrola. Poza tym dzień niczym szczególnym się nie wyróżniał. Nasze życie było spokojne, można nawet powiedzieć, że nieco nudne. Praca, dom, czasem jakieś drobne przyjemności. Tego dnia zmęczona usiadłam w kuchni z kubkiem gorącej herbaty i nagle zdałam sobie sprawę, że jesteśmy parą już 20 lat, a ja wciąż czekałam na ten wyjątkowy dzień. Wróciły wspomnienia i nadzieje. Znów zaczęłam marzyć o białej sukni z welonem.
Dzwonek telefonu sprowadził mnie na ziemię.
— Cześć, kochanie. Powoli wracam do domu — Michał powiedział szybko. — I... mam co coś ważnego do powiedzenia — zakończył dość zagadkowo.
Poczułam, jak moje serce mocniej zabiło. Czy to naprawdę wydarzy się dziś? Szybko ogarnęłam mieszkanie, ubrałam się elegancko i nakryłam do stołu. W napięciu czekałam na Michała. Myślałam, że uklęknie przede mną z pierścionkiem w dłoni, a potem wspólnie ustalimy datę ślubu. Kiedy jednak zobaczyłam go w drzwiach, zrozumiałam, że się pomyliłam. Był spięty, zły i unikał mojego spojrzenia.
— Zwlekałam z tym, ale... muszę ci coś wyznać — wyrzucił z siebie jednym tchem. Zamiast na mnie, wciąż wpatrywał się w swoje dłonie. — Zakochałem się.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. W jednej chwili mój świat legł w gruzach.
— Co?! O czym ty mówisz?! — Wykrztusiłam w końcu.
— Przepraszam. Nie chciałem. Samo wyszło — powiedział Michał ze skruchą w głosie. — Kocham ją. Jest moim całym światem.
— Jak długo żyję w kłamstwie? Ile to trwa? Jak mogłeś?! Kim ona jest? — w moje głowie panował chaos. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić.
— To nie jest ważne. Ważne jest to, że nie mogę dłużej żyć bez Kasi. Chcę, żeby w końcu ze mną zamieszkała.
— Mamy tu mieszkać w trójkę? Jak to sobie wyobrażasz? — krzyczałam w emocjach. Nie mogłam zrozumieć, jak on mógł w ogóle zaproponować taki chory układ.
— W zasadzie to moje mieszkanie — powiedział Michał stanowczym głosem. — Ty masz swoje. Chciałbym, żebyś się wyprowadziła jak najszybciej.
Byłam na niego wściekła
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. To był koszmar. Jak mógł mnie tak potraktować? Po tylu latach? W duchu jednak dziękowałam opatrzności, że nie posłuchałam Michała i nie sprzedałam swojego mieszkania.
— Wiem, że to dla ciebie trudne — powiedział pewnego dnia, gdy przyjechał po swoje rzeczy. — Nie chcę ci komplikować życia. Dopóki nie wrócisz do swojego mieszkania, możesz mieszkać tutaj. Wyprowadzę się na ten czas.
Byłam na niego wściekła, a jednocześnie nie mogłam powstrzymać łez. W pracy wzięłam urlop. Nie chciałam pokazywać się w takim stanie. Wiadomo, że sensacje są zawsze pożywką dla biurowych plotek, a to była ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę. Siedziałam sama w domu. Wiedziałam, że powinnam zacząć się pakować, ale nie miałam zielonego pojęcia, od czego powinnam zacząć. Jak spakować w jeden dzień 20 lat wspólnego życia? Po kilku dniach zadzwonił kontrolnie.
— Jak ci idzie wyprowadzka? — zapytał, jakby to było czymś zupełnie normalnym.
— Nie masz odwagi powiedzieć mi tego w twarz, ty parszywy tchórzu! — wykrzyczałam do telefonu. — Chyba zapomniałeś, ile kasy władowałam w twoje mieszkanie. Nie sądzisz, że ty też jesteś mi coś winien?
— Nie dramatyzuj. Przecież to była twoja decyzja. Do niczego cię nie zmuszałem. Poza tym też z tego korzystałaś — dodał chłodno.
Wieści o naszym rozstaniu rozeszły się jak błyskawica. Znajomi podzielili się na dwa obozy. Na szczęście mogłam liczyć na Ewę i jej męża. Gdy przyszli mi pomóc z przenoszeniem kartonów Piotr nie krył oburzenia.
— Nie możesz tego tak zostawić. Znam dobrego prawnika, który pomoże ci odzyskać włożoną kasę.
— Nie sądziłam, że jest to możliwe. Nie wiem nawet, jak mogę cokolwiek udowodnić. Nie mieliśmy ślubu, nie zbierałam rachunków. Ufałam Michałowi — głos mi się załamał, a wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą.
Zajęłam się pakowaniem, byle tylko nie myśleć o Michale i o sytuacji, w której się znalazłam.
Potraktował mnie jak śmiecia
Kolejne miesiące pamiętam jak przez mgłę. Moje życie wypełniała praca, a do mieszkania wracałam tylko na noc. Ostatecznie zrezygnowałam z procesu. Nie miałam siły jeszcze raz wracać do bolesnych wspomnień. Czułam się oszukana i zdradzona Zmarnowałam połowę życia na związek z kimś, kto bez problemu wymienił mnie na młodszy model. Pewnego dnia zupełnie przypadkiem spotkałam w sklepie wspólnych znajomych. Dowiedziałam się wtedy, że Michał jest sam. Młodsza kochanka zostawiła go dla innego. Może zrozumiała, że życie ze starym i niemajętnym facetem to nie bajka. Nie było mi go szkoda, jednak w sercu wciąż czułam ból i żal. Czy byłoby mu tak łatwo mnie zostawić, gdybym była jego żoną?
Czas leczył moje rany. Zaczęłam wracać do dawnych aktywności. Wychodziłam z przyjaciółmi, a nawet zapisałam się na zajęcia jogi, choć serce wciąż miałam poranione. Pewnego dnia poczułam wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Michał. Długo zastanawiałam się, czy w ogóle odebrać. O czym miałabym z nim rozmawiać? Jednak w końcu ciekawość wygrała.
— Tak, słucham — rzuciłam bez emocji.
— Miło, że odebrałaś... — powiedział Michał, a w jego głosie dostrzegłam nutkę radości.
— Co chcesz mi powiedzieć? Co tym razem?
— Myślałem... Mam nadzieję... Wiesz, chciałbym się z tobą spotkać?
— Po co?
— Bo... tęsknię za tobą. Może jest szansa, żebyśmy...
— Nie, nie ma. Nie dzwoń do mnie więcej — warknęłam do słuchawki. Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że będę miała ochotę na jakiekolwiek spotkanie. Kochanica go zostawiła, to wrócił z podkulonym ogonem. Szkoda tylko, że nie pamięta, że wcześniej potraktował mnie jak śmiecia.
Jestem silna
Kilka dni później opowiedziałam o tym zdarzeniu przyjaciółce. Nie kryła zdziwienia. Jednak jej słowa dały mi wiele do myślenia.
— Dobrze zrobiłaś. Widać, że facet nie ma godności, a na stare lata chyba zupełnie mu odbiło. Ponoć dla tej kochanki porządnie się zadłużył. Chciał jej zaimponować, a może nawet był jej sponsorem. Wydoiła go z ostatniej złotówki i zostawiła, a teraz chce do ciebie wrócić, żeby żyć na twoim garnuszku.
Po raz pierwszy od rozstania z Michałem poczułam się wolna i szczęśliwa. Nie, nie życzyłam mu źle. Nie czułam też satysfakcji, że jego kochanka zupełnie nieświadomie stanęła po mojej stronie. Tu chodziło o coś więcej. Wszelkie negatywne emocje zniknęły. Od tej chwili przestałam się obwiniać i użalać nad zmarnowanym życiem. Zrozumiałam, że to była cenna lekcja, która zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, co jest dla mnie w życiu ważne. Teraz wiem, że jestem silna i umiem poradzić siebie nawet w najtrudniejszej sytuacji. Mam dopiero 46 lat i całe życie przede mną.
Niedawno poznam Waldka, który od kilku lat jest wdowcem. Na razie nasze spotkania ograniczają się do wyjść na kawę. Oboje dość ostrożnie podchodzimy do nowych znajomości. Nie chcę zapeszać, ale chyba coś jest na rzeczy. Waldek między słowami dał mi do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko, by ponownie stanąć na ślubnym kobiercu.
Elwira, 46 lat