„25 lat więdłam u boku męża, bo nie było mnie stać na rozwód. Na loterii wygrałam przepustkę do nowego życia”
„Gdy sprawdziłam kupon, przez chwilę myślałam, że się pomyliłam. Siedziałam przy kuchennym stole, w ręku trzymałam zdrapkę. Wyglądała jak każda inna do tej pory. Stare nawyki, zawsze skreślałam te same liczby. Ale ta była wyjątkowa. Szczęśliwa. To była moja jedyna szansa. Pierwsza w życiu i, być może, ostatnia. Miałam plan”.

- Redakcja
Gdy sprawdziłam kupon, przez chwilę myślałam, że się pomyliłam. Siedziałam przy kuchennym stole, w ręku trzymałam zdrapkę. Wyglądała jak każda inna do tej pory. Stare nawyki, zawsze skreślałam te same liczby. Ale ta była wyjątkowa. Szczęśliwa. Spojrzałam na kwotę. Trzy miliony złotych. Serce mi waliło. Patrzyłam na liczby raz, drugi, trzeci. Wstałam, podeszłam do okna, zaczerpnęłam świeżego, wiosennego powietrza.
Wiesław był w salonie. Jak zawsze – telewizor, kanapa, pilot w ręce. Nawet nie zauważył, że coś się we mnie zmieniło. Że trzęsą mi się dłonie. Nie powiedziałam mu. Nie mogłam mu powiedzieć. To była moja jedyna szansa. Pierwsza w życiu i, być może, ostatnia. Miałam plan.
W końcu miałam wybór
– Wygrałam na loterii – powiedziałam to Marcie, jakbym mówiła o pogodzie.
Popatrzyła na mnie zza filiżanki cappuccino.
– Co?! Ile?
Uśmiechnęłam się. Pierwszy raz od lat uśmiechałam się tak, że czułam to w sercu.
– Wystarczająco, by wreszcie zniknąć.
Marta odstawiła filiżankę. Widziałam, że próbuje sobie to poukładać w głowie.
– Czyli chcesz…?
– Tak. Biorę rozwód. I powiem mu o wygranej dopiero po fakcie.
Przez chwilę nie mówiła nic. A potem zaczęła się śmiać.
– Boże, Grażyna! Myślałam, że do końca życia będziesz z tym tyranem.
– Też tak myślałam – przyznałam. – Ale teraz mam wybór.
Marta spojrzała na mnie z podziwem.
– Chcę zobaczyć jego minę, gdy prawda wyjdzie na jaw.
Po cichu sama nie mogłam się tego doczekać.
Kilka tygodni do wolności
Przy kolacji było jak zwykle. Wiesław jadł, nie patrząc na mnie. W telewizorze leciały wiadomości, a ja nakładałam mu ziemniaki na talerz, jak przez ostatnie dwadzieścia pięć lat.
Tylko że byłam już inną osobą.
– Smakuje ci? – zapytałam.
Nic nie odpowiedział.
– A wiesz, co się ostatnio stało?
– Co? – odburknął, nawet nie odwracając głowy.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Nic. Po prostu sprawdzam, czy mnie słuchasz.
Nie słuchał. Nigdy mnie nie słuchał.
Ale ja już nie byłam tą samą Grażyną. Wyszłam z kuchni i zostawiłam go z obiadem. Niech się dławi swoją obojętnością. Wiedziałam, że zostało mi tylko kilka tygodni. Kilka tygodni do wolności.
Zrozumiał, że przegrał
Siedział naprzeciwko mnie w sądzie, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Nie wyglądał na przejętego. Może myślał, że to tylko formalność. Że tak naprawdę nigdzie nie pójdę.
Wiesław zawsze myślał, że ma mnie w garści. Sędzia spojrzał na mnie.
– Czy podtrzymuje pani wniosek o rozwód?
– Tak.
– Bez orzekania o winie?
– Tak.
Wiesław prychnął.
– A teraz, co? Będziesz sprzątać cudze mieszkania? Jak ty się niby utrzymasz? – zapytał drwiąco, kiedy wyszliśmy z sali.
Spojrzałam na niego przeciągle.
– Z trzech milionów złotych. Wygrałam na loterii.
Patrzył na mnie, jakby nagle zrozumiał, że jednak przegrał. Chciałam zapamiętać tę chwilę na zawsze. Odwróciłam się i poszłam.
Nareszcie byłam wolna
Morze szumiało za oknem. W pokoju hotelowym było cicho, tylko moje myśli odbijały się od ścian.
„Jestem wolna”. Mogłam pojechać gdziekolwiek. Mogłam kupić dom. Mogłam zrobić wszystko. Tylko… kim ja właściwie jestem, skoro już nie jestem jego żoną?
Wiesław przez lata zdefiniował całe moje życie. Gotowałam mu obiady, prałam jego koszule, znosiłam jego humorzaste mruknięcia i powoli stawałam się niewidzialna. Mój dzień zaczynał się od jego kawy i kończył na dźwięku jego chrapania. Gdzie w tym wszystkim byłam ja?
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Twarz, którą widziałam, była mi zupełnie obca. Jakbym przez te wszystkie lata zapomniała, kim jestem. „Co teraz?” – zapytałam siebie w myślach.
Usiadłam na łóżku i otworzyłam laptopa. Mogłam poszukać nowego miejsca do życia. Mogłam zapisać się na kurs tańca, nauczyć się pływać, zwiedzić kraj, który znałam tylko z telewizji.
Mogłam, tylko jeszcze nie wiedziałam, czy chcę. Nie znałam odpowiedzi. Ale pierwszy raz od dawna nie bałam się ich szukać. Zasunęłam zasłony, wzięłam głęboki oddech i wyszłam na spacer. Piasek był zimny pod moimi stopami, a wiatr owiewał twarz. Szłam powoli, patrząc na horyzont, który teraz mnie nie ograniczał.
Odzyskałam kontrolę
Telefon zadzwonił następnego dnia o ósmej rano. Nie musiałam patrzeć na ekran, żeby wiedzieć, kto to.
– Grażyna? – usłyszałam jego głos.
Nie odezwałam się. Czekałam, aż w końcu wyrzuci to z siebie.
– To prawda? Te trzy miliony?
Miałam ochotę smutno się roześmiać. Jak zwykle nie interesowało go nic poza pieniędzmi. Nie pytał, jak się czuję. Nie pytał, dlaczego odeszłam. Jego jedyne pytanie brzmiało: „Czy to prawda?”. Bo tylko to było dla niego ważne.
– Tak – odpowiedziałam mu spokojnie.
W słuchawce zapanowała cisza.
– Ty wiesz, co zrobiłaś?
Jego głos był napięty. Jakby dopiero teraz docierało do niego, że naprawdę go zostawiłam.
Znów czekałam. Chciałam, żeby to wybrzmiało.
– Tak, Wiesiek. Właśnie to sobie uświadomiłam.
I zanim zdążył dodać cokolwiek więcej, rozłączyłam się. Telefon wypadł mi z dłoni, ale nie obchodziło mnie to. Nie miał już żadnej władzy nade mną. Po raz pierwszy od lat to ja miałam kontrolę.
Wzięłam głęboki oddech. Morze wciąż szumiało za oknem, jakby było świadkiem tego, co się stało. Nie zamierzałam już więcej od niego odbierać.
Przestałam być nikim
Przez lata byłam nikim. Cieniem w domu, meblem, który po prostu tam był. Ale teraz już nie jestem meblem. Już nigdy nie będę.
Za oknem szumiało morze. Wstałam, wzięłam głęboki oddech i wyszłam na plażę. Szłam powoli, czując, jak każdy krok wbija mnie w rzeczywistość, której nie znałam. Wiatr był chłodny, ale przyjemny. Ludzie przechodzili obok, nieświadomi tego, że oto mija ich kobieta, która właśnie odzyskała swoje życie.
Nie wiedziałam jeszcze, dokąd pójdę. Może znajdę mały domek nad morzem i nauczę się łowić ryby. Może pojadę w góry i zacznę malować pejzaże. Może wrócę do miasta i w końcu pójdę na ten kurs francuskiego, o którym myślałam trzydzieści lat temu.
Może wszystko naraz. Ale pierwszy raz w życiu, to ja miałam wybór.
Grażyna, 50 lat