Reklama

Mam dwie babcie, lecz jedynie jedna z nich zachowuje się tak, jakby faktycznie nią była. Druga chyba po prostu mnie nie kocha…

Reklama

Może byś kiedyś ze mną się przejechała – pomagałam mamie układać rzeczy babci do torby i tradycyjnie musiałam przy okazji wysłuchiwać jej gadania. – Zupełnie do niej nie zaglądasz.

– Ale ona też mnie nie odwiedza – machnęłam ręką. – Babcia Ania zawsze o mnie myśli. Pamięta o moich urodzinach i imieninach. A Teresa nie interesuje się mną wcale.

– Ale przecież to twoja babcia… – mama spróbowała jeszcze, ale już bez przekonania.

No cóż, najwyraźniej skończyły jej się pomysły. Zdawała sobie sprawę, że ja jestem w porządku.

Ona kompletnie mnie ignorowała

Babcia Teresa nigdy nie obdarzała mnie taką samą sympatią jak innych wnuczków. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, w ogóle nie postrzegałam jej jako swojej babci – ani razu nas nie odwiedziła. Ja z mamą od czasu do czasu wpadałyśmy do niej z okazji imienin albo drugiego dnia świąt. Ale tylko my dwie, bez taty. Za to babcia Ania, czyli mama taty, częściej do nas zaglądała.

Kiedy byłam malutka, to babcia przychodziła po mnie do przedszkola i opiekowała się mną podczas choroby. Nauczyła mnie piec kruche ciastka i chodziłyśmy razem na długie przechadzki do parku, gdzie rzucałyśmy okruchy chlebka kaczkom i łabędziom. Wieczorami, gdy rodzice wychodzili do kina, babcia siadała przy moim łóżku i czytała mi różne opowieści. Moi kuzyni – Jarek, Piotrek i Zuzia, dzieci rodzeństwa mojej mamy – mieli swoją własną babcię. A ja miałam tę jedyną, ukochaną, która zawsze była przy mnie.

Gdy dorosłam, zaakceptowałam w końcu, że ona również jest moją babcią. Ale nie było to łatwe. Przypominam sobie, jak kiedyś podeszłam do niej i próbowałam wdrapać się na kolana, żeby się poprzytulać. Siedziała jak posąg, a po chwili zerwała się z miejsca, tłumacząc, że musi lecieć robić obiad. Tymczasem na własne oczy widziałam, jak Zuzia non stop siedzi u niej na kolanach! A Jarek i Piotrek za każdym razem, gdy wpadali do niej na imieniny, dostawali od niej słodycze. Ja nigdy!

Poskarżyłam się rodzicom, że babcia traktuje nas nierówno. Ojciec stroił miny, a matka próbowała mnie przekonać, że to tylko moje odczucie i jestem w błędzie. Jednak byłam pewna swego! Babcia nie kochała mnie, a przynajmniej nie w takim stopniu jak innych wnuków.

Nie przejęłam się

Więc kiedy parę lat temu wyszło na jaw, że zachorowała i wymaga opieki, niezbyt się tym przejęłam. Jasne, było mi jej żal, ale nie na tyle, by się zamartwiać. Większą uwagę poświęcałam babci Ani, która borykała się z zaćmą i czekała na zabieg. Z własnej inicjatywy odwiedzałam ją, robiłam zakupy i czytałam na głos prasę. Babcia Teresa nie należała do mojej rodziny, więc nawet gdy mama jechała, by jej pomóc, ja zawsze wymyślałam jakieś wytłumaczenie. Podobnie było w dniu, kiedy pakowała rzeczy do prania.

Pewnego razu rozmawiałam z koleżanką, która również ma dwie zupełnie różne babcie. Jedna to istny anioł, a druga – oziębła niczym sopel lodu.

– Wiesz, ona po prostu nie potrafi nikogo przytulić czy okazać czułości – zwierzała mi się przyjaciółka. – Jest totalnie chłodna i zdystansowana.

Moja babcia wcale nie była oschła i zimna niczym sopel lodu, przecież to zauważyłam! Po prostu nie umiała okazywać czułości poprzez przytulanie mnie! Wtedy jakoś specjalnie się tym nie przejmowałam. Byłam pochłonięta głównie własną osobą i tym, co się u mnie działo.

Byłam dla niej nikim

W tym wieku, kiedy miałam maksymalnie siedemnaście lat, priorytetem dla mnie było korzystanie z życia i chodzenie na pierwsze randki z chłopakami. Moja babcia Teresa była na samym końcu spraw, którymi zaprzątałam sobie głowę. Być może gdyby moja mama bardziej mnie mobilizowała i zmuszała, żebym odwiedzała babcię, to zaczęłabym myśleć o niej inaczej? Kto wie, może i babcia spojrzałaby na mnie przychylniejszym okiem? Nic z tych rzeczy jednak nie miało miejsca, bo z każdym rokiem coraz bardziej uparcie odmawiałam jeżdżenia do niej.

Kiedy wyprowadziłam się z domu i zaczęłam wieść samodzielne życie, układając sobie wszystko po swojemu, do babci nie zaglądałam wcale. Jedyne momenty, gdy o niej pamiętałam, to gdy wysłałam jej zaproszenie na swój ślub oraz na chrzciny dziecka, ale za każdym razem mówiła, że jest chora i nie da rady przyjść.

Nic od niej nie dostałam

Prawdę mówiąc, sekret babcinej obojętności wobec mnie wyszedł na jaw dopiero po tym, jak odeszła z tego świata. Umarła w jednym z miejskich szpitali, powoli niszczona przez postępującą chorobę. Poszłam na ceremonię pogrzebową, bo trudno mi było sobie wyobrazić inny scenariusz, nawet pomimo nieobecności taty. W trakcie poczęstunku po pogrzebie dowiedziałam się czegoś, co mnie zaskoczyło. Okazało się, że babcia tuż przed śmiercią obdarowała wszystkich bliskich jakimś drobiazgiem. Wszystkich poza mną!

Sądziłam, że była bardziej oszczędna – narzekała ciocia, rozmawiając z moją mamą. – Spójrz tylko, Zuzia dostała od niej ten ślubny pierścień, a Jarek i Piotrek jedynie jakieś bzdury. Kasa na koncie wyzerowana, wszystko wydane!

– No ale ona nigdy nie opływała w dostatki – moja mama miała oczy czerwone od płaczu i co chwila pociągała nosem. Odejście babci chyba ją najbardziej poruszyło. – Na co liczyłaś? Przecież to mieszkanie z kwaterunku…

– Dlatego, że nie walczyła o swoje prawa – dodał mój wujek Tadek, brat mamy.

– Przecież odebrali nam grunty.

– Należało samemu zabiegać o swoje – odparła mama, spoglądając na niego z irytacją. – Poza tym czy to odpowiedni moment na takie dyskusje? Dopiero co odbył się pogrzeb.

Odprowadziłam mamę do mieszkania i spytałam, czy babcia przekazała jej coś w spadku.

– Album ze starymi fotografiami – odparła, otwierając kredens. – Była świadoma, że jest dla mnie ważny.

– No ale pozostałym podarowała jakieś kosztowności, czyż nie? – dopytywałam.

Mama jedynie potrząsnęła głową.

– Nie mam pewności, czy wszystkim – stwierdziła. – I wcale mnie to nie interesuje.

Dotarło do mnie, o co chodziło

Gdy zbierałam się do wyjścia, tata zaproponował, że mnie odprowadzi, bo i tak musi przeparkować auto.

– Nie zadawaj mamie więcej pytań odnośnie do spadku. Ona ciężko znosi odejście babci – rzucił, ledwo przekroczyliśmy próg.

– Rozumiem, ale czemu babcia nic nam nie zostawiła? Wszyscy wnukowie coś dostali, tylko ja zostałam pominięta – powiedziałam jak małolata.

– Słuchaj – zaczął i popatrzył dookoła. – Może wsiądziemy do auta, co ty na to? Robi się chłodno, a ta historia trochę zajmie. Uważam, że powinnaś to usłyszeć.

Zajęliśmy miejsca w samochodzie, a tata zaczął opowiadać, jak sprawy miały się w rzeczywistości...

– Babcia Tereska nie mogła się pogodzić z faktem, że mama została moją żoną.

– Słucham? Z jakiego powodu? – byłam autentycznie zaskoczona.

Tata przecież w porządku – nawet patrząc na to bez emocji, jako zięć sprawdzał się perfekcyjnie. Nie ciągnęło go do kieliszka ani fajek, a do tego przynosił do domu całkiem niezłą pensję.

Nie znałam tej historii

– Twoja babcia wywodziła się z arystokratycznego rodu – kontynuował swoją opowieść. – Dziadek, którego nie miałaś okazji poznać, bo stracił życie w wypadku, był aktywistą partyjnym. Jego bliscy przed wybuchem wojny również posiadali spory majątek. Dla babci liczyło się tylko jedno – status społeczny i przynależność do określonej klasy. Ja natomiast wywodzę się z rodziny robotniczej. I co z tego, że byłem człowiekiem prawym i pracowitym, skoro nie mogłem poszczycić się żadnym herbem? Kto wie, może gdybym był zamożny... No i wiesz, w oczach babci nasz związek to był mezalians.

Gdy poznałem twoją matkę, była studentką historii na uniwersytecie. W tym czasie dorabiałem sobie w jednej z księgarń. Marzyłem o dalszej edukacji, ale sytuacja zmusiła mnie, żebym trochę zasilił domowy budżet. Później zacząłem interesować się samochodami. I jak ci wiadomo, okazało się to strzałem w dziesiątkę, nie narzekamy na brak pieniędzy. Ale wracając do sedna sprawy – zakochaliśmy się w sobie bez pamięci, ale babcia nie wyobrażała sobie takiego zięcia. Spotykaliśmy się więc potajemnie. No i niestety… A może raczej stety, bo dzięki temu pojawiłeś się na tym świecie – mama zaszła w ciążę, jeszcze przed ukończeniem studiów.

– A co z jej studiami? Przecież je ukończyła, prawda? – zapytałam zaskoczona.

– Owszem, ale wtedy miałaś dwa latka – odparł. – Babcia nie pojawiła się na naszym ślubie, ani kiedy cię chrzciliśmy. Dopiero, gdy mama obroniła pracę magisterską, zgodziła się ją zobaczyć. Mnie to szczęście nie spotkało – dodał z gorzkim uśmiechem. – Nigdy nie wyraziła chęci, by się ze mną spotkać. Podejrzewam, że ta niechęć do mojej osoby odbiła się również na tobie. Wiem, to niesprawiedliwe, ale tak mi się wydaje. Mama bardzo to przeżywała, widząc, że inne wnuczęta są traktowane lepiej. Niestety, nie miała na to wpływu.

– Moja babka to był dziwny przypadek – stwierdziłam.

– No, nie da się ukryć – westchnął ojciec. – W każdym bądź razie, teraz już wszystko wiesz i daj spokój mamie z tymi pytaniami. Bardzo kochała babcię i mocno to wszystko przeżywała. Zarówno to, że babcia nas nie akceptowała, jak i jej chorobę oraz odejście. Teraz mama ma ciężki czas.

– Dzięki za wytłumaczenie – posłałam mu uśmiech. – Wiesz, ja tak naprawdę przez cały czas czułam, że mam tylko jedną babcię. I chyba miałam rację…

Reklama

Katarzyna, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama