Reklama

Miał być cudowny wieczór. Spokojny, romantyczny, tylko we dwoje. Po całym tygodniu pracy marzyłam o tym, żeby usiąść na kanapie z kieliszkiem wina i odpocząć. Kuba też chyba tego chciał, bo zapowiedział, że ma dla mnie niespodziankę.

Reklama

Na stole stała kolacja, którą z trudem udało mi się przygotować po długim dniu pracy. Świece rzucały ciepłe światło na ściany, a w tle grała cicho moja ulubiona piosenka. Było jak w romantycznym filmie, ale tylko do momentu, w którym Kuba wręczył mi elegancko zapakowane pudełko. Zaskoczona, uniosłam brew i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Nie miałam pojęcia, co może być w środku. Zerwałam wstążkę i rozchyliłam wieczko. W środku leżał flakon perfum – czerwony, błyszczący, elegancki. Znany mi aż za dobrze. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Kuba rzucił beztrosko:

Mama mówiła, że to idealny zapach dla przyszłej synowej.

Przez chwilę nie docierało do mnie, co właśnie usłyszałam. Spojrzałam na niego, potem znowu na flakon i poczułam, jak ciepło, które jeszcze przed chwilą czułam w sercu, ulatnia się jak para. Nie wiedziałam jeszcze, czy powinnam się śmiać, czy wyrzucić ten flakon do kosza.

Skrzywiłam się lekko

Zamknęłam pudełko i odsunęłam je na bok, jakbym chciała zatrzymać moment, w którym jeszcze nie zaczęłam myśleć o tym, co to wszystko naprawdę oznacza.

– Czyli… to twoja mama wybrała mi perfumy? – zapytałam, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie.

Kuba wzruszył ramionami, jakby w ogóle nie widział problemu.

– Nie, no przecież ja ci daję prezent… Ale mama mówiła, że będą ci pasowały.

Skrzywiłam się lekko.

– No tak. Bo skąd miałbyś wiedzieć, jaki zapach lubię. Przecież jesteś tylko moim narzeczonym.

Kuba uniósł brwi, a na jego twarzy pojawiło się coś na kształt zdziwienia.

– Ej, przecież to tylko perfumy. Podobają ci się, prawda?

Nie odpowiedziałam od razu. Przypomniałam sobie, jak jego matka miała ten zapach podczas każdej naszej wizyty. Jak roztaczał się wokół niej ten sam intensywny, duszący aromat, który zawsze mnie drażnił, ale nigdy nic nie mówiłam, bo przecież nie wypada. I nie. To nie były tylko perfumy.

– To nie o perfumy chodzi – westchnęłam, odstawiając flakon na stół. – Chodzi o to, że twoja matka właśnie przez ciebie wręczyła mi prezent.

Jego twarz zmarszczyła się w wyrazie konsternacji.

– Ale co w tym złego?

– Może to, że nawet przy wyborze czegoś tak drobnego, jak zapach nie mogłam mieć swojego zdania? I ty swojego? Tak ma wyglądać nasze życie? Za każdym razem, gdy myślę, że mamy coś swojego, pojawia się twoja mama i przypomina mi, że nie, to nie ja jestem dla ciebie najważniejsza.

Zapadła cisza. Widziałam, jak Kuba otwiera usta, ale nic nie mówi. To nie były tylko perfumy. To była wiadomość.

Coś we mnie pękło

Kuba odwrócił wzrok i potarł kark, jak zawsze, gdy czuł się nieswojo. Wiedziałam, że w jego głowie już trwa debata – czy to naprawdę problem, czy ja po prostu „przesadzam”.

– Nie rób z tego dramatu – powiedział w końcu. – Mama tylko chciała sprawić ci przyjemność.

Zaśmiałam się krótko i sucho.

– Mama czy ty? I dlatego wybrała mi perfumy, które sama nosi, jakby chciała, żebym pachniała jak ona.

Jego brwi zmarszczyły się lekko.

– Przecież ona cię lubi.

Poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Nie, ona nie lubi mnie. Ona lubi wersję mnie, którą sobie wymyśliła. Tę, która nosi wybrane przez nią ubrania i mówi to, co wypada.

Wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju, próbując opanować narastające we mnie emocje.

– I wiesz co? Przez długi czas myślałam, że to ja mam problem. Że to normalne, że przyszła teściowa „doradza” w każdej sprawie. Ale to nie jest normalne. Nie jest normalne, że w naszym związku ciągle jest trzecia osoba.

Patrzył na mnie z miną, która mówiła wszystko. Nadal nie rozumiał.

Nie miałam już siły

– Czego ty właściwie ode mnie chcesz? – zapytał w końcu, a w jego głosie zabrzmiała nuta irytacji.

Oparłam się o blat kuchenny, krzyżując ramiona na piersi. Nie miałam już siły na tę rozmowę, ale wiedziałam, że to jest ten moment. Jeśli teraz nie powiem wszystkiego, to już zawsze będę się dusić w tym związku.

Chcę, żebyś postawił granice – powiedziałam powoli, patrząc mu prosto w oczy.

– Jakie granice? – prychnął, jakbym właśnie wymyśliła coś absurdalnego. – Przecież mama nic złego nie robi.

Zacisnęłam zęby. Bo właśnie o to chodziło. O to, że on nie widział problemu. Dla niego jej wieczne sugestie i subtelne uwagi były czymś normalnym.

Od początku naszego związku twoja matka traktuje mnie jak projekt do poprawy – zaczęłam wymieniać na palcach. – Próbowała zmienić mój sposób ubierania się. Mówiła, że powinnam nosić bardziej „klasyczne” ubrania. Proponowała, żebym zmieniła fryzurę, bo „takie długie włosy nie są praktyczne dla kobiety w domu”. Doradzała mi, jak powinnam gotować, jak się zachowywać, nawet, jakie powinnam mieć hobby.

– Przecież ona chce dobrze… – rzucił mechanicznie, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.

– Nie ona chce mnie dopasować do swojego wyobrażenia idealnej synowej – powiedziałam ostro. – A ty jej na to pozwalasz. Nie tylko pozwalasz, ale bierzesz w tym udział!

Widziałam, jak zaciska szczękę. Był na granicy. Wiedziałam, że czuje się atakowany, ale ja nie zamierzałam tym razem się cofać.

Albo coś się zmieni, albo nie wiem, czy dam radę tak dłużej – dodałam cicho, ale pewnie.

Jego twarz na moment straciła kolor.

– Chyba żartujesz, co?

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że to nie jest żart. I on też już to wiedział.

To było przewidywalne

Następnego dnia, kiedy byłam w pracy, dostałam wiadomość od jego matki. Gdy zobaczyłam na ekranie jej imię, przez sekundę miałam ochotę zignorować telefon, ale ciekawość wygrała.

„Mam nadzieję, że perfumy się podobają. Wybrałam je z myślą o tobie”.

Patrzyłam na te słowa i czułam, jak w moim żołądku coś się zaciska. To było tak przewidywalne. Nie napisała, że Kuba je wybrał. Nie zapytała, czy mi się podobają. Po prostu poinformowała mnie, że to ona podjęła decyzję, że to ona wie najlepiej, co jest dla mnie odpowiednie. W tym momencie przestało chodzić o sam flakon perfum. Przestało chodzić o pojedynczy gest. Chodziło o to, że ona – a nie ja – miała decydować o moim życiu.

Wieczorem, kiedy Kuba wrócił do domu, od razu zauważył, że jestem chłodna. Nie zareagował od razu, ale po kolacji, kiedy siedzieliśmy na kanapie, w końcu zapytał:

– Wszystko w porządku?

– Nie – odpowiedziałam szczerze.

Westchnął i potarł twarz dłonią.

Nadal jesteś zła o te perfumy?

Pokręciłam głową.

– Nie, nadal o twoją matkę – poprawiłam go. – O to, że jej zdanie liczy się dla ciebie bardziej niż moje.

– Nie przesadzaj…

– Nie przesadzam – przerwałam mu. – Ale wiesz co? Już nie zamierzam cię przekonywać, że mam rację.

Spojrzał na mnie ostrożnie.

– Co to ma znaczyć?

Patrzyłam na niego przez chwilę, zanim odpowiedziałam.

– Właśnie podjęłam decyzję.

Zrzuciłam z siebie ciężar

Kiedy następnego dnia Kuba wyszedł do pracy, spakowałam jego rzeczy. Nie zrobiłam tego w pośpiechu, nie działałam pod wpływem impulsu. Po prostu wiedziałam, że nadszedł moment, w którym muszę wybrać siebie. Każda kolejna złożona koszulka, każde starannie zwinięte skarpetki sprawiały, że czułam się lżejsza. Jakbym zrzucała z siebie ciężar, którego nie byłam świadoma, dopóki nie zaczęłam się go pozbywać.

Gdy Kuba wrócił, stałam w salonie, czekając na niego. Walizki stały przy drzwiach. Jego twarz momentalnie straciła kolor.

– Magda… – zaczął, ale w jego głosie nie było oburzenia ani gniewu. Była tylko panika.

– Spakowałam twoje rzeczy – powiedziałam spokojnie. – Wiem, że dla ciebie to wszystko było normalne. Ale ja nie chcę tak żyć.

Nie powiedział nic przez dłuższą chwilę. Po prostu stał, patrząc to na mnie, to na walizki.

Myślałem, że ci przejdzie – przyznał w końcu cicho.

Uśmiechnęłam się smutno.

– Właśnie w tym problem. To nie mi miało przejść.

Nie błagał mnie, żebym zmieniła zdanie. Nie obiecywał, że wszystko będzie inaczej. Może w końcu coś zrozumiał. A może po prostu nigdy nie był gotów, żeby walczyć o mnie tak, jak walczył o spokój swojej matki.

Flakon perfum stał na półce w łazience. Przez chwilę patrzyłam na niego, czując w sobie mieszaninę smutku i ulgi. To nie był zapach miłości. To był zapach kontroli. Bez zastanowienia wzięłam buteleczkę i wyrzuciłam ją do kosza. Zamykając za Kubą drzwi, czułam coś, czego nie czułam od dawna. Ulgę. Mogłam teraz pachnieć, jak chcę. Mogłam być sobą. I to był najpiękniejszy zapach na świecie.

Reklama

Magdalena, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama