Reklama

Pamiętam, jak trzymałam się na uboczu. Przez lata... Nikt mnie wtedy nie rozumiał. „Dlaczego nie chcesz się związać, Amelio?” – to pytanie padało z ust moich znajomych tak często, że mogłam wyrecytować je z pamięci. Dla nich byłam po prostu niedostępna. Ale ja nie byłam gotowa.

Reklama

Marek... On pojawił się kiedyś w moim życiu z taką siłą, z jaką tylko ktoś naprawdę zakochany może wejść. Słowa, które mówił, mogłyby roztopić lód. Pamiętam, jak patrzył na mnie wtedy, tak, jakby widział we mnie kogoś, kim sama się nie czułam. Dawał mi wiarę, że jestem kimś wyjątkowym, ale to nie wystarczyło. Zawiodłam go. Nie potrafiłam wtedy odwzajemnić tych uczuć, nie wiedziałam, czego chcę.

Chciałam to naprawić

Lata samotności to dziwna rzecz. Myślisz, że jesteś w porządku, że wszystko jest na swoim miejscu. A potem nadchodzi noc, która przypomina ci, jak puste może być życie. Ostatnio zaczęłam o nim myśleć coraz częściej. O tym, jakby to mogło być... gdybym wtedy dała mu szansę. Dlatego zaprosiłam go na kolację. Z duszą na ramieniu wybrałam jego numer, a kiedy odebrał... poczułam coś, czego nie czułam od dawna. Niepewność.

– Czy to dobry pomysł? – pytałam siebie bez końca.

Mimo to, dzisiaj wieczorem zobaczę się z nim. Będzie to spotkanie po latach. Czy coś się zmieniło? Czy może uda się naprawić to, co wtedy rozpadło się, zanim miało szansę się zacząć?

Przyjaciółka powiedziała, że powinnam. Że czasami druga szansa może zmienić wszystko.

Daj mu szansę, Amelia – jej głos wciąż dźwięczał w mojej głowie. – Ludzie się zmieniają, a on... kto wie?

Denerwowałam się

Siedziałam przy stoliku w eleganckiej restauracji, rozglądając się nerwowo. Marek się spóźniał – kilka minut, ale to było w jego stylu. Odkąd go pamiętałam, nigdy nie był punktualny. Zerkałam na telefon, udając, że to dla mnie bez znaczenia, ale wewnątrz buzowały emocje. A co, jeśli to był błąd? Jeśli nie chciał mnie zobaczyć?

W końcu drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam jego sylwetkę. Marek. Uśmiechał się szeroko, kiedy podchodził do stolika. Wstałam i pozwoliłam mu się objąć na powitanie. Jego woda kolońska przywołała wspomnienia – te, które chciałam wymazać, ale które wciąż były żywe.

– Amelia, świetnie wyglądasz – powiedział, a ja poczułam ciepło na policzkach.

– Ty też – odpowiedziałam szybko, może zbyt szybko.

Zasiadaliśmy do stołu, a rozmowa początkowo toczyła się lekko. Mówiliśmy o przeszłości, o tym, co zmieniło się przez te lata. Marek opowiadał o swojej pracy, a ja o mojej karierze, która pochłonęła mnie na długi czas. Śmialiśmy się, jakby między nami nigdy nie było żadnej przerwy.

– Pamiętasz ten festiwal? – zapytałam, wracając do wspomnień sprzed lat.

– Oczywiście. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę się zgodziłaś – uśmiechnął się. – Myślałem, że mnie spławisz.

– Cóż, prawie tak zrobiłam – odpowiedziałam z półuśmiechem.

Wieczór toczył się tak gładko, że zaczęłam wierzyć, iż to może być nowy początek.

Przeprosiłam go za przeszłość

W miarę jak wieczór mijał, rozmowy stawały się coraz głębsze. Początkowy dystans zaczął ustępować miejsca szczerości. Marek patrzył na mnie, kiedy zaczęłam mówić o tym, co leżało mi na sercu od dawna.

– Chciałam cię przeprosić – powiedziałam cicho, obracając kieliszek w dłoni. – Za to, co się stało wtedy, kiedy cię odrzuciłam. Nie byłam gotowa, a ty... Ty zasługiwałeś na więcej.

Marek spojrzał na mnie przez chwilę, jakby rozważał moje słowa. Czekałam na jego reakcję, na jakieś emocje, ale on jedynie się uśmiechnął, choć tym razem był to uśmiech bardziej wyważony.

– Wiesz, Amelia – odpowiedział spokojnie. – Wtedy bolało, ale zrozumiałem twoją decyzję. Nie mogłaś dać czegoś, czego sama nie byłaś pewna.

Jego głos był neutralny, niemal beznamiętny, a ja zaczęłam czuć pewien niepokój. Coś w jego tonie nie pasowało do obrazu Marka, którego pamiętałam.

– Myślałam o tym długo – kontynuowałam, ignorując wewnętrzny głos, który kazał mi przestać. – Przez te wszystkie lata... Zastanawiałam się, co by było, gdybym wtedy postąpiła inaczej.

Marek milczał. Jego spojrzenie było skupione, ale nieodgadnione. Zaczęłam dostrzegać subtelną zmianę. Choć odpowiadał spokojnie, czułam, że coś ukrywał. Jakaś część jego była teraz nieosiągalna, choć kiedyś wydawało mi się, że znam go na wylot.

Myślałam, że mamy szansę

Kolacja dobiegała końca, a ja zaczynałam marzyć o przyszłości. W moich myślach już widziałam, jak moglibyśmy kontynuować tę relację, jakbyśmy mogli odbudować to, co kiedyś straciliśmy. Marek wydawał się uprzejmy, choć coraz bardziej cichy. Zastanawiałam się, czy czuje to samo co ja. Przez moment wszystko wydawało się możliwe.

– Marek, myślałam, że może... moglibyśmy spróbować jeszcze raz – powiedziałam ostrożnie, starając się nie wyjść na zbyt pewną siebie.

Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ale coś w jego oczach mnie przeraziło. Było w nich coś zimnego, czego wcześniej nie dostrzegłam. Chłód, który wywołał dreszcze na mojej skórze.

– Wiesz, Amelia – zaczął, odkładając sztućce na talerz i ocierając usta serwetką. – Przyszedłem tu dzisiaj, żeby ci coś powiedzieć.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Poczułam, że coś jest nie tak.

– Dziękuję za zaproszenie i za kolację. Ale teraz, po tych latach... nie jestem już zainteresowany.

Zamarłam.

– Co...? – wydusiłam z siebie, ledwo mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.

– Chciałem tylko, żebyś wiedziała, jak to jest być odrzuconym – dodał spokojnie, z uśmiechem na ustach, ale chłodem w oczach. – Teraz jesteśmy kwita.

Nie mogłam znaleźć słów. Cały wieczór, wszystkie moje nadzieje, rozpadły się w jednej chwili.

Próbowałam zawalczyć

Minęły dwa dni, ale słowa Marka wciąż odbijały się echem w mojej głowie. Każda myśl kończyła się na jego chłodnym uśmiechu i tym, jak spokojnie powiedział: „Teraz jesteśmy kwita”. Jak mogłam się tak pomylić? Z każdą godziną czułam coraz większy gniew, ale jeszcze większy ból. Przecież on mnie odrzucił. Marek... Ten sam Marek, który kiedyś był gotowy zrobić dla mnie wszystko, teraz wykorzystał moją słabość, by wyrównać rachunki. Nie potrafiłam tego zrozumieć i było mi wstyd.

Nie mogłam tego tak zostawić.

Wzięłam telefon i wybrałam jego numer. Ręce mi się trzęsły, gdy czekałam, aż odbierze. W głowie miałam tysiące myśli, ale dominowała jedna: muszę go przekonać, że to nie powinno tak się skończyć. Że zasługujemy na drugą szansę. On musi to zrozumieć.

Po kilku sygnałach odebrał.

– Marek, możemy się spotkać? – zaczęłam bez wstępów, głos mi drżał, ale starałam się brzmieć pewnie.

– Amelia... – jego ton był zaskakująco spokojny. – Myślę, że powiedziałem już wszystko, co chciałem.

– Ale ja... ja nie mogę tak tego zostawić. Przepraszam za to, co było kiedyś, ale teraz... Teraz jestem gotowa. Zrozumiałam swoje błędy. Daj mi szansę, proszę – mówiłam szybko, niemal błagalnie, ledwo kontrolując łzy, które zaczęły napływać do moich oczu.

Marek milczał przez chwilę. Ta cisza wydawała się nie do zniesienia.

– Spotkajmy się – powiedział w końcu, ale w jego głosie nie było śladu emocji.

Przez chwilę czułam nadzieję, ale jego obojętność wbijała we mnie jak cierń.

Dostałam kosza

Kilka dni później znowu siedziałam naprzeciwko Marka. Tym razem w mniej formalnym miejscu – kawiarnia na rogu, daleko od elegancji, która towarzyszyła naszej ostatniej kolacji. Powietrze między nami było ciężkie, przesiąknięte niewypowiedzianymi słowami. Patrzył na mnie spokojnie, bez emocji, a ja nie mogłam znieść tej obojętności.

– Marek, proszę, pozwól mi to wyjaśnić – zaczęłam nieśmiało, czując, jak każda sekunda ciąży mi coraz bardziej. – Wiem, że cię zraniłam. Wiem, że minęło dużo czasu, ale ja naprawdę chciałam spróbować. Myślałam, że możemy coś zbudować na nowo.

Marek wziął łyk kawy, zupełnie niewzruszony moimi słowami. Jego milczenie wydawało się potęgować każdy mój błąd, każde słowo, które kiedykolwiek mogło go zranić.

– Amelia, naprawdę nie ma sensu tego ciągnąć – odpowiedział w końcu, odkładając filiżankę. Jego głos był cichy, ale stanowczy. – Miałem swoje powody, by przyjąć twoje zaproszenie. Chciałem zamknąć ten rozdział. Nic więcej.

– Ale my możemy to naprawić – mówiłam gorączkowo, nachylając się nad stolikiem, jakby zbliżenie do niego mogło coś zmienić. – Zawsze jest szansa, Marek! Myślałam o tobie przez te wszystkie lata. Może to była próba, którą musieliśmy przejść?

Uśmiechnął się delikatnie, ale jego oczy były zimne. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby go przekonać, ale czułam, jak jego wzrok przeszywał mnie na wylot, jakby patrzył na kogoś, kogo już dawno przestał rozumieć.

– Przepraszam, Amelia, ale to już nie ma znaczenia – powiedział, podnosząc się z krzesła. – Dla mnie to zamknięty temat.

Zamarłam. Chciałam go zatrzymać, powiedzieć jeszcze coś, ale słowa utknęły mi w gardle. Marek wyszedł, a ja zostałam sama, patrząc na pusty stolik, gdzie chwilę temu siedział człowiek, którego kiedyś odrzuciłam.

Wyrównał rachunki

Siedziałam jeszcze długo przy stoliku, wpatrując się w filiżankę z zimną kawą. Ludzie wokół mnie mijali, nieświadomi tego, co właśnie się wydarzyło. Marek odszedł – na zawsze. To było jak finał, którego nie chciałam zaakceptować, ale musiałam.

Przez lata myślałam, że mogę żyć bez niego. Odrzuciłam go, bo nie wiedziałam, czego chcę, a teraz... teraz to on mnie odrzucił, dokładnie tak, jak kiedyś ja jego. Chciałam naprawić przeszłość, ale wszystko, co zrobiłam, tylko pogorszyło sytuację.

Nie mogłam zrozumieć, jak do tego doszło. Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że Marek może być dla mnie ratunkiem, że może uda nam się odbudować coś, co niegdyś było niewyraźne, ale teraz... On nie chciał tego samego. A ja znowu zostałam sama. Tym razem jednak z poczuciem, że zawaliłam wszystko.

W drodze powrotnej do domu głowa mi pulsowała od myśli. Czy to ja byłam winna? Czy może Marek po prostu się zmienił? A może po prostu nigdy nie powinniśmy się spotykać po tych latach?

Kiedy wróciłam do mieszkania, zapadła w nim cisza, która przypominała mi o samotności. Zrzuciłam płaszcz i osunęłam się na kanapę, czując ciężar ostatnich dni. Łzy, które do tej pory powstrzymywałam, teraz zaczęły płynąć, nie do zatrzymania. Czy kiedykolwiek nauczę się kochać? Czy zawsze będę tęsknić za czymś, co nigdy nie miało szansy się spełnić?

Marek zamknął ten rozdział. Ja musiałam zrobić to samo. Ale wiedziałam, że czeka mnie długa droga, zanim przestanę patrzeć wstecz i zacznę żyć dla siebie.

Reklama

Amelia, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama