Reklama

Jechaliśmy w milczeniu. Ulice były mokre od wiosennego deszczu, a krople spływały po szybie, rozmazując światła latarni. Skręciłem w znajomą ulicę, czując, jak dłonie ślizgają mi się na kierownicy. Wracałem do domu, do Magdy, ale czułem, że jestem kimś innym niż ten Kamil, który dwa dni temu wylatywał na delegację. Nie mogłem się usprawiedliwiać. Wiedziałem, co robię, wiedziałem, co to oznacza. Karolina nie musiała mnie przekonywać, nie musiała niczego obiecywać. Byłem tam z własnej woli, podjąłem decyzję, a teraz musiałem zmierzyć się z jej konsekwencjami.

Reklama

W głowie układałem scenariusz rozmowy

Będzie bolało. Nie wiem, co zrobi, co powie, ale nie mogłem kłamać. Budować naszego życia na fałszu. Nie byłem tchórzem. Właśnie wtedy zadzwonił telefon. Magda.

– Kochanie, długo jeszcze będziesz jechał? – jej głos był spokojny, ciepły, jak zawsze. – Mam dla ciebie niespodziankę.

Zacisnąłem palce na kierownicy. Boże, ona nic nie wie. Jeszcze nie wie. Zatrzymałem samochód pod blokiem, ale nie wysiadłem od razu. Oddychałem płytko, czując, jak serce tłucze mi się w piersi. W głowie miałem pustkę, choć przecież przez całą drogę układałem sobie słowa, zdania, całą cholerną rozmowę. I nagle, stojąc pod drzwiami naszego mieszkania, czułem, że nie potrafię powiedzieć nic. Przekręciłem klucz w zamku.

– Kamil! – Magda wybiegła z salonu, zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała w policzek. – Jak dobrze, że jesteś. Tęskniłam.

Przytuliłem ją automatycznie, ale nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Pachniała znajomo – lawendą i czymś jeszcze, czymś, co zawsze kojarzyło mi się z domem.

– Wszystko w porządku? – zapytała, odsuwając się na chwilę.

– Tak – skłamałem.

Mam dla ciebie coś ważnego – powiedziała z uśmiechem i wyciągnęła z szuflady kopertę. – Ale najpierw usiądź.

Chciałem powiedzieć: „Magda, ja też muszę ci coś powiedzieć”. Chciałem, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, kiedy podała mi wyniki badań.

– Kamil… – Spojrzała na mnie z czułością. – Jestem w ciąży.

Czas się zatrzymał. Zrobiło mi się zimno, choć przecież w mieszkaniu było ciepło. W jednej sekundzie cały świat zmienił się w coś, czego nie rozpoznawałem. Powiedzieć prawdę? Nie teraz. Nie mogłem. Uśmiechnąłem się blado i przytuliłem ją mocniej.

– To… to wspaniale – wyszeptałem, czując, jak wszystko we mnie rozpada się na kawałki.

Czułem się jak w potrzasku

Nie spałem całą noc. Leżałem obok Magdy, słuchając jej spokojnego oddechu, i miałem ochotę wrzeszczeć. Czułem się jak zwierzę złapane w potrzask – każda decyzja wydawała się zła, każda prowadziła do katastrofy. Powinienem powiedzieć prawdę. Teraz, natychmiast, zanim to wszystko zabrnie jeszcze dalej. A jednak nie mogłem. Magda była szczęśliwa, patrzyła na mnie z taką miłością, z taką ufnością. Jak mógłbym jej to odebrać? Rano, przy śniadaniu, Magda patrzyła na mnie uważnie.

– Jesteś szczęśliwy, prawda? – zapytała, mieszając łyżeczką w kubku herbaty.

Poderwałem się, jakby przyłapała mnie na gorącym uczynku.

– Oczywiście – odpowiedziałem zbyt szybko.

Zmrużyła oczy.

– To czemu wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha?

Roześmiałem się nerwowo.

– Po prostu… to dla mnie coś nowego. Dziecko. To duża zmiana.

Magda westchnęła i chwyciła mnie za rękę.

– Wiem, że to może być przerażające, ale damy radę. Razem – uśmiechnęła się. – Przecież zawsze sobie radzimy.

Nie zasługiwałem na to. Przez cały dzień unikałem jej spojrzenia. Każdy uśmiech, każde czułe słowo sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Jeśli mnie kochała, czy potrafiłaby mi wybaczyć? A jeśli nie? Telefon zawibrował na stole. Wiadomość od Karoliny, że musimy porozmawiać. Serce zamarło mi w piersi.

Odebrałem nieoczekiwany telefon

Przez kilka minut wpatrywałem się w ekran, jakbym miał moc cofania czasu. Musimy pogadać. To tylko trzy słowa, ale czułem, jakby wcisnęły mnie w fotel. Karolina nie pisała bez powodu. Wiedziałem, że to nie koniec.

– Kamil, wszystko w porządku? – Magda wychyliła się z kuchni, wycierając ręce w ścierkę.

Szybko wygasiłem ekran.

– Tak. Praca.

Kłamałem coraz swobodniej. Chciałem zignorować wiadomość. Nie odpisywać. Może to nic ważnego. Może po prostu chciała zamknąć temat, powiedzieć, że to był błąd i żebyśmy o wszystkim zapomnieli. Ale wtedy telefon zawibrował znowu. Tym razem dzwoniła.

– Kto to? – Magda spojrzała na mnie znad kubka herbaty.

– Praca – powtórzyłem i szybko wyszedłem na balkon, zanim zdążyła zadać kolejne pytanie.

Odebrałem.

– Karolina, nie teraz.

– Wiem, że nie teraz – syknęła. – Ale musimy się spotkać.

– Po co? – Mój głos był chłodny, ale w środku czułem panikę.

Przez chwilę milczała, jakby ważyła każde słowo.

– Może to nic, ale… Kamil, spóźnia mi się okres.

Oparłem się o barierkę, czując, jak świat wokół mnie zwalnia.

– Chyba żartujesz.

– Nie wiem. Ale jeśli to twoje dziecko

Poczułem mdłości.

– Kamil? Jesteś tam?

Nie mogłem odpowiedzieć. Za drzwiami balkonu Magda stała z ciepłym uśmiechem, nieświadoma, że w ciągu kilku sekund wszystko mogło runąć.

Coś musiałem wymyślić

Zamknąłem oczy, próbując się uspokoić, ale serce waliło mi jak młot. Magda była tuż obok, a ja rozmawiałem z Karoliną o czymś, co mogło wywrócić nasze życie do góry nogami.

– Kamil? – Magda wychyliła się na balkon. – Wszystko okej?

Karolina wciąż była na linii, ale rozłączyłem się natychmiast.

– Tak – wymusiłem uśmiech. – Po prostu… napięty dzień w pracy.

Magda przyglądała mi się uważnie, jakby czegoś szukała na mojej twarzy.

Od wczoraj jesteś jakiś inny – powiedziała cicho.

Odsunąłem się od barierki i wszedłem do środka, próbując uniknąć jej spojrzenia.

– Nic się nie dzieje. Po prostu dużo myślę.

– O czym?

Zacisnąłem szczękę. O zdradzie? O Karolinie? O tym, że mogę mieć dwójkę dzieci z dwiema różnymi kobietami?

– O wszystkim – mruknąłem. – Ciąża, przyszłość, odpowiedzialność. To dużo na raz.

Magda podeszła bliżej i położyła mi rękę na ramieniu.

– Wiem. Ale przejdziemy przez to razem, prawda?

Jej oczy były pełne miłości i zaufania. Byłem dla niej wszystkim, a ja… byłem skończonym draniem.

Nie mogłem jej tego powiedzieć.

– Oczywiście – skłamałem, przytulając ją mocno, jakby w ten sposób dało się zatrzymać czas.

W tym momencie telefon znowu zawibrował. Magda spojrzała na ekran.

– Karolina? – zmarszczyła brwi.

Zaschło mi w gardle.

– Kamil, kim jest Karolina?

Pora na decyzję

Serce podeszło mi do gardła. Magda wpatrywała się w ekran telefonu, jej brwi zmarszczone w pytającym wyrazie.

– Kamil, kim jest Karolina? – powtórzyła, unosząc wzrok na mnie.

Musiałem coś powiedzieć. Szybko.

– Koleżanka z pracy – rzuciłem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Pyta o raport, który miałem jej wysłać.

Magda nie wyglądała na przekonaną.

– O tej porze? I dzwoniła już wcześniej.

Czułem, jak pot spływa mi po karku.

Tak, bo to pilne.

Magda nie odpowiedziała od razu. Patrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami.

– Dobra, nieważne. Mam nadzieję, że nie każą ci teraz siadać do pracy?

– Nie, nie – zapewniłem szybko, choć czułem, że grunt usuwa mi się spod nóg.

Wieczorem, kiedy Magda zasnęła, wyszedłem na balkon i oddzwoniłem.

– Kamil, musimy się spotkać – powiedziała Karolina od razu.

– Nie – odparłem twardo. – To się nie może ciągnąć.

– A jeśli jestem w ciąży?

Zacisnąłem powieki.

– Poczekaj na test. Jeśli… jeśli będzie pozytywny, wtedy porozmawiamy.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Wiesz, myślałam, że masz w sobie więcej odwagi – powiedziała w końcu i rozłączyła się.

Patrzyłem na ciemne niebo, czując, że jestem w miejscu, z którego nie ma dobrego wyjścia. Miałem dwie opcje: powiedzieć Magdzie prawdę i zaryzykować utratę wszystkiego albo żyć dalej w kłamstwie i modlić się, żeby przeszłość nigdy mnie nie dogoniła. Tylko czy mogłem z tym żyć?

Żyję w zawieszeniu

Leżałem obok Magdy, wpatrując się w sufit. Spała spokojnie, uśmiechnięta, z dłonią delikatnie położoną na brzuchu. Nasze dziecko rosło w niej, a ja czułem, jak mój świat coraz bardziej się kurczy. Nie mogłem oddychać. Czułem się jak w klatce, którą sam na siebie zamknąłem. Zerwałem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Patrzył na mnie ktoś obcy. Ktoś, kto zdradził, kłamał i tchórzył. Sięgnąłem po telefon. Karolina. Otworzyłem wiadomości. Żadnych nowych od niej. Może naprawdę chciała mnie już zostawić w spokoju. Może wcale nie była w ciąży. Może miałem jeszcze szansę, by to wszystko zostało tylko wspomnieniem. Ale czy mogłem z tym żyć?

Wróciłem do sypialni i usiadłem na skraju łóżka. Magda poruszyła się lekko i uchyliła oczy.

– Kamil? Co się dzieje?

Otworzyłem usta, ale nie potrafiłem wydobyć z siebie słowa. Mogłem teraz wszystko skończyć. Powiedzieć jej prawdę. Wyrzucić to z siebie i ponieść konsekwencje. Ale nie zrobiłem tego. Pogładziłem jej dłoń i uśmiechnąłem się blado.

– Nic. Po prostu… myślałem o przyszłości.

Przytuliła się do mnie, a ja poczułem ciężar kłamstwa, które właśnie wybrałem. To był mój grzech. Moje brzemię. I wiedziałem, że nigdy mnie nie opuści.

Reklama

Kamil, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama