„Kiedyś dla kochanki zrobiłbym wszystko, dziś nie dam za nią złamanego grosza. Wszystko przez tą jedną sytuację”
„Nie ukrywała, że jest mężatką, i że ma obsesję na punkcie swojego ślubnego. Od początku wydawało mi się to chore, ale nic nie mówiłem, bo zaraz wpadała w szał i znikała, a ja nie mogłem bez niej żyć. Więc wysłuchiwałem opowieści o facecie, który, w jej relacji, raz był zły, a raz był mężczyzną bez wad”.
- Karol, 36 lat
– Pocałuj mnie – mówiła, już w przedpokoju zrzucając ubranie. – Miałam straszny dzień. Muszę odreagować!
Przychodziła zawsze wtedy, gdy pożarła się ze swoim lubym. Więc robiłem, co chciała… Przez następną godzinę była tylko dla mnie. Nie sprawdzała komórki, nie włączała komputera, nie włamywała się do skrzynki swojego męża. Nie mówiła: „Znowu do niej pisał! Zdradza mnie!”.
– Ty też go zdradzasz – wtrącałem nieśmiało. – Siedzisz goła w moim łóżku i za chwilę znowu będziesz się ze mną kochała. Co to, jeśli nie zdrada?
– Jesteś głupi! – odpowiadała. – Ja nie zdradzam. Ja się tylko mszczę!
Poznałem ją w galerii handlowej. Siedziała na ławce i potrząsała komórką. Miała zaciętą minę, ale wyglądała super: nogi, włosy, piersi, usta… Zauważyła, że się gapię, i powiedziała, podając mi swój telefon:
– Zna się pan na tym? Nagle padł! Muszę zadzwonić, niech pan ratuje, bo stracę wszystkie numery!
Faktycznie, w telefonie obluzowała się bateria. Wystarczyło parę ruchów i było OK.
Uśmiechnęła się i zapytała:
– Jak mam dziękować?
– Buziakiem! – wypaliłem, a ona, że chętnie, tylko najpierw coś sprawdzi.
Połączyła się z kimś i podniesionym głosem domagała się jakichś wyjaśnień.
– Znowu? – prawie krzyczała. – Znowu nie masz dla mnie czasu? Gdzie jesteś? Z kim? Wolisz ją ode mnie?
Widocznie ten ktoś się rozłączył i nie odbierał telefonu, chociaż ona wciskała numer jeszcze kilka razy. Wreszcie popatrzyła na mnie, jakby się na coś zdecydowała:
– Gdzie pan mieszka? – zapytała.
Odpowiedziałam, że niedaleko, i że mam w domu dobre wino.
– To na co czekamy? – rzuciła.
Nie ukrywała, że jest mężatką, i że ma obsesję na punkcie swojego ślubnego.
– To znaczy, kochasz go czy nienawidzisz? – pytałem.
– Jedno i drugie – mówiła. – Czasami chcę, żeby już nie żył, bo tylko wtedy żadna mi go nie odbierze!
Od początku wydawało mi się to chore, ale nic nie mówiłem, bo zaraz wpadała w szał i znikała, a ja nie mogłem bez niej żyć. Więc wysłuchiwałem opowieści o facecie, który, w jej relacji, raz był gnojkiem i świrem, a raz mężczyzną bez wad.
Jak było naprawdę, nie wiem.
Nie powiem, jej plan był niezły. Zero ryzyka
Pewnego razu przyjechała spłakana, z rozmazanym makijażem, roztrzęsiona.
– Ten drań ma nową pannę, zwariował dla niej… Powiedziałam, że mu nie dam rozwodu, i wpadł w amok! Szkoda, że nie możesz zobaczyć, jak wygląda mieszkanie. Pobojowisko!
– Trzeba było wezwać policję – radziłem.
– Nie, lepiej nie. Oni by pojechali, a on dopiero by się mścił!
– Jak?
– Nie znasz go, to podstępny typ!
– Więc co chcesz zrobić?
– Coś wymyślę…
Odtąd widywaliśmy się prawie codziennie. Nigdy nie była dla mnie taka dobra i czuła. Kochałem ją nieprzytomnie, zrobiłbym wszystko, o co by poprosiła, ale ten jej pomysł trochę mnie zmroził i zaskoczył.
– Dasz mu wycisk – zażądała. – Ma dostać takie lanie, żeby zapamiętał, że ze mną się nie zadziera. Stłuczesz go na miazgę, wreszcie się na coś przyda ta twoja siłka i wyciskanie. Dla ciebie to bułka z masłem!
– Nie lepiej zostawić dziada i odejść? – pytałem. – Po co sobie ręce brudzić?
Aż poczerwieniała ze złości.
– Powiedz, że się boisz! Taki duży i taki tchórz! Z kim ja sypiam?!
Zagroziła, że odejdzie, bo brzydzi się facetami, co trzęsą tyłkiem i wymiękają, kiedy trzeba się okazać twardzielem.
Zgodziłem się, chociaż nie lubię przemocy, a tego, którego miałem zlać, nie widziałem na oczy… Ale ona tak prosiła, tak na niego nadawała, tyle obiecywała, że w końcu powiedziałem „zgoda”.
Przysięgła, że po wszystkim go zostawi i przeprowadzi się do mnie.
– Weźmiesz rozwód? – pytałem.
– Obiecuję. Ale najpierw udowodnij, że mogę ci ufać. Inaczej, koniec z nami!
Sama wszystko wymyśliła.
Jej mąż codziennie rano biegał po pobliskim parku. Łatwo mógł się nadziać na kogoś, kto chciałby mieć takie firmowe buty, dresik, komórę albo zegarek, albo po prostu nie lubił sportowców amatorów.
O piątej rano alejki były puste, w parku zero monitoringu, zero patroli policji albo straży miejskiej…
– Dasz mu w dziób parę razy i już – planowała. – Nikt cię z nim nie skojarzy, nie znacie się przecież! On jest wysoki, ale to cherlak i słabeusz, nie umie się bić. Nawet się nie spocisz, misiaczku.
Miała zatelefonować, kiedy on wyjdzie z domu. Czekałem w aucie zaparkowanym po drugiej stronie ulicy. Wyprzedziłem go i schowany w gęstych jaśminach czekałem, aż się pojawi na końcu żwirowej alei. Pozwoliłem mu się minąć, poczekałem, aż zrobi następną rundę, żeby się trochę zmęczył i po trzech minutach ruszyłem za nim.
Nagle słońce zgasło.
Czy mi się noga poślizgnęła na jakimś kamieniu, czy o coś zawadziłem, nie mam pojęcia! Runąłem na niską ławkę stojącą pod rododendronem, usłyszałem suchy trzask, potworny ból przeszył mnie żywym ogniem, potem osunąłem się na ostry żwir, kalecząc sobie dłonie i policzek.
Nie mogłem oddychać, od razu wiedziałem, że mam pęknięte żebra… Kiedy oprzytomniałem, leżałem na brzuchu, a nade mną pochylał się właśnie ten facet, który miał być moją ofiarą. Lewa nogawka moich dżinsów robiła się czerwona od krwi wsiąkającej w materiał, a potem ściekającej na szarobiałe kamyki.
Na widok krwi zawsze byłem nieodporny, zwykła morfologia mnie przerastała; kiedy tylko zobaczę strzykawkę, robi mi się ciemno w oczach. Taki defekt po prostu miałem i mam, nic na to nie poradzę. Pewnie dlatego przestałem myśleć logicznie i ledwo zipiąc, podałem temu facetowi swój telefon, kiedy powiedział, że trzeba dzwonić po karetkę.
– Ma pan komórkę? Swoją zostawiam w domu, kiedy biegam, już dwie posiałem… Spróbuję zatamować krew, dopóki nie przyjedzie lekarz, ale sprawa wygląda poważnie. Kość panu przebiła skórę, to paskudne złamanie. Ma pan pecha!
Na telefonie, który bezmyślnie podałem, była tapeta z fotką mojej ukochanej. Miała zmysłowo przymknięte oczy, usta złożone do pocałunku i jedną, prawie gołą pierś. To musiał być dla niego szok! Zadzwonił jednak pod alarmowy, ale potem odszedł kilka kroków i zaczął przeglądać mojego smartfona. Wszystkie SMS-y od niej, zdjęcia, historię połączeń miał jak na widelcu…
Zanim usłyszałem sygnał karetki, ten mężczyzna dowiedział się o nas więcej, niż gdyby wynajął prywatnego detektywa. Nie wkurzył się. Zapytał tylko, czy jestem kochasiem jego byłej żony.
– Ciebie też namówiła, żebyś mnie załatwił? To dlatego tu jesteś o tej porze? Śledziłeś mnie? Co chciałeś zrobić? Kolejny dureń, który ma rozum między nogami!
– Jak to „byłej” żony? – wyjąkałem
Facet przysiadł na ławce obok mnie, przyjrzał mi się z politowaniem.
– Ano normalnie. Jesteśmy po rozwodzie i ta jędza się mści, że odszedłem. Jej kolejni kochankowie niszczą mi samochody, mażą drzwi różnymi świństwami, szkalują mnie w necie. Jest cwana… Wysługuje się idiotami podobnymi do ciebie, a sama jest czysta i poza podejrzeniami. Teraz nareszcie mam dowód, że ona stoi za tym wszystkim. Ten twój telefon, to skarb! Mój adwokat się ucieszy!
Na całe szczęście naprawdę zemdlałem z bólu, strachu i emocji. Potem, już w szpitalu dowiedziałem się, że lekarz i sanitariusz nikogo przy mnie nie widzieli.
– Widocznie, ten ktoś, kto nas wezwał, nie chciał być żadnym świadkiem w pana sprawie – zasugerował lekarz. – Zmył się, kiedy zobaczył, że nadjeżdżamy.
Znajdą mnie, bez trudu namierzą, jakby co
Straciłem pracę, bo byłem na śmieciówce, no i sporo zdrowia. Straciłem wypasioną komórkę z fotkami mojej kobiety oraz całą historią naszej miłości. Noga kiepsko się zrasta, chodzę na rehabilitację, ale do pełnej formy bardzo daleko…
Straciłem też moją ukochaną. Ani razu mnie nie odwiedziła w szpitalu, chociaż na pewno wiedziała, co się stało. Kiedy do niej zadzwoniłem z dyżurki pielęgniarek, wrzeszcząc, zagroziła mi, że mnie zniszczy, jeśli się nie odczepię.
– Nie znamy się, jasne? Spróbuj mnie w coś wrabiać, to pożałujesz. Wiesz, do czego jestem zdolna!
Wiem, niestety, wiem!
Kiedy jako tako wydobrzałem, powlokłem się pod blok, z którego wybiegł wtedy ten mężczyzna. Pytałem o niego sąsiadów; podobno się wyprowadził do innego miasta, może nawet wyjechał z kraju…
Ta wiadomość wcale mnie nie uspokoiła. Wprawdzie on nic na mnie nie ma, romanse z cudzymi byłymi żonami nie są karalne, ale mimo wszystko się boję!
Jeśli ona znowu coś zaplanuje i nie daj Boże, zrobi mu krzywdę, dojdą do mnie – po nitce do kłębka. Rany, jak mogłem być takim debilem? Kiedy facet traci rozum, to się nie może dobrze skończyć!