„Całe życie matka traktowała mnie jak służącą. Kiedy odkryłam powód, nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy”
„– Mamo, ja całe życie byłam dla ciebie nikim – wyrzuciłam z siebie, głos mi drżał. – Zawsze najważniejsza była Julka. A ja? Co ze mną? Kiedy mnie ostatnio przytuliłaś? Kiedy powiedziałaś, że jesteś ze mnie dumna? W kuchni zrobiło się cicho. Mama odwróciła wzrok, ale jej ręce zaczęły drżeć”.

- Redakcja
Zawsze czułam się niewidzialna. Jakby moja obecność była przypadkiem, a życie toczyło się obok mnie, nie ze mną. dopiero teraz, po latach, zaczynam rozumieć, że całe moje dzieciństwo było jakimś dziwnym układem – układem, w którym ja byłam tylko dodatkiem do życia moich rodziców, a prawdziwą gwiazdą była Julka, moja młodsza siostra.
Pamiętam, jak mama zawsze mówiła:
– Klaudia, pomóż Julce z pracą domową.
– Klaudia, nakryj do stołu.
– Klaudia, umyj naczynia.
A Julka? Julka siedziała z nogami na sofie, popijając kakao i oglądając bajki, jakby cały świat był stworzony dla niej. Kiedy coś jej się nie udało – mama przytulała ją i mówiła:
– Oj, biedna Julka, nikt cię nie rozumie, prawda?
A ja? Kiedy przyniosłam piątkę z matematyki, tylko wzruszała ramionami:
– No, dobrze, ale to twój obowiązek. Tyle od ciebie wymagam.
Kiedy dostałam tróję, bo nie ogarnęłam tego cholernego chemicznego wzoru, potrafiła przez pół dnia na mnie wrzeszczeć:
– Taka głupia jesteś?! Przecież to proste! Co z ciebie wyrośnie?!
Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęłam to wszystko czuć – to narastające w sercu poczucie niesprawiedliwości, tę złość, która wżerała mi się w kości. Może wtedy, kiedy na urodziny Julki robiliśmy imprezę z balonami i tortem, a moje święto przechodziło niezauważone, jakby było zbędnym przypisem w kalendarzu. Albo wtedy, gdy na Dzień Dziecka Julka dostawała rower, a ja książkę, "żebym coś z tego dnia miała". Mama powtarzała, że Julka to wrażliwa dusza, że trzeba o nią dbać, bo jest delikatna, a ja... cóż, "twarda sztuka". Ale ja nie byłam twarda.
W środku wszystko mnie bolało. Czułam się, jakbym była służącą w ich życiu. Nikim więcej.
Całe życie źle mnie traktowali
Stałam w kuchni, krojąc warzywa do sałatki, gdy Julka znowu wpadła jak burza. Zrzuciła torbę na podłogę i rzuciła się na kanapę. Bez słowa. Jakby wszystko się jej należało. Westchnęłam i wróciłam do krojenia.
Nagle mama wpadła z przedpokoju, jak zwykle cała w nerwach:
– Klaudia! Dlaczego to jeszcze nie gotowe?! Julka wróciła głodna, a ty nic?!
Zamarłam z nożem w ręku.
– Mamo, czy ty siebie słyszysz? – powiedziałam cicho, próbując utrzymać spokój. – Julka ma dwadzieścia dwa lata. Może sobie sama coś zrobić.
Mama spojrzała na mnie tak, jakby właśnie przyłapała mnie na morderstwie.
– Klaudia, co ty wygadujesz?! Julka miała ciężki dzień na uczelni. A ty? Co ty niby robisz?
Zacisnęłam palce na nożu.
– Naprawdę, mamo? Naprawdę znowu zaczynasz? Przecież od zawsze wszystko było na mojej głowie! Sprzątanie, gotowanie, opieka nad Julką... A ona co? Siedzi, pachnie i czeka, aż jej coś pod nos podsunę. To nie jest normalne!
Mama nagle zamilkła. Patrzyła na mnie z zaciętą miną, ale coś w jej oczach się zmieniło. Jakby na moment straciła grunt pod nogami. Jakby ktoś właśnie zerwał z niej maskę, a ona nie wiedziała, co teraz powiedzieć.
– Mamo, ja całe życie byłam dla ciebie nikim – wyrzuciłam z siebie, głos mi drżał. – Zawsze była Julka. Julka tu, Julka tam. A ja? Co ze mną? Kiedy mnie ostatnio przytuliłaś? Kiedy powiedziałaś, że jesteś ze mnie dumna?
W kuchni zrobiło się cicho. Mama odwróciła wzrok, ale nie umknęło mi, jak jej ręce zaczęły drżeć.
– Co ty opowiadasz... – zaczęła, ale cicho, jakby sama nie była tego pewna.
– To prawda, mamo. Nigdy mnie nie kochałaś tak jak Julki. I to widać. Od zawsze to widać!
Jej twarz pobladła. A potem, nagle, coś jakby pękło – nie krzyczała, nie broniła się, tylko... zamilkła. Patrzyła na podłogę, a ja czułam, jak serce bije mi jak młotem.
– Mamo... – zaczęłam ostrożnie, a głos mi się załamał. – Dlaczego zamilkłaś? Co jest? Co ukrywasz?
Nie odpowiedziała. Tylko odwróciła się i wyszła z kuchni, zostawiając mnie z tym całym chaosem w głowie. Coś było nie tak. Czułam to każdą komórką ciała.
Musiałam dowiedzieć się prawdy
Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Siedziałam w swoim pokoju, patrząc w ciemność i słuchając tykającego zegara. W głowie krążyły mi słowa mamy, a raczej jej milczenie. Coś ukrywała. Coś, o czym nie chciała mówić.
Następnego dnia po południu, gdy ojciec wrócił z pracy, przywitał mnie jak zwykle:
– Cześć, Klaudia. Wszystko w porządku?
Wzruszyłam ramionami i nie odpowiedziałam. Siedziałam przy stole, grzebiąc widelcem w talerzu z ziemniakami, a on zajął się odgrzewaniem obiadu. W końcu nie wytrzymałam.
– Tata, mogę cię o coś zapytać?
Spojrzał na mnie zaskoczony, z widelcem w dłoni.
– Jasne, co się dzieje?
– Chciałabym wiedzieć... – zawahałam się, ale już nie było odwrotu – dlaczego mama zawsze traktowała Julkę lepiej niż mnie? Czy... czy ona ci kiedyś coś mówiła?
Ojciec znieruchomiał. Widziałam, jak jego dłoń, trzymająca widelec, lekko zadrżała. Odłożył sztućce na talerz i przetarł ręce o spodnie.
– Klaudia, co to za pytanie? Przecież wiesz, że mama zawsze was kochała.
– Nie, tata – przerwałam mu, czując, jak głos mi się łamie. – Ona kochała Julkę. Zawsze Julkę. Ja byłam zawsze z boku. Ty tego naprawdę nie widzisz?
Ojciec wzdrygnął się i nagle zaczął mówić szybko, jakby chciał to wszystko zamieść pod dywan:
– Klaudia, przestań, po co do tego wracać... Nie rób scen, wszyscy jesteśmy rodziną, rozumiesz?
Poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość.
– Nie, nie rozumiem! – krzyknęłam, podnosząc się z krzesła. – Ty też mnie zawsze ignorowałeś! Udawałeś, że wszystko jest w porządku! Powiedz mi, co się dzieje w tej chwili!
Spojrzał na mnie, ale jego wzrok był... nieobecny. Jakby myślami był zupełnie gdzie indziej.
– Tata, odpowiedz!
Westchnął głośno, spojrzał na zegar, jakby chciał się teleportować w czasie i uciec od tej rozmowy. W końcu powiedział cicho, prawie szeptem:
– Nie pytaj mnie o to, Klaudia. Nie wiem wszystkiego. Niech mama ci powie.
Zrobiło mi się gorąco.
– Nie wiesz wszystkiego? Co to znaczy, że nie wiesz wszystkiego?!
Ojciec wstał od stołu, podrapał się po karku, zaczął krążyć po kuchni jak zwierzę w klatce. Był wyraźnie spięty, jego twarz zrobiła się czerwona, a pot na skroniach lśnił w świetle żyrandola.
– Co wy ukrywacie? – zapytałam cicho, ledwo powstrzymując łzy.
Nie odpowiedział. Wyszedł do garażu, zostawiając mnie samą z milionem myśli. Co, do cholery, oni wszyscy przede mną ukrywają?
Bałam się tego, co mogę usłyszeć
Następnego dnia wieczorem siedziałam w swoim pokoju, próbując skupić się na książce, ale słowa rozmywały mi się przed oczami. Co chwilę nasłuchiwałam odgłosów z kuchni. Rodzice siedzieli tam od dłuższego czasu. Najpierw była cisza, potem szelest papierów, a w końcu zaczęli rozmawiać. Cicho, niemal szeptem. Zaintrygowana, wstałam z łóżka i stanęłam za drzwiami.
Słowa matki dotarły do mnie wyraźnie:
– Ona coś przeczuwa. Nie wiem, jak długo damy radę to ukrywać...
Zdrętwiałam z emocji. Usłyszałam cichy, spięty głos ojca:
– Nie możemy jej powiedzieć. To zniszczy wszystko.
Matka odparła z drżeniem w głosie:
– Ale co zrobimy, jak nas przyciśnie? Ona zawsze była uparta. Wiesz, jaka jest.
Ojciec westchnął ciężko, jakby nosił na plecach cały ciężar świata:
– Po prostu trzymaj się wersji, że Julka to nasza córka, a Klaudia... Klaudia też. Nie wchodź w szczegóły.
W tej chwili nie wytrzymałam. Szarpnęłam drzwi i weszłam do kuchni, jak burza.
– Żądam prawdy! Teraz! – krzyknęłam, patrząc na nich, jakby pierwszy raz w życiu widziała ich naprawdę.
Matka zastygła w bezruchu, a ojciec nagle zaczął się krzątać przy kuchence, udając, że czegoś szuka, ale jego twarz była czerwona jak cegła.
– Słyszałam waszą rozmowę – powiedziałam zimno. – O co chodzi? Co ukrywacie przede mną?
Przez chwilę panowała nieznośna cisza, przerywana jedynie cichym brzękiem łyżeczki w filiżance.
W końcu mama odłożyła herbatę i spojrzała na mnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła znaleźć słów. Ojciec spuścił głowę, unikał mojego wzroku, dłubał nerwowo przy kieszeni spodni.
– Błagam was, powiedzcie mi prawdę – zażądałam, głos mi drżał, ale czułam, że już nie ma odwrotu. – Mam do tego prawo!
– Usiądź, Klaudia... – zaczęła cicho mama, a jej głos był taki słaby, jakby miała zaraz zemdleć.
Czułam, że jestem o krok od odkrycia prawdy, ale bałam się tego, co usłyszę.
Nie wiedziałam kim jestem
Siedziałam na krześle jak na rozżarzonych węglach. Mama patrzyła w podłogę, a ojciec bawił się długopisem, jakby ten kawałek plastiku mógł go uratować przed tym, co za chwilę miało paść. W końcu mama westchnęła, a jej głos był cichy, słaby, ledwo słyszalny:
– Klaudia... jesteś naszą córką... ale nie w taki sposób, jak myślałaś.
Zmarszczyłam brwi.
– Co to znaczy „nie w taki sposób”?
Mama podniosła na mnie wzrok – jej oczy były wilgotne, błyszczące.
– Zanim poznałam twojego ojca... miałam... kogoś innego. Chłopaka. Byliśmy razem... przez jakiś czas. Krótko. I zaszłam w ciążę.
Poczułam, jakby świat zawirował, jakby sufit nagle znalazł się pode mną.
– Co ty... mówisz? – wykrztusiłam.
– Twój tata... znaczy, Stefan... wiedział o tym od początku – dodała, a jej głos zadrżał. – Kiedy się pobraliśmy, obiecał, że wychowamy cię razem. Że będziesz jego córką. Ale potem... pojawiła się Julka. Jego dziecko. I... może nieświadomie... faworyzowaliśmy ją.
Nie mogłam złapać tchu.
– Kto jest moim ojcem? – wyszeptałam.
Mama spojrzała na ojca – ten unikał mojego wzroku, z trudem przełknął ślinę.
– Nazywa się Krzysztof. Krzysztof Malec. Mieszkał wtedy w naszym miasteczku... ale potem... wyjechał.
To było jak cios w brzuch. Poczułam łzy na policzkach, ale nie miałam siły ich powstrzymać. Zerwałam się od stołu, rzucając tylko:
– Muszę... muszę to przemyśleć.
Wybiegłam z domu, nie wiedząc, dokąd idę. Myśli kłębiły mi się w głowie. Kim ja właściwie jestem?
Nie wiem, czy potrafię im wybaczyć
Minęło kilka miesięcy, a ja wciąż próbuję zrozumieć, co to wszystko znaczy. Czasem budzę się w nocy z uczuciem, że to był tylko zły sen, ale wtedy przypominam sobie rozmowy z matką, z ojcem… i to, jak naprawdę wyglądała nasza rodzina. Nie wiem, czy kiedykolwiek im wybaczę. Patrzę na mamę, jakby była zupełnie obcą osobą. Ojca unikam, a z Julką prawie nie rozmawiam – bo co mam jej powiedzieć? Że przez całe życie żyłam w kłamstwie, a ona była ich oczkiem w głowie, bo „była prawdziwa”?
Ale w tym całym chaosie zaczynam dostrzegać coś nowego. Zrozumiałam, że muszę żyć dla siebie, nie dla nich. Już nie chcę być tą, która spełnia czyjeś oczekiwania, robi wszystko dla innych. Chcę wreszcie zrobić coś dla siebie. Może odnajdę mojego biologicznego ojca, może... nie. Ale jedno wiem na pewno – chcę żyć tak, żeby nie musieć niczego ukrywać. I nie być niczyją służącą. Nigdy więcej.
Klaudia, 31 lat
Czytaj także:
- „Z Santorini wróciłam ze złamanym sercem. Dałam się porwać chwili, bo uwierzyłam w miłość, a wpakowałam się w bagno”
- „Chciałem zaskoczyć żonę kolacją, ale to ona zrobiła mi niespodziankę. Tamten wieczór skończył się sprawą rozwodową”
- „Kostka masła była dla nas luksusem, a Zosia żądała prezentu za milion monet. Miałem brać kredyt na Dzień Dziecka?”