„Były maż na Dzień Ojca dostanie figę z makiem. Nigdy nie wybaczę mu krzywdy, jaką wyrządził naszemu dziecku”
„Stałam w progu, wpatrując się w ekran telefonu, czując mieszankę rozczarowania, gniewu i zdrady. Jak mógł zapomnieć? Jak mógł zawieść Olka w taki sposób? Emocje kipiały we mnie jak lawina, z którą nie byłam w stanie sobie poradzić. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić”.

- Redakcja
Od zawsze wiedziałam, że życie potrafi być skomplikowane, ale nie spodziewałam się, że moje stanie się aż tak poplątane. Po rozwodzie z Bartkiem udało nam się utrzymać coś, co można by nazwać przyjacielską relacją – przynajmniej na początku. Mieliśmy jedno wspólne pragnienie: jak najlepiej wychować naszego syna, Olka. Choć nie byliśmy idealni, z czasem nauczyliśmy się współpracować dla jego dobra. Olek był naszym słońcem, a my staraliśmy się, by jego świat był jak najjaśniejszy.
Jednak rzeczywistość okazała się bardziej złożona, niż się spodziewałam. Z upływem czasu Bartka zaczęło coraz częściej brakować w życiu Olka. Nasze rozmowy były coraz rzadsze, a jego nowa rodzina pochłaniała większość jego uwagi. Wydawało się, że jego zaangażowanie topnieje z dnia na dzień, jak śnieg wiosną. Było mi trudno to zaakceptować, ale starałam się trzymać. Dla Olka. Dla niego musiałam być silna.
Kiedy patrzyłam na mojego syna, zawsze uśmiechniętego i pełnego energii, serce mi się ściskało na myśl, że jego ojciec oddala się od niego. Byliśmy przecież rodziną, a teraz każdy krok Bartka oddalał nas od siebie jeszcze bardziej. Czy to możliwe, że czas i odległość mogą zrujnować coś, co miało być niezniszczalne? Z takimi myślami układałam Olka do snu, obiecując sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić mu szczęście.
Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć
Telefon do Bartka był jednym z tych momentów, które z jednej strony napełniają nadzieją, a z drugiej niepewnością. Siedziałam przy stole, trzymając komórkę w dłoni i zastanawiając się, jak zacząć rozmowę. Niby zwykłe przypomnienie o zbliżających się urodzinach Olka, ale dla mnie było to coś więcej.
– Cześć, Bartek – zaczęłam nieco zbyt entuzjastycznie, jakbym chciała przebić się przez barierę dystansu, która się między nami utworzyła.
– Cześć, Justyna. Co tam? – odpowiedział, a jego głos wydawał się nieco odległy, jakby był zamyślony.
– Chciałam tylko przypomnieć, że za kilka dni Olek obchodzi swoje dziesiąte urodziny. Organizuję przyjęcie i mam nadzieję, że przyjdziesz – starałam się brzmieć jak najnormalniej, choć w środku czułam ścisk w żołądku.
– Tak, oczywiście, postaram się być – odpowiedział Bartek, ale coś w jego tonie nie dawało mi spokoju. Może to był tylko mój strach, ale wyczuwałam nutę niepewności, jakby sam nie był przekonany, że dotrzyma słowa.
Po zakończeniu rozmowy siedziałam przez chwilę w milczeniu, patrząc na telefon. Wspomnienia z czasów, gdy byliśmy rodziną, zaczęły napływać falą. Jak to możliwe, że ludzie, którzy kiedyś byli sobie tak bliscy, stają się niemal obcymi? Nasza wspólna historia była teraz jedynie cieniem przeszłości, a my dryfowaliśmy w przeciwnych kierunkach.
Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że Bartek mógłby nie przyjść na urodziny Olka. Olek zasługiwał na obecność swojego ojca, na wspólne chwile szczęścia. Chciałam, by to było niezapomniane wydarzenie, na które Olek będzie mógł patrzeć z uśmiechem przez lata. Musiałam wierzyć, że Bartek zrozumie, jak ważne jest, by być częścią tych chwil.
Chciałam, by syn był szczęśliwy
Przygotowania do urodzin Olka pochłonęły mnie całkowicie. Zamówienie tortu, dekoracje, zaproszenia – wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Chciałam, by ten dzień był dla niego wyjątkowy. Wśród tych wszystkich zadań wciąż próbowałam skontaktować się z Bartkiem. Pisałam do niego wiadomości, pytając o szczegóły, czy ma jakieś pomysły na prezent dla Olka, ale odpowiedzi nie nadchodziły. To milczenie jak cień kładło się na mojej radości z organizacji przyjęcia.
Stałam w kuchni, krojąc warzywa na sałatkę, a moje myśli zaczęły krążyć wokół przeszłości. Co się stało z nami? Czy to ja zrobiłam coś nie tak? Może za bardzo nalegałam, by Bartek brał większy udział w życiu Olka, może powinnam była odpuścić i pozwolić mu na dystans, którego zdawał się potrzebować.
– Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? – powiedziałam na głos, choć w kuchni byłam sama. Złość mieszała się ze smutkiem, jakby emocje tańczyły w niekończącym się cyklu.
Ale nie mogłam pozwolić, by te myśli przysłoniły radość Olka z nadchodzącego dnia. Dla niego musiałam być silna i skupić się na pozytywach. On zasługiwał na szczęśliwe dzieciństwo, nawet jeśli nie zawsze miało być tak, jak sobie to wymarzyłam. Patrząc na jego roześmiane zdjęcie stojące na komodzie, przypomniałam sobie, co jest najważniejsze.
Postanowiłam odłożyć na bok swoje frustracje i skupić się na tym, co w tej chwili mogłam kontrolować. Na radości mojego syna. Przyjęcie musiało się udać, niezależnie od tego, czy Bartek się pojawi, czy nie. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do swoich zadań, starając się, by ten dzień był wyjątkowy dla Olka.
Byłam na niego wściekła
Dzień urodzin Olka nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Dom tętnił życiem, wypełniony śmiechem dzieci i gwarem rozmów najbliższych przyjaciół. Udekorowane balonami wnętrze było spełnieniem marzeń mojego syna, a jego oczy błyszczały z radości. Starałam się być obecna w każdej chwili, choć z tyłu głowy wciąż czaił się niepokój.
Olek w pewnym momencie podbiegł do mnie, ciągnąc mnie za rękę. W jego spojrzeniu dostrzegłam coś, co ukłuło mnie prosto w serce.
– Mamo, gdzie jest tata? – zapytał niewinnie, a w jego głosie pobrzmiewała dziecięca tęsknota, która mnie prześladowała.
Uśmiechnęłam się, starając się ukryć własne wątpliwości.
– Na pewno zaraz przyjdzie, kochanie. Może utknął w korku albo coś go zatrzymało – odpowiedziałam z nadzieją, która brzmiała niemal zbyt pewnie nawet dla mnie samej.
Przyjęcie trwało, dzieci bawiły się, a ja obserwowałam zegar, licząc minuty. Czas płynął nieubłaganie, a Bartek wciąż się nie pojawiał. Gdy ostatni goście zaczęli wychodzić, czułam, jak nadzieja gaśnie we mnie z każdą chwilą.
Gdy zamknęłam drzwi za ostatnim z przyjaciół Olka, zerknęłam na telefon. Wtedy zauważyłam wiadomość od Bartka. Jedno słowo, które rozcięło moje serce na pół: „Zapomniałem”.
Stałam w progu, wpatrując się w ekran telefonu, czując mieszankę rozczarowania, gniewu i zdrady. Jak mógł zapomnieć? Jak mógł zawieść Olka w taki sposób? Emocje kipiały we mnie jak lawina, z którą nie byłam w stanie sobie poradzić. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, ale nie byłam pewna, jak sobie poradzę z kolejnym krokiem.
Potraktował go okropnie
Po urodzinach musiałam się zmierzyć z tym, co się stało. Trzymałam telefon w ręce, a palce drżały mi z emocji, kiedy wybierałam numer Bartka. Wiedziałam, że musimy porozmawiać, wyjaśnić to, co zaszło. Nie mogłam pozwolić, by takie sytuacje się powtarzały.
– Bartek, dlaczego nie przyszedłeś? Olek na ciebie czekał – zaczęłam bez zbędnych wstępów, kiedy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce.
– Justyna, przepraszam. To nie tak, że nie chciałem... – próbował się tłumaczyć, ale jego słowa brzmiały jak puste obietnice.
– Chciałeś, ale zapomniałeś? Bo tak napisałeś. Jak można zapomnieć o dziesiątych urodzinach własnego syna? – W moim głosie brzmiała ostra nuta, której nie mogłam stłumić.
– Mam teraz wiele na głowie, nowa praca, rodzina... – Bartek westchnął, a ja poczułam, jak rośnie we mnie frustracja.
– Wiele na głowie? A Olek nie jest częścią twojego życia? – Z każdym słowem czułam, jak nasza rozmowa staje się coraz bardziej napięta.
– Justyna, staram się... – Bartek brzmiał jakby się bronił, ale to nie zmieniało faktu, że zawiódł.
– Starasz się? Jak to wytłumaczysz naszemu synowi, który na ciebie czekał? Jak wytłumaczysz mu, że zapomniałeś o jego urodzinach? – Zadałam pytania, na które sama nie miałam odpowiedzi, a łzy napływały mi do oczu.
– Nie wiem... Przepraszam... – usłyszałam w jego głosie coś, co mogło być wyrzutem sumienia, ale to nie wystarczało.
– To wszystko, co masz do powiedzenia? Przepraszam? – zapytałam, czując, że nasze słowa odbijają się jak echo w pustce, która między nami narastała.
Rozmowa zakończyła się bez rozwiązania. Zostałam z telefonem w dłoni, zastanawiając się, jak wyjaśnić Olkowi, że jego ojciec może nie zawsze być obecny. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by chronić mojego syna przed tymi rozczarowaniami.
Zrobię wszystko dla dziecka
Następnego dnia, gdy Olek usiadł ze mną przy śniadaniu, wiedziałam, że nadszedł moment szczerej rozmowy. Patrzyłam na jego niewinne spojrzenie i zastanawiałam się, jak ująć w słowa coś, co było dla mnie równie trudne do zrozumienia.
– Olek, musimy porozmawiać o tacie – zaczęłam ostrożnie, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie i pewnie.
– Tata nie przyszedł, bo zapomniał? – Olek zapytał cicho, a jego głos drżał nieco, jakby bał się potwierdzenia.
– Tak, kochanie. Tata ma teraz dużo na głowie, ale to nie znaczy, że cię nie kocha. Czasami dorosłe życie jest skomplikowane – próbowałam wyjaśnić, choć wiedziałam, że te słowa mogą nie wystarczyć.
Olek spuścił wzrok, bawiąc się łyżką. Widok jego smutku łamał mi serce. Wiedziałam, że muszę dodać coś więcej, by ukoić jego ból.
– Wiesz, że zawsze jestem tutaj dla ciebie, prawda? I że tata też cię kocha, mimo że czasem jest daleko – kontynuowałam, starając się, by mój głos brzmiał kojąco.
– Ale dlaczego tata nie przychodzi? – Jego pytanie było pełne dziecięcej szczerości i niezrozumienia.
– To nie jest tak, że nie chce. Czasami ma inne obowiązki, ale to nie zmienia faktu, że jesteś dla niego ważny – odpowiedziałam, kładąc rękę na jego małej dłoni.
Olek spojrzał na mnie z niepewnością, ale wydawało się, że próbował zrozumieć. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, która była jednocześnie pełna smutku i spokoju.
– Obiecujesz, że zawsze będziesz przy mnie? – zapytał cicho.
– Obiecuję, kochanie. Zawsze – odpowiedziałam, przytulając go mocno, chcąc mu przekazać całą miłość, jaką miałam w sercu.
Czułam, że choć to nie była łatwa rozmowa, była konieczna. Wiedziałam, że muszę być dla Olka oparciem i zapewniać mu poczucie bezpieczeństwa, mimo nieobecności Bartka. Olek potrzebował tej pewności, a ja zrobię wszystko, by mu ją dać.
Justyna, 38 lat
Czytaj także:
- „Mąż zabierał wnuczkę na spacery, ale nie po to, żeby się przewietrzyła. Wiedział, że facet z dzieckiem to łakomy kąsek”
- „Teściowa uważała, że nadaję się tylko do mycia podłóg i sprzątania po innych. Upokarzanie mnie to jej hobby”
- „Przez 11 lat żyłam pod dyktando męża. Musiałam prasować skarpetki w kancik, bo inaczej robił mi piekło na ziemi”