Reklama

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy po śmierci babci Janiny. Była dla mnie kimś wyjątkowym – nie tylko babcią, ale też najlepszą przyjaciółką i mentorką. Pamiętam, jak siadywała w fotelu na werandzie, opowiadając mi historie z przeszłości, a ja chłonąłem każde jej słowo. Gdy umarła, byłem załamany. Po jej śmierci zostało mi tylko wspomnienie jej ciepła i miłości oraz – jak się miało okazać – ogromny dom, który zapisała mi w testamencie.

Reklama

Był sobotni wieczór, kiedy matka poprosiła mnie, żebym przyszedł do jej domu. Czułem, że coś jest na rzeczy. Nigdy nie zapraszała mnie bez powodu. Usiadłem przy kuchennym stole. Zauważyłem, że jest zdenerwowana.

– Andrzej, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, a ja natychmiast wyprostowałem się na krześle, czując narastające napięcie.

– Co się stało, mamo? – zapytałem z niepokojem.

– Chodzi o testament babci. Podobno istnieje drugi testament – powiedziała, unikając mojego wzroku.

Zobacz także

Zamarłem. Słowa matki zabrzmiały w moich uszach jak wyrok.

– Drugi testament? Co masz na myśli? – zapytałem, próbując zrozumieć sens jej słów.

– Babcia sporządziła drugi testament niedługo przed swoją śmiercią – wyjaśniła. – W tym testamencie wszystko zapisała wujkowi Henrykowi.

Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Jak to możliwe? Dlaczego babcia zmieniłaby swoją wolę?

– Ale dlaczego? – wykrztusiłem w końcu. – Przecież to ja miałem odziedziczyć dom. Zawsze mi o tym mówiła.

Matka westchnęła głęboko, siadając naprzeciwko mnie.

– Nie wiem, co się stało, że zmieniła zdanie. Ale Henryk zawsze był blisko babci... może jakoś na nią wpłynął – powiedziała, a jej głos drżał.

Byłem zszokowany i pełen wątpliwości. Moje myśli kotłowały się w głowie. Musiałem dowiedzieć się więcej. Dlaczego babcia zmieniła swoją wolę i jakie były tego konsekwencje? Postanowiłem, że nie zostawię tej sprawy bez wyjaśnienia.

Nie mogłem w to uwierzyć

Dochodziło do odczytania testamentu w kancelarii notarialnej. Siedziałem w dusznym pokoju, gdzie półki uginały się pod ciężarem prawniczych tomów. Obok mnie, z wyraźnym niepokojem na twarzy, siedziała moja matka. Wuj Henryk, z miną pełną triumfu, zajął miejsce naprzeciwko nas. Notariusz, człowiek w średnim wieku o surowym wyrazie twarzy, otworzył dokumenty i zaczął czytać na głos.

– Zgodnie z wolą Janiny Kowalskiej, cały majątek, w tym dom, zapisany zostaje Henrykowi Kowalskiemu – oznajmił, a jego słowa uderzyły mnie jak młot.

– Jak to możliwe? – wybuchnąłem, nie mogąc powstrzymać gniewu. – Babcia obiecała mi ten dom!

– Andrzej, uspokój się – powiedziała matka, kładąc rękę na moim ramieniu. – Musimy to zrozumieć.

Henryk patrzył na mnie z wyraźną satysfakcją.

– Cóż, widocznie mama zmieniła zdanie. Może zrozumiała, że to ja lepiej zadbam o dom – powiedział szyderczo.

– Zrozumiała? – prychnąłem. – Całe życie spędziłeś na jej koszt. Jak ona mogła ci to wszystko zapisać?

Notariusz próbował uspokoić sytuację.

– Panowie, proszę zachować spokój. Testament jest legalnie sporządzony i notarialnie potwierdzony. Wszelkie wątpliwości można rozstrzygać na drodze sądowej – stwierdził profesjonalnym tonem.

W mojej głowie kłębiły się pytania. Jak babcia mogła to zrobić? Co ją do tego skłoniło? Wyszedłem z kancelarii z uczuciem dezorientacji i gniewu. Musiałem dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło.

Po powrocie do domu matka próbowała złagodzić napięcie, ale widziałem, że i ona była wstrząśnięta.

– Babcia zawsze była dla nas dobra, ale Henryk... – zaczęła, lecz przerwałem jej.

– Wiem, mamo. Wuj Henryk zawsze był czarną owcą w rodzinie. Ale nie możemy pozwolić, żeby nas oszukał – powiedziałem z determinacją.

Byłem zdeterminowany odkryć, dlaczego babcia zmieniła testament. Nie mogłem uwierzyć, że zrobiła to dobrowolnie. Czułem, że to dopiero początek naszej walki o sprawiedliwość.

– Babcia i Henryk zawsze mieli trudną relację. On zawsze był lekkoduchem, unikał pracy, ale zawsze miał dużo pieniędzy – zaczęła mama ostrożnie.

– Skąd miał te pieniądze? – przerwałem jej. – Przecież nigdy nie pracował.

– Babcia często mu pomagała finansowo. On potrafił wyciągać na niej pieniądze – kontynuowała matka, a jej głos był pełen smutku. – Myślę, że mógł ją nakłonić do sporządzenia nowego testamentu.

Czułem, jak narasta we mnie gniew. Jak wujek mógł to zrobić własnej matce?

Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś? – zapytałem z wyrzutem.

– Bałam się, że cię to zrani – odpowiedziała matka, a jej oczy napełniły się łzami. – Chciałam cię chronić.

Byłem w szoku. Czułem, że muszę coś zrobić, ale nie wiedziałem co. Wyszedłem z domu, potrzebując chwili na przemyślenie wszystkiego. Spacerując po ulicach, zastanawiałem się, jak poradzić sobie z emocjami i co zrobić dalej.

Czułem, że coś się za tym kryje

Postanowiłem, że porozmawiam z kilkoma znajomymi wuja Henryka. Może ktoś z nich będzie wiedział więcej. Następnego dnia wyruszyłem do miejsc, w których zwykle przesiadywał. Byłem zdecydowany dowiedzieć się czegoś więcej, nawet jeśli miało to potrwać.

Znalazłem go w jednym z barów, które często odwiedzał. Był tam z grupą swoich znajomych, wszyscy śmiali się i popijali piwo. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, że świętuje wygraną w tak haniebny sposób.

– Czego chcesz? – zapytał Henryk, patrząc na mnie z irytacją.

– Musimy porozmawiać o testamencie – powiedziałem stanowczo, ignorując jego spojrzenie.

– Co z nim? Wszystko jest legalne, nie masz czego tu szukać – odparł, siadając na kanapie.

– Wiem, że nakłoniłeś babcię do zmiany testamentu. Powiedz prawdę! – krzyknąłem, czując, jak emocje wzbierają we mnie na nowo.

Wuj tylko się zaśmiał, patrząc na mnie szyderczo.

– Nakłoniłem? Mama sama zdecydowała – odpowiedział z kpiną.

– Nie wierzę ci. Zawsze żyłeś na jej koszt, a teraz chcesz przejąć wszystko! – krzyknąłem, zbliżając się do niego.

– A co z tym zrobisz? – zapytał, wstając i patrząc mi prosto w oczy. – Masz dowody? Idź do sądu, jeśli chcesz, ale nic nie zdziałasz.

Stałem tam, czując bezsilność i gniew. Wiedziałem, że Henryk ma rację – bez dowodów nie mogłem nic zrobić. Opuściłem knajpę, czując się bardziej oszukany niż kiedykolwiek wcześniej.

Wróciłem do domu, gdzie czekała na mnie matka.

Wujek niczego nie wyznał. Bez dowodów nie możemy nic zrobić – odpowiedziałem zrezygnowany.

Matka spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

– Może jest jeszcze coś, czego nie wiemy. Musimy szukać dalej – powiedziała z determinacją.

Wiedziałem, że ma rację. Nie mogliśmy się poddać. Musieliśmy znaleźć sposób, by odkryć prawdę i przywrócić sprawiedliwość.

Nie zamierzałem się poddać. Wiedziałem, że muszę skonfrontować się z wujem jeszcze raz. Tym razem postanowiłem podejść do sprawy inaczej – spróbować go złapać na gorącym uczynku. Wiedziałem, że muszę mieć dowody na jego działania.

Przycisnąłem go do muru

Następnego dnia wróciłem do baru, gdzie Henryk spędzał większość czasu. Wiedziałem, że muszę go sprowokować, zmusić do wyznania prawdy w obecności świadków. Gdy wszedłem do środka, wuj siedział przy barze z kilkoma swoimi znajomymi.

– Znowu ty? Czego chcesz tym razem? – zapytał, patrząc na mnie z niechęcią.

– Chcę, żebyś przyznał się, że zmusiłeś babcię do zmiany testamentu – powiedziałem głośno, tak aby wszyscy obecni mogli to usłyszeć.

– Jesteś śmieszny. Nie zmusiłem nikogo do niczego – odpowiedział szyderczo.

– Wszyscy wiemy, jaki jesteś. Zawsze żyłeś na koszt innych, a teraz chcesz przejąć cały majątek babci. Jak mogłeś to zrobić własnej matce? – krzyknąłem, patrząc mu prosto w oczy.

W tym momencie kilku jego znajomych spojrzało na nas z zainteresowaniem. Wiedziałem, że to moja szansa.

– To nieprawda! Mama sama zdecydowała – bronił się, ale w jego głosie słychać było nutę niepewności.

– Przyznaj się. Wszyscy tu wiedzą, że jesteś oszustem. Babcia nigdy by tego nie zrobiła dobrowolnie – powiedziałem, zbliżając się do niego.

Henryk spojrzał na mnie, a potem na swoich znajomych. Widziałem, że jest pod presją. W końcu, pod ciężarem spojrzeń i mojej determinacji, wybuchnął.

Tak, nakłoniłem ją! – krzyknął, jego twarz czerwona z gniewu. – Ale co z tego? Bez dowodów nie masz szans w sądzie!

W tym momencie wyjąłem z kieszeni telefon, na którym cały czas nagrywałem naszą rozmowę. Henryk zamarł, zdając sobie sprawę, że właśnie sam się pogrążył.

To wystarczy jako dowód – powiedziałem spokojnie, pokazując mu nagranie.

Henryk opadł na krzesło, wiedząc, że przegrał. Wyszedłem z baru z uczuciem ulgi i triumfu. Wiedziałem, że teraz mamy szansę przywrócić sprawiedliwość.

Następnego dnia złożyłem nagranie jako dowód w sądzie. Proces był długi i wyczerpujący, ale w końcu prawda wyszła na jaw. Testament, który Henryk wymusił na babci, został unieważniony, a pierwotna wola babci Janiny przywrócona.

Relacje w naszej rodzinie były napięte, ale czułem, że to dopiero początek drogi do odbudowy zaufania. Matka i ja byliśmy teraz bardziej zjednoczeni niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedziałem, że babcia byłaby dumna z naszej determinacji i walki o prawdę.

Reklama

Andrzej, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama