„Chciałam zaskoczyć męża i zrobiłam się na bóstwo. Zamiast zachwytów dostałam bilet w jedną stronę”
„Do dziś nie zapomnę naszego spotkania na lotnisku. Na przywitanie włożyłam obcisłą sukienkę podkreślającą kształty. Byłam pewna, że Olek oszaleje na mój widok. Kiedy tylko wyszedł z sali odpraw, rzuciłam mu się w ramiona. A on? Odsunął mnie od siebie i zaczął mi się przyglądać”.
Po raz pierwszy patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i byłam zadowolona. Odkąd pamiętam, zawsze walczyłam z nadwagą. W mojej rodzinie wyznawano zasadę, że zdrowe dziecko musi być okrąglutkie i pulchniutkie jak pączuszek. Babcie, ciocie i mama bez przerwy podsuwały mi więc pod nos coś do zjedzenia. A że wszystkie świetnie gotowały, a na dodatek piekły znakomite ciasta i ciasteczka, łakoci nigdy mi nie brakowało. Jako nastolatka miałam już ze 20 kilogramów nadwagi.
Jak się zapewne domyślacie, nie miałam z tego powodu łatwego życia. Nie miałam przyjaciół, chłopaka… Bardzo z tego powodu cierpiałam. Oczywiście próbowałam się odchudzać, przerobiłam chyba wszystkie diety cud. Ale nic to nie pomagało. Po pewnym czasie przestałam więc nawet próbować. Po co miałam się męczyć? Czułam się nieszczęśliwa, samotna…
Wtedy było mi już jednak wszystko jedno. Dzięki rodzinnym znajomościom dostałam pracę w przedsiębiorstwie budowlanym. Odetchnęłam. W biurze, za zamkniętymi drzwiami, nikt mnie nie oglądał… Jednak trzy lata temu szef zorganizował przyjęcie dla pracowników. Z okazji 20. rocznicy istnienia firmy. Próbowałam się jakoś z niego wykręcić, ale się nie udało. Kiedy zaczęłam mówić o pilnej wizycie u chorej mamy, natychmiast mi przerwał.
Przystojny, miły. Czego chce?
– Żadnych wymówek! To także dzięki tobie mamy je za co urządzić. Musisz przyjść, chociaż na chwilę – usłyszałam.
Znalazłam miejsce w najciemniejszym kącie sali, by za bardzo nie rzucać się w oczy i zaczęłam się modlić, by ta cała impreza jak najszybciej się skończyła. I wtedy przysiadł się do mnie Aleksander. Był naszym głównym inżynierem. Przystojny, miły. Wiele pięknych, szczupłych dziewczyn próbowało go kokietować, ale on nie zwracał na nie uwagi. Plotkowano nawet, że jest gejem… Zaczęliśmy rozmawiać i nawet nie zauważyłam, kiedy na sali zrobiło się zupełnie pusto. Okazało się, że jesteśmy ostatnimi gośćmi. Wracając do domu, pomyślałam, że drugi wieczór w towarzystwie tak fajnego faceta już mi się pewnie nigdy nie przytrafi.
Wbrew moim obawom Aleksander zaczął coraz częściej zaglądać do mojego biura. Przynosił kwiaty, proponował spotkania. Na początku odmawiałam. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak on, może się mną zainteresować. Ale nie rezygnował. W końcu zaczęliśmy się spotykać.
– Jesteś naprawdę atrakcyjną, seksowną kobietą. Musisz tylko w to uwierzyć – powtarzał mi.
Kiedy po roku poprosił mnie o rękę, natychmiast powiedziałam: tak. Byłam zakochana po uszy i po raz pierwszy w życiu szczęśliwa.
Pierwsze miesiące naszego małżeństwa były naprawdę cudowne. Olek bez przerwy zapewniał mnie o swojej miłości.
– Dla mnie jesteś najpiękniejsza na świecie. Kocham cię – mówił.
Byłam mu wdzięczna za te słowa, ale przecież nie byłam ślepa! Widziałam dezaprobatę w oczach jego znajomych. Postanowiłam schudnąć… Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Szybko rezygnowałam. Tak jak kiedyś, w szkole. Mąż przyjmował te moje nieudane próby z pobłażliwym uśmiechem.
– Nie wiem, po co to robisz. Zaakceptuj siebie taką, jaką jesteś – powtarzał.
Chyba nie wierzył, że mi się uda
W duchu byłam na niego trochę zła. Chciałam, żeby mnie motywował, wspierał, a nie tylko pocieszał… Pół roku później firma, w której pracowaliśmy, dostała zlecenie na budowę hotelu. W… Emiratach Arabskich. Mąż wyjechał, by wszystko na miejscu dograć i przygotować. Tak naprawdę nie wiadomo było, kiedy wróci. Za trzy miesiące albo pół roku? Tęskniłam za nim okrutnie. Co prawda codziennie rozmawialiśmy przez internet, ale to nie było to samo… Dom bez niego wydawał się taki pusty. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Sama nigdzie nie wychodziłam. Aby jakoś zabić czas, postanowiłam jeszcze raz spróbować się odchudzić. Pomyślałam, że zrobię Olkowi niespodziankę. Gdy przyjedzie, przywita go nowa żona. Szczuplejsza i piękniejsza. W wyobraźni już widziałam, jaki jest szczęśliwy, jak patrzy na mnie z zachwytem… Ta myśl podziałała na mnie jak porządny kopniak. Poczułam, że tym razem mi się uda.
Zaczęłam kurację. Nie sama, ale pod okiem dietetyka. Ściśle stosowałam się do jego zaleceń, zapisałam się na siłownię. I chudłam. Po trzech miesiącach byłam szczuplejsza o 15 kilogramów! Wszystkie rzeczy były na mnie za duże. Musiałam wymienić całą garderobę! Przymierzając w sklepie nowe rzeczy, cieszyłam się jak dziecko.
„No Kamila, wyglądasz super! Ale może być jeszcze lepiej!” – powiedziałam wtedy do siebie. Przez następne dni dalej liczyłam kalorie, ćwiczyłam. I chudłam. Zaczęłam też bardziej dbać o swój wygląd. Makijaż, nowa fryzura… Chciałam być piękna, atrakcyjna. Dla Olka, ale także i dla siebie.
Mąż wrócił do domu po czterech miesiącach
Do dziś nie zapomnę naszego spotkania na lotnisku. Na przywitanie włożyłam obcisłą sukienkę podkreślającą kształty. Byłam pewna, że Olek oszaleje na mój widok. Kiedy tylko wyszedł z sali odpraw, rzuciłam mu się w ramiona. A on? Odsunął mnie od siebie i zaczął mi się przyglądać.
– No i jak ci się podobam? – zapytałam, okręcając się wokół siebie.
Chciałam mu jak najlepiej zaprezentować swoją nową figurę.
– Wyglądasz jakoś dziwnie… Inaczej… – usłyszałam.
W jego oczach wcale nie było zachwytu. Zrobiło mi się potwornie przykro.
– Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – wykrztusiłam.
– Przepraszam, po prostu jestem szczery – odparł.
Od tamtej chwili w naszym małżeństwie zaczęło się coś psuć. Olek coraz bardziej się ode mnie oddalał. Już nie był tym samym miłym, opiekuńczym facetem wpatrzonym we mnie jak w obrazek. Im robiłam się szczuplejsza, tym krytyczniej mnie oceniał. Coraz rzadziej się kochaliśmy. Nie rozumiałam, o co chodzi. Wszyscy wokół zachwycali się moim nowym wyglądem, tylko nie on. Któregoś dnia zapytałam wprost, dlaczego zachowuje się w ten sposób.
– Nie chcę, żebyś się odchudzała. Lubię kobiety o pełnych kształtach – odparł.
– Ale to dla mnie ważne. Po raz pierwszy czuję się atrakcyjna – próbowałam mu tłumaczyć.
Wzruszył tylko ramionami. Zabolało
Nie mogłam pogodzić się z tym, że moje uczucia są dla niego tak mało ważne. Kilka tygodni później spakował swoje rzeczy i się wyprowadził.
– Żeniłem się z inną kobietą. I tamtą kochałem – powiedział na pożegnanie.
Nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu mnie zostawił. Z żałości i tęsknoty znowu zaczęłam jeść. Pomyślałam, że jeśli wrócę do dawnej wagi, Aleksander wróci. Na szczęście, kiedy ubrania stały się za ciasne, oprzytomniałam. Zrozumiałam, że nie wolno mi zmarnować tego, co osiągnęłam. Nawet za cenę utraty męża.
Od tamtej pory minęło pół roku. Nie przytyłam ani kilograma. Olka spotykam czasem na korytarzu w firmie. Ucieka, udaje, że mnie nie widzi. Z tego, co wiem, złożył już pozew o rozwód. Trudno. Wierzę, że spotkam jeszcze w życiu mężczyznę, który pokocha mnie taką, jaką jestem.