„To ja płacę za randki i romantyczne kolacje, bo ukochany umywa rączki. Już ja mu wystawię paragon za tę zniewagę”
„Zabierał mnie na spontaniczne wyjazdy, rezerwował stoliki w najlepszych restauracjach, przynosił kwiaty bez okazji. Mówił, że przy mnie czuje się pierwszy raz w życiu naprawdę kochany. To ja częściej płaciłam rachunki, ale nie miałam z tym problemu. Myślałam, że tak właśnie wygląda miłość”.

- Redakcja
Jeszcze kilka miesięcy temu wierzyłam, że moje życie układa się jak w romantycznym filmie. Miałam trzydzieści lat, pracę, którą lubiłam, grono wiernych przyjaciół i… jego. Adriana. Mężczyznę, który zawrócił mi w głowie tak, że zapomniałam o całym świecie. Pojawił się nagle, w kawiarni, kiedy czekałam na Natalię. Podszedł, zapytał, czy może dosiąść się do stolika, a ja – choć normalnie jestem ostrożna – zgodziłam się bez wahania. Uśmiech miał taki, że miękły mi kolana.
Od tamtej chwili byłam jego. Zabierał mnie na spontaniczne wyjazdy, rezerwował stoliki w najlepszych restauracjach, przynosił kwiaty bez okazji. Mówił, że przy mnie czuje się pierwszy raz w życiu naprawdę kochany. Czasami żartował, że jestem jego „aniołem inwestorem”, bo to ja częściej płaciłam rachunki – ale nie miałam z tym problemu. Wydawało mi się, że tak właśnie wygląda miłość. Jedno daje więcej, dopóki drugie się nie ustabilizuje.
Minął rok. Luksusowe kolacje, wspólne podróże, wieczory pełne czułości. Tylko że dzisiaj siedzę w pustym mieszkaniu. Cisza jest tak gęsta, że aż boli. Na stoliku piętrzą się rachunki i wezwania do zapłaty, a Adriana nie ma. Zniknął. Bez słowa, bez wyjaśnień. Zabrał swoje rzeczy i zostawił mi w spadku długi, które teraz spadają na mnie jak lawina. Czasami jeszcze łapię się na tym, że sprawdzam telefon – może jednak zadzwoni, może powie, że to tylko zły sen. Ale wiem, że nie. Zostałam sama. Sama z długami, wspomnieniami i sercem, które ktoś połamał na kawałki.
Nie pachniało jego perfumami
Wracałam tamtego dnia z pracy wyjątkowo zmęczona. W głowie miałam tylko jedną myśl: zrobić herbatę, wskoczyć w dres i wtulić się w Adriana, który pewnie jak zwykle będzie oglądał w salonie mecz. Już na klatce schodowej zdziwiło mnie, że nie pachniało jego perfumami – zawsze spryskiwał się nimi tak mocno, że czułam je jeszcze zanim weszłam do środka.
Otworzyłam drzwi i poczułam coś innego. Pustkę. W mieszkaniu było dziwnie cicho. Zdjęłam płaszcz, odstawiłam torbę i zajrzałam do salonu. Kanapa była pusta, telewizor wyłączony. Weszłam do sypialni – szafa otwarta, a w niej… nic. Jego koszule zniknęły. W łazience brakowało ulubionego flakonu perfum, maszynki do golenia. W kuchni nie było nawet kubka, z którego pił poranną kawę.
– Adrian? – zawołałam niepewnie, choć już czułam, że nikt mi nie odpowie.
Ręce zaczęły mi drżeć. Chwyciłam telefon i wybrałam jego numer. Sygnał… jeden, drugi, trzeci. A potem głos automatu: „Abonent jest niedostępny”. Spróbowałam jeszcze raz. I kolejny. Nic. Zalałam się łzami. Zadzwoniłam do Natalii, prawie krzycząc do słuchawki:
– Nie ma go… wszystko zabrał! Natalia, on zniknął!
– Mówiłam ci, że coś w nim mi nie gra – usłyszałam jej ciężki oddech po drugiej stronie. – Ale ty nie chciałaś słuchać.
– Nie mów mi tego teraz! – jęknęłam, siadając na podłodze pośród pustych półek. – Ja… ja naprawdę go kocham.
Telefon wypadł mi z rąk. Patrzyłam na pustą szafę, a przed oczami miałam wszystkie momenty, w których Adrian przysięgał mi, że mnie nigdy nie zostawi.
Łzy płynęły mi po policzkach
Kilka dni po jego zniknięciu zaczęły spływać pierwsze telefony. Najpierw z banku.
– Pani Karolino, kontaktujemy się w sprawie zaległości w spłacie kredytu – odezwał się uprzejmy, ale chłodny głos konsultanta. – Chodzi o raty za samochód, trzy miesiące nieuregulowane.
– Samochód? – jęknęłam. – Ale… ja nim nawet nie jeżdżę. To Adrian…
– Niestety, wszystkie dokumenty podpisane są na panią. To pani figuruje jako jedyny kredytobiorca – przerwał mi rzeczowo. – Proszę uregulować zaległości w ciągu siedmiu dni, aby uniknąć dalszych konsekwencji.
Słowa uderzały mnie jak kamienie. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła firma leasingowa. Umowa, którą podpisałam pod wpływem namów Adriana, również była tylko na mnie. Słuchałam i czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Wróciłam do mieszkania i rzuciłam dokumenty na stół. Zadzwoniłam do taty, choć wiedziałam, co usłyszę.
– Ostrzegałem cię – jego głos brzmiał twardo, bez cienia litości. – Tacy faceci zawsze uciekają, gdy robi się ciężko.
– Nie potrzebuję twoich kazań – przerwałam mu z rozpaczą. – Nie wiem, co teraz zrobić…
– Teraz musisz płacić za swoje decyzje – dodał chłodno. – Sama tak wybrałaś.
Rozłączyłam się, a łzy same popłynęły mi po policzkach. Dokumenty leżały przede mną niczym dowód mojej naiwności. Adrian obiecywał, że „wszystko spłaci, jak tylko stanie na nogi”. A ja podpisywałam, wierząc, że to miłość, że on naprawdę dba o naszą przyszłość. Teraz nie miałam ani jego, ani przyszłości. Miałam za to rachunki, których suma przekraczała moje roczne zarobki.
Byłam zdradzona i upokorzona
Nie miałam siły ani odwagi mówić o wszystkim głośno. Natalia wpadała do mnie niemal codziennie, próbując mnie pocieszyć, a tata – choć udawał, że tylko „kontroluje sytuację” – coraz częściej zaglądał pod pretekstem naprawy czegoś w mieszkaniu. Pewnego popołudnia, gdy wyszłam z pokoju po herbatę, usłyszałam ich rozmowę w kuchni.
– Ona była ślepa od początku – mówiła cicho Natalia. – Adrian tylko brał, a ona dawała wszystko.
– Ostrzegałem – westchnął ojciec, stukając łyżeczką o szklankę. – Nie chciała słuchać, więc ma nauczkę.
Zamarłam w korytarzu, z kubkiem w dłoni. Każde ich słowo wbijało się we mnie jak igła.
– Ale ona go kochała – próbowała bronić mnie Natalia. – Czasem człowiek musi się sparzyć.
– Kochała? – prychnął ojciec. – To nie była miłość, tylko naiwność. Dorośli ludzie nie dają się tak wykorzystywać.
Nie wytrzymałam. Wpadłam do kuchni z furią, łzy spływały mi po policzkach.
– Świetnie! – krzyknęłam, stawiając kubek na stole tak mocno, że rozlała się herbata. – Czyli wszyscy wiedzieliście, a ja byłam tylko głupią marzycielką?!
Natalia spojrzała na mnie zaskoczona, ojciec nawet nie odwrócił wzroku.
– Karolina… – zaczęła cicho Natalia.
– Nie, nie tłumacz się! – wyrzuciłam z siebie drżącym głosem. – Zamiast mówić mi prosto w twarz, pozwoliliście, żebym tonęła jeszcze głębiej.
– Chciałem cię chronić – powiedział ojciec twardo. – Ale skoro nie słuchałaś…
– Nie słuchałam, bo wierzyłam, że on mnie kocha! – wrzasnęłam. – A wyście tylko czekali, aż runę na dno, żeby potem móc powiedzieć: „A nie mówiłem”?
Zrobiło się cicho. Natalia spuściła wzrok, ojciec zacisnął usta. Czułam się nie tylko zdradzona przez Adriana, ale i upokorzona przez własnych najbliższych.
Wszystko było kłamstwem
Tamtego wieczoru długo siedziałam sama w sypialni. Patrzyłam w pustą szafę i przed oczami miałam wszystkie obrazy z przeszłości. Jak wtedy, gdy trzymał mnie za rękę i mówił: „Kochanie, my to przetrwamy, a potem będziemy żyć jak królowie”. Wtedy wierzyłam. Wierzyłam w każde jego słowo. Przypomniałam sobie dzień, gdy namówił mnie do podpisania umowy leasingowej. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, a on miał ten swój uśmiech, którym zawsze rozbrajał moje wątpliwości.
– Kochanie, podpisz to na siebie – powiedział spokojnie. – Ja mam kiepską historię kredytową, a to tylko formalność.
– Ale… to duże zobowiązanie – odpowiedziałam niepewnie, obracając długopis w dłoni.
– Zaufaj mi. – Pochylił się i pocałował mnie w czoło. – Robię to dla nas. Oddam ci to, jak tylko stanę na nogi.
Drżącą ręką podpisałam. Pamiętam, jak bardzo chciałam wierzyć, że razem możemy wszystko. Teraz siedziałam na tym samym krześle i szeptałam do siebie:
– Jak mogłam mu zaufać? Jak mogłam być tak ślepa?
Obrazy nachodziły jeden po drugim – nasze podróże, wieczory przy winie, jego obietnice, że „nigdy mnie nie zostawi”. Wszystko okazało się kłamstwem. A jednak w środku mnie coś wciąż tęskniło. Bo serca nie da się wyłączyć jednym kliknięciem, jak telefonu. Zrozumiałam, że nie tylko straciłam pieniądze. Straciłam siebie – tę naiwną wersję, która wierzyła, że miłość zniesie wszystko.
Moje serce było w kawałkach
Natalia przyszła do mnie następnego dnia z torbą pełną zakupów. Chciała pomóc, ugotować coś, posprzątać, ale ja już od rana byłam rozdrażniona. Patrzyłam na nią i czułam narastającą złość. W końcu wybuchłam.
– Ty wszystko wiedziałaś! – wyrzuciłam, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi. – Wiedziałaś, że on jest pasożytem, a mimo to patrzyłaś, jak się pogrążam!
Natalia zamarła z paczką makaronu w dłoni.
– Karola… próbowałam ci otworzyć oczy. Ile razy mówiłam, że coś mi w nim nie gra?
– Nie mówiłaś tego wprost! – krzyknęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Ciągle tylko półsłówka, sugestie… A ja potrzebowałam, żeby ktoś potrząsnął mną naprawdę!
– A czy ty byś mnie posłuchała? – Natalia uniosła głos, odkładając zakupy na stół. – Za każdym razem, kiedy próbowałam, stawałaś w jego obronie. Zakochana kobieta nie słyszy niczego, co psuje jej bajkę.
– Bo ja naprawdę wierzyłam, że on mnie kocha… – wyszeptałam, osuwając się na krzesło.
Natalia usiadła naprzeciwko i spojrzała na mnie ze smutkiem.
– Wiem. I właśnie dlatego nie chciałam cię ranić jeszcze bardziej. Myślałam, że sama zobaczysz, że coś jest nie tak.
– I zobaczyłam. – Roześmiałam się przez łzy, gorzko i bez radości. – Tylko że teraz mam na głowie długi, puste mieszkanie i serce w kawałkach.
Natalia wyciągnęła do mnie rękę, ale odsunęłam się. Czułam, że nawet ona, moja najbliższa przyjaciółka, zawiodła mnie niemal tak samo jak Adrian.
On się bawił, ja zapłaciłam
Siedzę w pustym mieszkaniu, w którym echo odbija się od ścian. Na stole piętrzą się stosy rachunków, wezwań i dokumentów, których boję się nawet dotknąć. Patrzę na nie i mam wrażenie, że przygniatają mnie swoim ciężarem bardziej niż wszystkie słowa ojca i Natalii razem wzięte. W tle cicho buczy lodówka, a ja mam ochotę krzyczeć, żeby wreszcie ktoś przerwał tę ciszę. Ale nie mam do kogo. Adrian zniknął. Zabrał swoje ubrania, swoje perfumy, a przede wszystkim zabrał moje zaufanie. Zostawił mi tylko długi i serce, które nie potrafi się poskładać. Wpatruję się w okno, za którym ludzie spieszą się do pracy, wracają z zakupami, rozmawiają przez telefony. Ich życie toczy się dalej. Moje utknęło w martwym punkcie.
– On się bawił, ja płaciłam – mówię szeptem do samej siebie. – A teraz zostałam sama. Sama z długami i wspomnieniami.
Zaciskam dłonie w pięści, choć w środku czuję się kompletnie bezsilna. Przysięgam sobie jedno, że nigdy już nie pozwolę, żeby ktoś tak mnie oszukał. Nigdy. Ale czy ta przysięga coś zmieni? Nie wiem. Może pozostanie mi tylko codzienna walka z dokumentami, komornikiem i własnym poczuciem winy. Może jeszcze długo będę się budzić w nocy, sięgać po telefon i łudzić się, że zobaczę jego imię na ekranie. A potem zrozumiem, że to tylko pustka. I tak właśnie wygląda moja przyszłość – rozbita, samotna i ciężka. Bez happy endu.
Karolina, 31 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja synowa zapytała, co myślę o nowym przepisie na maślaki w occie. Powiedziałam prawdę i wszystko się zmieniło”
- „W nudnym związku gniłam jak stara śliwka. Wskoczyłam więc za kochankiem jak w kompot i straciłam wszystko w 1 chwili”
- „Przez 15 lat patrzyłam mężowi na ręce, bo czułam, że mnie zdradza. Gdy wyjawił mi prawdę, straciłam nie tylko jego”