Reklama

Kłócił się o każdą pierdołę

Zaczęłam pracę kilka miesięcy temu. Na początku byłam pełna zapału. Firma miała świetną reputację, Robert – mój przełożony – wydawał się profesjonalistą. Miałam wrażenie, że trafiłam na właściwe miejsce. Szybko jednak coś zaczęło się zmieniać. Początkowo drobne uwagi Roberta, jego krytyczne spojrzenia, ignorowanie moich pomysłów. Myślałam, że to ja robię coś źle. Może nie spełniam jego oczekiwań?

Reklama

Ale teraz, z każdą kolejną chwilą, coraz mocniej odczuwałam duszną atmosferę, która z dnia na dzień gęstniała w moim otoczeniu.

– Renata, możesz mi wyjaśnić, co to jest? – Robert rzucił raport na biurko. Wszyscy w biurze podnieśli wzrok. Czułam na sobie ich spojrzenia.

– Co masz na myśli? Zrobiłam dokładnie to, o co prosiłeś – odpowiedziałam spokojnie, chociaż już czułam, jak dłonie zaczynają mi się pocić.

– Naprawdę? Zrobiłaś to, co prosiłem? – uśmiechnął się ironicznie. – To są podstawy. Myślałem, że na tym etapie potrafisz odróżnić coś, co ma sens, od kompletnej... no, bezsensownej roboty.

Jego słowa były jak cios w brzuch. Zawsze wykonywałam swoje zadania najlepiej, jak potrafiłam. Zawsze byłam sumienna.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi. Wszystko jest zgodne z wytycznymi, które mi przesłałeś – próbowałam bronić się, choć czułam, jak głos zaczyna mi drżeć.

– Zawsze jest z tobą jakiś problem – kontynuował, przerywając mi ostro. – Może ta praca cię przerasta? Zastanów się nad tym.

Biuro zamarło. Wszyscy patrzyli na mnie. Nie mogłam już nic powiedzieć. Wiedziałam, że jakakolwiek odpowiedź tylko pogorszy sprawę. Czułam narastającą frustrację, ale nie mogłam pozwolić sobie na wybuch. Robert to wiedział. On chciał mnie upokorzyć przed całym zespołem. To było celowe.

Może niepotrzebnie się przejmuję?

Siedziałam w kuchni biurowej, próbując opanować emocje po tym, co wydarzyło się rano. Nie mogłam już dłużej tłumić tego w sobie. Nagle do środka weszła Ewa, starsza koleżanka z pracy, z którą czasem rozmawiałam.

– Widziałaś, co się dzisiaj stało? – zapytałam, zanim jeszcze zdążyłam się powstrzymać. Potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha. Ewa spojrzała na mnie przez chwilę, jakby się wahała, czy odpowiedzieć.

– Widziałam. Robert potrafi być trudny. Nie bierz tego do siebie – powiedziała, siadając obok. Mówiła spokojnie, ale czułam, że nie chciała wdawać się w szczegóły.

– Ewa, ale on zachowuje się tak tylko wobec mnie! Mam wrażenie, że czeka na każdy mój błąd. Jakby chciał, żebym odeszła – starałam się mówić cicho, choć emocje targały mną coraz mocniej.

– Może jesteś dla niego niewygodna. Zdarza się – odpowiedziała, zerkając w okno, jakby chciała uciec wzrokiem. – Ale nie pytaj mnie o więcej.

Zastygłam. Byłam pewna, że Ewa wie coś więcej, ale nie chciała w to wchodzić. Może bała się o własną pozycję? Jej postawa była wyważona, niemal ostrożna. Przez chwilę milczałyśmy, a ja wpatrywałam się w kawę, zastanawiając się, dlaczego nikt nie chce mi pomóc. Czy wszyscy już to zaakceptowali? Czy to tutaj norma?

Ewa wstała, kończąc swoją przerwę.

– Uważaj na siebie, Renata – spojrzała na mnie ostatni raz i zniknęła za drzwiami.

Jej słowa brzmiały jak ostrzeżenie. Czułam, że za tym wszystkim kryje się coś więcej, ale jeszcze nie wiedziałam co.

Odkryłam plan szefa

Kilka dni później siedziałam w biurze do późna, kończąc raport. Wszyscy już dawno wyszli, a budynek był pusty, z wyjątkiem Roberta. Wychodząc na chwilę do kuchni po wodę, usłyszałam głosy dobiegające z jego gabinetu. Ktoś z nim rozmawiał, ale drzwi były uchylone, więc nie widziałam, kto to był.

– Spokojnie, Agnieszka, nie musisz się martwić – usłyszałam jego głos. – Niedługo to miejsce będzie twoje.

Zamarłam. „Agnieszka?” – pomyślałam. Przecież nikt taki u nas nie pracuje.

– Mam nadzieję, że uda się ją wyeliminować – odpowiedział kobiecy głos, zapewne należący do tej tajemniczej Agnieszki. – Na jej miejscu już dawno bym się poddał.

Mój żołądek się skręcił. Wiedziałam, że mowa o mnie. Każde słowo wbijało się we mnie jak nóż. Poczułam się tak, jakbym słyszała o własnej egzekucji. W jednej chwili wszystkie elementy układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce. To nie była zwykła złośliwość Roberta. To był plan – od początku dążył do tego, żeby mnie usunąć. Zastanawiałam się, jak długo to trwa. Od kiedy planowali moje miejsce dla Agnieszki?

Zerknęłam na zegarek. Musiałam się stąd szybko ewakuować, zanim ktoś zauważy, że podsłuchiwałam. Delikatnie odsunęłam się od drzwi i wróciłam do swojego biurka. Z ledwością powstrzymałam łzy. „To dlatego mnie gnębi, dlatego traktuje mnie jak śmiecia” – myślałam, wpatrując się w komputer, choć już niczego nie widziałam na ekranie.

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, nie wiedząc, co zrobić dalej. W głowie kłębiły się pytania, ale jedno było pewne – teraz wiedziałam, dlaczego Robert tak się zachowywał. On chciał mnie zniszczyć, żeby zrobić miejsce dla swojej znajomej.

Zapytałam go prosto w twarz

Następnego dnia, jeszcze zanim biuro zaczęło tętnić życiem, weszłam do gabinetu Roberta. Musiałam stawić mu czoła. Nie mogłam tego dłużej znosić. Stanęłam przed jego biurkiem, a on nawet nie podniósł wzroku znad dokumentów.

– Chcę z tobą porozmawiać – zaczęłam, próbując utrzymać głos na równym poziomie, choć w środku trzęsłam się ze złości.

– O co chodzi? – spytał obojętnie, wciąż nie odrywając wzroku od papierów.

– Dlaczego próbujesz się mnie pozbyć? – wyrzuciłam z siebie, bez żadnych wstępów. – Czy to wszystko ma coś wspólnego z Agnieszką?

Teraz już spojrzał na mnie. Przez sekundę widziałam na jego twarzy zaskoczenie, które jednak szybko ustąpiło drwiącemu uśmieszkowi.

– Nie wiesz, o czym mówisz – odpowiedział spokojnie. – To nie twoja sprawa, kto tutaj pracuje.

– Nie moja sprawa? – warknęłam, czując, jak napięcie narasta. – To moje stanowisko! Robię wszystko, co mogę, a ty celowo mnie niszczysz, żeby zrobić miejsce dla jakiejś Agnieszki.

– Może po prostu nie pasujesz do tego zespołu – rzucił beztrosko. – Nie każdemu się tu udaje.

Byłam wściekła. Czułam, jak krew napływa mi do twarzy. Starałam się nad sobą panować, ale nie mogłam pozwolić mu wyjść z tego bez konsekwencji.

– To dlatego wytykasz każdy mój błąd? Dlatego upokarzasz mnie na oczach innych? Wszystko po to, żeby ona mogła mnie zastąpić? – zapytałam, walcząc z drżącym głosem.

– Mówię ci, Renata, nie pasujesz tutaj – odpowiedział chłodno. – Może powinnaś to przemyśleć. Zastanów się, czy warto dalej się męczyć.

Te ostatnie słowa były jak policzek. Robert podniósł na mnie wzrok, patrząc z niezmiennym chłodem. Nie miałam już nic do powiedzenia. Wybiegłam z jego gabinetu, nie wiedząc, co dalej robić. Czułam, jak wali mi serce. On po prostu grał na moich emocjach, a ja dałam się w to wciągnąć.

Odejdę z tego toksycznego miejsca

Przez cały dzień nie mogłam się skupić. Myśli krążyły wokół naszej rozmowy i tego, co usłyszałam poprzedniego wieczoru. Robert nie zostawił mi żadnych złudzeń. To wszystko było zaplanowane od początku – chciał mnie wyeliminować, a teraz, gdy widział, że się buntuję, naciskał jeszcze mocniej.

Pod koniec dnia siedziałam przy biurku, wpatrując się w ekran komputera. Miałam przed sobą otwarty dokument, w którym od kilku minut starałam się napisać maila z wypowiedzeniem. „Czy to jest właściwy krok?” – zastanawiałam się. Z jednej strony nie chciałam, by Robert wygrał, ale z drugiej czułam, że walka z nim była z góry skazana na porażkę.

Ewa przeszła obok mojego biurka, rzucając mi szybkie spojrzenie. Zatrzymała się na chwilę.

– Renata, wszystko w porządku? – spytała cicho, widząc moją zmęczoną twarz.

Spojrzałam na nią i westchnęłam głęboko.

– Nie, Ewa, nie jest w porządku. Chyba muszę to skończyć – powiedziałam, wskazując na ekran. Ewa spojrzała na mnie ze zrozumieniem, ale nie powiedziała ani słowa.

Gdy złożyłam wypowiedzenie, poczułam mieszankę ulgi i gniewu. Robert pewnie będzie zadowolony, Agnieszka w końcu zajmie moje miejsce, tak jak zaplanowali. Ale wiedziałam, że nie mogę dłużej tkwić w tej dusznej atmosferze, nie pozwolę mu dłużej manipulować moim życiem. Jeszcze tego samego dnia wysłałam kilka CV do innych firm. Nie mogłam pozwolić, żeby jedna osoba zniszczyła wszystko, na co tak ciężko pracowałam.

Wewnętrznie byłam rozdarta, ale podjęłam decyzję. Moje zdrowie psychiczne było ważniejsze niż wojna z kimś, kto miał już swój plan. Robert może i wygrał tę bitwę, ale ja miałam zamiar wygrać wojnę, bo wiedziałam, że to ja zasługuję na więcej. Nigdy więcej nie dam się poniżyć.

Nie żałuję swojej decyzji

Dwa tygodnie później wychodziłam z biura po raz ostatni. Trzymałam w dłoni pudełko z rzeczami, a moje kroki odbijały się echem po korytarzach, które tak dobrze znałam. To miejsce, które kiedyś wydawało mi się idealnym miejscem pracy, teraz było tylko symbolem tego, co musiałam przezwyciężyć.

Przechodząc obok gabinetu Roberta, zauważyłam, że drzwi były uchylone. Siedział tam, pochylony nad biurkiem, jak zawsze, niewzruszony. Nawet nie spojrzał w moją stronę, jakby w ogóle nie obchodziło go, że odchodzę. Może faktycznie tak było. Może właśnie tego chciał – żebym odeszła w ciszy, dając jemu i Agnieszce wolną drogę. Zatrzymałam się na chwilę, spoglądając na niego, a potem ruszyłam dalej. Nie było sensu tracić więcej energii na kogoś takiego.

Przy drzwiach czekała Ewa. Stanęła naprzeciw mnie, z lekkim uśmiechem, który wydawał się być wyrazem wsparcia.

– Zrobiłaś, co musiałaś – powiedziała cicho, kiedy zatrzymałam się przed nią. – Czasami nie da się wygrać w takich miejscach. Ale to nie znaczy, że przegrywasz. Po prostu robisz krok dalej.

Uśmiechnęłam się do niej lekko. Jej słowa były dla mnie niczym balsam na zranioną dumę. Mimo wszystko, nie czułam się pokonana. W głębi serca wiedziałam, że to była najlepsza decyzja. Nikt, nawet Robert, nie mógł mi odebrać poczucia własnej wartości. Wychodząc z budynku, zaczerpnęłam głęboko powietrza.

Z jednej strony czułam stratę, z drugiej – wolność. Miałam przed sobą zupełnie nowe perspektywy. Jeszcze nie wiedziałam, gdzie trafię, ale wiedziałam jedno: nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś tak mną manipulował. Czasem trzeba przejść przez piekło, by odkryć swoją prawdziwą siłę. Ruszyłam przed siebie, z podniesioną głową, gotowa na nowe wyzwania.

Reklama

Renata, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama