„Ja miałam rodzić mu dzieci i gotować obiadki, a kochanka zapewniać uciechy. Kasa i luksusy nie załatają mi serca”
„Przez lata łudziłam się, że nam obojgu zależy na związku, że chcemy tego samego – rodziny, dzieci. Jakże się pomyliłam! Piękny apartament, wysokie alimenty i półtoraroczny synek – tyle zostało mi po małżeństwie. Czy o taki jego finał mi chodziło? Dziś wiem, że byłam bardzo naiwna.”
- Julia, 25 lat
Mieszkam w 200-metrowym apartamencie i nie muszę się martwić o pieniądze, a mam dopiero 25 lat. Moje koleżanki gnieżdżą się po kilka w wynajętych kawalerkach i biegają z jednej rozmowy o pracę na drugą. Jak mi się to udało? Dwa lata temu wyszłam za mąż. Karol jest ode mnie starszy o 16 lat. Prowadzi własną firmę doradczą. Do tego jest bardzo przystojny i wysportowany, z mnóstwem ciekawych hobby. Mamy półtorarocznego syna Marcela i opieka nad nim jest moim najważniejszym zadaniem. Oczywiście, nie muszę robić tego sama. Pani Marysia przychodzi codziennie na kilka godzin. Zabiera Marcela na spacer, karmi go. A ja mam czas dla siebie. Mogę iść do kosmetyczki, na siłownię, na zakupy. Bo zapomniałam dodać, że oprócz wychowywania syna, moim drugim małżeńskim obowiązkiem jest dobrze wyglądać. Przynajmniej tak było jeszcze kilka miesięcy temu. Byłam taka szczęśliwa…
Moim życiem uczuciowym kierował tata
Pochodzę z dość bogatej rodziny. Ani mnie, ani moim młodszym braciom nigdy niczego nie brakowało. Najnowsze komputery, telefony, modne ciuchy. Moim pierwszym poważnym chłopakiem był Bartek. Dobrze ułożony, zawsze szarmancki. Miał bogatych rodziców, zawsze był przy kasie. Przyzwyczaiłam się, że płacił za kawę i pizzę.
Koledzy poznani na studiach to była zupełnie inna bajka. Żaden groszem nie śmierdział. Wyjście na piwo kończyło się zawsze tak, że to dziewczyny płaciły. Chłopcy niby mieli oddać albo zrewanżować się następnym razem. Ale jakoś się nie składało. Na drugim roku zakochałam się w Michale. Był poetą, chodził w czarnej wytartej skórze. I miał takie piękne melancholijne spojrzenie. Kiedyś zaprosiłam go do domu na obiad. Najpierw zabłocił dywan. Potem nie chciał nic jeść, bo jest weganinem. A na koniec wypił całą butelkę wódki i zaczął recytować swoje wiersze. Widziałam przerażenie w oczach rodziców. Ale nic nie mówili. Tata nie wytrzymał dopiero, gdy przy wyjściu Michał zapytał, czy może mu pożyczyć pięć dych na taksówkę.
– No wie pan, jestem dżentelmenem, chciałbym odwieźć Julię do domu – wybełkotał. Tata wypchnął go za drzwi.
– Więcej nie chcę widzieć tego błazna w swoim mieszkaniu – warknął do mnie. – Chcesz się z nim prowadzać, twoja sprawa. Ale trzymaj go z daleka od nas.
Sytuacja szybko się rozwiązała, bo Michał wkrótce rzucił studia i mnie razem z nimi. Tata postanowił sam zająć się moim życiem uczuciowym. Kornel był synem jego przyjaciela. Kończył prawo, po aplikacji miał zacząć pracę w kancelarii ojca. Nie jestem fanką randek w ciemno, ale dla świętego spokoju postanowiłam iść z nim na kolację. Przyjechał po mnie nowiutkim porsche. Wręczył mamie bukiet róż, a tacie obiecał, że odwiezie mnie przed północą.
Szarmancko otworzył przede mną drzwi auta. W drodze do restauracji zabawiał mnie informacjami o jego osiągach, silniku, obrotach i nowych felgach. Ziewałam z nudów nieświadoma, że potem będzie jeszcze gorzej. Przy kolacji Kornel zaczął mówić o sobie. O swoich sukcesach, wygranych konkursach. I jak już się nie może doczekać, kiedy zacznie pracować z ojcem. Podziękowałam za deser, chcąc jak najbardziej skrócić ten wieczór. Kornel oczywiście zapłacił rachunek i dorzucił (tak, żebym zauważyła) napiwek.
– To może teraz pójdziemy się trochę pokiwać? – zaproponował.
„Pokiwać? Jezu, co za gość” – pomyślałam.
– Wiesz, może innym razem, bardzo jestem zmęczona, a jutro muszę wstać o 5 rano, bo jadę z tatą na ryby – łgałam jak z nut.
„Ryby? Dobrze że tata nie słyszy. Co mi przyszło do głowy?”.
W końcu Kornel odwiózł mnie do domu. Odprowadził pod same drzwi i próbował pocałować. Cmoknęłam go w policzek i zniknęłam za drzwiami. Rodzice oglądali jeszcze telewizję. Wsadziłam głowę do salonu:
– Tato, jak jeszcze raz spróbujesz się zabawić w swatkę, to pójdę do klasztoru, słowo. Dobranoc.
Kornel dzwonił do mnie jeszcze kilka razy. Moje wymówki były już tak absurdalne, że chyba w końcu zrozumiał.
Wpatrywałam się w niego tak długo, że w końcu…
Karola poznałam na weselu koleżanki ze studiów. Zauważyłam go do razu. Trudno było nie zwrócić na niego uwagi. Wśród spoconych brzuchatych wujów, źle ubranych i pryszczatych kuzynów wyróżniał się jak paw wśród gęsi. Ciemne, lekko siwiejące na skroniach świetnie przystrzyżone włosy. Elegancka marynarka. Doskonale leżąca koszula. Popijał białe wino i był wyraźnie znudzony. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jego partnerki – niemożliwe, żeby taki facet przyszedł sam na wesele. Ale miejsca koło niego były zajęte przez jakieś stateczne matrony. Wpatrywałam się w niego tak długo, aż nagle podniósł głowę i nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Speszyłam się. Usiadłam i zaczęłam nakładać sałatkę. Nagle zobaczyłam z przerażeniem, że nieznajomy idzie w moim kierunku. „Rany. Pewnie mnie obsztorcuje, że gapienie się jest nieeleganckie” – pomyślałam. Nie miałam nawet gdzie uciec. Na szczęście facet się zatrzymał. Zobaczyłam, że rozmawia z Renatą, siostrą panny młodej. Odetchnęłam z ulgą. Ale chwilę później oboje ruszyli w moją stronę.
– Julia! Witaj, dawno się nie widziałyśmy. Pozwól, że ci przedstawię Karola. Jest wujkiem mojego szwagra – Renata dokonała prezentacji.
„Wujek? Boże, to on musi być stary… I na pewno żonaty… Ale wtopiłam”. Jednak uśmiechnęłam się i podałam Karolowi rękę.
Renata pobiegła witać innych gości. Zostaliśmy sami.
– Mam wrażenie, że też nie jesteś fanką rodzinnych imprez – zagaił Karol.
Przytaknęłam. I przyjrzałam się jego dłoniom. Nie miał obrączki. Choć oczywiście to jeszcze o niczym nie świadczy. Ciężko mi było powiedzieć, w jakim jest wieku. – Pewnie się zastanawiasz, ile muszę mieć lat, skoro jestem wujkiem Maksa – zarumieniłam się, bo facet wyraźnie czytał w moich myślach. – Nie jest ze mną aż tak źle. Maciek, jego tata, to mój brat przyrodni. Dużo starszy. Więc jeżeli się nie boisz, że dostanę zawału na parkiecie, to może zatańczymy? Czas nam szybciej minie.
Nie rozstaliśmy się aż do rana. Tańczyliśmy, piliśmy, spacerowaliśmy. Opowiadał mi o krajach, które zwiedził, o nartach i szybowcach – jego największej miłości. Zauroczona byłam po kwadransie, zakochana po godzinie. I w ogóle przestało mi przeszkadzać, że jest starszy ode mnie z kilkanaście lat.
Oświadczyny na Seszelach, ślub w Barcelonie
Po tygodniu znajomości Karol zabrał mnie na weekend do Paryża. Zaproponował tę wycieczkę tak, jakby proponował weekend w Krakowie. Za nic nie musiałam płacić – chciałam, ale nie chciał o tym słyszeć. Wtedy byłam pewna, że Karol zakochał się we mnie równie mocno, co ja w nim. Dziś wiem, że po prostu zaczął realizować projekt „rodzina”.
W hotelu mieliśmy wynajęte dwa pokoje. Ale w moim udało mi się tylko zostawić walizkę. Po zwiedzaniu i kolacji wylądowaliśmy w jego łóżku. Nie byłam dziewicą, ale doświadczenie miałam prawie zerowe. Kilkanaście nocy z Michałem, które zapamiętałam raczej jako męczące. Dopiero przy Karolu zrozumiałam, o co chodzi w tym zamieszaniu, jakie rasa ludzka robi wokół seksu.
Koleżanki już wtedy pozieleniały z zazdrości. – Misiek najdalej to zabrał mnie do Lasu Kabackiego. Za pierogi w barze musiałam sama zapłacić – ulało się Ance. A to był dopiero początek. Karol obsypywał mnie biżuterią, drogimi torebkami i ubraniami. Trzeba przyznać – miał świetny gust. Na wakacje polecieliśmy na Seszele. Tam mi się oświadczył. Zgodziłam się bez wahania. Ślub wzięliśmy w Barcelonie. Za pobyt i podróż moich rodziców i braci zapłacił Karol. Wesele na 200 osób wyprawiliśmy w pałacu pod Wrocławiem. Większość gości to byli znajomi Karola. Ja zaprosiłam tylko rodzinę i kilka koleżanek.
A potem zaczęłam życie mężatki i pani domu. Karol dał mi wolną rękę w sprawie urządzania mieszkania. Wyrzuciłam wszystkie meble, zasłony. Na zakupy zabierałam koleżanki, które otwierały buzie ze zdziwienia, że lekką ręką wydaję tysiące złotych na fotel czy stoliczek. Po kilku miesiącach z koleżankami spotykałam się jednak dużo rzadziej. Zaczęłam się źle czuć w studenckich pubach, nie pasowałam już jakoś. Z kolei one nie chciały chodzić do knajp, gdzie jeden drink kosztował tyle, co dziesięć piw. Zawsze byłam gotowa zapłacić, ale na dłuższą metę stało się to dla nich krępujące.
Pierwszy raz z mężem pokłóciliśmy się o dzieci. Miałam 23 lata, byłam bogata, chciałam najpierw się tym nacieszyć. Wmówiłam sobie później, że się wtedy przesłyszałam. Niemożliwe, żeby mój Karol powiedział: „chyba czegoś nie rozumiesz. Ja chcę mieć rodzinę. Po to się z tobą ożeniłem”. W końcu postawił na swoim. Za to zgodził się zapłacić za cesarskie cięcie w najdroższej klinice w mieście.
Jak wrócę pójdziemy na zakupy, a teraz bądź grzeczna
W czasie ciąży za namową męża zaczęłam się częściej spotykać z żonami jego kolegów. Były ode mnie ponad 10 lat starsze, rozmawiały o prywatnych szkołach swoich dzieci i zabiegach upiększających. Nudziłam się jak mops. Ale Karol nalegał… Latem pojechaliśmy razem na dwa tygodnie do Juraty. Karol ma tam apartament. Całymi dniami siedziałam na tarasie i patrzyłam, jak śmiga na skuterze albo desce windsurfingowej. Resztę wakacji przesiedziałam w domu. A Karol w prawie każdy weekend jechał ze swoim klubem latać na szybowcach.
– Muszę się teraz wyszaleć, bo potem będzie dzidziuś – tłumaczył. Nie umiałam się na niego gniewać.
Rzeczywiście, gdy Marcel był już z nami, mój mąż zrezygnował z szybowców. Na trzy tygodnie. Potem były bardzo ważne zawody („przecież nie mogę zawieść kolegów z teamu”), a potem kolejne, jeszcze ważniejsze. Potem sezon szybowcowy przeszedł płynnie w narciarski. A potem na odwrót. W tych krótkich chwilach, gdy Karol był w domu i miał dla nas czas, bardzo ładnie zajmował się synkiem. Bawił się z nim, czytał mu bajki. I był zachwycony.
Przed ślubem wyobrażałam sobie, że będę z Karolem robić te fantastyczne rzeczy: jeździć na nartach, latać szybowcami…
– Kochanie, to nie dla ciebie, przecież ty masz lęk wysokości. Zresztą to są męskie wyjazdy. Bez żon. Jak wrócę pójdziemy na zakupy, a teraz bądź grzeczna – słyszałam za każdym razem, gdy próbowałam namówić Karola, żeby mnie gdzieś zabrał.
Prawdziwy powód, dla którego nie było mowy, żebym jeździła z nim, odkryłam niedawno. I to zupełnie przypadkiem. Na Facebooku mam wśród przyjaciół kilku kolegów Karola. Jeden z nich wrzucił zdjęcie z wyjazdu szybowcowego. Nawet nie zwróciłabym uwagi, że wśród mężczyzn na fotce jest jedna kobieta. Ale zaczęłam czytać komentarze przy zdjęciu:
Jerzy: No proszę, tylko Paula wygląda w tym kombinezonie seksownie
Daniel: Jurek, nie szarżuj, chcesz oberwać od Karola?
Paula: Każdy wie, że mam fajny tyłeczek!
Daniel: I każdy wie, że ten tyłeczek należy tylko do Karola!
Wpatrywałam się w ekran i zastanawiał się, czy dobrze widzę. A może to jakiś żart? Może Karol mnie wkręca? Chyba nie byłby taki głupi, żeby tak łatwo wpaść. Spojrzałam na ekran jeszcze raz. Ciągle to ostatnie zdanie brzmiało dokładnie tak, jak mi się zdawało. Poszłam do kuchni po szklankę wody. Gdy wróciłam – post zniknął.
Zazdroszczę jej
Postanowiłam nic nie mówić. Udawać, że nic się nie stało. I czekać na rozwój wypadków. W niedzielę dostałam esemesa od męża. „Zapiliśmy wczoraj z chłopakami. Pewnie wyjedziemy dopiero po 16”. Z chłopakami, no jasne – pomyślałam. Pewnie jeszcze musisz odwieźć panią Paulę do domu. I może wpaść na kawę.
Nie miałam innego pomysłu, więc postanowiłam tę Paulę prześwietlić. Znalazłam ją szybko – wśród znajomych Jerzego była tylko jedna kobieta o tym imieniu. Miała oryginalne nazwisko. Parę kliknięć myszy i z google’a i KRS-u wiedziałam o niej wszystko. Najbardziej zszokowało mnie, że miała 38 lat! Boże! Facet ma w domu 25-letnią żonę i puszcza się z laską starszą o 13 lat? Czy on oszalał? Dowiedziałam się też, że Paula jest prezesem hurtowni farmaceutycznej i ma doktorat. Na żadnym zdjęciu na fejsie nie chwaliła się dziećmi. Za to zdjęciami w szybowcu, na nartach, na motocyklu – i owszem. Ale była ostrożna. Na żadnym nie było Karola.
W nocy nie mogłam zasnąć. Złapałam się na tym, że zamiast tę Paulę nienawidzić – zazdroszczę jej. Przecież ona żyła moim życiem! Była wolna, niezależna finansowo, robiła te wszystkie wspaniałe rzeczy. I jeszcze miała mojego męża tylko do przyjemności. No tak, pewnie do tego ciężko pracowała – ale kto powiedział, że ja bym nie mogła? Gdybym tylko nie spotkała Karola… Nagle zaczęła we mnie kiełkować myśl, że Karol nie był moją przepustką do szczęścia, tylko kulą u nogi. Dlaczego nie widziałam tego wcześniej?
Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Druga nad ranem. Chciałam udawać, że śpię. Ale nagle coś we mnie wstąpiło. Wyskoczyłam z łóżka i wtargnęłam do kuchni. Karol właśnie robił sobie drinka. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął. Ale nie dałam mu dojść do słowa.
– Kim dla ciebie jest Paula? – wysyczałam.
Karol powoli odstawił na stół szklankę. Ciężko odetchnął.
– Czyli widziałaś to głupie zdjęcie…
– Dokładnie tak. Masz pecha. Sorry. A teraz mów.
– Kochanie, to nie jest tak jak myślisz – gdy usłyszałam to idiotyczne, wyświechtane zdanie nie wytrzymałam. Złapałam butelkę wódki i cisnęłam nią w męża. Uchylił się i flaszka rozbiła się o lodówkę.
Zaczęłam płakać. Karol próbował mnie uspokoić. Chciał mnie objąć, ale odepchnęłam go i uciekłam do łazienki. Zamknęłam się i usiadłam na podłodze. Karol pukał, coś mówił, może nawet przepraszał. Zatkałam uszy. Wyszłam z łazienki dopiero nad ranem. Poszłam do pokoju Marcela i skuliłam się na fotelu.
Są jak dwie połówki
Gdy syn się obudził ubrałam go i nakarmiłam. Karol ciągle spał. Nie chciałam go widzieć. Wyciągnęłam z brudów dżinsy i jakąś bluzkę. Wsadziłam Marcela do wózka i wyszliśmy. Nie miałam żadnego planu. Długo siedziałam w samochodzie. W końcu napisałam esemesa do Adriany, żony Jurka. Wydawało mi się, że mnie lubiła. „Czy możesz wyrwać się na chwilę z domu i spotkać się ze mną na kawie? Naprawdę muszę z tobą porozmawiać”. Odpowiedź przyszła po kilku minutach. „Daj mi godzinę. Spotkamy się w tej kawiarni co zawsze”.
– Kim jest Paula? – zaatakowałam Adrianę, gdy tylko usiadła przy stoliku. Popatrzyła mi w oczy i westchnęła.
– A więc już wiesz…
– Wiem. Twój mąż wrzucił zdjęcie na fejsa, na którym była. A jakiś niedyskretny kolega napisał o jedno zdanie za dużo. Wiem, że lubisz Karola. I że się przyjaźnicie. Ale ja już wiem. I tylko próbuję zrozumieć, w co ja się wpakowałam. Bo wydaje mi się, że Paula to nie jest znajomość z ostatnich miesięcy.
Adriana długo milczała.
– Pal sześć. Karol jest przyjacielem mojego męża, nie moim. Już dawno powinnam z tobą porozmawiać. Czułam się podle, za każdym razem jak się spotykałyśmy. Dłużej tak nie mogę. Chłopaki muszą uwierzyć, że kobiety też potrafią być solidarne.
Okazało się, że Karol znał Paulę jeszcze z czasów studiów. Poznali się w klubie szybowcowym. Parą zostali dwa lata później. Mniej więcej w tym czasie Adriana poznała Jurka. Przez kilka lat byli nierozłączni. Wspólne imprezy, wakacje, weekendy. Adriana musiała zastopować, gdy zaszła w ciążę.
– Po naszym ślubie i narodzinach Asi Karol spędzał u nas sporo czasu. Lubił zajmować się małą. Mówił, że sam jest jedynakiem i dlatego marzy mu się trójka dzieci. Kiedyś usłyszała to Paula. „Karol. Sorry, ale na mnie nie licz. Nie zamierzam mieć dzieci. To nie dla mnie”. Karol się skrzywił i gdy Paula wyszła, szepnął mi do ucha „to tylko taka gadka, dorośnie do tego”. Ale lata mijały, Paula pięła się po szczeblach kariery i dalej o dzieciach nie chciała słyszeć. Często się z tego powodu kłócili. Rozstawali się i znowu do siebie wracali.
Na tamto wesele Karol poszedł sam, bo akurat mieli z Paulą ciche dni. Nie umiem powiedzieć, czy od początku planował, że po ślubie z tobą dalej będzie się spotykał z Paulą. Fakt, że nie widzieli się chyba pół roku. Ale nagle pojawiła się na jakimś wyjeździe. I stało się. Nie obraź się, ale oni świetnie do siebie pasują. Podobne poczucie humoru, pasje. Są jak dwie połówki. I dlatego uważam, że Karol zachował się strasznie. Wobec ciebie. Wiedział, że cię nie pokocha. Że nigdy nie będzie między wami tak, jak między nim i Paulą. Chciałam cię ostrzec, powiedzieć ci, naprawdę. Ale Jurek mi powtarzał, że mam się nie wtrącać, że to wasze życie. To w sumie zabawne, że to akurat przez jego nieostrożność poznałaś prawdę…
Od tamtego weekendu minęło kilka tygodni. Karol się wyprowadził. Złożyłam wniosek o rozwód. Zgodził się na wszystkie moje warunki. Zostawił mi mieszkanie, samochód i będzie płacił bardzo wysokie alimenty. Kto jest górą? Karol może nie doczeka się trójki dzieci, ale ma upragnionego syna. Może go widywać, kiedy tylko chce – nie zamierzam mścić się na nim kosztem synka. I ma swoją Paulę, swoją drugą połówkę. A ja? Mam dużo więcej niż przed ślubem: mam pięknego synka i jestem bogata. Mogłabym zacząć żyć na nowo. Jest tylko jeden szkopuł. Ja ciągle kocham Karola. Oddałabym wszystko, by zamienić się na miejsca z Paulą.