Reklama

Cechowała go nieufność i prostactwo

Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, kiedy Bartek po raz pierwszy zawitał w moich rodzinnych progach. Stres mnie zjadał od środka, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, jak go przyjmą. Reakcja rodziców mnie nie martwiła. Bez względu na to, czy zaakceptowali mojego partnera, czy wręcz przeciwnie, mama i tata aż do końca jego pobytu zachowywali się bardzo kulturalnie. Byli taktowni, mili i zawsze mieli uśmiech na twarzy.

Reklama

Mój starszy brat to zupełnie inna historia. Kiedy zaczęłam naukę w gimnazjum, Karolowi wpadło do głowy, że musi chronić moją niewinność przed zakusami rozochoconych nastolatków. I mimo że od tamtego czasu sporo się zmieniło, a ja zamiast chłopaków zaczęłam spotykać się z dorosłymi facetami, on wciąż wytrwale trzymał się danego słowa. Gdy tylko zwęszył, że mam nowego partnera, momentalnie sprawiał, że jego życie zamieniało się w istną mękę.

Zdarzyło mu się nawet jednego albo dwóch spuścić po schodach. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Wielokrotnie zaklinałam go, aby w końcu dał spokój, tłumaczyłam mu, że jestem już dorosła i potrafię sama o siebie zadbać. Nie chciał tego w ogóle słuchać! Wciąż powtarzał w kółko jak zacięta płyta, że dla niego na zawsze pozostanę jego małą, kochaną siostrzyczką, którą musi ochraniać przed frajerami i łajdakami. Przez tę jego przesadną troskę moje związki kończyły się szybko, bo faceci uciekali ode mnie na cztery strony świata po starciu z moim bratem.

Przez tę sytuację łzy nieraz same płynęły mi z oczu, gdy leżałam samotnie w łóżku. W końcu jednak postanowiłam zmienić podejście. Porzuciłam prośby i perswazje, skupiając się na tym, by ukryć przed Karolem fakt, że z kimś się spotykam. Opanowałam to do perfekcji. Mój związek z Bartkiem trwał ponad rok, a nikt z rodziny ani przyjaciół nie miał o niczym pojęcia. Kiedy jednak mój chłopak oświadczył się, stanęłam pod ścianą.

Poznali go, gdy byłam pewna

Nadszedł czas, aby przedstawić Bartka mojej rodzinie – rodzicom, no i oczywiście bratu. Było to nieuniknione, zwłaszcza po tym, jak powiedziałam „tak” na jego propozycję małżeństwa. Darzyłam go ogromnym uczuciem i byłam przekonana, że nasza wspólna droga będzie usłana szczęściem. Pierwsze chwile przy rodzinnym stole były dość niezręczne, a jeden z domowników rzucił: „Dokąd to wy ciągle znikacie na całe noce?”. Atmosfera była napięta.

Zobacz także

Karol, choć był świadom nadchodzących zaręczyn, nie wyglądał na specjalnie poruszonego tą wiadomością. Zachowywał się tak jak zazwyczaj – siedział naburmuszony, zerkał spode łba, a jego czoło przecinały głębokie bruzdy. Mamrotał też coś niewyraźnie pod nosem. Przeczuwałam, że lada moment zacznie swoje wygłupy. Już chciałam go odciągnąć na bok i zapowiedzieć, że jeśli piśnie choćby słówko, to go zamorduję. Wtedy jednak stało się coś niespodziewanego. Mój brat nagle jakby oklapł. Podniósł się z miejsca, wyszczerzył zęby w uśmiechu i klepnął Bartka po ramieniu.

– Wiesz, stary, mam takie przeczucie, że z ciebie to kawał porządnego gościa – rzucił.

– A to ci dopiero! Wyobraź sobie, że ja o tobie pomyślałem dokładnie to samo – odpowiedział Bartek.

Mężczyźni zarechotali, przybili piątkę, a następnie wznieśli toast za początek nowej znajomości. Gdy jedli deser, gawędzili ze sobą niczym wieloletni przyjaciele.

– No i jak? Dzisiaj zachowywałem się nienagannie – rzucił Karol, kiedy Bartek odjechał do siebie.

– No fakt, byłeś grzeczny. Co się wydarzyło? Czyżbyś w końcu zmądrzał i zrozumiał, że nie potrzebuję twojej nachalnej troski? – dociekałam.

– Nic z tych rzeczy, siostrzyczko. Nie czepiałem się, bo koleś jest spoko. Myślę, że może nawet się zaprzyjaźnimy – odparł z uśmiechem.

Nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam mu się na szyję, gdy dotarły do mnie jego słowa

Zostali dobrymi kumplami

Pomimo iż wielokrotnie doprowadzał mnie do łez, jego zdanie i aprobata wiele dla mnie znaczyły. Faktycznie, między Karolem a Bartkiem nawiązała się nić przyjaźni. Coraz więcej czasu spędzali w swoim towarzystwie. Wspólnie ćwiczyli na siłce, wychodzili na piwko czy też do dyskoteki. Zdarzało się, że mój ukochany pojawiał się w domu dopiero o świcie.

Mimo że sytuacja nie była dla mnie komfortowa, postanowiłam nie reagować. W głębi duszy obawiałam się, że jeśli dam upust emocjom, to mój narzeczony może poczuć się urażony i zerwać nasze zaręczyny. Wielokrotnie podkreślał, że zazdrość jest dla niego niezrozumiała i nie zamierza jej akceptować. W końcu zdecydowałam się poruszyć ten temat w rozmowie z moim bratem.

– Hej, powiedz mi, dokąd ty i Bartek wymykacie się na całe noce? – zagadnęłam.

– A wiesz, włóczymy się od baru do baru, zwiedzając miasto – odpowiedział.

– We dwóch czy może z jakimiś dziewczynami?

– Hej, chyba ci się coś pomyliło! Twój Bartuś to wzór wierności, lepszego chłopa ze świecą szukać!

– Serio tak uważasz?

– Jasne jak słońce! Słuchaj, ja go non stop obserwuję. Gdyby choć zerknął na inną laskę, to już by było po nim. Wyrwałbym mu wszystkie kończyny i pozbawił tego, co każdy facet ma w gaciach! Ale spokojnie, do tego nie dojdzie. Ten gość ma oczy tylko dla ciebie, innych w ogóle nie dostrzega.

– Och, jesteś taki słodki! – Cmoknęłam go czule w policzek.

Wierzyłam mu na słowo. W końcu stał po mojej stronie.

Twierdził, że to nic takiego

Parę dni później udałam się na zakupy do galerii. Pochodziłam trochę po sklepach i zrobiłam niewielkie zakupy. Właśnie zmierzałam do wyjścia, kiedy nagle w jednym z lokali gastronomicznych zobaczyłam Bartka. Towarzyszyła mu nieznana mi kobieta. Rzucali sobie czułe spojrzenia, on delikatnie muskał jej dłoń. Byli tak pochłonięci sobą, że kompletnie nie dostrzegli, jak obserwuję ich zza szyby. W pierwszym odruchu chciałam wpaść do środka i zrobić wielką aferę, ale jednak się opanowałam. Nie miałam zamiaru ośmieszać się przed wszystkimi. Popędziłam do brata, żeby się wypłakać.

– Daj sobie z tym spokój, to zapewne zwykły służbowy lunch z klientką. Przecież Bartek zajmuje się handlem. W tej branży takie biznesowe obiady to norma – oznajmił.

– Serio tak uważasz? – pociągnęłam nosem.

– No pewnie!

– A jeśli to coś więcej? – drążyłam temat.

– Gdyby tylko jedli posiłek i prowadzili rozmowę, to bym tutaj nie przyjechała i nie pytała się ciebie. Ale zachowywali się jak zakochana po uszy w sobie para! Sposób, w jaki na siebie spoglądali, czułe gesty. Karolu, mam nieodparte wrażenie, że…

– W porządku, wierzę ci na słowo, zajmę się tym – wszedł mi w słowo. – Jutro albo najdalej za dwa dni zabiorę Bartosza na piwo i wyciągnę z niego, o co chodzi. A jeśli wyjdzie na jaw, że mu jakieś bzdury po głowie chodzą, to mu je migiem z niej wytrzepię. Usatysfakcjonowana?

– Mhm – starłam łzy z policzków.

Głęboko ufałam, że gdyby mój ukochany nie dochowywał mi wierności, Karolek od razu by mnie o tym poinformował.

Kłamał mi w żywe oczy

Brat zjawił się w moim mieszkaniu po trzech dniach. Zaparzyłam mu kawę i usadziłam na krześle przy stole.

– No i czego udało ci się dowiedzieć? – cała się trzęsłam ze zdenerwowania.

Mój brat posłał mi szeroki uśmiech.

– Daj spokój, mała. Ta laska to dla Bartka nic więcej niż wspólniczka w biznesie. Wziął ją na lunch, żeby trochę zmiękczyć, musiał załatwić interes – zarzekał się.

– Masz stuprocentową pewność? Przycisnąłeś go jak należy? – nie dawałam za wygraną.

– No jasne. Jak mu czwarty browar poluzował język, to gadał jak najęty. Podobno musiał słodzić tej babie, bo prezesom zależało jak diabli na umowie z jej spółką. Ale przez całe spotkanie to myślał tylko o tym, żeby się zerwać do chaty, znaczy się do ciebie.

– Braciszku, chyba mnie nie okłamujesz, co? – popatrzyłam na niego z uwagą i podejrzliwością.

– Ej no, jak możesz tak sądzić! – zdenerwował się. – Edi, ja jestem twoim bratem! Starszym w dodatku! – podkreślił.

– Dobra, dobra, nie spinaj się tak. Chcę mieć tylko absolutną pewność.

– Jasne, w pełni to łapię. Ale zaufaj mi, wszystko gra, on nie ma żadnej laski na boku. Bartek szaleje za tobą. Wybacz, ale muszę spadać, czeka mnie jeszcze parę pilnych zadań – rzucił, szykując się do wyjścia.

Poszłam z nim do drzwi i cmoknęłam go na do widzenia. Byłam mu bardzo wdzięczna za rozwianie moich obaw.

Faceci to dranie

Wpadłam do pokoju w doskonałym humorze. Natychmiast wzięłam się za sprzątanie kubków. Wtedy też spostrzegłam, że na blacie leży telefon mojego brata. Złapałam go i już miałam lecieć, żeby mu go oddać. Ale w tym momencie się odblokował. Zazwyczaj nie czytam niczyich prywatnych wiadomości, ale coś mnie podkusiło. Zajrzałam do ostatniego SMS-a, którego Karol wysłał do Bartka.

„Uważaj na siebie. Moja siostra przyuważyła cię z Magdą w galerii handlowej. Jak będziecie chcieli się spotkać następnym razem, to umówcie się gdzieś poza miastem, bo się wyda” - przebiegłam wzrokiem po tekście.

Po przejrzeniu całej konwersacji telefonicznej, poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w policzek. Dotarło do mnie, że mój własny brat przez cały czas wodził mnie za nos i krył Bartka. Zamiast uprzedzić mnie o zdradach Bartka, on je ukrywał i pomagał mu zacierać ślady. Rozpłakałam się rzewnie niczym małe dziecko. Nie mieściło mi się w głowie, że Karol mógł postąpić tak podle.

Szlochałam tak głośno, że nawet nie zauważyłam chwili, w której brat wrócił po telefon. Spostrzegłam go dopiero, gdy stał nade mną. Zerwałam się na równe nogi jak oparzona.

– Oszuście jeden! Czytałam twoje smsy do Bartka! Cały czas mnie okłamywałeś! Kłamałeś prosto w oczy! Masz w ogóle sumienie? – zaczęłam wrzeszczeć, szlochając.

Sądziłam, że brat zacznie przepraszać, błagać o wybaczenie.

– Wcale cię nie okłamywałem. Bartek serio jest w tobie zakochany i pragnie z tobą być do końca życia – obruszył się.

– I dlatego mnie zdradza?

– Daj spokój, to nie żadne zdrady. To tylko chwilowe, błahe znajomości. Serio nie masz się czym martwić! – zbagatelizował.

– Chyba sobie żartujesz!

– Ani trochę. My, chłopy od czasu do czasu potrzebujemy miłej odskoczni, odrobiny rozrywki. Mamy to zakodowane w DNA – stwierdził.

Pewnie się domyślacie, co było dalej. Wyrzuciłam brata z własnego domu. Tuż przed zatrzaśnięciem drzwi wrzasnęłam mu prosto w twarz, że jest ohydnym draniem i nie zamierzam go już nigdy widzieć na własne oczy. Ani jego, ani tego jego kumpla Bartka. Najwidoczniej dotarło to do niego, bo od tego momentu non stop do mnie wydzwania i zasypuje mnie smsami.

Pewnie sądzi, że dam mu jeszcze jedną szansę. Przy okazji Bartkowi również. Nie ma takiej opcji! W końcu jestem kobietą, a my kobiety upór mamy we krwi.

Reklama

Edyta, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama