Reklama

To był jeden z tych typowych korporacyjnych poranków, gdy wszystko wydaje się iść w rytm dobrze naoliwionej maszyny. Miałam za sobą trudny tydzień, a zapowiadało się jeszcze gorzej – czekały mnie spotkania z zarządem, przeglądanie tabelek i sprawdzanie, kto zostanie, a kto pożegna się z pracą.

Reklama

Musiałam temu sprostać

Firma, w której pracowałam od prawie dziesięciu lat, przechodziła restrukturyzację. Każdy o tym wiedział, ale nikt nie mówił głośno. Każdego dnia w powietrzu wisiało to przerażające uczucie niepewności.

– Agnieszka, Marta cię woła – rzucił Jacek, przechodząc obok mojego biurka z miną, która nie wróżyła niczego dobrego.

Weszłam do gabinetu, czując, jak serce mi wali. Marta, moja bezpośrednia przełożona, siedziała przy biurku z wyrazem twarzy, który w tym tygodniu był u niej standardem – zimnym, profesjonalnym, pozbawionym emocji. Zajęłam miejsce naprzeciwko niej. Otworzyła teczkę i wyciągnęła listę nazwisk. Spojrzałam na nią, wiedząc, co zaraz nastąpi. Każde nazwisko oznaczało ludzkie życie, karierę, marzenia.

– To lista pracowników zagrożonych zwolnieniem – jej głos był mechaniczny. – Przejrzysz to i podpowiesz, kto ma szansę na inne stanowisko, a kto jest do odstrzału. Musisz być profesjonalna – dodała, jakby to miało mi pomóc.

Jak mam być profesjonalna, gdy na tej liście jest Tomek? Nowy w firmie, ambitny, pełen pasji i być może wkrótce bezrobotny. Przełknęłam łzy i wzięłam od niej dokumenty.

– Przejrzyj to do końca dnia. Spotykamy się jutro o ósmej – powiedziała.

Czułam się bezradna

Wstałam, trzymając w rękach papiery, które mogły zmienić życie Tomka. Wychodząc z gabinetu, czułam, że tracę grunt pod nogami. Jacek przechodził obok i zatrzymał się, zauważając moją minę.

– Ciężki dzień, co? – rzucił z cynicznym uśmieszkiem.

Spojrzałam na niego ostro, ale nie powiedziałam ani słowa. Wiedział o mnie i Tomku. Może od dawna obserwował nas z boku, a może sam się domyślił. Wiedziałam, że każdy mój krok będzie teraz bacznie obserwowany. W firmie nie było miejsca na uczucia.

Przez kilka godzin siedziałam nad tą listą, próbując zachować dystans, ale co chwila moje myśli wracały do Tomka. Przypomniałam sobie, jak się poznaliśmy – jego pierwszy dzień w pracy. Wszedł do biura z uśmiechem, który rozświetlił ponury korytarz. Wszyscy patrzyli na niego z ciekawością. Wpadłam na niego przypadkiem, gdy niósł stertę dokumentów. Jego nerwowy śmiech i niezdarne „przepraszam” były początkiem czegoś, co zmieniło moje życie.

Zostaliśmy parą kilka miesięcy temu. To było może zbyt szybkie, ale oboje byliśmy spragnieni czegoś więcej niż praca i ciągły stres. Wiedziałam, że firma nie była miejscem na romanse, ale nie mogłam się powstrzymać. Tomek miał w sobie coś, co mnie przyciągało – był pełen energii, życia, chciał walczyć o swoje miejsce.

Wyczuł, że coś jest nie tak

Nagle do mojego pokoju wpadł Tomek, wyrywając mnie z myśli.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytał. – Coś się stało?

– Nic takiego – odpowiedziałam z trudem. – Po prostu dużo pracy.

Nie wyglądał na przekonanego. Jego oczy szukały moich, jakby próbował odczytać coś więcej. Miałam ochotę powiedzieć mu wszystko, ale wiedziałam, że to byłoby ryzykowne. Jeśli powiem mu, że jest na liście zagrożonych… Czy to zmieni coś między nami?

– Nic poważnego – skłamałam. – Firma przechodzi małe zmiany, to nic, czym trzeba się przejmować.

– No nie wiem – odparł, patrząc na mnie podejrzliwie. – Masz dziwną minę.

Dotknął mojej ręki, a ja poczułam, jak wewnętrznie się kurczę.

– Jeśli coś jest nie tak, powiedz mi – jego głos był miękki, ale stanowczy.

Spojrzałam na jego dłoń na mojej i serce pękło mi na pół. Byłam w pułapce. Jeśli teraz powiem mu prawdę, złamię wszystkie zasady profesjonalizmu, ale jeśli skłamię… Mogę stracić coś więcej niż tylko Tomka. Wtedy weszła Marta.

– Tomek, potrzebuję cię na chwilę. Agnieszka, widzimy się jutro o ósmej – powiedziała stanowczo i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Westchnął, puścił moją rękę i odszedł, nie pytając już więcej. Jutro o ósmej miało zapaść coś, co zmieni nasze życie. Nie wiedziałam tylko, w którą stronę.

Bałam się tej chwili

Noc była długa i bezsenna. O siódmej wstałam i przygotowałam się jak automat. W lustrze widziałam odbicie kobiety, która nie była gotowa na to, co miało się wydarzyć. „Profesjonalizm” – powtarzałam sobie w głowie.

W firmie zjawiłam się wcześniej, żeby zebrać myśli, a także spróbować wszystkie dokumenty i decyzje w spójną całość. W głowie brzmiał mi jeszcze głos Tomka z poprzedniego dnia, jego zaniepokojenie i troska.

Punkt ósma Marta weszła do sali konferencyjnej, jak zwykle bez zbędnych słów i emocji. Jacek już czekał z miną, która mówiła, że cieszy go ta cała sytuacja. Na pewno nie zależało mu na ludziach – w tym była różnica między nami. On widział szansę na karierę, ja widziałam ludzkie historie.

– Zaczynajmy – powiedziała Marta chłodnym tonem.

Przeglądałyśmy listę, omawiając poszczególnych pracowników. Jeden po drugim – ktoś zostaje, ktoś inny będzie musiał szukać nowego miejsca. Czas mijał, a ja czekałam na to jedno nazwisko, które bałam się usłyszeć.

– Tomek. Nowy pracownik. Talent jest, ale czy ma doświadczenie na tyle, by go zostawić? – spojrzała na mnie wyczekująco, jakby to ja miała podjąć tę decyzję.

Moje serce przyspieszyło

To była chwila, której się bałam. Zdradzić siebie i firmę, by ratować ukochanego? Patrzyłam na Martę, potem na Jacka, który siedział z tym swoim cynicznym uśmieszkiem. Wiedział, że właśnie to rozstrzygam w swojej głowie. Był ciekaw, jak bardzo się potknę.

– Co myślisz, Agnieszka? – spytała Marta, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Myślę… – zaczęłam drżącym głosem. – Że Tomek potrzebuje jeszcze trochę czasu, ale ma ogromny potencjał.

Marta przez chwilę milczała, po czym skinęła głową. Nie wiedziałam, co to znaczy.

– Przekażę zarządowi, że widzisz w nim szansę – odpowiedziała Marta sucho i przeszła do kolejnego nazwiska.

Odetchnęłam, ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Tomek był wciąż na krawędzi, a ja mogłam tylko czekać, czy moje słowa wystarczą, by go uratować.

Po spotkaniu czułam się jak cień siebie samej. Chciałam jak najszybciej opuścić biuro, znaleźć się gdzieś daleko. Ale nie mogłam po prostu uciec. Wracając do swojego gabinetu, poczułam wibracje telefonu. To Tomek.

– Hej, masz chwilę? – zapytał.

– Tak, oczywiście. O co chodzi?

– Możemy się spotkać w stołówce za pięć minut?

– Jasne, zaraz będę – odpowiedziałam, choć wewnętrznie czułam opór.

Wymuszał na mnie prawdę

Po drodze do stołówki próbowałam przygotować się na to, co może się wydarzyć. Było w nim coś niepokojącego. Czy Jacek coś mu powiedział?

Tomek siedział przy jednym z dalszych stolików. Był wyraźnie spięty.

Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? – zapytał prosto z mostu.

– Dlaczego pytasz? – zaczęłam, ale w gardle coś mnie ścisnęło.

– Jacek mówił mi, że są zwolnienia i że jestem na liście. Powiedz mi, czy to prawda?

Czułam, jak napięcie we mnie narasta. Z Jackiem zawsze były problemy. Wiedział więcej, niż powinien, i chętnie wykorzystywał to, by manipulować ludźmi. Teraz postawił mnie w sytuacji bez wyjścia.

– Nie mogę o tym rozmawiać – odpowiedziałam, starając się brzmieć stanowczo. – To delikatna sprawa.

– Czyli jestem na liście – powiedział zimno, nie odrywając ode mnie wzroku. – Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć

Wszystko we mnie krzyczało, by wyjaśnić mu, jak trudna była ta sytuacja, jak bardzo starałam się go uratować. Ale zamiast tego powiedziałam to, co wydawało się najrozsądniejsze.

– Staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy. Ale musisz zrozumieć, że nie mogę podejmować decyzji, które są oparte na naszych relacjach.

– Naszych relacjach? – przerwał mi, a jego oczy zrobiły się zimne. – Ja nie mówię o relacjach. Mówię o prawdzie. Czy nie powinnaś była mi powiedzieć, że mogę stracić pracę? Wiesz, co jest najgorsze? – zapytał, jego głos drżał z emocji. – Że nie potrafisz być ze mną szczera.

Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, odszedł, zostawiając mnie samą przy stole. Patrzyłam za nim, czując, jak serce mi pęka. To, czego najbardziej się bałam, właśnie się wydarzyło.

Przez resztę dnia próbowałam pracować, ale myśli o Tomku nie dawały mi spokoju. O szesnastej Marta przyszła do mojego biurka.

Zarząd zaakceptował listę – powiedziała sucho, podając mi kopię. – Tomek zostaje na stanowisku. Nie było łatwo, ale udało się go uratować.

– Dzięki – powiedziałam krótko, odbierając od niej dokumenty.

Skinęła głową i wyszła bez słowa, zostawiając mnie samą z ciężarem, który teraz był jeszcze trudniejszy do zniesienia. Powinnam była porozmawiać z Tomkiem, wyjaśnić mu wszystko, ale bałam się, że nic już nie naprawię. Wstałam od biurka i bez celu kręciłam się po biurze, aż postanowiłam pójść do niego.

To nie mogło się tak skończyć

Gdy przeszłam obok jego stanowiska, zauważyłam, że rzeczy były spakowane. Poczułam, jak serce mi zamiera. Co on zrobił? Wpadłam do sali konferencyjnej, gdzie Jacek rozmawiał z kimś przez telefon. Spojrzał na mnie z wyrazem satysfakcji.

– Szukasz Tomka? – zapytał, udając zainteresowanie. – Widziałem, jak wychodził z torbą. Mówił, że nie ma już tu czego szukać.

– Co mu powiedziałeś? – syknęłam, wiedząc, że maczał w tym palce.

– Ja? Nic takiego. Po prostu wspomniałem, że być może był jednym z tych, których trzeba było pożegnać. A ty jesteś przecież taka profesjonalna, że nie mieszasz pracy z prywatnymi sprawami, prawda?

Jego cyniczny uśmiech sprawił, że miałam ochotę go uderzyć, ale wiedziałam, że to niczego nie zmieni. Na parkingu zobaczyłam Tomka pakującego torbę do samochodu. Podbiegłam do niego, nie zważając na to, że inni pracownicy mogli nas zobaczyć.

– Tomek, proszę, poczekaj! – zawołałam.

– Co ty tutaj robisz? – zapytał, zamykając bagażnik.

– Nie możesz po prostu odejść – powiedziałam, próbując opanować drżenie w głosie. – Zostałeś w firmie. Uratowałam cię!

Uratowałaś mnie? – zapytał z gorzkim uśmiechem. – A może po prostu zdecydowałaś za mnie? Może nie chodzi o mnie, tylko o to, że chciałaś dobrze wyglądać przed Martą i zarządem. Może nie chodziło o miłość, tylko o grę?

Zatkało mnie

– Wiesz co? Nie chcę tego. Nie chcę być w miejscu, gdzie ktoś musi decydować o mojej przyszłości za moimi plecami.

Jego słowa były jak cios. Nie miałam już żadnego wyjaśnienia, które mogłoby go zatrzymać.

– Kochałem cię – dodał cicho, a jego głos złamał się na końcu. – Ale to, co się stało zmieniło wszystko. Nie mogę już na ciebie patrzeć tak samo.

Patrzyłam, jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Czułam, jak świat wokół mnie rozpada się na kawałki. Wróciłam do domu wieczorem. Tomek nie wrócił ani do firmy, ani do mnie. Czułam pustkę. Czy podjęłam złą decyzję, ratując go?

Praca, którą tak bardzo ceniłam, przestała mieć znaczenie. Wszystkie moje sukcesy, awanse, ambicje – nie potrafiłam już cieszyć się nimi tak, jak kiedyś. Siedząc w ciemnym mieszkaniu, zrozumiałam jedno – czasami próba pogodzenia miłości i kariery prowadzi do wyborów, których nikt nie chce dokonać. Ale czasami nawet najlepsze intencje nie wystarczą, by ocalić to, co najważniejsze.

Reklama

Agnieszka, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama