Reklama

Nie przypuszczałam, że w niewierność może pojawić się w naszym związku. Do niedawna wszystko układało się idealnie, jakbyśmy żyli w bajce pisanej dzień po dniu. Poranki wypełniały czułości i radosne spojrzenia, a wieczorami wspólnie krzątaliśmy się po kuchni i snuliśmy marzenia o tym, co przed nami. Minęło parę lat, podczas których stworzyliśmy coś, co wydawało się nie do zburzenia – własne cztery kąty, grono bliskich znajomych, wspólne zainteresowania. I co najważniejsze – wzajemną wiarę w siebie, która miała być trwała jak skała.

Reklama

Wzbudził we mnie podejrzenia

Krzysztof wracał do domu coraz później, unikał prostych odpowiedzi na moje pytania, a jego telefon ciągle dzwonił w dziwnych momentach. To był dopiero wierzchołek góry lodowej. Wszystko stało się jasne, kiedy przypadkiem trafiłam na rachunek z ekskluzywnej knajpy – kolacja dla dwojga, tyle że beze mnie. Jak detektyw układałam kolejne elementy tej układanki, chociaż wcale nie chciałam zobaczyć końcowego obrazu. W końcu prawda stała się oczywista. Mój wymarzony związek okazał się kłamstwem, a jego zdrada uderzyła we mnie z całą mocą rzeczywistości.

Tamtego wieczoru, gdy pojawił się w domu, od razu dało się wyczuć napiętą atmosferę. Zajął miejsce po drugiej stronie stołu, ledwo znajdując odwagę, by na mnie spojrzeć. Widać było jak na dłoni, że jest zdenerwowany i że nie unikniemy poważnej dyskusji.

– Powinniśmy o czymś porozmawiać – odezwał się głosem pełnym wahania. – W pracy mam teraz dużo na głowie i…

– Ach, to praca jest powodem twoich późnych powrotów? – weszłam mu w słowo, obserwując jak zareaguje, ale nie zdradziłam się z tym, co już wiedziałam.

Zrobił krótką pauzę i głęboko westchnął.

– No wiesz, sporo się ostatnio dzieje w pracy. Nie chciałem ci zawracać tym głowy – powiedział, starając się, żeby zabrzmiało to wiarygodnie.

Na sekundę prawie uwierzyłam, że naprawdę się o mnie troszczy, ale szybko dotarło do mnie, że to kolejny element jego manipulacji.

– Aha, jasne – odpowiedziałam chłodno. – Nie będę więc przeszkadzać.

Wściekłość i gorycz kotłowały się we mnie. W tej chwili wiedziałam już, co muszę zrobić – postanowiłam się zemścić. Nie przewidywałam wtedy konsekwencji, ale czułam, że nie ma odwrotu. Kiedyś samo słowo „zemsta” wydawało mi się dziwne i niepasujące do mnie, a teraz stało się częścią mojego życia.

Taki był mój plan

Nie potrafiłam dłużej grać, że nic się nie stało. Miałam ochotę coś zrobić, ale zastanawiałam się, czy odwet przyniesie mi spokój, czy tylko pogorszy moje cierpienie? Kiedy dowiedziałam się o niewierności Krzysztofa, kolejne wspólne chwile stawały się nie do wytrzymania. Z każdym dniem coraz mocniej czułam pragnienie rewanżu – chciałam, żeby chociaż trochę zaznał tej krzywdy, którą mi wyrządził.

Z Piotrem wpadliśmy na siebie zupełnie niespodziewanie – sięgnęliśmy po tę samą książkę w osiedlowej księgarni. On tam pracował jako bibliotekarz. Był normalny czwartek, a ja akurat szukałam czegoś do poczytania, żeby oderwać się od rzeczywistości. Nasze dłonie otarły się o siebie, gdy sięgaliśmy po powieść, a kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam niezwykłą więź. Zaczęliśmy gadać tak naturalnie, bez żadnego skrępowania, zupełnie jak starzy znajomi. Od razu polubiłam jego bezpośredni sposób bycia – był taki autentyczny i przyjazny, że momentalnie poczułam się swobodnie w jego towarzystwie.

Nasze spotkania stawały się coraz częstsze, a czas płynął swoim torem. Za każdym razem, gdy się widywaliśmy, uświadamiałam sobie, jak kojące są konwersacje z Piotrem dla mojego zbolałego serca. Gdzieś w głębi wiedziałam, że po części traktuję tę relację jako sposób na odwet, ale nie mogłam się oprzeć jego niezwykłej charyzmie. Mimo świadomości, że mam męża, Piotr wypełniał w moim życiu lukę, której istnienia wcześniej nawet nie zauważałam.

Zdradzając męża, czułam w środku, że robię coś, co kłóci się z moimi zasadami. Ale odkąd dowiedziałam się o jego romansie, moje podejście do tego co dobre, a co złe, przestało być takie oczywiste. To nie była zwykła chęć odwetu – szukałam kogoś, kto sprawi, że poczuję się doceniona i wyjątkowa. A Piotr dawał mi właśnie to, czego potrzebowałam. „Czy to w porządku wykorzystywać go w ten sposób?” – taka myśl kołatała mi się w głowie, gdy kolejny raz wybraliśmy się razem na przechadzkę. Żadne z nas się nie odzywało, ale napięcie między nami rosło z każdą chwilą, kiedy nasze oczy się spotykały.

Dobrze się przy nim czułam

Spacerując we mgle po parku, gdzie często chodziliśmy razem, Piotr niespodziewanie stanął i spojrzał na mnie.

– Julia, jest coś, o czym powinniśmy pogadać – powiedział łagodnie, choć zdecydowanie.

Mocniej ścisnęłam pasek mojej torebki, czując, że nadchodzi moment prawdy.

– Słucham? – odpowiedziałam, próbując ukryć zdenerwowanie.

– Widzę, że coś cię dręczy ostatnio. To ma związek z naszą relacją? – dociekał, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Nie jest to takie proste – westchnęłam, wiedząc że niedługo będę musiała wspomnieć o zdradzie Krzysztofa.

– Dręczą cię wyrzuty? To przez Krzyśka? – trafił w sedno, jakby czytał w moich myślach.

Zawahałam się na moment, po czym potwierdziłam ruchem głowy.

– No więc... – wydusiłam z trudem. – Był mi niewierny.

Kiedy już zaczęłam mówić, historia sama wypływała z moich ust, a Piotr milcząco przysłuchiwał się każdemu słowu. Mówiłam o niewierności, o tym jak bardzo czułam się sama i o pragnieniu odwetu, które paliło mnie od środka.

– Rozumiem... – odezwał się, gdy zamilkłam. – Czyli to wszystko między nami to tylko sposób na rewanż?

– Skąd! – wpadłam mu w słowo. – Owszem, chęć zemsty pchnęła mnie do działania, ale teraz łączy nas coś naprawdę wyjątkowego. Daję słowo!

Piotr zbliżył się, delikatnie kładąc ręce na moich barkach.

– Nieważne jak to się zaczęło, zawsze możesz na mnie liczyć – powiedział z całkowitą szczerością.

Sposób, w jaki się odzywał, dawał mi poczucie bezpieczeństwa, jakiego nie doświadczyłam od bardzo dawna. Dopiero wtedy zrozumiałam – to, co zaczęło się jako plan zemsty, przerodziło się w autentyczne emocje. Może było warto zaryzykować dla tego uczucia? Spotykaliśmy się z Piotrem coraz częściej, a każde kolejne spotkanie było bardziej znaczące od poprzedniego. Nie dało się już dłużej udawać, że nic między nami nie ma – z dnia na dzień nasza relacja stawała się głębsza. Mimo że wciąż nosiłam obrączkę, przyłapywałam się na marzeniach o wspólnym życiu z Piotrem.

Już nie mogłam tego powstrzymać

Deszcz bębnił o szyby, podczas gdy ulice miasta błyszczały mokrym światłem latarni. To właśnie wtedy spotkałam się z Piotrem po raz kolejny. Coś wisiało w powietrzu – mieszanka pożądania i emocjonalnej więzi, która kiełkowała od dnia, gdy pierwszy raz się zobaczyliśmy. To, jak na mnie patrzył, sprawiało, że czułam się jednocześnie atrakcyjna i głęboko doceniana. Kiedy razem siedzieliśmy, jego dłoń delikatnie dotknęła mojego ramienia. Nasze spojrzenia się spotkały, a w jego wzroku zobaczyłam tę samą tęsknotę, którą sama czułam. Żadne słowa nie były potrzebne w tej chwili – łączyło nas nieme zrozumienie i chęć bliskości, potrzeba wzajemnego wsparcia i pragnienie, by poczuć swój dotyk.

W tym momencie przeszliśmy z fazy niewinnych spotkań do świata bliskości. Nie chodziło o odwet – szukaliśmy po prostu pocieszenia, wsparcia i chwilowej ucieczki od cierpienia. Nasze ciała splotły się w dzikim, pierwotnym tańcu. Czułam bezgraniczną radość, jakiej wcześniej nie znałam. Pod dotykiem Piotra moje ciało drżało z rozkoszy, podczas gdy on odkrywał każdy jego skrawek, jakby czytał tajemniczą księgę. Byliśmy w środku namiętnego spotkania, gdy nagle dobiegł mnie odgłos przekręcanego zamka. Do środka wpadł Krzysztof, niczym gwałtowna nawałnica. Jego oczy najpierw spoczęły na mnie, by zaraz przenieść się na Piotra – paliły jak rozżarzone węgle.

– Więc tak to wygląda? To twój kolejny genialny pomysł? – warknął ze wściekłością w głosie. – Sam nie wiem, co jest gorsze – twoja niewierność czy żałosne udawanie. Nawet kłamać nie potrafisz – dodał z gorzkim sarkazmem wymalowanym na twarzy.

– Co za hipokryta się znalazł. Przestań się kreować na takiego niewinnego! – rzuciłam ze złością, ledwo panując nad głosem. – Przecież to wszystko zaczęło się przez ciebie.

– Ciekawe, jak długo będzie trwać wasz romans, gdy wszyscy dowiedzą się prawdy o tobie, złotko – powiedział z wyraźną drwiną, specjalnie akcentując ostatnie słowo.

Nagle to ja stałam się winna

Jego wypowiedź mocno mnie zraniła, a całe ciało trzęsło się ze zdenerwowania. Gdy Piotr stanął obok mnie w geście wsparcia, miałam ochotę po prostu wrzeszczeć.

– O proszę, masz już swojego obrońcę. Wspaniale – Krzysztof popatrzył na Piotra z wyższością. – Jak się czujesz w roli wybawcy dam w potrzebie, co?

– Daruj sobie te żałosne docinki! – wybuchłam, czując jak wzbiera we mnie wściekłość.

Kłótnia była ostra i pełna wzajemnych oskarżeń. Na koniec tej nieprzyjemnej dyskusji Krzysztof po prostu wyszedł, zostawiając za sobą ciężką atmosferę zawodu i żalu. Kiedy zniknął za drzwiami, miałam wrażenie, jakby właśnie przeszła przez moje życie burza, która wszystko wywróciła do góry nogami. Obok stał Piotr i próbował mnie pocieszyć, kładąc mi rękę na ramieniu. Zdawałam sobie jednak sprawę, że to ja sprowadziłam na siebie te problemy i teraz będę musiała stawić im czoła.

Kolejne doby po tym wieczorze zlały się w jedno – wszystko było mętne i niewyraźne. Czułam, że rozmowa z Krzysztofem jest nieunikniona, bo nie da się już dłużej udawać, że sytuacja sama się naprawi. Umówiliśmy się w kawiarni, którą kiedyś tak często odwiedzaliśmy – w miejscu pełnym naszych szczęśliwych wspomnień. Dziś jednak to pomieszczenie zdawało się obserwować rozpad naszego związku.

– No i co dalej? Może od razu rozwód albo separacja? – odezwał się Krzysztof z wyraźną kpiną. – Czym jeszcze zamierzasz mnie zaskoczyć?

– Daj spokój! Możemy raz porozmawiać normalnie, bez tych docinków? – starałam się zachować spokój, choć czułam, jak mocno wali mi serce.

– Proszę, proszę, teraz chcesz prowadzić poważne rozmowy? Ciekawa zmiana po tym wszystkim, co ostatnio odstawiłaś – rzucił z jawną drwiną w głosie.

– Spójrz na siebie... Tyle się między nami popsuło. Oboje narobiliśmy głupot – odezwałam się, nie spuszczając z niego wzroku. – Trzeba wreszcie zdecydować, co będzie dalej.

– Ach tak, decyzja... Pięknie to ujęłaś. Tylko że według mnie sprawa jest już przesądzona. Rozstrzygnęła się w momencie, gdy wprowadziłaś do naszego mieszkania tego swojego kochanka! – wypluł z siebie te słowa z goryczą.

Wszystko, co długo tłumiliśmy w sobie, wreszcie wyszło na jaw. Ja i Krzysztof mówiliśmy otwarcie, bez owijania w bawełnę, choć prawda była gorzka. W końcu musieliśmy przyznać to, przed czym tak długo uciekaliśmy – nasz związek się rozpadł. Nie było już możliwości, żeby posklejać to, co się między nami całkowicie rozsypało.

Kiedy opuszczałam kawiarnię, ogarnęły mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej – strach przed nieznanym. Rozpoczynał się nowy rozdział mojego życia, w którym wreszcie mogłam szczerze zmierzyć się z tym, co czułam do Piotra. To nie były już zakazane fantazje – teraz te emocje mogły stać się częścią mojego prawdziwego świata.

Reklama

Julia, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama