„Amory na biurku szefa nie mogły skończyć się gorzej. Miał być awans i podwyżka, był wstyd i zgrzytanie zębów”
„– Dziś rano przyszli po mnie inspektorzy. Jestem oskarżony o defraudację firmowych funduszy – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Defraudacja? To niemożliwe. Robert był surowy, ale zawsze wydawał się być uczciwy”.
- redakcja
Inni nie mieli wątpliwości
Kiedy otrzymałam wiadomość o awansie, poczułam mieszankę radości i niepokoju. Robert, mój szef, spojrzał na mnie z uznaniem, wręczając mi nową wizytówkę.
– Ala, zasłużyłaś na to – powiedział z uśmiechem.
Pracowałam ciężko przez ostatnie lata, ale nie mogłam ignorować faktu, że nasz romans wpłynął na moją karierę. Czy rzeczywiście zasłużyłam na ten awans? W biurze czułam spojrzenia kolegów i koleżanek, a plotki krążyły coraz intensywniej. Najbardziej podejrzliwa była Ewa, która od początku patrzyła na mnie krzywo. Z każdym dniem coraz bardziej zaczynałam wątpić w swoje osiągnięcia i zastanawiać się, jakie będą konsekwencje moich decyzji.
– Naprawdę myślisz, że ten awans to przypadek? – zapytała Ewa, kiedy siedziałyśmy razem w kuchni firmowej.
Zamarłam. Wiedziałam, że ktoś zacznie zadawać niewygodne pytania, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko.
Zobacz także
– Co chcesz przez to powiedzieć? – próbowałam zachować spokój, ale czułam, jak moje serce bije coraz szybciej.
– Przecież wszyscy wiedzą, że Robert nie rozdaje awansów za darmo. Zastanów się, Ala. Czy naprawdę uważasz, że zasłużyłaś na to stanowisko?
Zabolało. Mimo wszystko ciężko pracowałam i chciałam wierzyć, że to dzięki moim umiejętnościom i zaangażowaniu znalazłam się na nowym stanowisku. Ewa zawsze była sceptyczna, ale teraz jej słowa trafiały prosto w moje wątpliwości.
– Nie zamierzam tego z tobą omawiać. Zasłużyłam na ten awans – powiedziałam, próbując przekonać siebie samą.
Ewa jednak nie dawała za wygraną. Patrzyła na mnie z podejrzliwością, jej spojrzenie było przenikliwe i zimne.
– Ala, znam cię od lat. Zawsze byłaś ambitna, ale też uczciwa. Nie wierzę, że teraz to wszystko wyrzuciłaś za okno dla chwilowego zauroczenia. Czy naprawdę nie widzisz, że Robert cię wykorzystuje?
Te słowa zabolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przez chwilę chciałam odpowiedzieć ostro, bronić się przed jej zarzutami, ale coś mnie powstrzymało. Może to była ta niewygodna prawda, którą nie chciałam przed sobą przyznać. Zamiast tego odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kuchni, zostawiając Ewę samą.
Ktoś doniósł na nas
Kiedy kilka dni później wróciłam do biura, atmosfera była napięta. Plotki o moim awansie i związku z Robertem krążyły coraz intensywniej. Wszyscy zdawali się szeptać za moimi plecami. Pewnego ranka, gdy tylko usiadłam przy biurku, do mojego pokoju wszedł Robert. Jego twarz była blada, a oczy pełne niepokoju.
– Dziś rano przyszli po mnie inspektorzy. Jestem oskarżony o defraudację firmowych funduszy – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Defraudacja? To niemożliwe. Robert był surowy, ale zawsze wydawał się być uczciwy.
– Jak to możliwe? Przecież nie mogłeś tego zrobić – szepnęłam.
– To nie jest takie proste. Wiedzą o naszym związku i podejrzewają, że byłaś moją wspólniczką. Musisz się przygotować na przesłuchanie – powiedział, chwytając mnie za rękę.
Kilka godzin później, siedziałam w dusznym pokoju przesłuchań naprzeciwko inspektora N., który patrzył na mnie z wyrazem chłodnej determinacji.
– Pani Alino, proszę opowiedzieć o współpracy z panem Robertem i o swojej roli w firmie – zaczął.
– Byłam jego asystentką i… później… nasz związek… – głos mi się łamał. – Ale nigdy nie wiedziałam o żadnych nielegalnych działaniach.
Inspektor nie wyglądał na przekonanego. Jego pytania były ostre i precyzyjne, a ja czułam się coraz bardziej osaczona. Próbowałam bronić siebie i Roberta, ale zaczynałam wątpić, czy ktokolwiek mi uwierzy.
Po powrocie do domu czułam się jak wrak człowieka. Adam, mój brat, siedział na kanapie, przeglądając jakieś dokumenty. Kiedy wszedł do pokoju, spojrzał na mnie z troską, która szybko przerodziła się w podejrzliwość.
– Co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – powiedział, odkładając papiery na bok.
Było w tym trochę racji
Usiadłam obok niego i opowiedziałam mu wszystko o oskarżeniach wobec Roberta i o przesłuchaniu. Adam milczał przez chwilę, a potem jego twarz stężała.
– Czy ty też jesteś w to zamieszana? – zapytał zimnym głosem.
Zaskoczyły mnie te słowa. Jak mógł pomyśleć, że mogłabym być wspólniczką w przestępstwie?
– Jak możesz tak mówić? Przecież wiesz, że nigdy nie zrobiłabym nic nielegalnego – odpowiedziałam, próbując powstrzymać łzy.
– Od kiedy zaczęłaś spotykać się z Robertem, zmieniłaś się. Przestałaś być tą samą osobą. Przestaję cię poznawać – jego głos był pełen goryczy.
– To nieprawda. Pracowałam ciężko, zasłużyłam na ten awans – powiedziałam, ale słowa brzmiały pusto nawet dla mnie samej.
– Może. Ale dlaczego więc jesteś teraz zamieszana w tę aferę? – rzucił, patrząc na mnie z lodowatym spojrzeniem.
Wstałam z kanapy, czując, że nie mogę już dłużej tego znieść. Wybuchłam płaczem.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale proszę, uwierz mi, nie miałam z tym nic wspólnego – błagałam, łzy płynęły mi po policzkach.
Adam wstał i odwrócił się do okna. W tej chwili poczułam, że mój świat zaczyna się rozpadać. Straciłam nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale także zaufanie osoby, którą kochałam.
Nieźle to wykombinował
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Roberta w areszcie. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się prawdy. Kiedy weszłam do sali odwiedzin, zobaczyłam go siedzącego za stołem, z twarzą pełną zmęczenia i smutku.
– Przepraszam, że cię w to wciągnąłem – zaczął, zanim jeszcze zdążyłam usiąść.
– Powiedz mi, że to nieprawda – poprosiłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Robert westchnął ciężko, a potem spuścił wzrok.
– To prawda. Defraudowałem pieniądze. Myślałem, że mogę to kontrolować, że nikt się nie dowie. Robiłem to dla ciebie, dla nas. Chciałem zapewnić sobie lepszą przyszłość – wyznał, a jego słowa były jak cios w serce.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Wszystko, co zbudowałam, runęło w jednej chwili.
– Jak mogłeś? Myślałam, że... – urwałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Wstałam gwałtownie, nie mogąc znieść widoku jego twarzy.
– Ala, przepraszam... – mówił za mną, ale już tego nie słyszałam. Wybiegłam z aresztu, nie wiedząc, co dalej zrobić.
Włóczyłam się bez celu po mieście, próbując zebrać myśli. Całe moje życie legło w gruzach, a ja nie miałam pojęcia, jak się z tego podnieść. Kolejnego dnia zdecydowałam się spotkać z inspektorem N. Musiałam udowodnić swoją niewinność. Kiedy weszłam do jego biura, spojrzał na mnie z wyrazem neutralnego zainteresowania. Usiadłam, starając się zachować spokój. Wyciągnęłam dokumenty, które mogły potwierdzić moją niewinność.
– Chcę współpracować. Nie miałam pojęcia o nielegalnych działaniach Roberta. Oto wszystkie dokumenty związane z moją pracą – powiedziałam, przekazując mu teczkę.
Inspektor przeglądał papiery przez dłuższą chwilę, a ja czułam, jak czas się dłuży. W końcu podniósł wzrok.
– Rozumiem, że jest pani w trudnej sytuacji. Dokumenty wyglądają na wiarygodne, ale śledztwo będzie długie i trudne. Musimy sprawdzić każdy szczegół – powiedział spokojnie.
Poczułam ulgę, ale wiedziałam, że to dopiero początek. Wstałam i podziękowałam inspektorowi, mając nadzieję, że moje starania przyniosą efekty.
– Pani Alino, proszę być gotową na kolejne przesłuchania i dostarczenie dodatkowych dowodów – dodał, kiedy wychodziłam.
Wiedziałam, że muszę walczyć o swoją niewinność i odzyskać zaufanie innych. W głębi serca miałam nadzieję, że uda mi się udowodnić prawdę i zacząć nowy rozdział w życiu, choć z bagażem przeszłości.
Zostałam z niczym
Mijały tygodnie, a śledztwo wciąż trwało. Każdego dnia budziłam się z nadzieją na koniec koszmaru. W biurze atmosfera była napięta. Czułam się jak wyrzutek. Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. To był inspektor N.
– Pani Alino, śledztwo wykazało pani niewinność. Robert przyznał się do wszystkiego i potwierdził, że działał sam – powiedział spokojnym tonem.
Czułam, jak ogromny ciężar spada mi z serca. Podziękowałam inspektorowi i odłożyłam słuchawkę. Moje imię zostało oczyszczone, ale co z moim życiem? W biurze wróciłam z podniesioną głową. Wszyscy patrzyli na mnie z ulgą i wstydem równocześnie. Wiedziałam, że nie będzie łatwo odbudować relacje, więc postanowiłam złożyć wypowiedzenie w tamtym miejscu.
Znalezienie nowej pracy nie było trudne. Naprawdę miałam spore umiejętności i łatwo mogłam się nimi wykazać. Zaczęłam tam swoją karierę od nowa i byłam przekonana, że już nigdy nie pokuszę się na zalotne spojrzenie w kierunku szefa. Nie przeżyję po raz kolejny tego samego wstydu, którego doświadczyłam z powodu Roberta.
Od teraz będę mądrzejsza. Mam taką nadzieję.
Alina, 29 lat