Reklama

Kochałam Michała. Byłam pewna, że to ten jedyny, że razem przetrwamy wszystko. Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się bezpieczna – był spokojny, troskliwy, zrównoważony. Mimo że byliśmy młodzi, planowaliśmy wspólną przyszłość. Poznałam jego znajomych, on znał moją rodzinę, wspólne święta, wyjazdy, codzienność – wszystko to zbliżało nas do siebie. Dopiero kiedy pojechaliśmy do jego rodzinnego domu, zobaczyłam, że jest ktoś jeszcze, kto potrafi wywołać we mnie emocje, których wcześniej nie znałam. Jego ojciec. Przystojny, pewny siebie, z tajemniczym spojrzeniem. I wtedy wszystko zaczęło się komplikować.

Jego spokój mnie przyciągał

Poznałam Michała na uczelni. Siedział rząd przede mną, zawsze punktualny, schludnie ubrany, notował każde słowo wykładowcy. Zwróciłam na niego uwagę przez przypadek, kiedy po zajęciach zostawił w sali długopis. Oddałam mu go, a on tylko się uśmiechnął i podziękował. Później zaczęliśmy rozmawiać coraz częściej – o książkach, o muzyce, o planach na przyszłość. Miał w sobie spokój, który mnie przyciągał. Nie był typem chłopaka, który zagaduje każdą dziewczynę. Był raczej nieśmiały, ale kiedy już się otworzył, potrafił być czarujący.

Nasza relacja rozwijała się powoli, bez wielkich uniesień, ale z poczuciem stabilności. Po pół roku wiedziałam, że jesteśmy razem. Mój świat był uporządkowany. Uczyliśmy się razem, chodziliśmy do kina, gotowaliśmy kolacje u mnie w mieszkaniu. Michał był uważny – zapamiętywał moje ulubione dania, przypominał mi o ważnych terminach, potrafił milczeć, kiedy widział, że potrzebuję spokoju. Było mi dobrze.

Tak zwyczajnie, codziennie, cicho, ale dobrze. Któregoś wieczoru powiedział, że jego rodzice zapraszają nas na weekend do ich domu pod miastem. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa na to, by poznać całą jego rodzinę, ale wiedziałam, że to ważne dla niego. Przyjęłam zaproszenie. Spakowaliśmy torby i pojechaliśmy. Droga była spokojna, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Trzymałam go za rękę i myślałam, że to właśnie z nim mogłabym spędzić resztę życia.

Gdy go zobaczyłam zamarłam

Dom Michała był duży, z ogrodem, w którym rósł stary orzech. Przywitała nas jego mama – serdeczna, ale nieco chłodna kobieta. Uściskała mnie, choć czułam, że ocenia mnie wzrokiem od stóp do głów. Przestąpiłam próg, nie wiedząc, że nic już później nie będzie takie samo. Pierwszego dnia wszystko przebiegało bez zarzutu. Rozpakowaliśmy się, zjedliśmy obiad, a wieczorem siedzieliśmy wspólnie w salonie, rozmawiając przy kominku.

Czekałam na moment, aż poznam ojca Michała. Michał wspominał, że często wyjeżdża służbowo, ale tego weekendu miał być w domu. I był. Wszedł do salonu późnym wieczorem, jakby specjalnie chciał, żeby jego obecność była zauważona. Wysoki, siwiejący przy skroniach, z intensywnym spojrzeniem, które sprawiło, że zamarłam na moment. Uśmiechnął się do mnie z lekkim przekąsem i podał mi rękę. Jego dłoń była ciepła, zdecydowana, męska.

– Miło cię poznać, Marto – powiedział niskim głosem, który dziwnie długo dźwięczał mi w uszach.

– Mnie również – odpowiedziałam, próbując nie zdradzić, jak bardzo jego obecność wytrąciła mnie z równowagi.

Od tamtego momentu nie potrafiłam go ignorować. Był w każdym moim spojrzeniu, w każdym ruchu głowy, jakby jego obecność nagle przesłoniła wszystko inne. Próbowałam skupić się na Michale, być normalna, jak zawsze. A jednak coś się zmieniło. Niewidzialna nić napięcia zaczęła się między nami napinać. Tylko że jeszcze wtedy nie wiedziałam, dokąd to wszystko prowadzi.

Spojrzałam mu w oczy i wiedział

Następnego dnia po śniadaniu Michał zaproponował spacer po okolicy. Jego mama została w domu, ojciec również – mówił, że ma kilka telefonów do wykonania. Wyszliśmy tylko we dwoje. Michał opowiadał o swoim dzieciństwie, o szkole, o wakacjach nad morzem. Słuchałam, ale myślami byłam gdzie indziej. Wciąż czułam na sobie spojrzenie jego ojca, mimo że był daleko. Wróciliśmy późnym popołudniem. W salonie panowała cisza, a on siedział w fotelu z książką w ręku. Kiedy nas zobaczył, uniósł wzrok i spojrzał tylko na mnie.

– Udało wam się coś ciekawego zobaczyć? – zapytał, ale nie patrzył na syna. Tylko na mnie.

– Tak, Michał pokazał mi jezioro – odpowiedziałam, przybierając neutralny ton.

Wieczorem Michał zasnął wcześniej. Był zmęczony po całym dniu. Ja nie mogłam spać. Wyszłam do kuchni napić się wody i wtedy usłyszałam kroki. Jego ojciec stanął w drzwiach, ubrany tylko w ciemny t-shirt i spodnie dresowe. Przez chwilę milczeliśmy.

– Nie możesz spać? – zapytał.

– Nie – odpowiedziałam cicho.

– Ja też nie. Chcesz wyjść na taras?

Skinęłam głową, choć nie wiedziałam, co robić. Wyszliśmy na taras. Milczenie między nami było gęste, aż w końcu powiedział:

– Michał cię kocha. To widać.

– Wiem – szepnęłam.

– A ty?

Nie odpowiedziałam. Tylko spojrzałam mu w oczy. Wiedział już wszystko.

Przekroczyliśmy razem tę granicę

Od tamtej nocy nic nie było takie jak wcześniej. Unikałam samotnych chwil z jego ojcem, a jednocześnie szukałam ich nieświadomie. Każde spojrzenie, każdy gest, każde przypadkowe dotknięcie dłoni sprawiało, że traciłam grunt pod nogami. Michał niczego nie zauważał – był taki sam jak zawsze, czuły, oddany, zupełnie ślepy na napięcie, które wisiało w powietrzu. Pewnego wieczoru wszyscy siedzieliśmy przy kolacji. Ojciec Michała podał mi szklankę. Kiedy nasze palce się zetknęły, spojrzałam na niego ukradkiem. Delikatnie musnął kciukiem mój nadgarstek. Prawie upuściłam wodę. Jego żona mówiła coś o warzywach z ogrodu, Michał się śmiał, a ja siedziałam tam, jak aktorka w teatrze, grając obcą mi rolę. Po kolacji wyszłam do ogrodu, potrzebowałam oddechu. Chwilę później usłyszałam za sobą kroki.

– Marta... – jego głos był spokojny. – Musimy porozmawiać.

Odwróciłam się.

To nie powinno się dziać – powiedziałam, zanim zdążył cokolwiek dodać.

– Wiem, ale się dzieje.

– Nie możesz… jesteś ojcem Michała.

– A ty jesteś jego dziewczyną. – Zrobił krok w moją stronę. – Ale nie oszukujmy się, oboje czujemy to samo.

– To nie ma sensu. Nie możemy...

– Nie musimy nic robić – przerwał. – Wystarczy, że się nie pospieszymy. Nie róbmy niczego pochopnie.

Jego słowa były jak niewidzialna umowa. Milczące przyzwolenie na coś, co i tak już się zaczęło. Wiedzieliśmy oboje, że przekraczamy granicę. Tylko jeszcze nie wiedzieliśmy, jak daleko się posuniemy.

Serce miałam rozdarte na pół

Wróciliśmy do miasta, ale myślami zostałam tam – w ogrodzie, na tarasie, w tym domu, gdzie wszystko się poplątało. Michał był szczęśliwy, wspominał weekend, mówił, że jego rodzice mnie polubili. Słuchałam go, uśmiechałam się, robiłam wszystko, żeby nie wzbudzić podejrzeń. A jednak we mnie coś buzowało. Nosiłam w sobie to napięcie, to pragnienie, którego nie umiałam nazwać. Wiedziałam, że to złe. A mimo to nie potrafiłam tego zatrzymać.

Ojciec Michała odezwał się pierwszy. Napisał do mnie. Lakoniczna wiadomość, ale wystarczyła, żebym zaczęła z nim pisać regularnie. Na początku były to żarty, komentarze do codziennych spraw. Potem pytania – o mnie, o Michała, o nasze życie. Aż w końcu rozmowy zrobiły się głębsze. Wciągały mnie, jakby dawały coś, czego brakowało mi z Michałem. Może to była dojrzałość? Może fascynacja kimś zakazanym? Któregoś dnia Michał znalazł mój telefon. Nie był wścibski, to był przypadek. Zobaczył powiadomienie z imieniem swojego ojca. Zmarszczył brwi.

– Czemu pisze do ciebie tata?

– Pytał o przepis na zupę krem z dyni – skłamałam bez zająknięcia.

– Serio? – spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– Tak, mówiłam mu o niej w weekend.

Skinął głową, ale czułam, że coś się zmieniło. Może nie uwierzył. Może po prostu nie chciał znać prawdy. A ja… ja coraz mniej rozumiałam, kogo naprawdę kocham. Michała, który dawał mi spokój i bezpieczeństwo? Czy jego ojca, który wywrócił mój świat do góry nogami?

Nie chciałam go bardziej zranić

Minęły tygodnie. W mojej głowie kotłowało się wszystko – wyrzuty sumienia, tęsknota, niepewność. Z jednej strony Michał, który coraz częściej mówił o wspólnej przyszłości, z drugiej jego ojciec, z którym rozmowy stawały się coraz bardziej intymne. Nie doszło między nami do niczego fizycznego, ale emocjonalnie... byłam już dawno po drugiej stronie. To bolało. I mnie, i jego. Widziałam to w jego wiadomościach, w tym, jak coraz częściej pisał „my” zamiast „ja”. Pewnego dnia zadzwonił do mnie.

– Musimy się spotkać – powiedział tylko.

Zgodziłam się. Umówiliśmy się w parku, gdzie nikt nas nie znał. Był spokojny jak zawsze. Tylko spojrzenie miał cięższe niż zwykle.

– Wiem, co się dzieje – powiedział bez zbędnych słów. – I musisz wiedzieć jedno. Jeśli wybierzesz mnie, zniszczysz mojego syna. Jeśli wybierzesz jego, zniknę z twojego życia. Nie będę przeszkadzał.

Patrzyłam na niego długo. Wiedziałam, że mówi prawdę. Nie był ani manipulatorem, ani romantycznym uwodzicielem. Był mężczyzną, który pokochał dziewczynę syna. A ja… byłam kobietą, która pozwoliła, żeby granice się zatarły. Wybrałam Michała. Nie dlatego, że kochałam go bardziej. Może dlatego, że nie chciałam go bardziej zranić. Może dlatego, że bałam się tego, co mogłoby być z jego ojcem. Przestałam pisać, przestałam wspominać. Z Michałem nie jest jak dawniej, ale próbujemy. A ja żyję z wiedzą, że nie wszystko, co intensywne, jest warte zniszczenia czyjegoś świata.

Marta, 25 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama