„5 lat temu pożyczyłam bratu 50 tysięcy. Gdy teraz zażądałam zwrotu, wyśmiał mnie, bo przecież nie mam dowodów”
„– Pożyczyłam ci pieniądze. A ty teraz twierdzisz, że nic takiego się nie wydarzyło? – powiedziałam spokojnie, choć w środku czułam, jak kipi we mnie gniew. – Nie masz żadnych dowodów – odpowiedział Bartek, wzruszając ramionami. – Sprawa jest zamknięta”.
- Redakcja
Moje życie wyglądało normalnie – dom, praca, mąż, codzienna rutyna. Ale od jakiegoś czasu nie mogłam pozbyć się uczucia niepokoju. Pięć lat temu pożyczyłam Bartkowi wszystkie swoje oszczędności, całe 50 tysięcy. To miała być pomoc na start jego firmy, wtedy wierzyłam, że się uda. Obiecał, że odda pieniądze, jak tylko biznes ruszy. Początkowo firma ledwo ciągnęła, ale z czasem Bartek zaczął się rozwijać. Otworzył nowy punkt, kupił sobie nowy samochód, a na zdjęciach w internecie pokazywał egzotyczne wakacje. A ja... czekałam. Myślałam, że prędzej czy później wspomni o długu, ale milczał.
Krzysztof próbował mnie uspokajać, powtarzał, że Bartek na pewno pamięta. Ale czułam, że coś jest nie tak. W końcu postanowiłam z nim porozmawiać. Może zapomniał? Może po prostu potrzebował przypomnienia? Musiałam w końcu to wyjaśnić.
Brat udawał głupiego
Stałam przed drzwiami Bartka, a ręce lekko mi drżały. Weszłam do środka, próbując ukryć swoje zdenerwowanie. Rozmawialiśmy o zwykłych sprawach, ale w głowie cały czas miałam jedno pytanie. W końcu nie wytrzymałam.
– Bartek, pamiętasz, że kilka lat temu pożyczyłam ci pieniądze na firmę? – zapytałam ostrożnie.
Bartek na chwilę zamarł, po czym uśmiechnął się lekko, jakby był zaskoczony.
– Jakie pieniądze? – odpowiedział z ironią.
– No... te, które pożyczyłam ci na start firmy. Mówiłeś, że oddasz, kiedy biznes się rozkręci.
Bartek wzruszył ramionami, jakby mówił o czymś zupełnie nieistotnym.
– Nie pamiętam, żebyśmy się na coś takiego umawiali. Jak chciałaś, to trzeba było spisać umowę – zaśmiał się.
Patrzyłam na niego w osłupieniu. Jak to możliwe, że zapomniał? Czy naprawdę sądził, że to nie miało znaczenia? Wyszłam od niego, czując, jak coś we mnie pęka. Jak mogłam być tak głupia? W domu opowiedziałam wszystko Krzysztofowi, ale nawet on, choć próbował mnie pocieszać, zaczął mieć wątpliwości. Może rzeczywiście popełniłam błąd, ufając mu bezgranicznie?
Rodzice nie widzieli problemu
Po tej rozmowie długo nie mogłam dojść do siebie. W końcu postanowiłam porozmawiać z rodzicami, przekonana, że będą mnie wspierać. Przecież chodziło o pieniądze, które zainwestowałam w rodzinę. Musieli to zrozumieć. Pojechałam do nich pełna nadziei, że pomogą mi porozumieć się z Bartkiem.
Siedzieliśmy przy stole, a ja w końcu zebrałam się na odwagę.
– Mamo, tato... muszę wam coś powiedzieć. Bartek zaprzecza, że pożyczył ode mnie pieniądze na rozwój firmy. Przecież to były moje oszczędności, a on teraz udaje, że nic się nie stało.
Mama popatrzyła na mnie z uśmiechem, jakby nie rozumiała powagi sytuacji.
– Aneta, naprawdę przesadzasz. To tylko pieniądze – odpowiedziała lekko. – Rodzina powinna się wspierać, a nie rozliczać.
– Ale to były moje oszczędności! – powiedziałam, czując, jak gniew narasta. – Obiecał, że mi je odda. Teraz nawet nie przyznaje, że coś pożyczał!
Ojciec, który do tej pory milczał, westchnął ciężko.
– Nie mamy czasu na takie sprawy. Pieniądze to nie wszystko. Powinniście się wspierać, a nie robić problemy z powodu pieniędzy.
Czułam, jak narasta we mnie frustracja. Rodzice, zamiast mnie wesprzeć, bagatelizowali sytuację. Jakby moje poświęcenie nie miało żadnej wartości. W ich oczach to, co zrobił Bartek, było normalne. Byłam sama.
W głowie mi się to nie mieściło
Po rozmowie z rodzicami czułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zostawiłam ich dom w milczeniu, nie wiedząc, co robić dalej. Zaczynałam wątpić, czy kiedykolwiek odzyskam te pieniądze. A może... po prostu nikt nie chciał wierzyć w moją wersję? Mimo wszystko nie zamierzałam odpuścić.
Kilka dni później, zupełnie przypadkiem, usłyszałam rozmowę Bartka z rodzicami. Byłam w ich domu, odebrałam coś z kuchni, kiedy usłyszałam głos brata dochodzący z salonu.
– Naprawdę myślisz, że Aneta da mi spokój? Przecież nie ma żadnych dowodów. Kto by uwierzył, że pożyczyłem od niej pieniądze? – Bartek śmiał się, jakby cała sytuacja była jednym wielkim żartem.
Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam w miejscu, sparaliżowana gniewem, ale po chwili zebrałam się na odwagę i weszłam do pokoju.
– Jak możesz być taki podły? – spytałam, patrząc prosto na Bartka.
Zapadła cisza. Bartek zamarł, a rodzice spojrzeli na mnie z zakłopotaniem. Zapanowała niezręczna chwila, w której nikt nie wiedział, co powiedzieć. Bartek próbował zachować opanowanie, ale widziałam, jak po raz pierwszy nie czuje się pewnie.
– Aneta, o co ci chodzi? Podsłuchujesz teraz? – rzucił z ironią, ale w jego głosie czułam napięcie.
– Nie muszę podsłuchiwać, żeby znać prawdę. Pożyczyłam ci pieniądze. A ty teraz twierdzisz, że nic takiego się nie wydarzyło? – powiedziałam spokojnie, choć w środku czułam, jak kipi we mnie gniew.
– Nie masz żadnych dowodów – odpowiedział Bartek, wzruszając ramionami. – Sprawa jest zamknięta.
Myślałam, że brat się opamięta
Słowa Bartka brzmiały jak wyrok. „Nie masz dowodów. Sprawa jest zamknięta.” Czułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Stałam przed nim, oszołomiona tym, jak bezczelnie potrafił kłamać prosto w twarz. Rodzice siedzieli w milczeniu, jakby nie wiedzieli, jak zareagować.
– Naprawdę? Sprawa jest zamknięta, bo nie masz odwagi przyznać się do prawdy? – zapytałam, próbując utrzymać głos w ryzach.
Bartek tylko wzruszył ramionami.
– Może po prostu źle pamiętasz? Nie było żadnej pożyczki, Aneta. Pomogłaś mi, ale to nie oznacza, że jestem mi coś winien.
– Nie wierzę, że naprawdę to mówisz – szepnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Obiecałeś mi, że oddasz te pieniądze, kiedy firma ruszy. Teraz świetnie ci idzie, a nawet nie masz odwagi, żeby się przyznać, że jesteś mi coś winien.
Rodzice stanęli po jego stronie
Bartek spojrzał na rodziców, jakby szukał w nich wsparcia. Ojciec, jak zawsze, westchnął ciężko.
– Aneta, daj spokój. Przecież to tylko pieniądze. Naprawdę warto przez to niszczyć rodzinę?
– Tato, to nie tylko pieniądze! – krzyknęłam, czując, że dłużej nie wytrzymam. – To moja godność. On mnie oszukał i teraz próbuje wmówić mi, że nic się nie wydarzyło!
Matka odezwała się cicho, jakby bała się podnieść głos.
– Córciu, nie warto robić sobie wrogów z najbliższych. Jesteśmy rodziną. Nie można się kłócić o pieniądze.
Czułam, jak tracę grunt pod nogami. Wyszłam bez słowa, zostawiając ich wszystkich za sobą. W głowie huczały mi słowa Bartka, a ja nie potrafiłam zrozumieć, jak mogłam być dla nich tak niewidzialna.
Czułam się oszukana
Wyszłam z domu rodziców, czując, że to był punkt, z którego nie ma odwrotu. Przez całą drogę powrotną do domu moje myśli krążyły wokół jednej rzeczy – jak mogłam pozwolić, by rodzina tak mnie oszukała? Bartek z łatwością zrzucił wszystko na moje barki, a rodzice po prostu przyglądali się, jakbym przesadzała. Poczułam, że jestem całkowicie sama. Nikt nie stanął po mojej stronie.
Gdy weszłam do domu, Krzysztof od razu zauważył, że coś jest nie tak. Siedziałam na kanapie, wpatrując się w ścianę, gdy zapytał cicho:
– I jak poszło?
Pokręciłam głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Byłam zmęczona, rozbita i zła. W końcu zebrałam się na słowa.
– Bartek zaprzecza, że cokolwiek ode mnie pożyczył. Twierdzi, że wszystko sobie wymyśliłam, a rodzice... Oni nie chcą nic zrobić. Uważają, że to tylko pieniądze i nie warto niszczyć rodziny.
Krzysztof usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Nie mówił nic przez chwilę, dając mi czas, bym ochłonęła. W końcu szepnął:
– Może powinnaś dać sobie z tym spokój?
– Naprawdę myślisz, że mam odpuścić? Po tym wszystkim, co zrobił? – zapytałam, a w moim głosie czuć było frustrację.
Krzysztof westchnął.
– Wiem, że to trudne. Ale walczysz nie tylko o pieniądze, a o całą relację z rodziną. Jeśli zdecydujesz się iść dalej, możesz wszystko stracić.
– A co mam teraz? – przerwałam mu. – Nic. Oni mnie zdradzili.
Wiedziałam, że nie mogę dłużej siedzieć bezczynnie. Byłam zmęczona ciągłym udawaniem, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę nic nie było w porządku. Podniosłam się z kanapy, podejmując decyzję.
– Porozmawiam z Bartkiem ostatni raz – powiedziałam stanowczo. – Jeśli nadal będzie udawał, że nic się nie stało, uznam, że nie mam już brata.
Brat był nieugięty
Postanowiłam spotkać się z Bartkiem jeszcze raz, tym razem bez prawnika, twarzą w twarz. Weszłam do jego biura, wiedząc, że to może być nasza ostatnia szansa na porozumienie. Siedział za biurkiem, patrząc na mnie z obojętnością. Kiedy zaczęłam mówić, nie przerywał, ale widziałam, że nie zamierza się ugiąć.
– Bartek, nie chodzi już o pieniądze – powiedziałam spokojnie. – Chodzi o to, jak mnie traktujesz. Jak człowieka, który dał ci swoją pomoc, kiedy tego potrzebowałeś. Po prostu chcę, żebyś przyznał, że to się wydarzyło. Nic więcej.
Spojrzał na mnie z chłodnym uśmiechem.
– Nie zamierzam się z tobą kłócić o coś, co nie istnieje. Zamiast marnować czas na bzdury, powinnaś zająć się swoim życiem.
To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że ta walka nigdy nie była równa. Bartek nie zamierzał zmienić zdania, a ja nie mogłam go do tego zmusić.
Aneta, 33 lata