„30 lat młodsza stażystka sprawiła, że wpadłem jak śliwka w wigilijny kompot. Jeden wyjazd zmienił wszystko”
„Dotarło do mnie, że spotykając się z dużo młodszą kobietą, muszę się nauczyć ignorować podobne docinki. Przypomniało mi się, jak wcześniej sam nabijałem się z dojrzałych gości, którzy tracili głowę dla młodych lasek. I co mnie czekało? Ciągły strach, że znajdzie sobie kogoś innego, gdy znudzi się jej mój status społeczny?”.
- Listy do redakcji
Sądziłem, że kupując Grażynie kosztowną biżuterię, złagodzę jakoś fakt, że będzie samotnie witać Nowy Rok. Ale Lena nie pozostawiła mi wyboru w tej sprawie. Musiałem zdecydować, kto będzie przy mnie, gdy zegar wybije północ.
– Na Boże Narodzenie możesz być z rodziną, ale sylwester należy do mnie. Koniec dyskusji. Swojej żonie wciskaj kit dalej. Kiedy w końcu przyznasz się jej do naszego romansu? – wypaliła ze złością.
– Zrozum, proszę – odparłem ze zmęczeniem. – Ty ledwo przekroczyłaś dwudziestkę, ona zbliża się do pięćdziesiątki. Ty dopiero startujesz w dorosłość, a dla niej mój odejście byłoby jak koniec świata. Córka studiuje za granicą, zostanie bez wsparcia... Nie potrafię ich tak skrzywdzić.
– No tak. Bo przecież zmaga się z menopauzą, więc po co jej dokładać zmartwień – powiedziała Lena z ironią. – To wszystko mnie dobija... Wyjedźmy gdzieś w wysokie góry, mogę spać choćby na ziemi. Najważniejsze, żebyśmy byli razem. Przecież się kochamy, więc powinniśmy być obok siebie. Czy tego nie pragniesz?
– Jasne, że pragnę, skarbie, ale sprawy nie są wcale takie łatwe... – wypuściłem powietrze.
Nie chciałem zostawić żony
Na zakończenie związku po ćwierć wieku nie ma prostych rozwiązań. Z Grażyną łączyło mnie znacznie więcej niż tylko małżeńska przysięga. Razem stworzyliśmy wszystko – mieliśmy własny dom, auta, spore oszczędności i najważniejsze – wychowaliśmy córkę. Zawsze była przy mnie, mogłem jej zaufać. Świetnie sprawdzała się jako partnerka życiowa i mama.
Owszem, zdarzały się nam gorsze momenty, ale wiedziałem, że na nią mogę liczyć. Nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że straciłem głowę dla dziewczyny, która jest rówieśniczką naszego dziecka. Do dziś trudno mi w to uwierzyć. Kierownik firmy wpadający w sidła miłości do praktykantki – brzmi to jak kiepski dowcip.
Lena mnie omotała
Z chwilą gdy Lenka dołączyła do zespołu, tryskała optymizmem i pozytywną energią. Kokietowała wszystkich wokół, a ja kompletnie straciłem dla niej głowę. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by poczuć się jak nastolatek – znów silnym i atrakcyjnym. Najbardziej podbudowało mnie to, że mimo obecności wielu przystojnych i młodszych kolegów, to właśnie mnie poświęcała najwięcej uwagi.
Zaimponowała mi swoją otwartością, gdy wyznała, że bardziej ceni sobie moje życiowe doświadczenie i stabilność niż inne cechy. Tłumaczyła to prosto – rozsądna dziewczyna nie zwiąże swojego losu z kimś nieodpowiedzialnym i bez grosza przy duszy, bo taki partner nie zapewni bezpiecznej przyszłości rodzinie.
Dawniej wszystko wyglądało zupełnie inaczej, liczyły się całkiem odmienne wartości. Pobraliśmy się z Grażyną, nie posiadając absolutnie żadnego majątku. Wspólnymi siłami zbudowaliśmy to, co dziś mamy.
Okłamałem żonę
– Grażynko, muszę ci przekazać niezbyt dobrą informację – oznajmiłem małżonce, która akurat oglądała nową bransoletkę. – W tym roku nie spędzimy razem Sylwestra. Jeden z kluczowych klientów wymyślił sobie imprezę tylko dla panów, a mój przełożony uznał, że jako szef marketingu koniecznie muszę tam być. Planują kilkudniową zabawę w nordyckim stylu – będzie dużo alkoholu, wskakiwanie do lodowatej wody i relaks w saunie.
Patrząc w jej pełne smutku spojrzenie, czułem ukłucie w piersi, ale musiałem zachować zimną krew. Robiłem to z myślą o Lence.
– Uwierz, że zarówno ja, jak i moje zdrowie nie skaczemy z radości – zażartowałem. – Zdecydowanie wolałbym spędzić ten czas z tobą, ale sama rozumiesz, nie mam innego wyjścia...
Trzeba oddać sprawiedliwość Grażynie – nie należała do tych żon, które ciągle marudzą. Zachowywała się z godnością. Mimo że była zawiedziona, chyba nie zwietrzyła niczego podejrzanego. Pokładała we mnie ufność. Moja pozycja szefa marketingu wiązała się z częstymi podróżami służbowymi, gdzie zazwyczaj współpracowałem z pięknymi, młodymi dziewczynami. Gdyby moja małżonka była zazdrosna o każdą z nich, non stop wybuchałyby awantury. Pod tym względem naprawdę miałem szczęście.
Wybrałem wyjazd z kochanką
Po zamknięciu drzwi ogarnęło mnie poczucie winy, ale szybko się rozwiało, kiedy ujrzałem radosną twarz Lenki.
– Jedziemy! Powiedz, co mam ze sobą zabrać?
– Przede wszystkim ciepłe rzeczy na przebranie i coś do jedzenia na drogę.
– A więc majtki na sznureczku odpadają? – zażartowała zalotnie.
W ostatnim momencie zdecydowaliśmy się na wyjazd i pozostało nam tylko spanie na piętrówce w pokoju dzielonym z innymi. Sam doświadczyłem już gorszych rzeczy, a Lenka wręcz promieniała radością, zupełnie jak mała dziewczynka.
– Och, jak ja ci zazdroszczę tych wszystkich przygód! Te noce na świeżym powietrzu, gdy spałeś w jednym namiocie z całą paczką znajomych i jedliście tylko konserwę na kolację... – rozpływała się z entuzjazmem. – U mnie w domu było zupełnie inaczej. Moja matka aż przesadzała z tą nadopiekuńczością. Nawet nie marzyłam o samodzielnych wakacjach, a co dopiero o wyjeździe poza Polskę. Twoje dziecko ma naprawdę szczęście do rodziców! Kiedy będę mogła poznać twoją córkę? Czuję, że świetnie się dogadamy. Możemy zostać przyjaciółkami. Nie martw się, nie będę jak ta wredna macocha z bajek – paplała bez przerwy.
Szczerze mówiąc, wolałbym uniknąć rozmowy na temat Kasi w tej chwili, gdy staram się wyprzeć z pamięci świadomość, że zawiodłem jako mąż i tata – oszukując i żyjąc w kłamstwie. Byłem pewien, że gdyby doszło do rozstania, moja córka bez wahania wspierałaby swoją mamę. Od małego wpajaliśmy jej zasady, że należy być szczerym, bez względu na to, jak bolesna może być ta szczerość. Powtarzaliśmy też, żeby swoim zachowaniem nie sprawiać innym przykrości. A co ja zrobiłem? Gdy wreszcie zdobędę się na wyznanie prawdy o moim romansie, na pewno pojawią się łzy.
Miałem kontuzję
Następnego dnia pechowo uszkodziłem sobie nadgarstek. Lenka mocno się tym przejęła.
– Co teraz z nauką jazdy na nartach? Przecież z kontuzjowaną ręką nie dasz rady mnie uczyć?
– Będziemy musieli poczekać z tym do następnej okazji.
– No świetnie... Wiecznie coś przekładasz, a szczególnie sprawy związane ze mną, bo tak naprawdę nic do mnie nie czujesz – spojrzała na mnie zasmucona.
– Skarbie, przecież dotrzymałem słowa i jesteśmy tutaj razem – objąłem ją sprawną ręką. – Dookoła piękne góry, mamy gdzie spać, pada śnieg. Za dwa dni witamy Nowy Rok. Jeśli tak bardzo zależy ci na nauce jazdy, możemy poprosić o pomoc profesjonalnego instruktora.
– Ale z ciebie bohater! – wykrzyknęła Lenka, przytulając mnie nagle. Nie zauważyła zranionej ręki, więc syknąłem z bólu.
– Bohater owszem, tylko trochę poobijany. Delikatniej, dobrze?
– Jasne, przepraszam... No to teraz poszukajmy tego instruktora...
Spędzałem czas sam
Jakby na przekór, trafiliśmy na przystojniaka po trzydziestce. Od pierwszej chwili było jasne, że spodobała mu się nowa podopieczna. Przyglądałem mu się podejrzliwie.
– Proszę się nie martwić, zaczynamy od podstaw. Pana córka będzie pod dobrą opieką.
Lena parsknęła śmiechem, lecz zachowała milczenie. Sam też nie widziałem powodu, by cokolwiek wyjaśniać. Po co miałbym się tłumaczyć?
Wszystko zmierzało w coraz gorszym kierunku. Ten gość zabierał ją gdzieś na całe dnie. Ja tymczasem siedziałem w samotności, dręczony bólem w nadgarstku i własnymi myślami. Po powrocie bez przerwy trajkotała o tym wspaniałym nauczycielu. Liczyłem, że choć wieczorami będę mógł mieć ją tylko dla siebie. Ale gdzie tam.
– Co cię tak dziwi? – odparła obojętnie na moje uwagi. – Chcę się nacieszyć każdą chwilą.
Problem leżał znacznie głębiej. Najbardziej dokuczał mi brak własnej przestrzeni. Za czasów studiów zasypiałem wszędzie – czy to w trakcie domówki na podłodze, czy w zatłoczonym wagonie kolejowym. Teraz, dobiegając pięćdziesiątki, stałem się bardziej wymagający. Do porządnego wypoczynku potrzebuję spokoju, świeżego powietrza w pokoju i porządnego materaca.
Byłem zły
Młodzi ludzie tłoczyli się w niewielkim pomieszczeniu, a skrzypiące łóżko i kochająca się dwójka na górze wprawiały Lenkę w dobry nastrój. Mnie jakoś nie było do śmiechu. Na dodatek brakowało ciepłej wody pod prysznicem, a posiłki pozostawiały wiele do życzenia. Wolałem nawet nie zastanawiać się nad składnikami sylwestrowego bigosu. Z ulgą przekazałem swoje danie Lence, która pochłonęła je, przepijając marnej jakości musującym trunkiem. W odróżnieniu ode mnie doskonale się tu odnalazła – czy to zjeżdżając na nartach, czy też szalejąc w tańcu.
Obserwując zachowanie Lenki coraz wyraźniej docierało do mnie, że dzieli nas zbyt wiele. Nasza znajomość trwała ledwie sześć miesięcy. Ile tak naprawdę o niej mogłem wiedzieć? Pewne było tylko to – nie zastanawiając się nad konsekwencjami, gotowa była rozbić mój związek małżeński. Ale czy kierowała nią prawdziwa miłość, czy zwykły, młodzieńczy kaprys?
Poczułem się staro
Tak bardzo pochłonęło ją towarzystwo rówieśników, że nawet nie zauważyła mojego wyjścia do toalety. Wszedłem do jednego z boksów i wtedy przypadkowo podsłuchałem rozmowę, która wprawiła mnie w osłupienie.
– Widziałeś tę Lenkę? Serio świetnie wygląda. No wiesz, tę rudą, co ciągle chodzi uśmiechnięta po naszym biurze. Nie dość, że ładna, to jeszcze gadać z nią można normalnie. Tylko czemu non stop kręci się przy tym starszym gościu? – dumał jeden z chłopaków. – Muszę ją kiedyś wyciągnąć gdzieś, żeby ten starszy pan nie widział... – zachichotał.
Chciałem go walnąć w twarz. Wtedy dotarło do mnie, że spotykając się z dużo młodszą kobietą, muszę się nauczyć ignorować podobne docinki. Przypomniało mi się, jak wcześniej sam nabijałem się z dojrzałych gości, którzy tracili głowę dla młodych lasek. I co mnie czekało? Ciągły strach, że znajdzie sobie kogoś innego, gdy znudzi się jej mój status społeczny?
Zatęskniłem za żoną
Kolejnego dnia stanąłem na białej, zaśnieżonej polanie i postanowiłem zadzwonić do rodziny.
– Hej Grażka, słuchaj, co tam słychać?
Z telefonu dobiegło głębokie westchnięcie.
– Nie jest łatwo. Doskwiera mi samotność, chociaż jakoś sobie radzę, w końcu nie jestem już dzieckiem. Trzymam się, pomimo że mój mąż porzucił mnie w sylwestrową noc. A jak tobie leci? Powiedz, jaki dystans dziś pokonałeś w basenie?
– O jakich basenach mówisz? – zupełnie nie załapałem. – A, faktycznie, wolimy szklaneczki od pływania. No i mam kontuzję ręki. Strasznie mi ciebie brakuje, wiesz co? – wyznałem.
– No to przyjeżdżaj do domu. Będę czekać – odpowiedziała.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak bardzo mi jej brakuje, a serce ścisnął lęk. Przez moje bezmyślne zachowanie o mało nie straciłem osoby, która zawsze przy mnie trwała. Ryzykowałem utratę jej wiary we mnie i rozpad naszej rodziny. Obiecałem sobie koniec z wszelkimi kłamstwami. Bez względu na okoliczności, nie mogła się dowiedzieć o tym, jak bardzo się pogubiłem w ostatnim czasie.
Kiedy wróciliśmy na miejsce, powiedziałem Lence wprost, że między nami wszystko skończone. Nie spodziewała się tego kompletnie. Na zmianę wściekała się i zalewała łzami, zarzucając mi, że ją tylko wykorzystałem. Jednak z każdym kolejnym kilometrem jej emocjonalne wybuchy coraz mniej na mnie działały. Dopiero ta sytuacja uświadomiła mi, jak wielka różnica dzieli zwykłe zauroczenie od prawdziwej miłości. Musiałem to przeżyć na własnej skórze, żeby naprawdę to pojąć.
Wojciech, 51 lat