Reklama

Kiedyś myślałam, że rodzina trzyma się razem bez względu na wszystko. Na dobre i złe, jak w tych wszystkich filmach, gdzie ludzie kłócą się do białej gorączki, ale potem znowu siedzą razem przy stole, śmieją się, wspominają stare czasy. Myślałam, że my też tacy jesteśmy. Że mamy swoje problemy, swoje kłótnie, ale na końcu dnia i tak możemy na siebie liczyć.

Reklama

Zawsze byłam blisko z Dawidem. Kiedy się przewróciłam i kolano miałam całe we krwi, to on mnie zaciągnął do domu i próbował mnie pocieszyć. Kiedy w szkole się ze mnie śmiali, to on się za mną wstawał. A teraz… teraz nawet nie odbierał moich telefonów. Jakby przestałam dla niego istnieć. Jakby te wszystkie wspomnienia nic nie znaczyły.

Pamiętam, jak przyszedł do mnie z tym swoim wielkim planem remontu domu. Miał błysk w oku, roztaczał wizje, jak odnowi kuchnię, jak urządzi salon. Mówił, że brakuje mu trochę pieniędzy, że już prawie wszystko ma, ale to ostatnie pięćdziesiąt tysięcy... Wtedy pomyślałam, że przecież to mój brat. Jak mogłam mu odmówić?. Nie zastanawiałam się długo.

– Pomogę ci. Oddasz mi, jak tylko skończysz remont.

Oddasz mi... Cóż za naiwność. Zastanawiam się, jak mogłam być taka głupia. Jak mogłam uwierzyć, że to nie zmieni naszej relacji? A jednak zmieniło.

Zrobiło mi się gorąco

– Musimy pogadać – powiedziałam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, a właściwie, zanim znowu zdążył mnie zignorować.

Nie teraz, mam urwanie głowy – mruknął, jakby nic się nie stało.

– Nie teraz?! To może kiedy? Za rok? Za dziesięć lat? – poczułam, jak w środku coś mi się gotuje. – Oddasz mi te pieniądze w ogóle?

Dawid westchnął głośno, jakbym była jakimś irytującym robakiem, który nie daje mu spokoju.

– Nie mam teraz. Po co ci one tak od razu? Nie rozumiesz, że nie mam z czego?

– Nie, Dawid, nie rozumiem. Nie rozumiem, jak można brać pieniądze od siostry i potem tak po prostu udawać, że temat nie istnieje. Przecież obiecywałeś, że oddasz, jak tylko skończysz remont. Remont skończony, pieniądze przepadły.

Nie rób scen. To są tylko pieniądze, po co się tak spinasz?

Coś we mnie pękło. Wzięłam głęboki oddech, ale to nic nie dało.

– Tylko pieniądze? Tylko pieniądze?! Dla ciebie to może tylko pieniądze, ale dla mnie to zaufanie, którego właśnie mnie pozbawiłeś! Zrozum to wreszcie! – głos mi się załamał.

– Nie przesadzaj. Mam teraz ważniejsze wydatki. Spokojnie, oddam ci... kiedyś.

Zrobiło mi się gorąco.

– Wiesz co? Żałuję, że ci cokolwiek pożyczyłam! Nie jesteś bratem, tylko oszustem!

– No pięknie, teraz jeszcze jestem oszustem – zaśmiał się ironicznie i rozłączył.

Patrzyłam na telefon z zaciśniętą szczęką. W oczach stanęły mi łzy – z bezsilności, ze złości, z rozczarowania. Jak mógł mi to zrobić? Jak mógł tak po prostu odciąć się ode mnie?

Nie wytrzymałam

Siedzieliśmy wszyscy przy stole – mama, tata, Dawid z Anką, ja. Niby zwyczajny niedzielny obiad. Mama pytała, jak minął tydzień, Anka uśmiechała się sztucznie, a ojciec patrzył gdzieś w dal, jakby jego to wszystko nie dotyczyło. Ale we mnie aż kipiało. Patrzyłam na Dawida, na jego spokój, na ten beztroski uśmieszek, jakby nic się nie wydarzyło. Nie wytrzymałam.

– To kiedy oddasz mi te pieniądze? – zapytałam na głos, patrząc mu prosto w oczy.

W pokoju zapadła cisza. Mama przełknęła głośno ślinę, a ojciec nagle znalazł coś bardzo ciekawego na swoim talerzu.

Dawid westchnął z irytacją.

– Nie zaczynaj znowu. Przecież mówiłem, że oddam, jak będę mógł.

– Nie, nie mówiłeś. Unikasz tego tematu, jak tylko możesz. Pożyczyłam ci pieniądze. Nie dostałam ich w spadku ani na loterii. Ciężko na nie pracowałam. Chciałabym je odzyskać, rozumiesz?

Bratowa podniosła głos:

Czy ty musisz robić takie sceny przy stole? To naprawdę nie jest miejsce ani czas...

Zatkało mnie. Patrzyłam na nią jak na obcą osobę.

– Nie jest miejsce ani czas? A kiedy niby będzie? Jak będę miała za co zrobić zakupy na święta? Jak bank zacznie dzwonić z pytaniami o spłatę raty, bo musiałam wziąć kredyt, żeby jakoś żyć?

Mama szeptała:

– Proszę, nie kłóćcie się…

A Dawid? Dawid wzruszył ramionami i mruknął:

To tylko pieniądze. Naprawdę musisz się tak spinać?

Zerwałam się od stołu. Czułam, jak twarz mi płonie, a serce wali jak oszalałe. Spojrzałam na mamę, która miała łzy w oczach, na ojca, który nadal nie odrywał wzroku od ziemniaków i zrozumiałam, że w tej chwili jestem w tym sama. Wybiegłam z jadalni, zanim jeszcze usłyszałam słowa bratowej:

– Przesadza. Zawsze była przewrażliwiona.

Łzy napłynęły mi do oczu

Nie chciałam wracać do rodzinnego domu, ale coś mnie tam ciągnęło. Jakby człowiek liczył, że jeszcze coś da się naprawić, że nie wszystko stracone. Weszłam cicho, żeby nie robić zamieszania. Mama z Dawidem siedzieli w kuchni, nie zauważyli mnie. Stałam w przedpokoju i usłyszałam każde słowo.

Ona robi z tego tragedię. Przecież to tylko pieniądze – Dawid mówił spokojnym, niemal znudzonym głosem.

– Wiem, synku. Wiem, że chciałeś dobrze, a teraz Marta się złości. Ona zawsze była uparta... – mama westchnęła, a mnie aż coś ścisnęło w gardle. – Pewnie ma jakieś swoje problemy, może czuje się samotna... Wiesz, jak to jest. Ale ty się tym nie przejmuj.

– Czym mam się przejmować? Nic nie obiecywałem, to było tylko takie... rodzinne wsparcie. Pomogliśmy sobie, a teraz robi aferę. Niech się ogarnie.

Zatkało mnie. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Czy on serio tak to widzi? Jakby pożyczka była jakimś prezentem urodzinowym, który można wziąć i zapomnieć? A mama? Moja mama, która zawsze mówiła, że rodzina powinna się wspierać, że „sprawiedliwość jest najważniejsza”, teraz siedziała i usprawiedliwiała Dawida, jakby wszystko było w porządku. Chciałam wejść, powiedzieć im coś, wykrzyczeć, że to nie jest uczciwe. Ale wiedziałam, że tylko zaczęłabym płakać, a wtedy uznaliby, że jestem przewrażliwioną histeryczką, która robi sceny. Więc stałam tam jak cień, słuchałam, jak rozmawiają o mnie, jak o jakimś problemie, który trzeba zignorować. Odwróciłam się i wyszłam, cicho, nie zamykając drzwi. W głowie miałam tylko jedno: oni mnie nie rozumieją. Nikt mnie nie rozumie.

Zostałam sama

Wróciłam późnym popołudniem. W głowie kłębiły się myśli, a serce waliło. Nie chciałam siedzieć cicho. Musiałam coś powiedzieć, musiałam to z siebie wyrzucić. Znalazłam ich w kuchni. Mama siedziała przy stole, popijając herbatę, a ojciec czytał gazetę, jakby go to wszystko nie dotyczyło.

– Dlaczego go bronisz, mamo? – zaczęłam ostro. – Dlaczego udajesz, że nic się nie dzieje? Że to wszystko jest normalne?

Mama podniosła wzrok, zaskoczona, jakbym właśnie wyważyła drzwi w jej bezpiecznym świecie.

– Nie mów tak. Przecież Dawid to twój brat. Trzeba się wspierać...

– Wspierać? – głos mi się załamał. – To on mnie oszukał! Wzięłam kredyt, żeby mu pomóc, a teraz nawet nie odbiera telefonu. A ty mówisz, że mam się wspierać?

– Nie krzycz... – mama zaczęła płaczliwie, jakby chciała mnie udobruchać, zagłaskać temat na śmierć. – Dawid miał ciężki czas, musisz go zrozumieć.

– A kto mnie zrozumie?! – wyrzuciłam z siebie, czując, jak łzy spływają mi po policzkach. – Nie mam za co zapłacić rachunków. Nie śpię, bo boję się, co będzie dalej.

Ojciec siedział cicho, wpatrzony w gazetę, jakby był głuchy na to, co się dzieje.

– Co ty na to wszystko, tato? – zapytałam z nadzieją, że może on... może chociaż on stanie po mojej stronie.

Ale on tylko wzruszył ramionami, cicho burknął:

Nie mieszaj mnie w to.

Zacisnęłam zęby.

– Świetnie – powiedziałam cicho. – Naprawdę świetnie.

Otarłam łzy rękawem i wyszłam. Trzasnęłam drzwiami, tak głośno, że aż szklanka w kuchni zadzwoniła. W tej chwili zrozumiałam, że jestem zupełnie sama.

Zostałam oszukana

Po kilku dniach zebrałam się w sobie i pojechałam do Dawida. Drzwi otworzyła bratowa. Spojrzała na mnie jak na intruza.

– Czego chcesz? Dawid ma dużo na głowie. Lepiej, żebyś go nie denerwowała.

Zignorowałam ją, weszłam do środka. Dawid siedział na kanapie.

– Musimy porozmawiać. Teraz – powiedziałam stanowczo.

Westchnął teatralnie i odłożył telefon.

– No dobrze, co znowu? – spytał z tym swoim chłodnym, znudzonym tonem.

Oddasz mi pieniądze? – głos zadrżał mi tylko raz, potem się opanowałam.

Dawid oparł się o oparcie kanapy, spojrzał na mnie jak na dziecko, które czegoś nie rozumie.

– Nie mam tych pieniędzy. Nie oddam ci. Po prostu nie mam. Poza tym... sama chciałaś pożyczyć, nie zmuszałem cię. Trzeba było pomyśleć.

Poczułam, jakby ktoś mnie uderzył w twarz.

– Nie zmuszałeś mnie? Ty mnie błagałeś! Obiecywałeś, że oddasz, że to tylko na chwilę!

– A co ty myślałaś? Że świat się kręci wokół ciebie? – uśmiechnął się drwiąco. – Zresztą, to są tylko pieniądze. Rodzina powinna umieć wybaczać.

Zacisnęłam pięści.

– Dla ciebie to „tylko pieniądze”. Dla mnie to była przyszłość. Spłacam kredyt, bo ci zaufałam. I teraz... teraz nie jesteś już dla mnie bratem.

Anka skrzyżowała ręce na piersi, patrzyła na mnie z wyższością. Dawid wzruszył ramionami, odwrócił wzrok.

Rób, co chcesz.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że ten rozdział jest zamknięty. Że coś się we mnie złamało i już się nie sklei.

Marta, 42 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama