Reklama

Bogdan był otwarty na świat i innych ludzi, a ja? Wprost przeciwnie...

Reklama

– Albin! Po pracy spotykamy się z na drinku. Idziesz z nami?

Co za pytanie. Oczywiście, że nie! Zawsze pytają, a ja zawsze odmawiam. Czy nigdy tego nie pojmą? W każdy piątek powtarza się ta sama sytuacja. Znajomi z biura wychodzą, żeby zrelaksować się po kolejnym wyczerpującym tygodniu pracy, ja natomiast od rana mam głowę zaprzątniętą tym, jaką wymówkę wymyślić tym razem. Dentysta już był, dwa razy, spotkanie rodzinne również, wizyta u mechanika odpada, bo samochodu nie posiadam, romantyczna kolacja z dziewczyną również, bo takiej na horyzoncie nie ma, a nawet gdybym skłamał, zapewne nikt by mi nie uwierzył. W akcie desperacji rzuciłem:

– Dziś nie mogę. Okulista. Ostatnio gorzej widzę, a ze wzrokiem nie warto ryzykować. Gdyby jednak udało mi się skończyć wizytę wcześniej, to się zjawię. Zobaczymy...

Właściwie ich propozycja była czystą kurtuazją, bo nikt nie liczył na to, że przyjdę. Gdybym rzeczywiście przybył na spotkanie, wszyscy byliby bardziej zdziwieni, niż gdyby nagle w biurze pojawił się magik wyciągający króliki z cylindra.

– Zobaczymy, zobaczymy… – mruczałem do siebie pod nosem, wychodząc z pracy. – Dlaczego zawsze to mówię?

Po prostu mu pomogłem

W drodze do mieszkania wstąpiłem do mojej ulubionej cukierni. Wychodząc zauważyłem, że jakiś mężczyzna mniej więcej w moim wieku, poruszający się na wózku inwalidzkim, próbuje dostać się do środka, w czym skutecznie przeszkadzają mu niewielkie schody. Podszedłem i pomogłem mu wjechać. Kiedy już miałem zamiar odchodzić, nieznajomy bezceremonialnie zapytał:

– Co pan tam ma? Widziałem, że przed chwilą robił pan zakupy w tej cukierni, ja natomiast jestem tutaj pierwszy raz i chciałbym kupić coś smacznego.

– Ciastko francuskie – odparłem.

– Fantastycznie, też poproszę dokładnie takie samo – uśmiechnięty zwrócił się do ekspedientki.

Kiedy już byłem zdecydowany opuścić cukiernię, usłyszałem za sobą prośbę o odprowadzenie do domu, okazało się bowiem, że nieznajomy jest moim nowym sąsiadem! Chcąc nie chcąc, zgodziłem się i odprowadziłem Bogdana (w międzyczasie zdążył się przedstawić), w zamian za co otrzymałem od niego zaproszenie na wieczorną lampkę wina. Pomyślałem, że tak naprawdę nie mam żadnych planów i miło będzie poznać nowego sąsiada.

O umówionej godzinie zjawiłem się w mieszkaniu Bogdana. Kiedy usiadłem, gospodarz pojechał do kuchni i wrócił, trzymając w ręku jedno z najlepszych win produkowanych w Burgundii. W miarę opróżniania butelki, rozmowa była coraz bardziej bezpośrednia i wesoła. Bogdan był niezwykle otwartą osobą, co pozwalało mi również bez skrępowania opowiadać o własnych przemyśleniach.

Cieszył się z życia mimo problemów

Okazało się, że mój nowy sąsiad był zapalonym podróżnikiem. Zwiedził niemal całą Europę, bywał w Ameryce Północnej i Południowej, poznał również północną Afrykę. Jego kolejna podróż, tym razem w głąb Azji nie doszła do skutku z powodu wypadku. Na śliskiej nawierzchni jakiś facet stracił panowanie nad samochodem i z impetem uderzył w samochód Bogdana. Ten cudem wywinął się z objęć śmierci. Niestety, skutkiem tego zdarzenia była całkowita utrata władzy w nogach...

Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób Bogdan opowiadał o wypadku. Mimo że miał on miejsce zaledwie dwa lata temu, mój nowy znajomy był całkowicie pogodzony z losem. W jego głosie nie słychać było rozżalenia z powodu nagłego kalectwa. Wprost przeciwnie, można było odczuć, że Bogdan stara się czerpać z życia maksymalnie dużo, na ile pozwala mu jego nowa sytuacja.

Grał w koszykówkę w lokalnej drużynie, zwiedzał nieznane zakątki naszego miasta, aktywnie uczestniczył we wszelkich inicjatywach poświęconych podróżowaniu. Wprost nie mogłem wyjść z podziwu, jak można umiejętnie korzystać z życia. Myśląc wtedy o sobie, stwierdziłem, że moje własne życie przecieka mi przez palce...

Uczył mnie pozytywnego myślenia

Jakiś czas później zaprosiłem Bogdana do siebie w ramach rewanżu. Od tego momentu nie było tygodnia, w którym nie przegadalibyśmy kilku godzin. Można powiedzieć, że zostaliśmy przyjaciółmi. Pewnego dnia zaproponował, żebyśmy pojechali na ryby. Nigdy wcześniej nie wędkowałem. Nie przypuszczałem, że monotonne oczekiwanie na moment, w którym ryba „weźmie” może sprawiać tyle frajdy!

Bogdan wytłumaczył mi, że w wędkowaniu to wcale nie połów jest najważniejszy. Liczy się cisza, spokój, przemyślenia i rozmowy z drugą osobą. Rozmawialiśmy dużo. Zapytałem go, jak to możliwe, że jest takim niepoprawnym optymistą. Czy trzeba się takim urodzić? Jako kontrast do jego zachowania przywołałem swoją postawę: introwertyka, który nie przepada za kontaktami z ludźmi, rutyniarza, któremu każda zmiana planów burzy porządek i wprowadza chaos. Bogdan odpowiedział:

– Musisz sobie uświadomić, że masz tylko jedno życie i to od ciebie zależy, jak je wykorzystasz. Może być ono niekończącą się przygodą albo nudnym serialowym tasiemcem, w którym nic się nie dzieje. Podróże nauczyły mnie jednego – ludzie w każdym zakątku świata są dobrzy i skłonni do pomocy. Nawet w najbiedniejszych regionach, gdzie się zatrzymywałem, mogłem liczyć na nocleg i ciepły posiłek.

Wykładał mi swoją teorię na temat podejścia do życia, a ja czułem, że coś się we mnie zmienia.

– Wystarczy tylko się na ludzi otworzyć, a pozytywna energia, którą do nich wysyłasz, wróci do ciebie ze zdwojoną mocą.

Zastanowiłem się nad sobą. Byłem człowiekiem wiecznie narzekającym i niepotrafiącym wykorzystać okazji dawanych przez życie. Stroniłem od ludzi i na pewno nie wysyłałem im dobrej energii. Postanowiłem to zmienić i wiedziałem, że Bogdan może mi w tym pomóc.

Zmianę zacząłem od wyjazdu

Pewnego wieczoru zapukałem do drzwi mojego przyjaciela i z miejsca wypaliłem:

– Chcę gdzieś wyjechać!

Uśmiechnął się i zaprosił do środka. Opowiedziałem mu, jak źle czuję się ze swoją postawą i że chciałbym ją zmienić. Wyjechać i otworzyć się na ludzi. Bogdan entuzjastycznie odniósł się do mojego pomysłu i zaproponował, aby na początek była to Europa. Wspólnie ułożyliśmy plan zwiedzania Francji, Hiszpanii i Portugalii.

Reklama

Moja pierwsza samodzielna podróż trwała miesiąc. Zwiedziłem fantastyczne miejsca i poznałem cudownych ludzi! Zauważyłem u siebie zmianę, jestem bardziej otwarty i życzliwy w stosunku do ludzi. Pierwszy krok do stania się lepszym człowiekiem już uczyniłem, a to dzięki mojemu przyjacielowi, który uświadomił mi, że życie mamy tylko jedno, więc trzeba je dobrze wykorzystać! Nie potrafiłem docenić tego, co mam, dopóki nie spotkałem kogoś, kto miał mniej, ale się tym cieszył.

Reklama
Reklama
Reklama