Reklama

Po rozwodzie życie straciło smak. Praca, dom, cisza i tak w kółko. Ledwo wiążę koniec z końcem, a w lustrze widzę przegranego faceta. Dorota zabrała wszystko, co mogła, nawet resztki mojej dumy. Został mi tylko stary plecak wspomnień z czasów, gdy wierzyłem, że miłość to coś trwałego. Najgorsze jednak, że w tym plecaku ciągle noszę Agnieszkę. Dziewczynę, która przed maturą uznała, że jestem zbyt biedny, by iść z nią przez życie. Ja byłem dla niej niewystarczający. I właśnie ona znów pojawiła się na mojej drodze.

Reklama

Agnieszka złamała mi serce

– Michał? Michał W.? – usłyszałem za plecami, gdy zamawiałem najtańszą kawę w centrum handlowym. Zamarłem. Tego głosu nie dało się pomylić.

Odwróciłem się powoli. Przede mną stała Agnieszka. Ta sama, która kiedyś potrafiła rozświetlić mi dzień jednym spojrzeniem. Teraz patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem, jakbyśmy rozstali się wczoraj i wszystko było w porządku.

– No coś ty, nie poznajesz mnie? – roześmiała się, robiąc krok w moją stronę.

– Poznaję. Cześć, Agnieszka – odpowiedziałem chłodno, czując, jak gdzieś w środku ściska mnie za gardło.

Była piękna, pewna siebie, ubrana tak, że każdy w kawiarni zerkał w jej stronę. A ja? Spodnie robocze, sprana kurtka i zmęczona twarz. Zastanawiałem się, co ona tu robi i dlaczego podchodzi akurat do mnie.

– Może napijemy się razem kawy? – zaproponowała lekko, jakby nie wiedziała, że dziesięć lat temu złamała mi serce jednym zdaniem.

Wszystko we mnie krzyczało, żeby odmówić, odwrócić się i wyjść, ale nie zrobiłem tego.

– Mam jeszcze pół godziny do pracy – powiedziałem, zaskakując samego siebie.

Siadła naprzeciwko mnie z taką swobodą, jakby to był nasz stały rytuał. A ja, zamiast się cieszyć, czułem, jak tworzy się we mnie dystans. Co ona kombinuje? Dlaczego teraz, po tylu latach, chce ze mną z taką radością rozmawiać?

Coś we mnie miękło

– Pamiętasz, jak uciekliśmy z geografii, bo chciałam iść na lody? – zaczęła Agnieszka, śmiejąc się z lekkością, której tak bardzo zazdrościłem. – Pani Zawadzka nas prawie zjadła żywcem po powrocie.

Siedziałem naprzeciwko niej, mieszając kawę, której nawet nie miałem ochoty pić.

– Pamiętam – odpowiedziałem oschle. – Pamiętam też, jak tydzień później powiedziałaś mi, że nie pasuję do twojego świata.

Na jej twarzy pojawił się cień zakłopotania, ale szybko wrócił ten jej niezachwiany uśmiech.

– Wiem, Michał. Powiedziałam wtedy straszną głupotę. Byłam młoda, głupia… Rodzice naciskali. Myślałam, że wiem wszystko o życiu.

– A teraz nagle postanowiłaś naprawić błędy sprzed dwudziestu lat? – zapytałem z nutą ironii, nie potrafiąc powstrzymać zgryźliwości.

Agnieszka spojrzała na mnie z nieco poważniejszym wyrazem twarzy.

– Po prostu… widziałam cię, chciałam pogadać. Może spotkajmy się jeszcze raz, tak bez presji, co? – jej ton nagle stał się cichszy, prawie nieśmiały.

W mojej głowie kłębiły się pytania. Po co jej to wszystko? Czyżby dręczyło ją sumienie? A może to jakaś chwilowa zachcianka, zabawa w odkurzanie przeszłości? Czułem jednak, że mimo tego chłodu, który próbowałem wokół siebie zbudować, coś we mnie mięknie. Bo przecież jej uśmiech wciąż działał na mnie tak samo jak wtedy, choć bardzo starałem się tego nie pokazać.

– Zobaczymy, Agnieszka. Zobaczymy.

Podobno się rozwiodła

– Stary, ty to chyba nie wiesz, z kim znowu się zadajesz – powiedział Tomasz, stukając palcem w blat baru. Spotkaliśmy się przypadkiem, jakby los specjalnie go postawił na mojej drodze, żeby przypomnieć mi, gdzie jest moje miejsce.

– A co masz na myśli? – zapytałem, udając obojętność.

– Agnieszka. Słyszałem, że się rozwiodła. Jej mąż, ten bogaty prezes, już ma nową panienkę. A ona została z firmą i... pustym domem. Teraz szuka „starych, sprawdzonych znajomości” – Tomasz zrobił palcami cudzysłów w powietrzu.

Wciągnąłem głęboki oddech. Nagle to wszystko zaczęło mi się układać. Jej nagły entuzjazm, przypadkowe spotkanie, propozycje kawy. Przeszłość nie wracała ot tak, z sentymentu.

– Michał, uważaj. Ona wie, jak mówić, żeby facet myślał, że jest jedyny. Tylko pytanie, czy chcesz być kolejną zabawką do naprawiania jej sumienia – Tomasz spojrzał na mnie z troską, której się nie spodziewałem.

Tego samego dnia dostałem od niej wiadomość. Zaprosiła mnie na kolację, tym razem w eleganckiej restauracji. Niby zwykłe spotkanie, a jednak czułem, że stawką jest coś więcej niż tylko wspomnienia. Czułem gniew. Na nią. Na siebie. Na to, że pozwoliłem sobie przez chwilę uwierzyć, że może ona wróciła, bo coś zrozumiała. Ale równie mocno czułem żal. Bo jeśli to była tylko gra, to znowu stałem się pionkiem. Odpisałem więc krótko: „Będę”.

Chciała drugiej szansy

Wszedłem do restauracji niechętnie. Czułem się jak nieproszony gość, chociaż to Agnieszka zaprosiła mnie tutaj. Siedziała już przy stoliku, w eleganckiej sukience, z lampką wina w dłoni. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko, ale ja ten uśmiech widziałem już inaczej. Jak maskę.

– Michał, jak miło, że przyszedłeś – zaczęła, jakbyśmy mieli spędzić wieczór na sentymentalnych wspominkach.

– Przejdźmy do rzeczy, Agnieszka. Po co to wszystko? – odparłem szorstko, siadając naprzeciwko.

Spuściła wzrok na chwilę, jakby szukała odpowiednich słów.

– Bo zrozumiałam, że kiedyś cię skrzywdziłam. I że… nie potrafię cofnąć czasu, ale może mogę, chociaż spróbować to naprawić.

Prychnąłem.

– Naprawić? Co chcesz naprawiać? Swoje sumienie czy moje życie? – wypaliłem ostro.

– Wiem, że cię zraniłam. Ale ja wtedy nie rozumiałam, jak ważny byłeś – mówiła powoli, jakby ważyła każde słowo. – Myślałam, że potrzebuję kogoś lepszego, bogatszego. Dzisiaj wiem, że nie wszystko da się kupić.

– Ładne przemówienie. Ciekawe, czy powtarzałaś je sobie przed lustrem – uciąłem, nie ukrywając złości.

Patrzyła na mnie długo, bez uśmiechu. Pierwszy raz zobaczyłem na jej twarzy prawdziwe zmieszanie.

Chcę, żebyś mi zaufał. Dał mi drugą szansę.

A ja czułem się, jakbym miał do wyboru albo zaryzykować i znów dać się zranić, albo odejść z poczuciem, że nigdy nie dowiem się, czy mówi prawdę.

Nie chciałem przegrać w tej grze

Spotkaliśmy się na spacerze. Agnieszka zaproponowała park, twierdząc, że „łatwiej się rozmawia, gdy się idzie obok siebie”. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem, czy to nie kolejna jej sztuczka, ale nie odmówiłem. Byłem już w tej grze po uszy, choć próbowałem udawać, że mam kontrolę.

– Michał, chcę, żebyś wiedział jedno – zaczęła, wbijając wzrok w alejkę przed sobą. – Nie szukam w tobie wybawcy. Ani rozrywki. Po prostu… samotność potrafi dać człowiekowi w kość. Szczególnie gdy się zrozumie, że przegrało się coś prawdziwego.

– I przypomniałaś sobie o tym właśnie teraz? Gdy twoje złote klatki okazały się zimne i puste? – zapytałem gorzko.

Zatrzymała się i spojrzała na mnie poważnie.

– Tak. Może to wygodne. Może egoistyczne. Ale wolę się przyznać do błędu, niż dalej udawać, że nic mnie to nie obchodzi. Michał, ja cię nie szukam dla litości. Chcę twojej bliskości, bo tylko przy tobie czułam się sobą.

Gadane to ona zawsze miała... Ale te słowa brzmiały inaczej niż jej wcześniejsze deklaracje. Były prostsze, bez zbędnych ozdobników. I to właśnie mnie zaniepokoiło najbardziej. Bo poczułem, że zaczynam w nie wierzyć.

– A co będzie, jak ci się znowu znudzę? Jak znów stwierdzisz, że nie pasuję do twojego świata? – zapytałem, głos ledwo mi się nie załamał.

– Nie wiem – odpowiedziała szczerze. – Ale chciałabym dostać szansę, żeby ci pokazać, że teraz to już nasz wspólny świat. Jeśli ty tego chcesz.

A ja… jeszcze nie wiedziałem, czego chcę.

Nie chciałem kolejnych rozczarowań

Wróciłem do domu, nie mogąc pozbyć się jej słów z głowy. Wciąż słyszałem, jak mówiła, że przy mnie czuła się sobą. Może to była prawda. A może tylko dobrze wyćwiczona fraza, której potrzebowałem usłyszeć. Patrzyłem na pustą ścianę w salonie i myślałem, że gdyby ktoś zapytał mnie, czego chcę od życia, pewnie nie umiałbym odpowiedzieć. Przez tyle lat skupiałem się tylko na tym, czego nie chcę. Nie chcę upokorzenia, nie chcę kolejnych rozczarowań, nie chcę być tłem w czyjejś historii.

Ale Agnieszka wytrąciła mnie z tej wygodnej zbroi. Zrobiła coś, czego się bałem najbardziej, czyli dała mi nadzieję. A nadzieja to paskudna rzecz. Bo nie rani tak szybko jak zdrada, ale potrafi dusić miesiącami, kiedy człowiek próbuje ją udowodnić sobie samemu. Nie podjąłem decyzji. I nie wiem, czy ją podejmę. Czasem wydaje mi się, że ludzie naprawdę mogą się zmieniać, ale tylko wtedy, gdy życie zmusi ich do spojrzenia w lustro bez ucieczki. Innym razem myślę, że to tylko gra pozorów, którą gramy, by nie czuć się tak cholernie samotni. Jestem w miejscu, w którym nie wiem, czy lepiej ryzykować, czy lepiej zbudować sobie bezpieczny mur. Ale wiem jedno, że przeszłość nie jest najgorsza. Najgorsza jest nadzieja, że da się ją jeszcze naprawić.

Michał, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama