Reklama

Od czterech lat jestem w związku z Adamem. To nie jest związek z bajki, ale też nie jest z tych, o których mówi się: „po co oni w ogóle są razem?”. Adam to spokojny, zdystansowany facet, nieco zamknięty w sobie. Przez długi czas to mnie nawet pociągało – że nie rzuca słów na wiatr, że nie szuka poklasku. Z czasem jednak zaczęło mi tego ciepła brakować, zwłaszcza gdy koleżanki jedna po drugiej ogłaszały zaręczyny, a potem dzieci.

Marzyłam o ślubie

Przez ostatni rok coraz częściej łapałam się na myśli: „Czy on w ogóle mnie kocha? Może przyzwyczaił się do mnie jak do mebla, który stoi w kącie i nie przeszkadza? Może to wygodne – mieć kogoś, kto zrobi zakupy, ugotuje zupę i przytuli się w nocy? Ale co z tym czymś więcej?”. We wrześniu zaczęłam wspominać o ślubie. Delikatnie, żartem: „A może czas już wrzucić pierścionek na palec, co?” – mówiłam, śmiejąc się, ale z duszą na ramieniu. Adam tylko się uśmiechał. Raz rzucił, że „jeszcze mamy czas”. No właśnie. Mamy?

Końcówka listopada. Magda, moja przyjaciółka, przyniosła butelkę wina. Siedziałyśmy na kanapie, a ja jak zwykle jęczałam:

– Ja wiem, że to głupie, że to tylko formalność, ale naprawdę mam wrażenie, że ja go kocham bardziej niż on mnie.

– Zobaczysz, pod choinką będzie pierścionek – uśmiechnęła się. – Czuję to. To będzie ten moment.

– Jeśli nie będzie, to chyba naprawdę będę musiała coś przemyśleć.

Zostały dwa tygodnie do świąt. Czułam, że to będzie nasz moment, w końcu. Chciałam uwierzyć, że Adam też to czuje.

Czekałam na to

W Wigilię siedzieliśmy przy stole u jego rodziców. Pachniało barszczem i goździkami. Byłam w czerwonej sukience, którą Adam lubił. Przez cały dzień miałam w sobie napięcie, którego nie potrafiłam zgasić. Powtarzałam sobie, że to tylko kolacja, ale wiedziałam, że to coś więcej. W tym roku święta miały przynieść odpowiedź.

Adam był dziś wyjątkowo pogodny. Opowiadał coś wujkowi, śmiał się, zagadywał dzieciaki biegające wokół choinki. Przez chwilę patrzyłam na niego z boku i myślałam: to przecież mój mężczyzna, mój Adam, taki spokojny, taki mój. Czy naprawdę nie widzi, że ja już dłużej nie chcę czekać?

Punktem kulminacyjnym wieczoru były prezenty. Wszyscy zebrali się pod choinką. Wręczaliśmy sobie paczki z uśmiechem, z udawaną niewiedzą, chociaż każdy wiedział, że skarpety będą od cioci, a książka od teścia. Kiedy Adam sięgnął po paczkę oznaczoną moim imieniem, zobaczyłam, że jest mała, elegancka, owinięta starannie w biały papier i przewiązana cienką, złotą wstążką.

Byłam podekscytowana

Serce zaczęło mi walić. Wzięłam ją do rąk. Spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął, jakby chciał powiedzieć: no, otwieraj. Czułam, jak całe moje ciało czeka na ten moment. Zerwałam wstążkę i odwinęłam papier. Pudełko było solidne, cięższe niż się spodziewałam. Gdy uniosłam wieczko, przez sekundę patrzyłam w głąb, nie mogąc zrozumieć, co widzę. To był kubek z napisem „Najlepsza dziewczyna”.

Patrzyłam na to, co trzymałam w dłoni. Przesunęłam palcem po gładkiej powierzchni. Z boku ktoś rzucił żart, śmiech przetoczył się przez pokój. Adam nadal się uśmiechał, zadowolony. Wszyscy wrócili do swoich prezentów. Schyliłam się lekko w jego stronę i zapytałam cicho:

– Czy to już wszystko?

Adam spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

– Nie rozumiem – odparł.

Poczułam, jak coś osiada we mnie ciężko. Podniosłam się, wróciłam do swojego miejsca przy stole, uniosłam szklankę, żeby napić się kompotu. Wszystko trwało dalej: kolacja, rozmowy, ale ja nie potrafiłam już wrócić do tej kolacji. Siedziałam tam fizycznie, ale myślami byłam gdzie indziej. Patrzyłam na Adama i nie poznawałam go. A może właśnie widziałam go najczytelniej, jak nigdy wcześniej.

Byłam załamana

Zaraz po deserze powiedziałam, że boli mnie głowa. Nikt nie dopytywał, może nawet byli wdzięczni, że zrobiłam miejsce na kanapie. Zamknęłam się w łazience, usiadłam na brzegu wanny i odetchnęłam głęboko.

W myślach wracałam do rozmów z nim sprzed tygodni. Przypadkowe pytania o przyszłość, o „kiedyś”. Za każdym razem był jakiś uśmiech, półsłówko, unik. Zamiast odpowiedzi – żart, zamiast decyzji – spokój. A ja chciałam wierzyć, że wszystko przyjdzie w swoim czasie i teraz już wiedziałam: czas był. On po prostu nic nie przyniósł. Wróciłam do salonu, gdzie gra w kalambury trwała w najlepsze. Adam siedział z bratem, rozmawiali o filmach. Przysiadłam się do niego.

– Adam, myślałeś kiedyś o ślubie? – zapytałam półgłosem.

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, uniósł brwi.

– A co, chcesz się z kimś ożenić? – rzucił z uśmiechem.

Nie odpowiedziałam. Wbiłam wzrok w ekran telewizora. On chyba zrozumiał, że posunął się za daleko, bo ściszył głos.

– Nie wiem, co mam ci powiedzieć – dodał po chwili.

Patrzyłam na jego profil. Ten sam, co zawsze. Ale tamten Adam potrafił mnie rozśmieszyć, zaskoczyć. Ten obok milczał. I nie potrafił nawet zapytać, co czuję.

To był koniec

Wieczorem usiedliśmy razem na kanapie. Telewizor był wyłączony, światło przygaszone. Słychać było tylko szum lodówki z kuchni. W końcu odezwałam się cicho:

– Zrozumiałam coś w te święta. Ty mnie nie kochasz tak, jak ja ciebie. Może nigdy nie kochałeś, może tylko ci było wygodnie.

Adam otworzył usta, jakby chciał zaprzeczyć, ale zamiast słów, znowu przyszła cisza. Dopiero po chwili odezwał się bez przekonania:

– Co ty w ogóle mówisz? To nieprawda.

– Właśnie że prawda – odpowiedziałam. – I nawet tego nie zauważyłeś.

Podeszłam do szafy i zaczęłam pakować rzeczy. Adam patrzył, ale nie próbował mnie zatrzymać.

– Widzisz – powiedziałam, zatrzymując się przy drzwiach – myślałam, że między nami jest coś więcej, ale dziś wiem, że to tylko moje myśli.

Spojrzał na mnie tylko przez chwilę, jakby chciał coś zapamiętać, ale chyba nie wiedział co. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodach. Przypomniałam sobie moment, kiedy otwierałam tamto pudełko. Tyle we mnie było wtedy nadziei, a potem… pustka. Teraz rozumiałam – to nie był prezent, to nie była pomyłka. To był sygnał, tylko ja przez długi czas nie chciałam go odczytać.

Weronika, 29 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama