Reklama

Każdego dnia budzę się przed świtem i wstaję z łóżka, zanim jeszcze pierwsze promienie słońca dotkną okien. Nasze życie toczy się w rytmie obowiązków – praca, dom, opieka nad mamą. Adam, mój młodszy brat, mieszka daleko i rzadko kiedy się odzywa. Czasem tylko dzwoni, ale zawsze unika tematu mamy, jakby nie chciał pamiętać, że ona tu jest, że potrzebuje pomocy.

Reklama

Nie obchodziła go

Ostatnio poczułam, jak frustracja narasta we mnie coraz bardziej. Mam wrażenie, że cały ciężar spoczywa na moich barkach, a Adam po prostu ucieka przed odpowiedzialnością

– Musisz trochę odpuścić – powiedział mój mąż, patrząc na mnie z troską. – Pracujesz, zajmujesz się domem i mamą. To za dużo jak na jedną osobę.

– Odpuścić? – wyrzuciłam z siebie, opadając ciężko na kanapę. – A kto niby ma to wszystko zrobić? Adam? – parsknęłam. – On nigdy nie był odpowiedzialny. Zawsze uciekał od obowiązków. Nie pomagał, kiedy tata zmarł, nie pomaga teraz, gdy mama potrzebuje opieki.

– Może Adam ma swoje powody. Wiesz, nie każdy radzi sobie z chorobą bliskiej osoby tak jak ty.

Zobacz także

– Jakie on ma powody? Co takiego ważnego dzieje się w jego życiu, że nie może znaleźć chwili, żeby zadzwonić, zapytać, jak się mama czuje? Mam dość tłumaczenia go. Jest po prostu egoistą i tyle.

Piotr próbował mnie uspokoić, ale ja byłam za bardzo wzburzona, żeby to do mnie dotarło. Zanim zdążyłam się opanować, Piotr przyciągnął mnie do siebie, tuląc mocno.

– Wiem, że jest ci ciężko. Ale nie możesz tak dalej. Znajdź chwilę dla siebie, spróbuj porozmawiać z Adamem. Może jest coś, o czym nie wiemy.

Miałam go dość

Następnego dnia wzięłam głęboki oddech i wykręciłam numer Adama. Oczywiście nie odebrał od razu. Po kilku minutach, gdy byłam już gotowa rzucić telefonem, w końcu usłyszałam jego głos.

– Cześć. Co słychać? – zapytał, jakby nigdy nic.

– Co słychać? Naprawdę? – warknęłam, starając się opanować emocje. – Adam, musimy porozmawiać o mamie.

– Słuchaj, jestem teraz bardzo zajęty… – zaczął, ale mu przerwałam.

– Zajęty? Zajęty czym? Mama jest chora, potrzebuje opieki, a ty jesteś zajęty? – wyrzuciłam z siebie z pretensją.

– Naprawdę nie mogę teraz rozmawiać – odpowiedział z niecierpliwością w głosie.

– Nie możesz, czy nie chcesz? Dlaczego unikasz odpowiedzialności?

– Marta, przestań mnie oskarżać o egoizm. Nie masz pojęcia, co się u mnie dzieje – jego ton stał się ostrzejszy.

– To może byś mi w końcu powiedział? – wykrzyczałam. – Czy naprawdę tak trudno ci znaleźć chwilę, żeby się zainteresować własną matką?

– Wiesz co? Nie mam zamiaru słuchać tych bzdur – rzucił i przerwał połączenie.

Kilka dni później przypadkiem spotkałam w sklepie starego wspólnego znajomego. Rozmawialiśmy o dawnych czasach, aż nagle wspomniał coś, co mnie zaskoczyło.

– Słyszałem, że Adam ma teraz ciężki okres, prawda? – zapytał.

Byłam totalnie zaskoczona

– Co masz na myśli?

– No wiesz, stracił pracę kilka miesięcy temu. Tak mi mówił Paweł, kiedy ostatnio go widziałem – odpowiedział znajomy.

Zamarłam. Adam stracił pracę? Dlaczego mi o tym nie powiedział? Byłam wstrząśnięta. Nigdy nie przypuszczałam, że Adam przechodzi przez coś tak trudnego. Cały mój gniew wobec brata nagle zniknął, zastąpiony przez współczucie i poczucie winy.

Postanowiłam, że muszę skonfrontować się z Adamem twarzą w twarz. Wsiadłam w samochód i pojechałam do niego, choć dzieliły nas setki kilometrów. Kiedy dotarłam na miejsce, było już późne popołudnie. Zadzwoniłam do drzwi, czując jak serce bije mi w piersi. Adam otworzył drzwi, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.

– Marta? Co tu robisz? – zapytał, ale ja nie dałam mu dokończyć.

– Adam, musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo. – Wiem o twojej pracy. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

Adam opuścił wzrok i wpuścił mnie do środka. Usiadłam na kanapie, podczas gdy on zajął miejsce naprzeciwko mnie.

– Nie chciałem was obciążać swoimi problemami – zaczął cicho. – Mama ma już wystarczająco zmartwień, a ty zawsze byłaś taka silna i odpowiedzialna. Nie chciałem, żebyś myślała, że znowu zawiodłem.

– Adam, to nie tak – przerwałam mu, czując, że łzy napływają mi do oczu. – Jesteśmy rodziną. Powinieneś nam powiedzieć. Nie możesz wszystkiego dusić w sobie.

Chciałam mu pomóc

– Bałem się, że mnie osądzisz. – Już tyle razy mówiłaś, że jestem nieodpowiedzialny. Nie chciałem ci dać kolejnego powodu.

– To prawda, byłam zła i sfrustrowana – przyznałam. – Ale nie miałam pojęcia, przez co przechodzisz. Gdybym wiedziała, może inaczej bym reagowała.

Adam westchnął głęboko.

– Nie wiem, co robić. Straciłem pracę, oszczędności się kończą, a ja nie mogę znaleźć nowej. Każdego dnia czuję, jakbym zawodził mamę, ciebie, siebie samego.

– Nie jesteś sam – powiedziałam, chwytając go za rękę. – Ja też mam swoje problemy, ale nie możemy się nawzajem odpychać.

Kilka dni później Adam przyjechał do rodzinnego domu po raz pierwszy od wielu miesięcy. Widok jego samochodu na podjeździe wywołał we mnie mieszane uczucia – radość, ale i niepokój. Piotr wyszedł przed dom, aby go przywitać, a ja obserwowałam ich z okna. Byłam ciekawa, jak to wszystko się potoczy.

Weszli do domu, a ja czekałam w salonie, starając się opanować emocje. Adam wszedł powoli, rozglądając się, jakby chciał upewnić się, że wszystko jest takie, jak zapamiętał.

– Chciałem wam powiedzieć, że zrozumiałem, jak bardzo się myliłem – powiedział Adam, patrząc na nas z powagą. – Myślałem, że mogę wszystko załatwić sam, że nie potrzebuję pomocy. Ale to nieprawda. Jestem zagubiony i potrzebuję was.

Odzyskałam nadzieję

Spojrzał na mnie, a ja poczułam, że nasze więzi zaczynają się naprawiać. Przed nami jeszcze długa droga, ale ten moment był początkiem. Początkiem lepszego zrozumienia i wsparcia.

– Obiecałem sobie, że będę częściej przyjeżdżał, że będę pomagał. Chcę pomóc w opiece nad mamą – powiedział z determinacją.

– Cieszę się – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – To wiele dla mnie znaczy.

Spędziliśmy resztę wieczoru, rozmawiając o przeszłości i przyszłości, o tym, co musimy zrobić, aby lepiej radzić sobie z trudnościami. Czułam, że po raz pierwszy od dawna naprawdę jesteśmy rodziną.

Kiedy Adam wyjechał kilka dni później, zostawiając za sobą obietnicę częstszych odwiedzin i wsparcia, poczułam ulgę i nadzieję. Wieczorem, gdy usiadłam na tarasie z filiżanką herbaty, spojrzałam na zachodzące słońce i zaczęłam myśleć o tym, co się wydarzyło. Życie rzadko bywa sprawiedliwe, a ciężary często spadają na barki tych, którzy są na nie najmniej przygotowani. Ale zrozumiałam, że nie muszę wszystkiego dźwigać sama. Miałam przy sobie Piotra, a teraz również Adama, gotowego do pomocy.

Piotr wyszedł na taras i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.

– Myślisz, że Adam naprawdę się zmieni? – zapytałam cicho.

– Wierzę, że tak – odpowiedział, patrząc na mnie z ciepłym uśmiechem. – Wszyscy popełniamy błędy, ale najważniejsze jest, żeby wyciągać z nich wnioski i starać się być lepszymi.

Próbowaliśmy to naprawić

Spojrzałam na dom, gdzie mama spała spokojnie, nieświadoma tego, jak blisko byliśmy upadku i jak daleko zaszliśmy, aby odbudować naszą rodzinę. Wiedziałam, że przed nami jeszcze wiele trudnych dni, ale byłam gotowa stawić im czoła.

Adam przestał być tylko obciążeniem, stał się partnerem w opiece nad mamą, a nasze relacje zaczęły się odbudowywać. Oczywiście, wszystko wymagało czasu, zaufania i cierpliwości. Ale teraz, mając wsparcie Piotra i Adama, czułam, że możemy przetrwać nawet najcięższe chwile.

Zastanawiałam się, jak będą wyglądały nasze relacje za kilka miesięcy czy lat. Czy uda nam się odbudować zaufanie, które kiedyś nas łączyło? Czy Adam rzeczywiście stanie się bardziej odpowiedzialny? Wierzyłam, że tak. W końcu wszyscy mieliśmy jeden wspólny cel – dobro naszej rodziny.

Patrzyłam na zachód słońca, czując, że choć nasze życie nie jest idealne, to mamy siebie nawzajem. I to właśnie dawało mi siłę, aby iść dalej. Wiedziałam, że czekają nas trudne chwile, ale teraz, z Adamem po naszej stronie, byłam pewna, że przetrwamy wszystko. Przed nami była długa droga, ale czułam, że idziemy nią razem, jako rodzina. I to było najważniejsze.

– Chodźmy do środka – powiedziałam, wstając z krzesła. – Mamy jeszcze dużo do zrobienia.

Reklama

Marta, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama