Reklama

Życie z Tomkiem było jak spokojna, leniwa rzeka – przewidywalne i bezpieczne. Od pięciu lat dzieliliśmy ze sobą wszystko: mieszkanie, plany na przyszłość, codzienne obowiązki. Byłam pewna, że to jest to, czego zawsze chciałam – stabilność i spokój. A jednak, im bliżej było do naszego ślubu, tym bardziej czułam, że coś mi umyka. Pragnęłam czegoś więcej, czegoś, co rozbudziłoby we mnie dawno uśpione emocje.

Reklama

Zrobiłam z siebie idiotkę

Pewnego wieczoru, zmęczona po całym dniu, usiadłam na kanapie i zaczęłam przeglądać wiadomości w telefonie. Wtedy, w chwili impulsu, postanowiłam napisać coś, co miało być małym przypomnieniem dla Tomka, że wciąż o nim myślę, że pragnę go tak, jak kiedyś. „Nie mogę przestać myśleć o tym, co robiliśmy ostatnio… Twoje ręce, twoje usta… Chcę więcej. Kiedy znów mnie zaskoczysz?”.

Kliknęłam „wyślij” i poczułam, jak serce na chwilę zamiera, gdy uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Wiadomość, która miała być dla Tomka, przypadkiem trafiła do kogoś innego. Do mojego szefa Andrzeja. Telefon zawibrował niemal natychmiast.

„Czyżbyś czekała na niespodziankę?” Moje serce zaczęło bić szybciej. Co ja najlepszego zrobiłam? Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, jakby miał mi powiedzieć, co teraz zrobić.

Tomek wrócił do domu, pełen energii i entuzjazmu. Od razu zabrał się za omawianie szczegółów ślubu. On żył przygotowaniami, a ja w tym momencie byłam daleko stąd, zagubiona we własnych myślach.

Zobacz także

– Kochanie, już wszystko dopięte na ostatni guzik. Sala, dekoracje, menu, wszystko gotowe! – powiedział z dumą.

– To świetnie – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć, choć w środku czułam się kompletnie rozbita.

Nie mogłam mu powiedzieć

Tomek spojrzał na mnie z troską.

– Ewa, wszystko w porządku? Jesteś jakaś dziwna…

– Tak, tylko zmęczona – skłamałam, unikając jego wzroku.

Chciałam mu powiedzieć, co się stało, ale nie mogłam. Bałam się jego reakcji, bałam się, że wszystko runie jak domek z kart. Ale jeszcze bardziej bałam się tego, co czułam – tej dziwnej mieszanki niepokoju i… ekscytacji.

Przez kilka dni próbowałam udawać, że nic się nie stało, ale w środku rozdzierał mnie niepokój. Nie miałam odwagi spojrzeć prawdzie w oczy – ani Tomkowi, ani sobie samej. A jednak ta przypadkowa wiadomość nie dawała mi spokoju. Wiedziałam, że prędzej czy później coś się wydarzy. I wydarzyło się szybciej, niż się spodziewałam.

Właśnie kończyłam pracę, kiedy telefon zawibrował. To była odpowiedź na mojego SMS-a, od tej niewłaściwej osoby. Przeczytałam ją, a serce zaczęło mi bić szybciej. „Może powinniśmy spotkać się wieczorem? Mam pomysł na to, jak spełnić Twoje pragnienia…”.

Długo wpatrywałam się w ekran, walcząc ze sobą. Wiedziałam, że powinnam to zakończyć, przeprosić i wyjaśnić, że to był błąd. Ale zamiast tego poczułam przypływ ekscytacji, który mnie zaskoczył. W głowie tłukły mi się myśli, a wśród nich ta jedna: „Czy naprawdę chcę wracać do mojego przewidywalnego życia?”.

Ekscytowało mnie

Zamiast odpowiedzieć, odłożyłam telefon. Ale wieczorem, w domu, myśli o tamtej wiadomości powracały jak natrętna melodia. Tomek siedział obok, zajęty planowaniem naszej przyszłości, a ja czułam, jak moje życie powoli wymyka się spod kontroli.

W końcu, z trzęsącymi się dłońmi, napisałam krótką odpowiedź: „Dobrze. Gdzie i kiedy?”. Wieczorem siedziałam w samochodzie, przed miejscem, które wskazał w wiadomości. Ręce mi drżały, a serce biło tak głośno, że wydawało mi się, że zaraz wyskoczy z piersi. „Co ja robię?” – pytałam siebie w myślach, ale odpowiedź nigdy nie nadchodziła.

W końcu wysiadłam z auta i weszłam do środka. Zobaczyłam go od razu. Siedział przy stoliku w rogu, wpatrzony we mnie z uśmiechem, który był daleki od niewinności. Ten sam uśmiech, który sprawiał, że czułam się wyjątkowa, pożądana, inna niż dotychczas.

– Cieszę się, że przyszłaś – powiedział, kiedy usiadłam naprzeciwko. Jego głos był niski, a spojrzenie pełne czegoś, czego nie umiałam opisać. Poczułam, jak całe moje ciało reaguje na jego obecność.

To chyba nie jest dobry pomysł – zaczęłam, próbując zapanować nad emocjami. – Nie powinnam tu być.

– Może. Ale jesteś. A to znaczy, że czegoś chcesz, prawda?

Nie wiedziałam co robić

Te słowa zapadły w ciszy, która między nami zapadła. Wiedziałam, że ma rację. Przyszłam tutaj, bo coś we mnie pragnęło czegoś innego, czegoś zakazanego. Ale to nie czyniło tego mniej przerażającym.

– Więc czego chcesz, Ewo? – zapytał, nachylając się do mnie, a jego głos przypominał szept, który wdarł się prosto do mojej głowy.

Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale wtedy telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię Tomka. Czułam, jak cała rzeczywistość zderza się ze mną z pełną siłą. W jednej chwili wróciłam do świata, w którym miałam być szczęśliwą narzeczoną, która szykuje się do ślubu, nie do zdrady.

– Muszę to odebrać – powiedziałam, wstając z miejsca. Przeszłam szybko przez restaurację i odebrałam dopiero na zewnątrz.

– Cześć kochanie! – usłyszałam wesoły głos Tomka. – Wpadłem do sklepu po coś na kolację. Masz na coś ochotę?

Zacisnęłam powieki, próbując się uspokoić.

– Cokolwiek. Zaraz wrócę do domu. Kocham cię.

Zrozumiałam, że to błąd

Rozłączyłam się i spojrzałam w niebo, szukając w nim odpowiedzi. Przez chwilę stałam tam, walcząc ze sobą, a potem… po prostu ruszyłam w stronę auta. Odpaliłam silnik i odjechałam, zostawiając go samego przy tym stoliku.

Po tamtym wieczorze zapanowała między nami cisza. Andrzej się nie odezwał, a ja starałam się wmówić sobie, że to dobrze, że tak miało być. Ale prawda była taka, że z każdą chwilą czułam, jak coś we mnie umiera. Niepewność. Czy to wszystko miało znaczyć, że nie jestem warta uwagi, że to wszystko było błędem?

Tomek, zupełnie nieświadomy mojego wewnętrznego rozdarcia, kontynuował przygotowania do ślubu. Każdy dzień był jak mechanicznie odgrywana rola, w której ja – perfekcyjna narzeczona – musiałam udawać, że nic się nie dzieje.

W końcu nie wytrzymałam. Pewnego popołudnia, kiedy Tomek wyszedł do pracy, postanowiłam, że muszę to zakończyć, że muszę wiedzieć, co naprawdę się dzieje. Napisałam do Andrzeja: „Spotkajmy się. Muszę zrozumieć, co to wszystko znaczy.”

Odpisał krótko, niemal natychmiast: „Dziś wieczorem. U mnie”.

Czekałam na ten wieczór jak na ostateczny wyrok. Gdy w końcu dotarłam do jego mieszkania, drzwi otworzyły się niemal od razu. Andrzej stał tam, patrząc na mnie z wyrazem twarzy, który nie wróżył nic dobrego. W jego oczach nie było śladu ciepła, które kiedyś sprawiało, że czułam się wyjątkowa.

Musiałam to wyjaśnić

– Chciałaś porozmawiać – powiedział bez wstępów, wpuszczając mnie do środka.

– Tak – odpowiedziałam, próbując zapanować nad drżeniem w głosie. – Chcę zrozumieć, co to wszystko miało znaczyć.

Andrzej usiadł na sofie, wskazując mi miejsce naprzeciwko. Patrzył na mnie chłodno, jakby ważył słowa, które miały paść.

– Ewa, to była tylko zabawa – powiedział w końcu, a jego słowa uderzyły mnie jak zimny prysznic. – Nie szukałem niczego poważnego. Myślałem, że ty też tego nie chcesz.

Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zabawa? Dla mnie to było coś więcej, coś, co wywróciło moje życie do góry nogami. A dla niego to była tylko gra.

– Przepraszam, jeśli zrozumiałaś to inaczej – dodał, jakby próbował złagodzić cios, który właśnie zadał.

Zebrałam się w sobie, czując, jak złość zaczyna wypierać ból.

– Myślałam, że to może coś znaczyć – wyszeptałam, choć wiedziałam, że on już zdecydował. – Myliłam się.

Wstałam, czując, że dłużej nie wytrzymam tego upokorzenia.

– To koniec – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego. – Dziękuję za… uświadomienie mi, kim naprawdę jesteś.

Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając go tam samego. Wracałam do domu, czując, jak powoli zaczynam wracać do rzeczywistości. Bolało mnie wszystko, ale wiedziałam jedno – nie mogłam już dłużej uciekać od prawdy. Musiałam stawić czoła swojemu życiu, nawet jeśli oznaczało to, że muszę wszystko zacząć od nowa.

Nie poszło po mojej myśli

Po powrocie do domu czułam się jak po emocjonalnym tornadzie. Przez kilka dni starałam się funkcjonować normalnie, ale myśli o spotkaniu z Andrzejem nie dawały mi spokoju. Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Nie mogłam dalej żyć z tym ciężarem, udając przed Tomkiem, że wszystko jest w porządku.

W końcu nadszedł ten moment. Tomek wrócił z pracy, zmęczony, ale uśmiechnięty, jak zawsze gotowy opowiadać mi o tym, co działo się w jego dniu. Czułam, jak serce bije mi coraz szybciej, a słowa grzęzną mi w gardle. Ale wiedziałam, że muszę to z siebie wyrzucić.

– Tomku, musimy porozmawiać – powiedziałam, siadając naprzeciwko niego w kuchni. W moim głosie drżała nuta, której nie mogłam ukryć.

– Coś się stało? – spytał, jego twarz przybrała wyraz troski. – Wyglądasz na zmartwioną.

– Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć… – Zaczęłam, czując, jak moje serce bije coraz mocniej. – Nie wiem, jak to ująć, ale… byłam bliska popełnienia ogromnego błędu. Spotkałam się z kimś… Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale musisz to wiedzieć.

Tomek milczał, jego twarz stężała. Widziałam, jak jego spojrzenie staje się coraz bardziej chłodne, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje.

– Z kim? – zapytał w końcu, jego głos był cichy, ale wibrował od napięcia.

– To nie jest ważne… – odpowiedziałam, próbując nie spuścić wzroku. – Ważne jest to, że zrozumiałam, że to był błąd, że to ty jesteś dla mnie najważniejszy. Proszę, wybacz mi.

Nie powinnam nic mówić

Tomek wstał, odwracając się do mnie plecami. Cisza między nami była gęsta, niemal namacalna. Wiedziałam, że moje słowa go zraniły, że to, co mu powiedziałam, zostawiło ślad, którego już nie mogłam zmazać.

– Dlaczego mi to robisz? – zapytał w końcu, odwracając się powoli. W jego oczach pojawił się ból, którego wcześniej nigdy nie widziałam. – Dlaczego teraz, kiedy wszystko miało być tak blisko…?

– Nie wiem – odpowiedziałam, czując, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. – Chciałam tylko upewnić się, że podejmuję właściwą decyzję. Ale teraz wiem, że bez ciebie moje życie nie ma sensu.

Tomek pokiwał głową, ale nie było w tym geście żadnego zrozumienia.

– Nie wiem, czy mogę ci wybaczyć – powiedział, jego głos był pusty, jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. – Potrzebuję czasu.

Patrzyłam, jak bierze kurtkę i wychodzi z mieszkania, zostawiając mnie samą. W tamtej chwili zrozumiałam, że straciłam coś, co może już nigdy nie wrócić.

Zostałam sama w naszym mieszkaniu, które nagle wydało mi się obce. Zrozumiałam, że nie da się cofnąć czasu, że jedno spotkanie, jedna decyzja mogła zniszczyć wszystko. Ale wiedziałam też, że muszę się z tym zmierzyć, niezależnie od tego, jak bardzo będzie to bolesne.

Reklama

Ewa, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama