Reklama

Ojciec nigdy nie był skory do rozmów o pieniądzach. Każda próba wyciągnięcia od niego choćby słowa o planach finansowych kończyła się spojrzeniem, które mroziło krew w żyłach. W naszym domu pieniądz rządził wszystkim. Nie było miejsca na zbędne wydatki. Może właśnie dlatego nigdy nie prosiłem go o wsparcie, choć nie raz byłem w potrzebie.

Reklama

Nie mieliśmy wsparcia

Żadne z nas – ani ja, ani Kasia, ani Marek – nie wiedzieliśmy, jak naprawdę wygląda sytuacja finansowa ojca. Wiedzieliśmy jedno: pieniędzy nigdy nie było, kiedy ich potrzebowaliśmy. Śmierć ojca była dla nas szokiem, ale nadzieja na spokój finansowy tliła się gdzieś w głębi. Może teraz w końcu dowiemy się prawdy.
Siedzieliśmy w salonie naszego rodzinnego domu. Matka robiła herbatę w kuchni, a Marka jeszcze nie było.

Niby byliśmy dorośli, ale czułem, jak wraca to samo napięcie, co zawsze, gdy trzeba było podejmować decyzje. Ojciec odszedł zaledwie tydzień temu, a my już musieliśmy myśleć o majątku. Przez całe życie trzymał się z dala od naszych potrzeb, więc teraz zastanawialiśmy się, co po sobie zostawił. I czy w ogóle cokolwiek.

Kasia siedziała na kanapie i nerwowo obgryzała paznokcie. W końcu odezwała się:

– Wiesz, że musiałam pożyczać pieniądze od znajomych? A on je miał! – zacisnęła pięści, patrząc na mnie z rozgoryczeniem. – Wszyscy o tym wiedzieli. Zostawił nas jak gdyby nic się nie liczyło poza jego oszczędzaniem.

Wiedziałem, że mówi o operacji swojego syna. Ojciec odmówił jej wtedy wsparcia, mimo że błagała go o pomoc.

– Ja też całe życie nas uczył, że musimy sami sobie radzić – odpowiedziałem. – Nie mogłem liczyć na złamanego grosza, kiedy założyłem firmę. A teraz co? Zostawił coś? Pewnie nic, bo wszystko spalił w piecu, jak stary skąpiec.

Całe życie skąpił

Siostra pokręciła głową, jakby nie mogła uwierzyć, że znowu o tym rozmawiamy. Matka weszła z herbatą, podając nam filiżanki, a potem usiadła w fotelu. Od lat była jak cień, bierna wobec decyzji ojca, choć zawsze starała się nas wspierać w miarę możliwości.

– A Marek? – zapytała Kasia. – On zawsze był blisko ojca. Może wie coś, czego my nie wiemy?

Spojrzałem na matkę, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Znowu wszystko zrzucała na nas.

Marek pojawił się wieczorem, ledwo zdążył na kolację. Zawsze był spóźniony, jakby świat kręcił się wokół niego. Tym razem, zamiast uśmiechu, miał na twarzy coś, co trudno było rozpoznać – może smutek, a może strach.

– No, i co teraz? – zapytałem, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole. – Masz jakieś informacje, czy tak samo jak my nie wiesz nic o tych cholernych pieniądzach?

Marek popatrzył na nas, jakby chciał coś powiedzieć, ale wahał się. W końcu wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę.

– Znalazłem to – powiedział cicho, podając dokument matce. – Testament ojca.

W pokoju zapadła cisza. Matka drżącymi rękami otworzyła kartkę i zaczęła czytać na głos. Słuchaliśmy, jak ojciec opisał wszystko w najdrobniejszych szczegółach, nawet co ma się stać z jego ulubionym zegarkiem. Ale kiedy doszło do sedna – do pieniędzy – atmosfera zrobiła się napięta.

– Zostawił ogromne oszczędności – powiedziała matka, patrząc na nas ze zdziwieniem. – Znacznie więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.

– Ile? – wyrwało się Kasi, a ja spojrzałem na nią z tym samym pytaniem w oczach.

– Kilkaset tysięcy złotych.

Nie mogłem w to uwierzyć. Całe życie walczyliśmy o każdy grosz, odmawiał nam wsparcia, a tu nagle okazuje się, że miał fortunę.

Byliśmy w szoku

– Co?! – Kasia zerwała się z miejsca. – A ja błagałam go o pieniądze na operację! Jak mógł tak postąpić?! Wiedział, że potrzebowaliśmy pomocy, a on po prostu nas zostawił!

Milczałem, ale w środku czułem dokładnie to samo. Całe życie, każda moja decyzja, każda porażka, to wszystko mogło być inne, gdyby tylko dał mi choć część tych pieniędzy.

– On miał plan – odezwał się Marek, przerywając naszą ciszę. – Zawsze mi mówił, że chce nas nauczyć, jak sobie radzić. Żebyśmy byli silni, a nie uzależnieni od jego pieniędzy.

Wybuchłem śmiechem, ale to był gorzki śmiech.

– Więc co? Zostawił te tysiące, żeby co? Żebyśmy teraz kłócili się o jego filozofię? – wycedziłem, patrząc na Marka.

Siedzieliśmy przy stole, który był świadkiem tylu cichych kolacji. Tylko teraz atmosfera była zupełnie inna. Było czuć napięcie w powietrzu, jakbyśmy czekali na wybuch. W końcu ktoś musiał podjąć decyzję, co zrobić z pieniędzmi. I czułem, że to nie będzie prosta rozmowa.

– Musimy to podzielić – zacząłem, patrząc na wszystkich po kolei. – Jest nas trójka. Zrobimy to po równo.
Kasia, która do tej pory nie mogła usiedzieć spokojnie, spojrzała na mnie ze złością.

– Po równo? Adam, ty chyba żartujesz! – powiedziała. – Mam dwójkę dzieci. Ty masz swoją pracę, nie potrzebujesz tego tak jak ja.

Zamknąłem oczy, licząc do dziesięciu, żeby nie stracić panowania nad sobą. Wiedziałem, że to będzie trudne, ale nie sądziłem, że tak szybko dojdzie do kłótni.

– Kasia, ja też mam swoje życie. Każdy z nas ma swoje potrzeby. Nie będziemy teraz przeliczać, kto potrzebuje bardziej.

Wybuchła awantura

– Oczywiście, że będziemy! – krzyknęła. – Zawsze myślisz tylko o sobie. Ja haruję, żeby zapewnić moim dzieciom lepsze życie, a ty masz już wszystko. To mi się należy!

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Marek wtrącił się z pozornym spokojem.

– Może wcale nie musimy tego dzielić. Mnie te pieniądze nie są potrzebne – powiedział, jakby to miało załatwić całą sprawę. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

– Nie są ci potrzebne? – zapytałem z niedowierzaniem. – Marek, poważnie?

Marek wzruszył ramionami, jakby to, co powiedział, było oczywiste.

– Ojciec nie chciał, żebyśmy kłócili się o pieniądze. Zawsze mówił, że nie są najważniejsze. Zostawił to nam, ale może to lekcja, żebyśmy tego nie traktowali jak fortuny do rozdzielenia?

Kasia wstała, patrząc na Marka z pogardą.

– Lekcja? Ty naprawdę nie widzisz, co się tutaj dzieje? Ja musiałam zaciągać długi, bo ojciec wolał trzymać te pieniądze w tajemnicy!

Emocje zaczęły wymykać się spod kontroli. Wiedziałem, że Kasia nie odpuści, a Marek swoją postawą tylko dolewał oliwy do ognia. Byłem w pułapce między nimi, wiedząc, że ta rozmowa prowadzi donikąd.

– Posłuchajcie – powiedziałem, próbując ich uspokoić – to nie jest tylko kwestia tego, kto ile dostanie.

Ojciec zawsze trzymał nas w ryzach. Teraz mamy szansę zrobić coś z tymi pieniędzmi. Ale jeśli zaczniemy walczyć, to skończy się źle.

Kasia spojrzała na mnie z bólem.

– Już się skończyło źle, Adam. Dla mnie i mojej rodziny.

W końcu nie wytrzymałem

Wiedziałem, że to nie skończy się dobrze. Zawsze byliśmy rodziną na skraju, a ojciec był tą cienką nicią, która trzymała nas razem, choć jednocześnie sprawiał, że czuliśmy się od siebie daleko. Teraz, kiedy go zabrakło, nasze konflikty wypływały na wierzch.

– Dobra, koniec z tym – powiedziałem, wstając z krzesła. – Podzielmy to po równo i skończmy z tym cyrkiem. Wszyscy mamy swoje problemy, nikt nie jest ważniejszy.

Kasia wybuchła.

– Naprawdę?! Myślisz, że to takie proste? Mam dwójkę dzieci, które muszę wychować, długi, które wiszą nad nami jak gradowa chmura, a ty chcesz mnie zbyć równą częścią?

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, matka, która dotąd siedziała w milczeniu, wreszcie przemówiła.

– Zbigniew zawsze chciał, żebyście byli silni, żebyście sami sobie radzili – powiedziała cicho, jakby z każdym słowem traciła siłę. – On nie chciał, żebyście się kłócili o te pieniądze. Mówił, że kiedyś będziecie mu wdzięczni za to, że was nie rozpieścił.

Patrzyłem na nią, czując, jak gniew we mnie rośnie.

– Wiedziałaś? – zapytałem, starając się nie podnosić głosu. – Wiedziałaś o tych pieniądzach przez cały ten czas i nic nie powiedziałaś?

Nie umieliśmy się dogadać

Matka spuściła wzrok.

– Wiedziałam. Ale nigdy nie mogłam się sprzeciwić twojemu ojcu. On zawsze twierdził, że wy wiecie, jak sobie poradzić. Że to was wzmocni.

W tej chwili nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem.

– Wzmocni? – wybuchnąłem. – Patrzyłaś jak walczymy o każdą złotówkę, jak Kasia nie miała na leczenie swojego syna, a ja próbowałem zbudować coś własnego, i nic nie zrobiłaś?

– Mogłam wtedy uratować swojego syna bez długów na całe życie! – krzyknęła siostra. – A wy po prostu patrzyliście, jak się z tym wszystkim zmagamy?

Matka milczała. Była zmęczona. Może czuła wstyd, a może po prostu pogodziła się z tym, że nic nie może już zmienić. Patrzyła na nas, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie znalazła słów. Marek wstał z miejsca.

– Myślicie, że ojciec zrobił to, żeby nas zniszczyć? – zapytał, patrząc na nas. – On chciał, żebyśmy byli silniejsi, a teraz chcecie się o te pieniądze rozszarpać. Jakie to ma znaczenie? Kłócimy się o coś, co nas i tak zniszczy.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

– Zniszczy? Już nas zniszczył.

Czułem, jak moje życie, nasze życie, rozpadło się na kawałki. Nie wiedziałem już, co jest gorsze – pieniądze, których nigdy nie mieliśmy, czy te, które teraz niszczyły naszą rodzinę.

To był początek końca

Kiedyś byliśmy rodziną, a teraz staliśmy się wrogami, zniszczeni przez ojca, który myślał, że robi nam przysługę. Słyszałem tylko dźwięk zegara tykającego na ścianie. Marek, jak zwykle, wydawał się być poza tym wszystkim – spokój, który w nim widziałem, doprowadzał mnie do szału.

– No to co? – zapytała Kasia, wstając nagle z kanapy. – Jak to teraz rozwiążemy? Skoro Marek nie chce nic, to ja potrzebuję więcej.

Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

– Więcej? Dlaczego więcej? Powiedzieliśmy już, że podzielimy po równo. Każdy dostanie swoją część, koniec kropka.

Kasia nie wytrzymała i wybuchła gniewem.

– Bo mi się to należy, Adam! Mam dwoje dzieci, długi po operacji syna, a ty sobie radzisz, masz swoją pracę, swoje życie! Co ty wiesz o prawdziwych problemach?

Zacisnąłem pięści, czując, że za chwilę sam wybuchnę.

– Nie masz pojęcia, przez co ja przeszedłem. Całe życie musiałem walczyć o wszystko, co mam. Ojciec nigdy nie dał mi ani grosza, kiedy zakładałem firmę. Gdybym miał te pieniądze wcześniej, może moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Też mam długi. Teraz mam szansę wreszcie odetchnąć, a ty chcesz to wszystko zabrać, bo co? Bo masz dzieci?

Marek wstał nagle, przerywając naszą kłótnię.

– Przestańcie – powiedział, patrząc na nas obojętnie. – To nie ma sensu. Ojciec nas testował. Zostawił te pieniądze, ale wiedział, że nas zniszczą. Nie będę brał udziału w tym podziale, bo te pieniądze nic nie znaczą. Niczego nie zmienią. A już na pewno nie naprawią tego, co się tutaj dzieje.

Skakaliśmy sobie do gardeł

Spojrzałem na niego z wściekłością.

– A ty? Ty zawsze miałeś ojca po swojej stronie. Nigdy nie musiałeś walczyć o jego uwagę, nigdy nie musiałeś się starać. Teraz mówisz, że pieniądze nie mają znaczenia? Łatwo ci tak mówić, kiedy zawsze miałeś to, czego chciałeś.

Marek tylko wzruszył ramionami, jakby moje słowa nie miały żadnego znaczenia. Wziął swoją kurtkę i skierował się w stronę drzwi.

– Zróbcie z tym, co chcecie – powiedział na odchodne. – Ja wychodzę.

Zostaliśmy sami. Ja i Kasia. Dwoje ludzi, którzy kiedyś byli rodzeństwem, teraz stali naprzeciw siebie jak wrogowie. Wiedziałem, że nie ma szans na porozumienie.

– Więc to koniec? – zapytałem cicho, choć znałem już odpowiedź.

Kasia spojrzała na mnie, jej twarz była pełna goryczy.

– Tak. To koniec.

Minęło kilka miesięcy od tamtego dnia. Pieniądze zostały podzielone, jak obiecywałem – po równo. Kasia wzięła swoją część i spłaciła długi. Ja zainwestowałem swoją, próbując po raz kolejny zbudować coś własnego. Marek po prostu zniknął. Przestał się odzywać, jakby odcięcie się od tej farsy było dla niego jedynym sposobem na zachowanie spokoju. Pieniądze, które miały być rozwiązaniem, okazały się jedynie początkiem końca.

Czasami, kiedy siedzę w biurze i patrzę na tabelki z inwestycjami, myślę o tym, jak bardzo wszystko mogło być inne. Może gdyby ojciec był inny, bardziej otwarty, mniej oszczędny, nasze życie nie wyglądałoby tak, jak teraz. Może gdyby dał nam choć trochę wsparcia, nie tylko finansowego, ale też emocjonalnego, to dziś bylibyśmy rodziną. Ale nie – on wybrał inną drogę, a my teraz musimy żyć z jej konsekwencjami.

Reklama

Adam, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama