Reklama

Stojąc przy sądowej ławce, z całych sił starałam się nie rozpłakać. Przekroczyłam już pięćdziesiątkę i czułam, że zostaję zupełnie sama. Byłam pewna, że od teraz nic dobrego mnie już w życiu nie czeka. Pamiętam, jak Edek w pewne deszczowe popołudnie oznajmił mi, że się zakochał, a „jego Ula” oczekuje, że weźmie ze mną rozwód. Dosłownie zatkało mnie z wrażenia. Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że mój mąż po tylu wspólnych latach będzie chciał mnie zostawić.

Reklama

Zupełnie straciłem dla niej głowę. Nie umiem już funkcjonować, gdy nie ma obok mnie Uli – bał się nawet podnieść na mnie wzrok. – Zależy mi na tym, żebyśmy rozeszli się z klasą.

– Ludzie z klasą trzymają się złożonych przysiąg – rzuciłam poduszką w jego kierunku i zalałam się łzami.

Nie miałam pojęcia, że spotyka się z kimś innym. Oboje chodziliśmy do pracy, mieliśmy swoje towarzystwo, ale jednak tworzyliśmy parę. Sądziłam, że tak już pozostanie do końca naszych dni. Żyłam w przekonaniu, że chociaż motylki w naszych brzuchach przestały trzepotać skrzydełkami już jakiś czas temu, my z Edkiem wciąż się kochamy. To, co wydarzyło się tego dnia po południu, uświadomiło mi, że Edward rzeczywiście kogoś kocha, ale to nie jestem ja.

Opuściłam salę sądową roztrzęsiona

Edek wypadł z budynku jak postrzelony i pognał do drzwi wyjściowych. Po chwili zrozumiałam, co go tak ponagliło. Przed gmachem sądu stała ona. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat, miała modnie obcięte włosy i gustowny beżowy płaszcz. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, a oni oboje już zmierzali wprost w moją stronę.

– Iwona, chciałbym cię zapoznać z… – Edek aż się palił, żeby nas sobie przedstawić.

– Mało mnie obchodzi, co to za jedna – warknęłam, ledwo panując nad złością. – Cokolwiek ma z tobą wspólnego, jest mi to zupełnie obojętne – przygryzłam usta i odwróciłam się na pięcie.

Byłam świadoma, że istnieje zaledwie jeden człowiek, który potrafi ukoić moje zszargane nerwy. W drodze do niej zahaczyłam o sklep i zaopatrzyłam się w butelkę wina, a piętnaście minut później dobijałam się do drzwi mojej najlepszej przyjaciółki.

A więc to koniec? – przytuliła mnie czule, ocierając jednocześnie moje zapuchnięte od łez oczy. – No dawaj tę flaszkę, gdzieś na świecie na pewno wybiła już dwunasta – wyrwała mi trunek z ręki i pociągnęła za sobą w stronę kuchni.

Moje uczucia oscylowały nieustannie między tęsknotą a nienawiścią… Ewa robiła, co mogła, żeby poprawić mi nastrój. Jednak przerażała mnie wizja długich, samotnych wieczorów, kiedy nie będę miała z kim porozmawiać. I rzeczywiście, pierwsze miesiące po rozwodzie tak właśnie wyglądały. Przychodziłam do domu z roboty, włączałam telewizor i opatulałam się kocem. Raz ryczałam w poduszkę, a raz miałam ochotę rozszarpać Edka na strzępy. Z jednej strony za nim szalałam, a z drugiej nie chciałam go znać… Ten stan utrzymywał się prawie pięć tygodni. Aż w końcu któregoś razu przejrzałam się w lustrze i przeraziłam się tym, co zobaczyłam. Wtedy do mnie dotarło. Pora wziąć się w garść i zadbać o siebie.

„No dobra, starczy już tego użalania się nad sobą. Najwyższa pora na coś, co doda ci werwy i radości” – bezwiednie spojrzałam na powieszone na ścianie fotografie z wakacji.

– Nic tak dobrze nie wpłynie na twoje samopoczucie, jak trochę słoneczka, wygodny leżaczek i kieliszeczek sangrii. A w sumie to co tam kieliszeczek, cały dzban! – wyszczerzyłam zęby do swojego nieszczęśliwego odbicia w lustrze i dla podreperowania się po rozwodzie zdecydowałam, że polecę na urlop na Majorkę.

Samotni mają trudniej

W drodze do biura turystycznego towarzyszyło mi uczucie lekkiego zdenerwowania, ponieważ dotychczas to mąż zajmował się organizacją naszych wyjazdów. Po wejściu do środka sympatyczna ciemnowłosa pracownica powitała mnie z uśmiechem, a następnie zabrała się za wyszukiwanie najlepszej propozycji.

– Czy interesuje panią wyjazd na Majorkę, dla dwojga dorosłych bez dzieci, z pokojem z widokiem na morze albo basen hotelowy? – zapytała, nie odrywając wzroku od monitora i sprawnie stukając w klawisze.

– Poproszę pokój z widokiem na morze, ale tylko dla jednej osoby, bez dzieci – uściśliłam swoje oczekiwania.

Dłonie pracownicy biura podróży zastygły w bezruchu nad klawiaturą komputera. Kobieta podniosła na mnie spojrzenie, a na jej twarzy odmalowało się zakłopotanie.

– Przepraszam, ale osoby w pani wieku przeważnie wyjeżdżają we dwoje. No wie pani, dorośli. Z małżonkiem jeżdżą... Bo dzieci już odchowane... Stąd wzięło się moje przypuszczenie... – usiłowała się wytłumaczyć, jednak z każdą wymówioną sylabą tylko bardziej się pogrążała.

– Nic nie szkodzi. Sama do tej pory zamawiałam wczasy dla dwojga – westchnęłam ciężko. – Ale teraz muszę znaleźć ofertę dla singielki – te słowa nadal z trudem przechodziły mi przez usta.

Pomimo tego, że określenie „singielka” było dla mnie o niebo lepsze od znienawidzonego słowa „rozwódka”, to i tak nie byłam z niego w pełni zadowolona.

– W porządku, już wprowadzam zmiany w wyszukiwarce. Majorka, pobyt tygodniowy, pokój jednoosobowy. Hmm… Niestety nie ma propozycji dla takiej liczby osób – spojrzała na mnie ze skruchą w oczach. – Oczywiście, istnieje możliwość zarezerwowania pokoju dwuosobowego. Wiąże się to jednak z koniecznością uiszczenia dodatkowej opłaty za drugą osobę – wzruszyła ramionami w geście bezsilności.

Skinęłam głową w geście wdzięczności i opuściłam biuro. Czyli właśnie tak prezentują się wyjazdy po rozwodzie. Podróżujesz w pojedynkę, przytłoczona smutkiem i poczuciem osamotnienia, ale i tak płacisz jak za dwie osoby. Cudownie. Oczywiście, jak zawsze mogłam liczyć na wsparcie niezastąpionej Ewy.

A może polecimy razem? – zaproponowała entuzjastycznie.

– Masz na myśli siebie, mnie i twojego faceta? – zripostowałam z przekąsem.

– Racja! Po tylu latach znajomości nic złego się nie wydarzy, jeśli zarezerwujemy pokój trzyosobowy i zamieszkamy we trójkę.

– Bardzo was lubię, ale nie mam zamiaru być piątym kołem u wozu. Zależy mi na odpoczynku, a nie na tym, żeby jeszcze bardziej się dołować, obserwując wasze szczęśliwe małżeństwo – pociągnęłam nosem.

– No, bez nerwów, nie tylko ty próbujesz dojść do siebie po rozwodzie, dasz radę.

Spojrzałam na swoją przyjaciółkę i nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Gdy tylko Ewka opuściła mieszkanie, od razu chwyciłam swojego laptopa.

Wpadłam na zupełnie inny plan

– Raz kozie śmierć – uznałam. – „Po rozwodzie, spragniona poznawania świata, stęskniona za podróżami, poszukuje towarzyszek do wspólnych wypadów po zakończeniu małżeństwa” – opublikowałam ogłoszenie i zatrzasnęłam klapę komputera.

Kompletnie nie wiedziałam, czy mój plan nie jest totalną głupotą i czy właśnie nie robię z siebie pośmiewiska. Ale nie było już odwrotu. „Twoje ogłoszenie zostało opublikowane”.

Kolejnego ranka w mojej skrzynce odbiorczej czekało na mnie dziesięć nowych wiadomości. Pochodziły od pań w podobnym wieku co ja. Elwira, czterdziestoośmiolatka, była zakochana we Włoszech. Minął już rok od kiedy się rozwiodła. Marta z kolei oczekiwała na finał sprawy rozwodowej, ale zanim sąd oficjalnie zakończy jej małżeństwo, śniła o wakacjach pod palmami. Zaczęłyśmy regularnie wymieniać maile i rozmawiać przez telefon. Na początku lekko spięte i nieśmiałe, szybko złapałyśmy wspólny język. Tak dużo nas łączyło. Gdy po miesiącu od Elwiry przyszła wiadomość: „No to jak z tą Majorką?”, nie miałam wątpliwości co robić.

Energicznie wkroczyłam do środka biura turystycznego. Pracująca tam pani z miejsca skojarzyła moją twarz. Zanim poprowadziła mnie w stronę krzesła, wyrzuciłam z siebie:

– Wciąż ta sama wyspa, wciąż ten sam tydzień, ale tym razem zależy mi na trzech pokojach dwuosobowych. Koniecznie z widoczkiem na wodę – posłałam jej uśmiech. – Sześć wolnych kobiet spragnionych przygód planuje porządnie zaszaleć – zastukałam opuszkami o blat.

Kiedy wreszcie zdecydowałam się na wycieczkę, poczułam ulgę, że mogę polecieć na wymarzone wakacje bez konieczności dopłacania za fikcyjnego partnera. Zamiast tego miałam okazję spędzić czas z koleżankami, które doskonale rozumiały moją sytuację. Ten urlop okazał się najwspanialszym w całym moim życiu. Świetnie się bawiłyśmy, zwiedziłyśmy mnóstwo ciekawych miejsc, wygrzewałyśmy się na słońcu i wznosiłyśmy toasty za nowy rozdział w naszym życiu. Przede wszystkim jednak ani przez chwilę nie doskwierało nam poczucie samotności.

Zakochałam się w nowym hobby

Zaraz po powrocie do domu zaczęłyśmy snuć plany na następną damską eskapadę. W końcu zakończenie małżeństwa to nie apokalipsa, a szansa by dotrzeć do najodleglejszych zakątków globu – takie motto stało się naszym drogowskazem. Majorka była dopiero początkiem, potem nadszedł czas by odkryć Egipt, Tunezję, Turcję i Portugalię. Do tego ostatniego kraju udałyśmy się już w dwunastoosobowym składzie świeżo upieczonej grupy rozwódek.

Gdy wróciłyśmy z kolejnej podróży, postanowiłyśmy otworzyć stronę na Facebooku, żeby dzielić się fotkami z naszych wojaży. Informacja o pełnych energii rozwiedzionych damach, które kochają podróżować, rozniosła się w mgnieniu oka. W ciągu zaledwie paru dni zaczęły nas obserwować setki, a niedługo potem nawet tysiące kobiet, które są singielkami. Dostawałyśmy od nich wiadomości, że również pragną tak żyć, że dodajemy im skrzydeł i pokazujemy, iż rozwód to nie koniec świata.

Musicie wiedzieć, że odkąd złapałam bakcyla, to sama zaczęłam planować nasze wypady. Okazało się, że kocham wypatrywać tanie bilety lotnicze, analizować możliwe przesiadki, dojazdy z lotniska, planować trasy i odgrywać rolę pilota wycieczki. Tak bardzo mnie to zafascynowało, że któregoś dnia pożegnałam się z moim stanowiskiem pracy w księgowości, gdzie harowałam przez dwie dekady i założyłam własne biuro turystyczne. Pomimo trudnych czasów związanych z pandemią, klientki dosłownie pchają się drzwiami i oknami...

Niedawno, będąc na wakacjach w Dominikanie, postanowiłam przesłać kartkę pocztową mojemu eks. Chciałam mu podziękować za to, że przewrócił mój świat do góry nogami. Gdyby nie on i ta cała sytuacja z „ jego Ulą”, to pewnie nigdy bym nie odkryła, co sprawia mi prawdziwą radość. Nie miałabym pojęcia, że życie po zakończeniu małżeństwa potrafi być jeszcze wspanialsze niż wcześniej.

Reklama

Iwona, 56 lat

Reklama
Reklama
Reklama