Reklama

Wygonił mnie do kumpeli

Kacper i ja jesteśmy parą od blisko dwóch lat, a od sześciu miesięcy dzieliliśmy wspólne gniazdko. Przez cały ten czas ani razu nie zaproponował, żebym poznała jego najbliższych. I nagle, jak grom z jasnego nieba, gdy jego tata zadzwonił z informacją, że będzie przejeżdżał przez miasto, bo musi podrzucić dziadka do jakiegoś lekarza specjalisty, Kacper wyskoczył z prośbą, żebym poszła spać do koleżanki. O co tu chodzi?!

Reklama

– Serio tak uważasz? – upewniłam się.

– Czemu robisz z tego taką aferę? – Kacper był wyraźnie zaskoczony. – Niedawno sama wspominałaś, że brakuje ci czasu dla Malwiny.

– Posłuchaj mnie uważnie – zajęłam miejsce vis-à-vis. – Jeżeli sądzisz, że nie zasługuję na to, aby poznać twoich bliskich, to po prostu sobie pójdę, ale nie licz później na to, że znajdę choćby chwilę dla ciebie. Ani minuty.

Patrzył na mnie tak, jakbym wbiła mu sztylet prosto w klatkę piersiową.

Zobacz także

– Kto ci naopowiadał, że nie zasługujesz na to, chyba ci odbiło? Dlaczego dorabiasz jakąś filozofię do zwyczajnej prośby?

A ja myślałam – szczery, bezpośredni facet, z sercem na ramieniu. Czemu za każdym razem muszę natknąć się na przebiegłych cwaniaków, którzy uwielbiają przekręcać kota ogonem i twierdzić, że dzień to noc!

– Nie zostawisz mnie chyba z tak błahego powodu – najwyraźniej zrozumiał powagę sytuacji. – Mój tata to straszny nudziarz, Jagoda. A dziadek jest jeszcze gorszy: ględzi wyłącznie o swoim pęcherzyku żółciowym, załatwianiu się, a ostatnimi czasy także o kręgosłupie… Skoro lecą na wizytę do następnego profesora, będzie nakręcony jak nigdy.

Machnęłam ręką, jakby chcąc powiedzieć: mów sobie, co chcesz! Potem przyszło mi do głowy, czy muszę pochować swoje graty, jeśli rzeczywiście zdecyduję się pojechać do Malwiny na ten czas. Zastanawiałam się, czy problem leży we mnie, czy może w tym, że w ogóle jakaś laska kręci się przy Kacprze – jego starzy pewnie myślą, że został jakimś pustelnikiem czy co? Prychnął i powiedział, że jasne, że wszystko może tu zostać, a nawet byłby wdzięczny, gdybym jeszcze skołowała jakiś obiadek...

Czy bliscy Kacpra nie mają ochoty mnie poznać?

A więc problem leży we mnie, doszłam do wniosku. Tylko co jest ze mną nie w porządku? Skończyłam studia, mam perspektywiczną posadę… Jeśli mam być dokładna, zarówno moja edukacja, jak i kariera rysują się lepiej niż Kacpra. Czyżby jego rodzina akceptowała wyłącznie osoby z królewskimi tytułami? Nie dam za wygraną, postanowiłam.

Mając bez mała trzy dychy na karku, głupotą byłoby trwonić chwile na gościa, którego rodzinka nigdy mnie nie przełknie, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę i, póki co, nie wymyślił nic lepszego niż wciskanie mi kitu. W końcu pękł tuż po dwudziestej drugiej, kiedy zapowiedziałam mu, że nie odpuszczę, choćbym miała go dręczyć do białego rana.

– Zdajesz sobie sprawę, że jestem w tobie zakochany po uszy, Jagoda? Tracę dla ciebie głowę.

– Tak słyszałam – nadęłam policzki. Jednak muszę przyznać, że aż do dziś byłam gotowa dać temu wiarę.

– Jesteś dla mnie stworzona – zapewnił mnie. – I sądzę, że mamy razem świetnie. Powiem szczerze, że trochę się obawiałem, czy przypadkiem to wszystko nie pieprznie, kiedy zamieszkamy pod jednym dachem i zobaczysz…

– Przejdź do sedna, Kacper, przejdź do sedna – ponaglałam go, bo zaczynałam już tracić cierpliwość.

– Mój dziadziuś ma już ponad 80 lat i od kiedy babuni zabrakło, gnieździ się u rodziców – rzucił, jakbym o tym nie miała pojęcia. Westchnęłam poirytowana. – Uwielbiam dziadka – perorował Kacper niewzruszony, jakby to miało cokolwiek do rzeczy. – Wszyscy go uwielbiamy. Babcia była wredna, ale on to prawdziwy anioł.

– Na litość boską, Kacper – straciłam cierpliwość. – Ale co ja mam z tym wspólnego?!

– No masz – odparł zrezygnowany. – Masz rude włosy.

– Słucham? – szczerze mówiąc, myślałam, że się przesłyszałam.

To wszystko przez moje włosy?

Pewnego razu, już całkiem sporo lat temu, pewna Cyganka wywróżyła dziadkowi Antkowi przyszłość z dłoni, w ramach wdzięczności za jakąś przysługę, którą jej wyświadczył. Wszystko, co mu wtedy przepowiedziała, sprawdziło się w stu procentach. Okazało się, że dziadek doczekał się trzech synów, zupełnie nieoczekiwanie wszedł w posiadanie sporego majątku, a jego żona miała stłuczkę samochodową, po czym zachorowała i umarła z powodu choroby, na którą zapadła w trakcie podróży, gdyż uczestniczyła w wypadku kolejowym.

– Słuchaj, znasz mnie i wiesz, że zazwyczaj nie daję wiary w takie sprawy – tłumaczył się Kacper, co chwila coś mówiąc na swoją obronę. – Ale wyobraź sobie, że całość jego wróżby się ziściła, no po prostu dosłownie wszystko! Został jedynie ostatni element przepowiedni. Ta cygańska wróżka powiedziała mu, że będzie cieszył się bardzo długim życiem, pod warunkiem że nigdy nie trafi pod jeden dach z rudowłosą kobietą.

Ta cała sytuacja kojarzyła mi się z miernym dowcipem.

– Czyli do tej pory tryskał radością? – zażartowałam, a Kacper tylko potrząsnął bezradnie głową: nie układało się tak kolorowo.

Nie da się zaprzeczyć, że zagrożenie czyha na każdym kroku. W placówkach medycznych, sklepach spożywczych, a nawet komunikacji miejskiej. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że staruszek praktycznie został odcięty od świata zewnętrznego, a jeśli już musi gdzieś iść, bliscy zawczasu sprawdzają okolicę, czy nie ma ryzyka natknięcia się na „rudego wirusa”.

Z wiekiem rośnie jego strach przed utratą tego, co ma – skwitował mój partner. – Chyba rozumiesz, czemu lepiej, żebyś nie była w mieszkaniu, kiedy dziadek przyjedzie?

– Słuchaj – rzuciłam pomysłem. – Jeśli to pomoże, to mogłabym zmienić kolor fryzury. Farby bez amoniaku dosyć łatwo schodzą po kilku myciach.

Czy to jakieś szaleństwo?!

Popatrzył się na mnie takim wzrokiem, zupełnie jakbym to ja własnoręcznie rzuciła się z siekierą na staruszka:

No ale ruda to ruda, nieważne co zrobisz – oznajmił Kacper. – Chyba ci odbiło?!

– Dziadek nie musi o niczym wiedzieć – uświadomiłam mu. – Nic mu się nie stanie.

– A skąd ta pewność? – dociekał. – I tak czy siak, starzy by tego nie przełknęli. Nigdy w życiu!

– A oni koniecznie muszą wiedzieć?

– I co, będziesz latać do fryzjera aż do śmierci? – odparował pytaniem mój szurnięty facet.

Czyli jak? Mam się chować po kątach niczym bandzior aż do końca życia dziadunia Kacpra? Taki los mnie czeka? Nigdy razem nie będziemy mogli usiąść przy wigilijnym stole, a co dopiero myśleć o staniu na ślubnym kobiercu...

– Skoczę do Malwinki – stwierdziłam stanowczo. – Jednak mam do ciebie jedną prośbę. Przedstaw mnie w końcu tacie. Spotkajmy się gdzieś na mieście, obojętnie gdzie.

– A co z dziadkiem?

– Na ten czas znajdź mu kogoś do opieki. Byle nie rudowłosą!

Wcale mnie to nie bawi!

– No to jak? – zaciekawiłam się.

Chwyciłam po drodze przygotowany bagaż i opuściłam mieszkanie, głośno zamykając za sobą drzwi. Liczę na to, że zastanę Malwinę u siebie, w całym tym zamieszaniu nie pomyślałam o tym, by do niej wcześniej zadzwonić.

Reklama

Jagoda, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama