„Babcia wciąż była obok mnie, mimo że od kilku miesięcy nie żyła. Nie dowiedziałabym się o tym, gdyby nie wizyta Mariana”
„Po wyjściu Mariana jeszcze długo zastanawiałam się, jak to możliwe, że niczego wcześniej nie zauważyłam. Nie czułam zimna ani gorąca, gdy przechodził obok mnie, nie przeszywały mnie żadne prądy, kiedy podawał mi rękę… W jego oczach też nie dostrzegłam niczego niezwykłego. A jednak miał to coś, czego teraz bardzo mu zazdrościłam”.
- Lukrecja, 36 lat
Prawie od roku byłam szczęśliwą właścicielką nowego mieszkania. Wypieszczone, wymuskane – moje pierwsze własne cztery kąty.
Znajomy, który nadzorował wszelkie roboty wykończeniowe w moim domu, miał – oprócz architektonicznych – także inne zdolności, o których miałam się wkrótce przekonać.
Czułam, jak wali mi serce i łzy napływają do oczu
Tego wieczoru byłam w domu sama, za oknem zapadł już zmrok, padał deszcz i szumiał wiatr. Siedziałam z kubkiem gorącej herbaty przy stole w kuchni i czytając, czekałam na Mariana, który najwyraźniej się spóźniał.
Umówiliśmy się, że ustalimy dzisiaj termin, kiedy wpadnie do mnie z ekipą, żeby zająć się budową półek na książki, które nadal w pudłach czekały na swoje miejsce. Pokój był malutki, w grę wchodziła więc tylko zabudowa na wymiar, niestety droga, więc rok temu zabrakło mi na nią pieniędzy.
Sięgałam po telefon, żeby zadzwonić do Mariana z pytaniem, co się dzieje, gdy rozległ się dzwonek u drzwi.
– Cześć, przepraszam – to był Marian.
Zaprosiłam go na herbatę. Usiadł przy stole w kuchni i zapatrzył się w głąb mieszkania, które rozświetlało tylko blade światło lampy nad stołem.
Gdy podałam herbatę i usiadłam naprzeciwko, przechylił głowę i zapytał konspiracyjnym szeptem:
– Masz gościa?
– Gościa? – zdziwiłam się. – Jestem sama. Widzisz przecież.
– No jak to sama, a ta starsza pani w przedpokoju?
– Co ty mówisz, jaka starsza pani?
– No… Średniego wzrostu, siwe włosy, około osiemdziesiątki. Wyszła z łazienki i weszła do pokoju.
Dreszcz przebiegł mi po plecach, ale nie ze strachu, tylko ze wzruszenia.
– Jak wyglądała? Opisz mi dokładnie.
Marian w kilku słowach podał dokładny rysopis mojej ukochanej babci, która zmarła kilka miesięcy wcześniej. Marzyłam o tym, żeby zobaczyła mój dom…
Ona też tego bardzo chciała. Niestety, nie zdążyła. Była już bardzo chora i odległość 400 kilometrów okazała się dla niej zbyt trudna do pokonania, nawet wygodnym samochodem.
„A jednak znalazła sposób, żeby mnie odwiedzić” – pomyślałam
Sięgnęłam po chusteczkę.
– Co się stało? Dlaczego płaczesz? – dopytywał się Marian.
Nie odpowiedziałam, tylko przeszłam do pokoju i sięgnęłam po ramkę ze zdjęciem, która stała na komodzie. Ze zdjęcia uśmiechała się do mnie babcia. Była w letniej sukience, w ogrodzie przed domem. Podałam ramkę Marianowi.
– Czy właśnie tę starszą panią zobaczyłeś? – zapytałam powoli.
Marian spojrzał na zdjęcie, a potem przeniósł wzrok na mnie.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– To ta pani. Ale dlaczego jesteś taka blada?
– Bo to moja ukochana babcia. Ale nie żyje – poczułam dreszcze przebiegające po plecach. – Nigdy u mnie nie była, nie zdążyła mnie odwiedzić. Była już zbyt chora, aby tutaj przyjechać. A tak bardzo chciała zobaczyć, jak mieszkam. Obiecała mi to zresztą… Obiecała, że do mnie przyjedzie, że zobaczy moje mieszkanie. No i wygląda na to, że znalazła na to sposób. Nie było dla niej spraw niemożliwych…
Uśmiechnęłam się, odstawiłam zdjęcie i spojrzałam na Mariana.
– Szkoda, że ja nie mogłam jej widzieć. Nawet mi się nie śni, chociaż bardzo bym chciała. A tobie się udało. Jesteś jakimś medium czy co?
– Medium może nie, ale podobno mam jakiś „dar”, dość rzadki. Część mojej rodziny i znajomych przeniosła się już na tamten świat… i przychodzą do mnie. Nie wiem dlaczego – zawiesił głos.
– Pojawiają się w różnych miejscach i sytuacjach mojego życia – ciągnął. – Zazwyczaj widzę ich przez ułamki sekund, czasem tylko czuję ich obecność.
Pewnie gdybym był prawdziwym medium, to mógłbym też z nimi rozmawiać…
– I nigdy nie czujesz żadnego strachu? – zapytałam cicho.
– Za pierwszym razem czułem się nieswojo, nawet bardzo, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić – zaśmiał się.
– A poza tym wiesz co? Wydaje mi się, że oni otaczają mnie opieką. Miałem dwie bardzo niebezpieczne sytuacje na drodze, z których cudem wyszedłem bez szwanku. Do dziś nie wiem, czy to był cud, czy…?
Ogarnął mnie smutek, że Marian zobaczył moją babcię, a ja nie mogę. Ale może, mimo że jej nie widzę, jest tutaj? „Bardzo za tobą tęsknię, babuniu” – szepnęłam.