Reklama

Moja znajomość z Adamem zaczęła się w biurze. Od początku świetnie się dogadywaliśmy, ale nasze relacje ograniczały się wyłącznie do kwestii służbowych. Byłam młodą kobietą po rozwodzie, która skrycie wzdychała do Adama, jednak fakt, że był żonaty, skutecznie zniechęcał mnie przez wiele lat do zmiany naszych stosunków także po pracy.

Reklama

Stracił żonę

Małżonka Adama, Małgorzata, to była świetna kobieta. Ładna, mądra i serdeczna. Była zatrudniona w organizacji, która wspierała osoby zmagające się z chorobami nowotworowymi. Zajmowała się zbieraniem funduszy i kierowaniem konkretnej pomocy. Jednak okrutny los sprawił, że sama zachorowała na raka. I to jednego z tych najgroźniejszych – nowotwór trzustki. Nie było dla niej nadziei. Umarła krótko po tym jak zachorowała.

Adam dusił wszystko w sobie - nie skarżył się, nie ronił łez, nie oczekiwał wsparcia. Był nieugięty – zarówno gdy żona chorowała, jak i po tym, gdy odeszła.

– Dzięki – odzywał się jedynie, gdy inni składali mu wyrazy współczucia.

Niektórzy usiłowali go przytulić. On poklepywał ich plecy, uśmiechając się ze smutkiem i odchodził. Ja odważyłam się zaproponować mu spotkanie. Wspomniałam, że jeśli miałby ochotę się wygadać, z przyjemnością poszłabym z nim na kawę. Tak zwyczajnie, po przyjacielsku.

Chciałam go wesprzeć

Przyznaję, że moja propozycja mogła być nieco egoistyczna, biorąc pod uwagę to, jak bardzo mi na nim zależało, ale po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Adam sprawiał wrażenie takiego przygnębionego i nieszczęśliwego. Pragnęłam mu jakoś pomóc.

– Może innym razem – odrzekł obojętnie, a ja poczułam się zażenowana.

Odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia, ale chyba zauważył, że zrobiło mi się przykro, więc dodał jeszcze:

– Słuchaj, serio, z chęcią się wybiorę, ale teraz to nie jest najlepszy moment. Dopiero po ośmiu miesiącach Adam przypomniał sobie o tym, co mu zaproponowałam. Pewnego dnia przyszedł i spytał, czy moja oferta wciąż jest aktualna.

– No pewnie! – wykrzyknęłam.

Zaczęliśmy się spotykać – pierwszy raz, potem kolejny, piąty, a nawet dziesiąty, jednak z tych spotkań nic konkretnego nie wynikło. Innymi słowy, spędzaliśmy razem rewelacyjnie czas – śmialiśmy się, gawędziliśmy, odwiedzaliśmy interesujące miejsca, ale nasza relacja nie przekraczała granic koleżeństwa.

Doczekałam się

Pewnego dnia Adam mnie pocałował.

– No nareszcie... – powiedziałam cicho, gdy oderwał usta od moich.

– O co ci chodzi? – spytał zdziwiony.

– Nieważne, nic takiego... – poczułam się zakłopotana.

Chyba właśnie wtedy dotarło do niego, że od dłuższego czasu byłam w nim zakochana.

– To nie było łatwe... – zaczął tłumaczyć, ale nie dałam mu dokończyć.

Unikałam tematu żałoby, kiedy opłakiwał żonę. Nie mogłam oczekiwać od niego żadnych wyjaśnień odnośnie tego czasu. Te miesiące poświęcił swojej zmarłej żonie. Poza tym, byłam szczęśliwa, ponieważ rodziło się między nami coś wyjątkowego. Nasze spotkania przerodziły się w prawdziwe randki. Robiliśmy wspólne wypady za miasto, chodziliśmy do kina, jadaliśmy kolacje w restauracjach, wylegiwaliśmy się przed telewizorem oraz jeździliśmy na wycieczki rowerowe.

Wszystko układało się tak świetnie, że zaczęliśmy coraz częściej zostawać u siebie na noc. Kłóciliśmy się sporadycznie, a godziliśmy zawsze z wielką namiętnością. Mieliśmy te same zainteresowania, a także podobne marzenia dotyczące dalszej przyszłości. Tylko jedna rzecz nie pozwalała nam na pełną radość i spełnienie. Pamięć o ukochanej żonie.

Wszyscy wychwalali jego żonę

Adam od czasu do czasu wspominał swoją zmarłą żonę, Małgorzatę. Parę razy zdarzyło się, że powiedział o niej słowo czy dwa w mojej obecności. W takich momentach odczuwałam lekką zazdrość, ale jakoś sobie z tym radziłam. Przecież nie mogłam wymagać od niego, żeby wymazał ją z pamięci. Nie chciałam zająć jej miejsca. Nie zamierzałam rywalizować z jej wspomnieniem.

Trudniej było z ludźmi, którym Gosia niosła pomoc. Często się na nich natykaliśmy. Niektórzy nie zdawali sobie sprawy z naszego związku i bez skrępowania opowiadali o Małgosi, a ci, którzy wiedzieli o nas, przemycali swój podziw w aluzjach czy wymownych spojrzeniach.

W takich sytuacjach na mojej twarzy pojawiał się wyrozumiały uśmiech. Cóż innego mogłam począć w tej sytuacji? Pewnego razu natknęliśmy się na młodych ludzi z dzieckiem, którego życie ocaliła m.in. akcja charytatywna, którą zainicjowała Małgorzata.

– Nie potrafię tego pojąć... – rzekła matka dziecka, patrząc prosto w oczy Adama.

– Cóż, los bywa okrutny – odpowiedział Adam.

– Ale żeby choroba zabrała takiego anioła?

Kobieta na mnie rzuciła jedynie przelotne spojrzenie, posyłając delikatny uśmiech, po czym odeszła. Młodzi ludzie, odchodząc, co chwilę patrzyli przez ramię, prowadząc ożywioną dyskusję. Zapewne mówili o mnie.

Ciągle ktoś o niej mówił

Kiedy indziej natknęliśmy się na kobietę, u której widok Adama wywołał głębokie wzruszenie, a z oczu popłynęły łzy. Kiedy zdała sobie sprawę, że sytuacja zaczyna być niezręczna, otarła policzki, wzięła się w garść i wyznała, że codziennie modli się w intencji Gosi. Dodała, że nie spotkała w życiu wspanialszego człowieka.

Adamowi czasami zdarzało się odbierać telefony od przyjaciół jego byłej żony. Dzwonili spytać o jego zdrowie i powspominać Gośkę. W takich momentach na jego twarzy pojawiało się zakłopotanie i wtedy zazwyczaj przenosił się do innego pomieszczenia. Chociaż takie sytuacje nie były zbyt częste – może się zdarzały raz czy dwa w ciągu miesiąca – to nie dało się nie dostrzec, jak bardzo jego zmarła żona była szanowana przez innych.

Czułam się gorsza

Wiem, że nie powinnam tego odbierać jako atak personalny, ale jednak każda wzmianka o jej dobroci wprawiała mnie w ponury nastrój. Czułam się wtedy, jakbym była gorsza. Nigdy tego nie wyznałam Adamowi, chociaż wielokrotnie miałam taki zamiar. Najbardziej w chwilach, gdy znajomi albo krewni wspominali Małgorzatę podczas spotkań. To były dla mnie trudne momenty.

– Ostatnio byliśmy na pogrzebie bliskiego znajomego, znakomitego doktora– relacjonowała mama Adama w trakcie obiadu, na który zaprosili nas oboje. – Zjawiło się mnóstwo osób. Istne tłumy. Ale mimo wszystko było ich mniej niż u Małgosi…

– No bo to była kobieta o złotym sercu – wtrącił jego ojciec. – Ilu ludzi wsparła swoją pomocą. Wiesz, że do dziś niektórzy mnie zaczepiają, wspominając Gosię i jej zaangażowanie?

– Tak, tak. Mnie również. Ale dajmy temu spokój… – westchnął Adam, bo czuł, że ta dyskusja nie jest dla mnie przyjemna.

– Ach, no tak, oczywiście… Rosołku?

Właśnie w taki sposób to przebiegało.

Znałam to już na pamięć

Gośka ciągle gdzieś powracała. W anegdotach, w pamięci, w spóźnionych wyrazach współczucia. Choć od jej odejścia upłynął już rok, dla wielu jednak wciąż była jak żywa. No bo jak wyrzucić z pamięci kogoś tak niezwykłego? Anioła? A ja? Co ja osiągnęłam w swoim życiu? Kompletnie nic. Pracowałam jako przeciętna sekretarka, nigdy nie ocaliłam niczyjego istnienia.

Czasami zastanawiałam się, co Adam dostrzega we mnie takiego wyjątkowego. On jednak nigdy nie sprawiał wrażenia, że uważa mnie za kogoś gorszego od swojej nieżyjącej małżonki. Poza tym niewiele o niej wspominał. Kiedy go o nią pytałam, przyznawał, że kochał ją bardzo i okropnie za nią tęskni, ale zachowywał wspomnienia tylko dla siebie. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna.

Mimo to frustracja we mnie rosła. Ilekroć słyszałam wspomnienia o jego poprzedniej żonie – od przyjaciół, krewnych czy osób, którym pomogła – czułam się jeszcze mniej wartościowa, jeszcze bardziej przygnębiona. Negatywne emocje kumulowały się we mnie, a stres narastał z każdym dniem.

Słuchałam i siedziałam cicho

Zbieg wydarzeń na imprezie u kumpli Adama, sprawił, że emocje, które od dłuższego czasu trzymałam w sobie, w końcu dały o sobie znać. Nie miałam specjalnej ochoty tam iść, bo byłam prawie pewna, że prędzej czy później zaczniemy gadać o Gośce. I faktycznie, moje przeczucia się sprawdziły. Jakoś tak koło dziesiątej wieczorem, gdy już alkohol zaczął szumieć wszystkim w głowach, ludzie zaczęli ją wspominać.

– Małgosia to była naprawdę wyjątkowa kobieta. Mówiła wprost to, co myślała. Pamiętam, że kiedyś w naszej organizacji połączyła ze sobą dwie osoby. Wszyscy wiedzieli, że coś jest na rzeczy, ale tylko ona miała na tyle odwagi, żeby powiedzieć im prosto w oczy, co o tym sądzi. Wytłumaczyła im, że nie ma sensu dłużej się skradać, bo widać gołym okiem, że coś czują do siebie.

– Serio powiedziała im to wprost?

– Słowo w słowo, dokładnie tak im to zakomunikowała!

– Ona zawsze tak robiła. Na szybko, bez zbędnych formalności. Zupełnie tak, jakby przeczuwała, że czas jej się kończy... Wiesz, przypominam sobie, jak pomogła Anecie w zdobyciu pracy...

– No właśnie. W firmie tego prezesa, co wspierał jej fundację. Poszłyśmy razem na rozmowę o pracę. Powiedziała mu wprost, że nie ma co pytać o kwalifikacje, bo moje umiejętności wyjdą w praniu. Facet był w szoku, ale mnie zatrudnił...

– Niesamowita babka...

Tamtego wieczoru Adam wyjątkowo nie próbował ich uciszać. Sam sobie trochę wypił i dlatego dał im mówić do woli. Albo zwyczajnie krępował się im wchodzić w słowo. Ja natomiast siedziałam cicho. Bo niby co mogłabym dorzucić? Z minuty na minutę miałam wrażenie, że jestem tam piątym kołem u wozu, jakbym zupełnie nie pasowała do tego towarzystwa.

Adam wyczuł mój nastrój

W pewnej chwili chciałam po prostu stamtąd pójść, ale nie wypadało tak zrobić. Wytrzymałam jakoś do końca tego spotkania, a udało mi się to tylko dlatego, że też nieźle sobie popiłam. Adam już w drodze powrotnej taksówką dostrzegł, że mam kiepski humor. Próbował poprawić mi nastrój, zagadywał mnie, usiłował rozbawić jakimiś dowcipami, opowiadał zabawne historyjki. Dopiero gdy dotarliśmy do mieszkania, zapytał mnie o to wprost.

– Marta, o co chodzi?

– Co? A nic takiego… – starałam się uniknąć tej rozmowy, ponieważ kompletnie nie miałam pojęcia, w jaki sposób wyjaśnić to, co czuję.

Ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, to sprawić wrażenie zazdrosnej kobiety, która próbuje zrujnować wspomnienie jego idealnej małżonki.

– No przecież widzę, nie ukrywaj przede mną… Powiedz, co się stało.

– Ale nic takiego się nie stało. Wszystko gra …

– O Małgosię chodzi, mam rację? O naszą rozmowę na jej temat?

– Ależ skąd, co ty wygadujesz! – rzuciłam, ale wyszło to tak mało przekonująco, że od razu wiedział o co chodzi.

– Wybacz, jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy o niej gadać. Byłem bezradny. Zdaję sobie sprawę, że cię to denerwuje

– Nie mów w ten sposób, błagam! Czuję się wtedy jak ostatnia jędza. A przecież ja… – nagle zabrakło mi słów.

Potrzebowaliśmy szczerej rozmowy

Szczerze mówiąc, byłam totalnie skołowana i nie miałam pojęcia, jak się z tego wytłumaczyć. Co odpowiedzieć? Doszłam jednak do wniosku, że to idealny moment, żeby wyjaśnić sobie wszystko.

– Słuchaj, nie mam nic przeciwko temu, jak opowiadasz o Małgosi… Ale wiesz, czasami jak słyszę same pozytywy na jej temat, to zaczynam czuć się jak gorszy sort. Trudno mi pojąć, że zdecydowałeś się być ze mną. Ona była cudowna, niesamowita, jedyna w swoim rodzaju. A kim ja jestem? Przeciętną laską.

Zaczęłam płakać. Adam zbliżył się i objął mnie silnie, a przez moment żadne z nas się nie odzywało. On chyba też zastanawiał się, co odpowiedzieć. W końcu mnie puścił i popatrzył mi prosto w oczy.

– Nie możesz czuć się gorsza. Jesteś cudowna i nie chcę, abyś się z Gosią porównywała.

– Jasne, przecież nie dorównałabym aniołowi – pociągałam nosem.

– Posłuchaj, Małgosia nie była bez skazy. Też miała wady, ale nikt już o nich nie wspomina. Teraz wszyscy ją wyidealizowali.

– Przestań tak mówić!

– Taka jest prawda! Zawsze będę pamiętał ją taką, jaka naprawdę była. Autentyczną. I wiesz co? Uważam, że musimy o niej pogadać. Ona na zawsze pozostanie częścią mnie, więc będzie też z nami. Powinnaś ją poznać. Długo nad tym główkowałem, ale teraz mam pewność, że popełniliśmy błąd, nigdy szczerze o niej nie rozmawiając. To moja wina. Chcesz to zmienić?

Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam

Poznałam ich historię

Adam przez cały wieczór mówił o swojej małżonce. Zdradzał, gdzie i w jaki sposób się poznali, co zrobił, żeby ją zdobyć oraz jak wyglądało ich wspólne życie. Wspominał, za co ją uwielbiał, a co doprowadzało go do szewskiej pasji. Jej wady też zostały poruszone podczas tej rozmowy. Mówił o nich z lekkim zażenowaniem i niepewnością w głosie, jakby wiedział, że poruszamy temat, o którym raczej nie powinno się rozmawiać.

Adam zdradził mi, że Małgosia nie chciała zostać mamą, co było dla niego trudne do zaakceptowania. Pochłaniała ją kariera zawodowa, przez co zapominała o ważnych dla niego sprawach – jego urodzinach, randkach we dwoje czy zaplanowanych wyjściach do kina. Wspomniał również o jej wybuchowym charakterze. Zdarzyło się, że wysiadła z samochodu na środku skrzyżowania tylko po to, by nakrzyczeć na innego kierowcę, który źle się zachował na drodze.

Wysłuchałam wielu historyjek, które pokazywały, że to miła kobieta, ale nie taka idealna. To sprawiło, że pogodziłam się z tym, że jest w naszym życiu. Jej obecność przestała mi przeszkadzać i pogodziłam się z myślą, że tak już zostanie.

Reklama

Marta, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama