„Chciałam być jak sekretarka z filmów, ale harówka w korpo nie przyniosła mi kokosów. Dwoiłam się i troiłam na darmo”
„Miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymuje. To nie było możliwe. Wszystkie moje plany i marzenia w jednej chwili runęły jak domek z kart. Stałam tam, próbując zrozumieć, co to oznaczało dla nas wszystkich, ale jedyne, co czułam, to przytłaczający szok”.

- Redakcja
Moja kariera w korporacji to nieustanna pogoń za marzeniami. Zaczynałam od najniższego szczebla, marząc o awansie, który wreszcie pozwoli mi sięgnąć po to, na co ciężko pracowałam. Zawsze wierzyłam, że moja determinacja i zaangażowanie pozwolą mi osiągnąć sukces. Nasz dział to zgrana drużyna, której członkowie wzajemnie się wspierają. Atmosfera była przyjazna, choć nie brakowało ambicji i rywalizacji. Moim największym marzeniem było uznanie i awans, co zainspirowało mnie do dawania z siebie wszystkiego każdego dnia.
Ostatnio dowiedziałam się, że prezes z centrali planuje odwiedzić naszą firmę. Wiadomość ta wywołała mieszankę podekscytowania i niepokoju w całym zespole. Wszyscy zastanawialiśmy się, co to może oznaczać dla naszej przyszłości. Czułam się rozdarta między chęcią zaprezentowania swoich umiejętności a obawą, że coś pójdzie nie tak. Jednocześnie próbowałam zmotywować kolegów do wspólnej pracy nad tym, by nasz dział zabłysnął przed prezesem. Wiedziałam, że muszę się wykazać, ale czy to wystarczy?
Stawka jest wysoka
Gdy przeszłam do biura, zauważyłam Tomka przy jego biurku, zatopionego w papierach. Postanowiłam z nim porozmawiać, bo wiedziałam, że podzielał moje ambicje i obawy związane z nadchodzącą wizytą prezesa.
– Tomek, masz chwilę? – zapytałam, zbliżając się do jego stanowiska.
– Jasne, Gosiu. Co słychać? – odpowiedział, odrywając wzrok od monitora.
– Chciałam pogadać o wizycie prezesa. Myślisz, że to może być nasza szansa na awans? – zapytałam z nutą nadziei, ale i niepokoju.
– Też o tym myślałem. To może być nasza wielka okazja, ale z drugiej strony... – zawahał się na chwilę, zanim kontynuował. – ...jeśli coś pójdzie nie tak, to może się skończyć katastrofą.
Poczułam, jak serce bije mi szybciej na myśl o ryzyku. Wiedziałam, że stawka była wysoka, a ewentualna porażka mogła zaprzepaścić nasze marzenia.
– Zastanawiam się, co bym zrobiła, gdyby nie udało się zdobyć tego awansu. – Moje myśli wypłynęły na powierzchnię, a Tomek kiwnął głową ze zrozumieniem.
– Ja chyba nie mam planu B. Ale może warto się przygotować na różne ewentualności. Wiesz, na wszelki wypadek – zasugerował, a jego słowa zabrzmiały rozsądnie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę o naszych planach i nadziejach, ale także o obawach, które towarzyszyły nam obu. Wiedzieliśmy, że musimy dać z siebie wszystko, aby przyciągnąć uwagę prezesa. Mimo niepewności, postanowiliśmy wspólnie się przygotować, licząc, że to pomoże nam zyskać przewagę.
Czułam się rozdarta
Zdecydowałam, że muszę skonsultować swoje pomysły z naszą szefową, panią Magdą. To osoba, którą darzyłam ogromnym szacunkiem i zaufaniem, więc jej opinia była dla mnie bardzo ważna. Zapukałam do drzwi jej biura i weszłam do środka, widząc jak zamyślona przegląda dokumenty.
– Pani Magdo, czy mogłabym zająć chwilę? Chciałabym omówić nasze przygotowania do wizyty prezesa – zaczęłam z lekkim wahaniem.
– Oczywiście, Gosiu. Siadaj – odpowiedziała, próbując uśmiechnąć się, choć w jej oczach dostrzegłam cień zmartwienia.
Zaczęłam omawiać swoje propozycje dotyczące prezentacji, ale zauważyłam, że Magda jest bardziej zamyślona niż zwykle. Jej uwagi były trafne i pomocne, lecz wyczuwałam, że coś ją trapi.
– Wszystko w porządku, pani Magdo? – zapytałam w końcu, nie mogąc zignorować jej niepewności.
– Tak, Gosiu, po prostu dużo na głowie... – odpowiedziała, ale jej głos zdradzał więcej, niż chciała przyznać.
Wyszłam z jej biura, czując ciężar niewypowiedzianych słów. Czy za wizytą prezesa kryło się coś więcej? Moje myśli zaczęły krążyć wokół różnych scenariuszy. Obawiałam się, że w firmie mogą dziać się rzeczy, o których nikt z nas nie miał pojęcia. Byłam rozdarta między chęcią poznania prawdy a strachem przed tym, co mogłabym odkryć.
Moje plany runęły jak domek z kart
Po rozmowie z Magdą czułam, że muszę dowiedzieć się więcej. Podczas przerwy obiadowej postanowiłam wrócić do biura, żeby zabrać zapomniany notatnik. Kiedy zbliżyłam się do drzwi, usłyszałam, jak Magda rozmawia z innym kierownikiem, panem Adamem.
– Naprawdę nie wiem, czy powinniśmy już powiedzieć zespołowi o nadchodzących zmianach – usłyszałam słowa Magdy, które zmroziły mnie na miejscu.
– Rozumiem, ale decyzje zostały podjęte. Nie możemy tego ukrywać w nieskończoność – odpowiedział pan Adam, a jego głos brzmiał zdecydowanie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. O jakich zmianach oni rozmawiali? Czułam, że ziemia osuwa mi się spod nóg. Próbowałam zebrać myśli, ale zanim się zorientowałam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
– O czym wy rozmawiacie? Co to za zmiany? – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie.
Magda spojrzała na mnie z ciężkim sercem, widocznie nie wiedząc, jak zacząć.
– Gosiu, nie chciałam, żebyś się dowiedziała w ten sposób... – zaczęła, unikając mojego wzroku. – Nasz dział ma zostać zlikwidowany.
Czułam, jak moje serce się zatrzymuje. To nie było możliwe. Wszystkie moje plany i marzenia w jednej chwili runęły jak domek z kart. Stałam tam, próbując zrozumieć, co to oznaczało dla nas wszystkich, ale jedyne, co czułam, to przytłaczający szok.
To może być ostatnia szansa
Wieść o likwidacji naszego działu rozeszła się błyskawicznie. Kiedy wróciłam do open space’u, zastałam kolegów z pracy w stanie totalnego poruszenia. Rozmowy były głośne, emocje sięgały zenitu. Starałam się opanować drżenie rąk, podchodząc do najbliższej grupki współpracowników.
– Czy to prawda? – zapytała Anka, próbując powstrzymać łzy.
– Tak, Magda potwierdziła – odpowiedziałam, starając się mówić spokojnie.
– To jakiś koszmar. Co teraz zrobimy? – wtrącił się Piotr, w którego głosie wyraźnie brzmiała złość.
– Przecież tyle pracy włożyliśmy w ten projekt. I co, to wszystko na marne? – dodał Tomek, uderzając pięścią w stół.
Atmosfera była gęsta od napięcia. Każdy próbował zrozumieć, co oznaczało to dla jego przyszłości. Nagle zdałam sobie sprawę, że jeśli nie spróbuję coś z tym zrobić, zawsze będę się zastanawiać, czy była jakaś szansa na ratunek.
– Muszę porozmawiać z prezesem – powiedziałam, a moje słowa wywołały ciche zaskoczenie wśród kolegów.
– Ty? Naprawdę myślisz, że to coś zmieni? – zapytała sceptycznie Kasia, ale w jej oczach pojawił się cień nadziei.
– Muszę spróbować. Nie mamy nic do stracenia – odpowiedziałam, decydując się na ten krok.
Z tym postanowieniem w sercu przygotowałam się mentalnie na rozmowę z prezesem. Wiedziałam, że to może być ostatnia szansa, aby zawalczyć o nasz dział i naszą przyszłość.
Serce biło mi mocno
Zdeterminowana, by spróbować zmienić nasz los, zapukałam do drzwi gabinetu prezesa. Serce biło mi mocno, gdy usłyszałam jego głos zapraszający mnie do środka. Gabinet był elegancki, pełen nowoczesnych sprzętów, a prezes siedział za dużym drewnianym biurkiem, z rękami złożonymi w zamyśleniu.
– Dzień dobry, panie prezesie. Czy mogłabym zająć chwilę? – zapytałam, starając się brzmieć pewnie.
– Oczywiście, Gosiu – odpowiedział, wskazując na krzesło. – Domyślam się, że przyszłaś porozmawiać o naszej decyzji dotyczącej twojego działu.
Usiadłam, próbując ukryć napięcie. Zaczęłam mówić o naszej ciężkiej pracy, zaangażowaniu i o tym, jak wiele znaczymy dla firmy. Prezes słuchał mnie uważnie, ale jego wyraz twarzy pozostawał niewzruszony.
– Rozumiem twoje zaniepokojenie, jednak ta decyzja nie była łatwa. Została podjęta na szczeblu wyższym i niestety nie możemy jej zmienić – powiedział, wyraźnie z żalem.
Zaskoczona, poczułam, jak nadzieje odpływają. Mimo to prezes kontynuował:
– Zauważyłem jednak twój potencjał i zaangażowanie. Chciałbym ci zaproponować inne stanowisko w firmie. Może nie jest to dokładnie to, czego pragnęłaś, ale wierzę, że możesz się tam rozwinąć.
To, co powiedział, było zaskakujące. Miałam teraz trudny wybór: przyjąć ofertę, która nie spełniała moich aspiracji, czy szukać nowych dróg kariery poza firmą, w której tyle lat budowałam swoją pozycję. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, która zdefiniuje moją przyszłość zawodową.
Moje myśli były w rozsypce
Gdy wyszłam z gabinetu prezesa, moje myśli były w rozsypce. Próbowałam uspokoić buzujące we mnie emocje, ale to było trudne. Czułam się oszukana i zawiedziona. Miałam wrażenie, że fundamenty, na których budowałam swoją karierę, zniknęły w jednej chwili.
Wracając do swojego biurka, zobaczyłam znajome twarze kolegów z pracy, którzy też zmagali się z nową rzeczywistością. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, która będzie miała wpływ nie tylko na mnie, ale i na relacje z tymi, z którymi współpracowałam przez lata.
Wieczorem, siedząc w domu, przeglądałam oferty pracy w internecie, jednocześnie rozważając propozycję prezesa. Moje myśli krążyły wokół tego, co dla mnie naprawdę ważne. Chciałam się rozwijać, ale czy byłam gotowa porzucić miejsce, które przez tyle lat było dla mnie jak drugi dom?
Po długim zastanowieniu doszłam do wniosku, że niezależnie od wyboru, który dokonam, ważne jest, abym była wierna sobie i swoim wartościom. Chociaż w firmie straciłam pewną stabilność, zyskałam nową perspektywę na to, czego naprawdę oczekuję od życia zawodowego.
Następnego dnia, pełna nowych sił i determinacji, zdecydowałam się przyjąć ofertę prezesa. Postanowiłam, że wykorzystam tę szansę, aby odkryć nowe możliwości i rozwijać się w innym kierunku. Wiedziałam, że czeka mnie wiele wyzwań, ale byłam gotowa stawić im czoła. Było to dla mnie nowe otwarcie, pełne niewiadomych, ale i potencjalnie wartościowych doświadczeń.
Małgorzata, 33 lata