Reklama

Odkąd pamiętam, zawsze byłam tą „rozsądną” w rodzinie. Planowanie, organizacja, odpowiedzialność – to moje codzienne zasady. A mój starszy brat? Kompletne przeciwieństwo. Od dziecka znany z beztroski i nieprzewidywalnych decyzji. Prześlizguje się przez życie z łatwością, jakby wszystkie problemy magicznie się rozwiązywały.

Reklama

Zawsze potrafił mnie przekonać, że warto mu zaufać. Może dlatego, że był moim bratem, nie potrafiłam mu odmówić. Tak było i ostatnim razem, kiedy przyszedł pożyczyć pieniądze.

– To tylko chwilowe. Oddam, zanim się zorientujesz – mówił z tą swoją przekonującą miną, którą widziałam setki razy.

Pieniądze miały być na rozwój jego „świetnego projektu”. Czułam, że to ryzykowne, ale serce wygrało z rozsądkiem. W końcu to brat. Rodzina. Jak mogłam powiedzieć „nie”?

Minęły dwa miesiące i ani śladu zwrotu. W głowie zaczęły się kłębić pytania. A jeśli te pieniądze nigdy do mnie nie wrócą? Dlaczego znowu dałam się wciągnąć?

Poczułam się zdradzona

Siedziałam w kuchni z kubkiem herbaty, przeglądając media społecznościowe, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Zdjęcie brata. Na tle ośnieżonych gór, w pełnym stroju narciarskim, z szerokim uśmiechem na twarzy. "Dobrze jest czasem zaszaleć!" – brzmiał opis. Zamrugałam kilka razy, próbując przetrawić to, co widzę. Adam, który jeszcze dwa miesiące temu błagał mnie o pożyczkę, teraz cieszy się na drogim urlopie. Czy to jest żart?

Telefon prawie wypadł mi z rąk, gdy wybierałam jego numer. Odebrał po trzecim sygnale.

– No co tam? – Usłyszałam jego zbyt radosny głos.

– Co to ma być?! – zapytałam ostro, ledwo trzymając nerwy na wodzy.

– Co masz na myśli?

– Zdjęcie. Stok narciarski. Drogi sprzęt. Gdzie są moje pieniądze?! – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza.

– Oj, Julka, nie denerwuj się. Potrzebowałem trochę oddechu, wiesz, oderwać się od stresu.

– Oderwać się od stresu?! – wybuchłam. – Za moje pieniądze?!

– Nie przesadzaj. Oddam, obiecałem przecież – próbował bagatelizować.

Rzuciłam telefon na stół, czując, jak fala wściekłości mnie zalewa. W głowie wracał mi obraz tamtego wieczoru, gdy Adam z ręką na sercu przysięgał, że pożycza tylko na chwilę. Poczułam się zdradzona.

Adam robi ze mnie idiotkę

Późnym popołudniem pojechałam do rodzinnego domu. Mama krzątała się po kuchni. Jej ciepły uśmiech złagodził nieco moją złość, ale nie na długo. Kiedy usłyszałam głos Adama dochodzący z salonu, moje nerwy znowu dały o sobie znać.

Brat siedział rozłożony na kanapie, zadowolony jak nigdy. W ręku trzymał kubek kawy, na stoliku obok leżał telefon, a jego beztroski uśmiech był jak policzek.

– Masz czelność tu siedzieć?! – rzuciłam, wchodząc do pokoju.

Podniósł wzrok i uśmiechnął się, jakby wszystko było w porządku.

– Cześć siostra! Jak miło cię widzieć! – odpowiedział z tym swoim nonszalanckim tonem.

– Przestań udawać. Chcę wiedzieć, gdzie są moje pieniądze! – W głosie czułam wściekłość, która aż mnie zaskoczyła.

– Mówisz o tym projekcie? Spokojnie, wszystko idzie zgodnie z planem – zaczął, ale przerwałam mu natychmiast.

– Z jakim planem?! Na zdjęciach z nart widać ten twój „plan”! – wyrzuciłam, podchodząc bliżej.

Mama pojawiła się w drzwiach. Była bardzo zaniepokojona.

– Dzieci, o co chodzi? Czemu krzyczysz? – powiedziała, patrząc na mnie.

– Adam robi ze mnie idiotkę! – wybuchłam. – Pożyczył ode mnie pieniądze, obiecał, że szybko odda, a tymczasem szaleje na wakacjach!

– Adam? – Matka spojrzała na niego z wyrzutem.

– Jula, nie dramatyzuj – westchnął Adam. – To były tylko narty. Raz w życiu chciałem zrobić coś dla siebie.

– Dla siebie?! Za moje oszczędności?! – wrzasnęłam, czując, jak łzy złości napływają mi do oczu.

W odpowiedzi tylko przewrócił oczami.

Tego było za wiele. Mama próbowała załagodzić sytuację, ale nie słyszałam jej słów. W mojej głowie tłukło się tylko jedno: nigdy więcej nie dam się wykorzystać.

Czas powiedzieć „dość”

Usiadłam w swoim pokoju, otulona kocem, jakbym próbowała odgrodzić się od całego świata. W głowie kłębiły się myśli, a złość ustępowała miejsca rozczarowaniu. Byłam smutna.

Przypomniałam sobie nasz dom z dzieciństwa. Adam zawsze był w centrum uwagi – ulubieniec rodziców, gwiazda każdej rodzinnej uroczystości. Ja? Zawsze z boku, z książką w ręku, byleby nie sprawiać problemów. Kiedy Adam coś przeskrobał, mama mówiła: „To chłopak, jemu trzeba więcej wybaczać”. Zawsze musiałam być odpowiedzialna, bo ktoś przecież musiał.

Obrazy z dzieciństwa wracały ze zdwojoną siłą. Ten dzień, gdy Adam wrócił ze szkoły z kolejną uwagą. Mama tylko westchnęła, tłumacząc, że „to artystyczna dusza”. Chwilę wcześniej pochwaliłam się kolejną dobrą oceną, ale mama zareagowała na moje słowa bez większego entuzjazmu.

Westchnęłam ciężko, wycierając oczy. Dlaczego zawsze dawałam mu kolejną szansę? Czy chodziło o lojalność wobec rodziny? Miłość? A może wciąż łudziłam się, że kiedyś mnie doceni?

Patrzyłam na zdjęcia na półce – my dwoje, jeszcze jako dzieci. Adam obejmował mnie ramieniem, a ja śmiałam się, szczęśliwa. Czy to możliwe, że to wszystko było tylko iluzją?

Nagle przyszła mi do głowy myśl. Może problem nie leżał tylko w nim. Może to ja zbyt łatwo godziłam się na rolę tej, która zawsze ustępuje. Może czas powiedzieć „dość”.

Podjęłam decyzję. Muszę jak najszybciej porozmawiać z Adamem. Nie mogę pozwolić, by traktował mnie jak bank bez dna. Tym razem nie dam się zbyć pustymi obietnicami.

Unikał mojego wzroku

Umówiłam się z Adamem na mieście. Byłam pierwsza na miejscu. W końcu pojawił się, jak zwykle uśmiechnięty, jakby to był zwykły dzień, a między nami nie się nie stało.

– Hej, Julka! – rzucił, siadając obok mnie na ławce.

– Nie przyszedłeś tu na pogawędki – przerwałam, zanim zdążył zacząć. – Musimy poważnie porozmawiać.

Westchnął ciężko, jakby już wiedział, co zaraz usłyszy.

– Słucham cię – powiedział, z pozoru spokojny, ale widziałam, że unika mojego wzroku.

– Nie będę owijać w bawełnę. Chcę, żebyś oddał mi pieniądze w ciągu miesiąca. Masz czas do końca przyszłego miesiąca. Jeśli nie, powiem wszystkim, że jesteś oszustem i naciągaczem.

W jego oczach zobaczyłam zdziwienie, może nawet zranienie, ale szybko to zamaskował.

– Przecież wiesz, że nie mam teraz pieniędzy... – zaczął tłumaczyć.

– To znajdź – przerwałam mu ostro. – Sprzedaj coś, weź dodatkową pracę, pożycz od kogoś innego. To mnie już nie interesuje. Przestań traktować mnie jak głupią siostrę, która zawsze cię wyciągnie z kłopotów.

– Mówisz poważnie? – zapytał, mrużąc oczy.

– Śmiertelnie poważnie – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w twarz. – Masz wybór. Albo mnie spłacasz, albo cała rodzina dowie się, kim naprawdę jesteś.

Przez chwilę panowała cisza. Widziałam, jak zaciska szczęki, próbując coś wymyślić.

– Wiesz co? Zawsze byłaś świetna w moralizowaniu. Zawsze ta lepsza, mądrzejsza, idealna. Nie masz pojęcia, jak to jest żyć inaczej niż według reguł – wyrzucił w końcu, wstając od stolika.

– I nie muszę wiedzieć. Ale wiem, jak to jest być wykorzystywaną. Nie dam się więcej – odpowiedziałam stanowczo.

Brat wstał i odszedł, nie oglądając się za siebie. Zostałam sama z mieszanką ulgi i smutku. Może w końcu coś zrozumie. Może.

Zaskoczenie mieszało się z ulgą

Minęło kilka tygodni od naszej rozmowy. Adam nie dzwonił, nie pisał. Z początku czułam ulgę – przynajmniej nie musiałam słuchać jego wymówek. Z czasem pustka po nim zaczęła ciążyć. Mimo wszystko był moim bratem, a nasza relacja, choć trudna, była ważną częścią mojego życia.

Któregoś wieczoru odebrałam telefon od mamy. Była zatroskana.

– Adam wydaje się przygaszony. Czy coś się stało? – zapytała.

– Mamo, to między mną a nim. Na razie nie chcę o tym rozmawiać – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.

Po tej rozmowie długo siedziałam przy biurku, patrząc na zdjęcie z dzieciństwa. Nie chciałam, żeby tak się skończyło, ale wiedziałam, że muszę się trzymać swojej decyzji.

Dwa dni później przyszła wiadomość od Adama. „Spotkajmy się. Mam twoje pieniądze”. Zaskoczenie mieszało się z ulgą. Zgodziłam się na spotkanie w parku.

Był tam pierwszy. W rękach trzymał kopertę. Wyglądał na zmęczonego, ale coś w jego spojrzeniu wydawało się inne.

– Proszę – podał mi kopertę.

Spojrzałam na niego, nie otwierając jej.

– Jak to zrobiłeś? – zapytałam.

Sprzedałem trochę rzeczy – odpowiedział cicho.

– Dziękuję – powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu Adam spojrzał na mnie.

Przepraszam. Wiem, że cię zawiodłem. Zawsze myślałem, że masz obowiązek mi pomagać. Ale teraz widzę, że to była tylko moja wygoda – wyznał.

Słowa, na które czekałam, były jak plaster na ranę.

– Wiesz, nie chcę cię stracić, ale coś musi się zmienić. Zacznijmy od nowa, ale na nowych zasadach – zaproponowałam.

– Postaram się – obiecał, patrząc mi w oczy.

Reklama

Julia, 48 lat

Reklama
Reklama
Reklama