Reklama

Moja babcia, matematyczka, była wspaniałą nauczycielką. Zawsze potrafiła zachęcić uczniów do tego przedmiotu. Ale matematyka była dla niej czymś więcej. Babcia kierowała się jej zasadami w życiu codziennym. Matematyka i logika rządziły jej życiem. Zawsze konkretna, zawsze rozsądna, zawsze mądra. Nigdy nie kierowała się emocjami – wszystkie decyzje podejmowała w oparciu o solidne, trzeźwe przemyślenia. Tak nam się wszystkim przynajmniej wydawało…

Reklama

Wszyscy się jej radzili

Przez całe jej życie byliśmy przekonani o nieomylności wygłaszanych przez nią sądów. Do tego stopnia, że cała rodzina radziła się jej, kiedy tylko trzeba było zadecydować o czymś bardzo istotnym. Kiedy na przykład wujek z żoną szykowali się do kupna nowego mieszkania, to zaraz lecieli do babci i pokazywali jej wszystkie oferty. Babcia drapała się w głowę, chwilę zastanawiała, a potem prosiła o dwa dni do namysłu. Zawsze potrzebowała czasu, nigdy nie doradzała pochopnie. Ale za to skutecznie.

Kiedy ciotka i wujek kupili w końcu mieszkanie, które babcia im wskazała, to kilka tygodni po zakupie okazało się, że jedno z tych, które odrzucili, było zadłużone, a jeszcze inne zarobaczone. W taki sam sposób babcia uchroniła kiedyś moją rodzinę przed decyzją, która mogła zrujnować nasze wakacje.

Jeszcze zanim wykupiliśmy zagraniczną wycieczkę, poprosiła, żebyśmy powiedzieli jej, które biura podróży bierzemy pod uwagę. Kilka dni później wskazała nam dokładnie to, z którym powinniśmy wyjechać. Wybór był trafny, bo warunki mieliśmy wspaniałe, a inny operator, którego braliśmy pod uwagę, planując wakacje – wkrótce zbankrutował.

Jeszcze innym razem kuzynka taty chciała kupić auto. Mimo tego, że babcia o samochodach nie wiedziała nic, to wskazała kuzynce takie, którym jeździ ona do dziś. A auto ma już osiemnaście lat. To były duże wydatki, poważne zakupy. Ale dzwoniliśmy do babci też z innymi sprawami, właściwie z każdą bzdurą, z każdym drobiazgiem. A ona zawsze pomagała. Potrzebowała jednak na to czasu, czasem nawet dwóch dni, jeśli miała to być porada dotycząca zakupu zegarka czy decyzja o wykupieniu obiadów w szkole. Trochę nas to wszystkich nurtowało. Skąd ta zwłoka? Na to pytanie babcia uśmiechała się pobłażliwie i odpowiadała tak:

– Rozum, moi mili, jest potężniejszy, niż nam się wydaje. Jedyne, czego mu potrzeba, to czas.

– Ale aż tyle, babciu? Przecież ja cię pytam tylko o to, czy iść do kina z tym chłopakiem, czy sobie tę znajomość odpuścić – pytałam jeszcze jako nastolatka.

– Wnusiu, nie ma znaczenia, czego dotyczy decyzja. Problem to problem. Z punktu widzenia matematycznego liczy się poziom jego skomplikowania, a nie konsekwencje, które pociąga w naszym życiu – prawiła jak prawdziwa nauczycielka.

Przyznaję, nie do końca ją rozumiałam, jak wszyscy w rodzinie.

Tęskniliśmy za nią

Mało kto rozumiał babcię, ale wszyscy rozpaczali, kiedy odeszła. Była cudowna i wiedzieliśmy, jak bardzo będzie nam jej brakować. Jak trudno będzie podejmować rodzinne decyzje bez jej porady. Tym bardziej że nigdy się nie pomyliła. Byliśmy przekonani, że zawdzięczała to swojemu rozumowi, swojej skłonności do logicznego, matematycznego myślenia. Wszyscy tak myśleli. Wszyscy, którzy przyszli na jej pogrzeb. A było tych ludzi sporo. Większość znałam. Była tam cała rodzina, jej przyjaciele i koledzy z pracy. Babcia często brała nas ze sobą do szkoły na różne imprezy, więc zdążyliśmy się zaznajomić z kadrą pedagogiczną.

Jednak jednej z osób nie mogłam sobie w żaden sposób przypomnieć. Zwróciłam na nią uwagę, bo ta kobieta różniła się od wszystkich pozostałych żałobników. Ubrała się w czerń, ale wyjątkową. Miała na sobie długą suknię z falbanami i szerokimi, koronkowymi rękawami. Jej głowę przykrywał wielki, rzucający się w oczy kapelusz. Zobaczyłam ją już przed kaplicą, ale potem, na czas ceremonii straciłam z oczu.

Podeszła do nas dopiero kiedy przyszedł czas składania kondolencji nad grobem. Złożyła je mamie i tacie, a potem podeszła do mnie. Patrzyła na mnie jakimś takim dziwnym wzrokiem. Jakby znała mnie doskonale i właśnie spotkała po latach.

– Dzień dobry, Alicjo, miło mi cię w końcu poznać – szepnęła.

– Dzień dobry… Mnie również jest miło… – odpowiedziałam zaskoczona.

– Babcia opowiadała mi dużo o tobie.

– To miłe… Nie chcę być jednak niegrzeczna, ale kim pani jest?

Nikt nie znał tej kobiety

Kobieta uśmiechnęła się.

– Jestem bardzo bliską przyjaciółką rodziny – odpowiedziała.

– Ale my pani nie znamy – popatrzyłam na rodziców, którzy przyjmowali kondolencje i nie słyszeli naszej rozmowy.

– Ja za to znam was bardzo dobrze – uśmiechnęła się serdecznie. – Wybacz, kochana, że tak tajemniczo, ale to przecież nie miejsce na wyjaśnienia. Przyjdź do mnie do biura w poniedziałek o siedemnastej, to wszystko ci wyjaśnię. Wszystko opowiem… tu masz wizytówkę.

Wcisnęła mi w rękę kartonik i poszła. A ja nawet na niego nie spojrzałam. Wcisnęłam go w kieszeń i dopiero na stypie wymknęłam się do toalety, żeby zobaczyć, co tam jest napisane. Ale nie było nic poza imieniem Teresa, adresem i numerem telefonu. Byłam tak ciekawa, że nie mogłam doczekać się poniedziałku. Oglądałam tę wizytówkę tysiąc razy, ale poza tymi podstawowymi informacjami nie znalazłam tam niczego interesującego.

Wszystko jednak wyjaśniło się na miejscu. To było ostatnie miejsce na ziemi, które mogłabym wiązać z moją babcią. Pod wskazanym adresem zobaczyłam szyld. Napis oznajmiał, że właśnie tutaj przyjmuje nie kto inny, a „Wróżka Teresa”. Zdębiałam. Kilka minut stałam przed wejściem, zanim w końcu złapałam za klamkę i weszłam.

Nie mogłam w to uwierzyć

W środku za biurkiem siedziała młoda, sympatyczna pani, a przy ścianie stało kilka krzeseł. Przedstawiłam się, a wtedy ta dziewczyna kazała mi usiąść i poczekać. Dokładnie pięć po siedemnastej z gabinetu wyszła starsza pani, a z wnętrza usłyszałam głos kobiety, którą poznałam na pogrzebie.

– Proszę – zawołała, a kiedy pojawiłam się w drzwiach, to uśmiechnęła się serdecznie, wstała i przytuliła mnie mocno.

A potem kazała siadać.

– Pani jest wróżką?

– Tak.

– Proszę wybaczyć, ale ja nic nie rozumiem – powiedziałam, jak już siadłam.

– Nie dziwię się. Twoja babcia też przewidywała, że będziesz bardzo zaskoczona.

– Moja babcia…?

– Tak.

– A co ona miała z panią wspólnego?

– No, jakby to powiedzieć…? Całe życie, kochana. Całe życie.

W taki sposób wróżka Teresa zaczęła opowieść o tej części życia mojej ukochanej babuni, której nie znał nikt z rodziny, bo babcia skwapliwie ukrywała ją przed wszystkimi. Dowiedziałam się, że podczas gdy wszyscy byliśmy przekonani, że ona kieruje się w swoim życiu matematyką, logiką i rozumem, babcia od wielu lat radziła się wróżki. Że u niej szukała wszystkich odpowiedzi na dręczące ją pytania. To dlatego zawsze potrzebowała czasu, zanim nam cokolwiek doradziła. Najpierw musiała przecież odwiedzić wróżkę Teresę.

Na początku nie chciałam uwierzyć w to, co mówiła ta kobieta, ale kiedy pokazała mi kilka zdjęć, na których były z babcią razem, to skapitulowałam. Trudno było powiedzieć, co czuję. Na pewno nie byłam na babcię zła. Raczej rozbawiona, że wywinęła nam taki numer. A z drugiej strony cieszyłam się też, że i ona miała romantyczną duszę – zupełnie jak ja. Tylko że ona, w przeciwieństwie do mnie, ją skrywała.

Dostałam zaskakujący spadek

– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ci to wszystko opowiadam? – domyśliła się wróżka. – Bo widzisz, Alu, twoja babcia bardzo chciała, żebyś i ty do mnie przychodziła. Chciała, żebyś też szukała odpowiedzi na swoje życiowe pytania u mnie.

– Naprawdę?

– Tak – kiwnęła głową i wyciągnęła z szuflady list. – To jest dla ciebie. Zanim umarła, napisała ci kilka zdań. Proszę.

Reklama

List przeczytałam już po wyjściu od wróżki Teresy. Babcia w dużej jego części powtarzała to, co usłyszałam od jej przewodniczki. Obawiała się o losy rodziny po swojej śmierci i przekazała mi obowiązek konsultacji z Teresą. Co zrobiłam? To, czego chciała babcia. Od jej pogrzebu minęły już cztery lata, a ja przejęłam rodzinną rolę ukochanej babuni. Wszyscy myślą, że odziedziczyłam po niej zdolność logicznego myślenia, a ja w testamencie dostałam od niej dobrą wróżkę. Czasem bardzo mnie ta tajemnica bawi. Ale muszę przyznać, że Teresa naprawdę jest skuteczna!

Reklama
Reklama
Reklama