Reklama

Wszystko zaczęło się od śmierci mojego ojca, Tadeusza. Był to trudny okres dla naszej rodziny, ale nikt nie spodziewał się, że to dopiero początek prawdziwych problemów.

Reklama

Relacje z moim starszym bratem, Markiem, nigdy nie były idealne. Marek zawsze miał tendencję do dominowania, a po śmierci ojca nasze stosunki jeszcze bardziej się pogorszyły. Spodziewaliśmy się, że testament ojca rozwieje wszelkie wątpliwości co do podziału majątku, ale okazało się, że to tylko pogłębiło przepaść między nami.

Byłem w szoku

Kiedy odczytano testament, byłem w szoku. Cały majątek został zapisany Markowi. Nie mogłem tego pojąć – tata zawsze traktował nas sprawiedliwie. Co więcej, Marek nagle zaczął żyć na bardzo wysokim poziomie, co wzbudziło moje podejrzenia. Nie potrafiłem zrozumieć, skąd ma tyle pieniędzy, zwłaszcza że zaledwie kilka miesięcy wcześniej borykał się z długami.

Codzienne życie stało się ciężarem. Każde spotkanie z Markiem i matką, Alicją, kończyło się kłótnią. W końcu postanowiłem dowiedzieć się prawdy na własną rękę.

– Marek, musimy porozmawiać – powiedziałem pewnego wieczoru, gdy spotkaliśmy się u matki na kolacji. – Coś tu nie gra z testamentem ojca. Jak to możliwe, że dostałeś wszystko?

– Janusz, przestań się wygłupiać – odpowiedział z uśmiechem, który bardziej przypominał grymas. – Wszystko jest zgodne z prawem. Po prostu tata miał większe zaufanie do mnie.

Ale ja nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Podejrzewałem, że Marek coś knuje, ale brakowało mi dowodów. Wiedziałem, że muszę dowiedzieć się więcej, aby rozwikłać tę zagadkę.

Nie wierzyłem bratu

– Marek, to niemożliwe, że ojciec wszystko zostawił tobie. Zawsze starał się być sprawiedliwy – powiedziałem, starając się zachować spokój.

Marek tylko wzruszył ramionami, jakby to była najmniej istotna sprawa na świecie.

– Janusz, przestań robić sceny. Tata miał swoje powody, żeby tak postanowić.

– Powody? Jakie powody? – nie mogłem już powstrzymać gniewu. – Zawsze dzieliliśmy wszystko równo. Co się zmieniło?

Marek spojrzał na mnie chłodno.

– Może po prostu uznał, że jestem bardziej odpowiedzialny. A może po prostu bardziej mnie kochał.

Te słowa były jak cios w brzuch. Zalała mnie fala wściekłości i bezsilności. Wiedziałem, że Marek coś ukrywa.

Po tej rozmowie wróciłem do swojego mieszkania, nie mogąc się uspokoić. W głowie krążyły mi setki myśli. Czy Marek mógł sfałszować testament? I jak to możliwe, że matka milczy?

Matka udawała, że nic nie wie

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z matką. Zastałem ją w kuchni, robiła poranną kawę.

– Mamo, musimy porozmawiać o testamencie – zacząłem, próbując nie pokazywać, jak bardzo jestem zdenerwowany. – Dlaczego Marek dostał wszystko?

Zamarła na chwilę, po czym zaczęła sprzątać, unikając mojego wzroku.

– Janusz, nie teraz. To skomplikowane...

Jej reakcja tylko potwierdziła moje najgorsze obawy. Coś tu nie grało i byłem zdeterminowany, by poznać prawdę.

– Mamo, musisz mi powiedzieć, co się dzieje – nie dawałem za wygraną. – Dlaczego Marek dostał cały majątek?

Przestała sprzątać i odwróciła się do mnie, wyraźnie zdenerwowana.

– Janusz, proszę, zostaw to. To sprawy, które cię nie dotyczą.

– Jak to nie dotyczą? To mój ojciec i jego majątek! – podniosłem głos, choć starałem się nad sobą panować. – Marek kłamie, coś ukrywa. Czuję to.

Matka spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.

– Janusz, są rzeczy, których nie rozumiesz...

Nic mi nie powiedziała

Nie mogłem uwierzyć, że nawet ona nie chce mi niczego wyjaśnić.

– Marek sfałszował testament? O to chodzi?

Mama uniosła dłonie do twarzy, jakby chciała ukryć łzy.

– To nie jest takie proste. Nie mogę ci tego teraz wyjaśnić.

– Musisz mi powiedzieć – naciskałem. – Zasługuję na prawdę.

Matka odwróciła się do mnie plecami, a jej ramiona zaczęły lekko drżeć.

– Janusz, nie mogę. Proszę, zaufaj mi i zostaw to.

Opuściłem kuchnię z poczuciem totalnej frustracji. Wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Musiałem znaleźć dowody na to, że Marek sfałszował testament, a matka coś ukrywała.

Knuli przeciwko mnie

Wieczorem podsłuchałem rozmowę ich rozmowę. Byli w salonie, myśląc, że nikt ich nie słyszy.

– Marek, Janusz zaczyna coś podejrzewać – usłyszałem głos matki. – Co jeśli odkryje prawdę?

– Spokojnie, mamo. Nigdy się nie dowie. Wszystko mamy pod kontrolą – odpowiedział Marek.

Serce mi zamarło. Teraz byłem pewien, że muszę dowiedzieć się, co naprawdę się stało.

Stałem w cieniu, serce biło mi jak oszalałe. Podsłuchując rozmowę Marka i matki, czułem, że odkrywam coś strasznego.

– Fałszowanie testamentu było ryzykowne – szeptała matka. – Co jeśli Janusz znajdzie dowody?

– Nie znajdzie – odpowiedział Marek pewnym siebie tonem. – Wszystko zniszczyłem. Poza tym, nigdy nie uwierzy w to, co kryje się za testamentem.

Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Mój brat naprawdę sfałszował testament! Ale co mieli na myśli mówiąc o ukrywaniu czegoś więcej?

Zrobiłem krok w przód, nie mogąc dłużej powstrzymywać się od konfrontacji.

Poznałem prawdę

– Co się tutaj dzieje?! – wrzasnąłem, wchodząc do salonu. – Chcę znać całą prawdę!

Matka i Marek spojrzeli na mnie z przerażeniem. Chwila ciszy ciągnęła się w nieskończoność.

– Janusz... – zaczęła matka, ale Marek jej przerwał.

– To nie jest miejsce na takie rozmowy – powiedział, próbując mnie uspokoić. – Usiądźmy i porozmawiajmy spokojnie.

Usiedliśmy przy stole, atmosfera była napięta. Czułem, że zaraz wybuchnę.

– Marek, wyjaśnij mi to wszystko natychmiast – zażądałem. – Dlaczego sfałszowałeś testament?

Marek wziął głęboki oddech, po czym spojrzał na matkę. W jej oczach widziałem lęk.

– Janusz, jest coś, o czym nie wiedziałeś – zaczął Marek.

– Tadeusz nie był twoim prawdziwym ojcem.

Zamarłem, czując, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

– Co ty mówisz?

Matka zaczęła płakać.

– Janusz, przepraszam. Tadeusz wiedział, że nie jesteś jego synem. Twój prawdziwy ojciec to Piotr, dawny przyjaciel rodziny.

Nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko, co znałem, było kłamstwem.

– Dlaczego mi to teraz mówicie?

Byłem w szoku, nie wiedziałem, co robić. Wybiegłem z domu, pragnąc uciec od tej koszmarnej prawdy.

Miałem innego ojca

Błąkałem się po okolicy, próbując poukładać myśli. Piotr, dawny przyjaciel rodziny, był moim prawdziwym ojcem? Jak to możliwe? W końcu wróciłem do domu, gotowy na konfrontację.

Matka siedziała przy stole, z czerwonymi od płaczu oczami. Marek unikał mojego wzroku.

– Musimy to wyjaśnić – powiedziałem spokojniej, niż się czułem. – Mamo, opowiedz mi wszystko od początku.

Spojrzała na mnie z bólem w oczach. – To było wiele lat temu. Tadeusz i Piotr byli najlepszymi przyjaciółmi. Piotr często odwiedzał nasz dom. Byliśmy młodzi i... coś się między nami wydarzyło.

Matka zaczęła opowiadać o romansie z Piotrem, o tym, jak zaszła w ciążę i jak Tadeusz zgodził się uznać mnie za swoje dziecko, aby chronić rodzinę. Wspominała, jak Piotr odsunął się od nas, ale zawsze był gdzieś w tle.

– Tadeusz wiedział, że nie jesteś jego synem, ale kochał cię jak własne dziecko – dodała, łamiącym się głosem. – Marek dowiedział się o tym, kiedy byłeś mały, ale nigdy nie miał odwagi ci powiedzieć.

– A co z testamentem? – zapytałem, próbując zrozumieć całość.

– Marek bał się, że jeśli dowiesz się prawdy, będziesz chciał poznać Piotra, a to mogłoby zniszczyć wszystko, co Tadeusz zbudował – wyjaśniła matka.

Byłem wstrząśnięty. Wszystko, co znałem, okazało się kłamstwem.

Byłem wściekły

Marek spojrzał na mnie z irytacją.

Nie zasługujesz na żaden spadek. Taka jest prawda, Janusz.

Poczułem, jak gniew narasta we mnie.

– Nie masz prawa tego mówić. Tata kochał nas obu i nie chciałby, żebyś wszystko sobie przywłaszczył.

Marek wstał z kanapy, podnosząc głos.

Tata kochał mnie bardziej, bo wiedział, że jestem odpowiedzialny. Ty zawsze byłeś słabszy, mniej zaradny. On to widział, dlatego wybrał mnie.

– Akurat!– krzyknąłem, czując, jak emocje wymykają mi się spod kontroli. – To nie było jego życzenie. Złamałeś prawo i nasze zaufanie.

Matka próbowała nas uspokoić.

– Proszę, nie kłóćcie się. To nie ma sensu...

– Mamo, to wszystko twoja wina! – Marek odwrócił się do niej. – Gdybyś nie miała tego romansu, nic z tego by się nie wydarzyło!

Pokłóciliśmy się

Mama zamarła, łzy spływały jej po policzkach. – Marek, nie możesz mnie winić za swoje decyzje. To ty postanowiłeś fałszować testament.

Zrobiłem to, żeby chronić rodzinę! – wrzasnął Marek. – Janusz nie zasługiwał na spadek. Nie jest nawet prawdziwym synem Tadeusza!

– To nie zmienia faktu, że był moim ojcem – odpowiedziałem, starając się opanować drżenie w głosie. – I nie zmienia faktu, że miałem prawo do spadku.

Marek spojrzał na mnie z pogardą. – Masz prawo tylko do tego, co ci pozwolę mieć. Tata wiedział, że sobie nie poradzisz.

– To nieprawda! – krzyknąłem, czując, że tracę kontrolę. – Poradziłbym sobie, gdybyś dał mi szansę!

W tym momencie matka wstała, próbując zakończyć kłótnię. – Dość! Obaj musicie się uspokoić. To, co się stało, jest okropne, ale musimy to naprawić.

Nie mam już brata

Marek i ja siedzieliśmy naprzeciw siebie, zmęczeni i wyczerpani długą kłótnią. Matka opuściła pokój, nie mogąc znieść napięcia, które wisiało w powietrzu. W końcu wstałem, patrząc na mojego brata.

– Marek, próbowałem cię zrozumieć, ale widzę, że nigdy nie dojdziemy do porozumienia – powiedziałem, czując gorycz w gardle. – Może kiedyś zmienisz zdanie, ale na razie nie możemy być rodziną.

Marek spojrzał na mnie z wyrzutem.

Nie zasługujesz na to, co zostawił nam ojciec. I nigdy nie zasłużysz.

Odwróciłem się i wyszedłem z domu, czując, jak ciężar tych słów przygniata mnie do ziemi. Wiedziałem, że muszę znaleźć swoją drogę, z dala od przeszłości i fałszerstw. Rodzina, którą znałem, już nie istniała.

Reklama

Janusz, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama