Reklama

Kupno tego mieszkania miało być nowym początkiem. Po sześciu latach związku, zdradzie i kilku miesiącach terapii postanowiłam odciąć się od wszystkiego – od starej dzielnicy, starych miejsc, wspólnych znajomych. Potrzebowałam ciszy. Pracy miałam pod dostatkiem, bo jako graficzka mogłam pracować zdalnie. Projektowałam głównie ulotki, bannery reklamowe i tego typu sprawy dla mniejszych firm. To się opłacało.

Reklama

Remont był dla mnie jak terapia – wybieranie farb, mebli, dodatków. Pomalowałam ściany, położyłam zasłony i pierwszy raz od dawna poczułam się bezpiecznie. Wypiłam lampkę wina na kanapie i uwierzyłam, że to naprawdę koniec tamtej historii. Tylko ja, nowe mieszkanie i przyszłość. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo się myliłam.

Świat znów stanął na głowie

Wyszłam tylko wyrzucić śmieci. Miałam na sobie rozciągnięty sweter i stare dresy, włosy związałam w niedbały koczek. Zero makijażu. Była sobota, wcześnie rano, w budynku panowała błoga cisza. Ziewnęłam, otworzyłam drzwi i wtedy niemal na kogoś wpadłam.

– Natalia?!

Zamarłam. Serce przestało mi bić, tak mi się przynajmniej wydawało. Nie musiałam się nawet podnosić głowy. Znałam ten głos aż za dobrze.

– Michał? – spojrzałam w górę w zwolnionym tempie, jakby moje ciało potrzebowało czasu, by dogonić to, co usłyszałam.

Stał przede mną. Z tą samą, znajomą miną – zmieszaną, ale wciąż pewną siebie. Tyle że teraz miał na sobie dres i chyba jakiś kubek kawy w ręce.

– Co ty tu robisz? – zapytał, jakby to była jego klatka schodowa, jego życie, w które przypadkiem wtargnęłam.

– Mieszkam tutaj. Od kilkunastu dni. A ty?

– Ja… od pół roku. No nieźle.

Zapadła cisza. Taka, której nie da się wypełnić żadnymi słowami. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, które ciągnęły się jak godziny. Zrobiło mi się niedobrze.

– Miłego dnia – rzuciłam chłodno i wróciłam do mieszkania, nie czekając na odpowiedź.

Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Czułam, jak drżą mi ręce. Jakby cały świat znów stanął na głowie. Czy naprawdę mogłam przez przypadek zamieszkać drzwi w drzwi z człowiekiem, który mnie zdradził, zniszczył i zostawił samą?

Cisza w mieszkaniu nagle stała się zbyt głośna. I po raz pierwszy poczułam, że ten nowy początek może wcale nie być taki nowy.

Los ze mnie zakpił

Usiadłam na kanapie z telefonem w dłoni. Minęła godzina, odkąd zobaczyłam Michała, a ja nadal nie mogłam się uspokoić. Serce biło mi szybciej niż po espresso. W końcu wybrałam numer Iwony.

– Coś się stało? – natychmiast wyczuła, że coś się dzieje. – Natalia, wszystko w porządku?

– Właśnie spotkałam Michała. Na mojej klatce schodowej.

– Słucham? – jej głos momentalnie się zaostrzył.

– Mieszka drzwi w drzwi ze mną. Iwona, rozumiesz? Mój eks. Dosłownie obok.

– To chyba jakiś ponury żart. Jak to możliwe?

– Też się nad tym zastanawiam. On twierdzi, że mieszka tu od pół roku. Ja dopiero się wprowadziłam. Los sobie ze mnie zakpił.

Po drugiej stronie zapadła cisza, po której usłyszałam tylko:

– Nie wierzę. To jak z jakiegoś taniego serialu. Musisz go unikać. Natalia, obiecałaś sobie, że nie dasz się znowu wciągnąć w jego orbitę.

– Nie wiem, czy dam radę. Słyszałam go przez ścianę. Chodzi, stuka kubkiem o blat, krząta się. Nagle każde skrzypnięcie podłogi brzmi jak jego obecność.

– Zmień słuchawki na dźwiękoszczelne i załóż. I nie daj się zwariować. Pamiętaj, kim jesteś.

Odłożyłam telefon i przez dłuższą chwilę siedziałam bez ruchu. Patrzyłam w ścianę, za którą był on. Był teraz po prostu potwornie blisko. Za blisko.

Spotkanie na schodach

Minęło kilka dni. Udawałam, że żyję normalnie. Pracowałam, gotowałam, oglądałam seriale. Ale w rzeczywistości... byłam jak na czuwaniu. Wsłuchiwałam się w odgłosy zza ściany. Wiedziałam, kiedy wychodzi, kiedy wraca. Kiedy się śmieje. Kiedy mówi do niej.

Tego wieczoru wracałam z zakupami. Winda jak zwykle się zacięła, więc wdrapywałam się po schodach z siatkami, które wbijały mi się w dłonie. I wtedy go zobaczyłam. Stał przed swoimi drzwiami z jakąś kobietą. Śmiali się. Trzymała go za rękę.

– Serio? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.

Odwrócili się równocześnie. Michał zamarł. Ona zmarszczyła brwi, nie wiedząc, kim jestem.

– Naprawdę musisz przyprowadzać ją tu dzień w dzień? – zapytałam, próbując nie podnieść głosu.

– Natalia… – Michał zrobił krok w moją stronę. – Nie wiedziałem, że to będzie problem.

– Wiedziałeś, co mi zrobiłeś. Miałeś zniknąć z mojego życia.

– Nie wiedziałem, że zamieszkasz obok – powiedział spokojnie, z tą irytującą logiką, która zawsze mnie wyprowadzała z równowagi.

– A ja nie wiedziałam, że tu jesteś. Gdybym wiedziała, nigdy bym się tu nie wprowadziła.

Jego dziewczyna spoglądała to na niego, to na mnie, coraz bardziej zdezorientowana i pewnie wkurzona. Michał milczał. A ja, trzymając siatki, poczułam się nagle jak ktoś obcy w miejscu, które miało być moim azylem.

Ominęłam ich bez słowa i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Znowu. Jak wtedy, kiedy odszedł.

Jestem o krok od rozpadu

To był piątek, późne popołudnie. Wracałam z osiedlowego sklepu z jednym tylko celem – zaszyć się w mieszkaniu i nie widzieć żadnej żywej duszy. Winda tym razem działała. Wcisnęłam przycisk swojego piętra i w ostatniej chwili drzwi się rozsunęły. Wślizgnęła się do środka ona.

– O, sąsiadka! – uśmiechnęła się szeroko. – Pani chyba z czwartego, prawda?

Skinęłam głową, modląc się w duchu, byśmy dojechały bez zbędnych uprzejmości.

– Ja to tu w sumie tylko bywam – dodała z uśmiechem. – Mój Michał tu mieszka, ale czasem nocuję. Nie chcemy się jeszcze tak zupełnie osiedlić razem.

Zacisnęłam usta.

– A pani zna mojego Michała? – zapytała nagle, z tym specyficznym tonem, który nosił ślady ciekawości i rywalizacji.

Zerknęłam na nią kątem oka. Miała na sobie dżinsową kurtkę i delikatny makijaż. Niczym się nie wyróżniała. A jednak uderzyło mnie to pytanie jak policzek.

– Można powiedzieć, że... bardzo dobrze go znałam – odpowiedziałam chłodno.

Zmieszała się. Winda zatrzymała się z cichym dźwiękiem. Wysiadłam pierwsza, zostawiając ją z niedokończoną myślą.
W mieszkaniu rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam przy stole. Patrzyłam na ścianę, za którą był on. Z nią. I poczułam, że znowu jestem o krok od rozpadu. Z oczu popłynęły łzy, których już od dawna nie było.

Chciałam tylko świętego spokoju. Ale chyba nie da się zapomnieć o kimś, kto wciąż żyje tuż obok.

Czułam, że coś się domknęło

Zebrałam się w sobie po kolejnej bezsennej nocy. Nie mogłam już dłużej udawać, że mnie to nie rusza. Że jestem ponadto. Musiałam z nim porozmawiać – nie po to, żeby coś odzyskać, ale żeby wreszcie zamknąć drzwi, które od lat skrzypiały w mojej głowie.

Zapukałam. Po kilku sekundach otworzył. Zaskoczył go mój widok, ale nie powiedział nic – tylko odsunął się, robiąc mi miejsce.

– Nie chcę być długo – zaczęłam, siadając na jego kanapie.

– Jasne.

Patrzyłam na niego przez chwilę. Wydawał się starszy. Albo po prostu mniej mój.

– To wszystko... – zawahałam się – ...czy to coś dla ciebie znaczyło? Te sześć lat?

Michał westchnął i spuścił wzrok.

– Natalia, przepraszam. Wiem, że to nic nie zmieni, ale musisz wiedzieć, że długo tego żałowałem. I nie chodzi tylko o zdradę. O to, że cię zawiodłem. Chciałem zniknąć, bo nie umiałem się z tym zmierzyć.

– Zniknąłeś idealnie. A teraz mieszkasz dwa metry ode mnie.

– Nie wiedziałem. Naprawdę.

– Ja też nie. Ale skoro już tu jesteśmy… musiałam to usłyszeć.

Pokiwał głową. Nic więcej nie powiedział. I może dobrze. W tej ciszy było więcej prawdy niż w naszych dawnych kłótniach. Wyszłam bez pożegnania. I choć serce jeszcze drżało, czułam, że coś się domknęło. Może jeszcze nie wszystko. Ale wystarczająco, by złapać oddech.

Chodzi o to, żeby przestać uciekać

Kilka dni po naszej rozmowie z Michałem obudziłam się pierwszy raz bez ścisku w żołądku. Słońce wpadało przez zasłony, a cisza w mieszkaniu nie brzmiała już jak echo dawnego życia, tylko jak coś mojego. Wstałam, zaparzyłam kawę i usiadłam na balkonie z kubkiem w dłoni. Patrzyłam na sąsiedni blok, na ludzi wychodzących z psami, na dzieci wracające ze szkoły. Nagle poczułam się częścią tej zwyczajności.

Nie planowałam się wyprowadzać. Kiedyś uciekałam z miejsc, które bolały. Teraz zrozumiałam, że miejsce to tylko przestrzeń – to ja nadaję mu znaczenie. Michał był częścią mojej przeszłości. Ważną, ale zakończoną. I choć przez chwilę znowu pozwoliłam mu zająć za dużo miejsca w moich myślach, to jednak tym razem potrafiłam się zatrzymać.

Czasem jeszcze go słyszę przez ścianę. Czasem ją. Ale już nie nasłuchuję. Zajmuję się sobą. Pracuję, rozmawiam z Iwoną, zaczęłam chodzić na jogę. Ściana między nami to już tylko mur z cegieł, nie wspomnień.

Zrozumiałam, że prawdziwy „nowy start” nie polega na zmianie kodu pocztowego czy koloru ścian. Chodzi o to, żeby przestać uciekać. Stanąć twarzą w twarz z przeszłością, spojrzeć jej w oczy… i iść dalej. Bez gniewu. Bez żalu. Może jeszcze nie z radością, ale na pewno z siłą.

I mam nadzieję, że kiedyś, kiedy spojrzę na kogoś nowego, nie będę widziała w nim cienia Michała. Tylko siebie – taką, jaką jestem teraz. Prawdziwą. Całą.

Natalia, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama