„Chciałem się zabawić w randkę w sieci. Szukałem rozrywki i ekscytacji, a przejechałem się jak naiwny nastolatek”
„Wielokrotnie sugerowała, że bardzo ją pociągam. Wyraźnie liczyła na to, iż nasza wirtualna relacja ewoluuje w coś istotnego. Od początku zdawałem sobie sprawę, że tak się nie stanie, gdyż nie planowałem porzucić żony”.

- Listy do redakcji
Żałuję, że w ogóle wlazłem na tę stronę. Przecież miałem wszystko, czego potrzeba do szczęścia: rodzinę, która mnie kocha, robotę, chatę i całkiem sporo odłożonej kasy. Niby powinienem czuć się spełniony, a jakoś tak nie do końca było. Coraz bardziej mnie to wszystko nudziło. Każda kolejna doba wyglądała identycznie. Robota, chata, żona, dzieciaki. Latem wsiadamy na pokład samolotu i lecimy się smażyć na plaży, a zimą śmigaliśmy na nartach. I tak w kółko od piętnastu lat.
Chciałem czegoś nowego
Postanowiłem założyć konto na portalu randkowym. W opisie umieściłem informację, że mam za sobą bolesne rozstanie i szukam wrażliwej partnerki, z którą na nowo uwierzę w siłę uczucia. Może trochę naciągnąłem fakty, ale co innego mogłem tam wpisać? Że mam żonę, gromadkę dzieciaków i po prostu chcę się rozerwać? Gdybym tak zrobił, odezwałyby się wyłącznie panie o wątpliwej reputacji albo młode dziewczyny polujące na bogatych facetów. A takich zdecydowanie chciałem uniknąć.
Karolina to chyba już dziesiąta dziewczyna, z którą zacząłem pisać. Od pierwszej chwili wpadła mi w oko. Radosna, szczera, bystra. Gadaliśmy o różnych sprawach bez żadnych ograniczeń. Po paru dniach poprosiłem ją o wysłanie kilku fotek. Osobowość to jedno, ale w końcu jestem facetem i dla mnie liczy się też to, jak kobieta wygląda.
Długo się wzbraniała, tłumaczyła, że kiepsko jej idzie pozowanie do fotek, ale ostatecznie dała się namówić. Wysłała mi cztery zdjęcia, na których miała na sobie czerwoną, opinającą ciało kieckę i szpilki. Kiedy ją zobaczyłem, mało nie zemdlałem z wrażenia. Gęste blond loki, spory biust, talia osy.
Jednym słowem – perfekcja
Nie mogłem pojąć, czemu tyle czasu zwlekała z pokazaniem mi swojego wizerunku. Na samym początku chciałem się z nią spotkać w rzeczywistości. Niestety, nie wyraziła na to zgody.
„Porozmawiajmy jeszcze trochę, poznajmy się lepiej” – odpisała. Tak mnie zwodziła przez całe cztery tygodnie, ale się nie poddawałem. „To pewnie tylko taka strategia, nie chce wyjść na taką, co to od razu się umawia” – pomyślałem sobie. Kontynuowałem więc nasze pogaduszki każdego dnia, słodko ją podpuszczałem i cierpliwie wyczekiwałem chwili, aż mnie zaprosi. Wiedziałem, że prędzej czy później ten moment nadejdzie.
Podczas naszych pogawędek wielokrotnie sugerowała, że bardzo ją pociągam. Wyraźnie liczyła na to, iż nasza wirtualna relacja ewoluuje w coś istotnego. Od początku zdawałem sobie sprawę, że tak się nie stanie, gdyż nie planowałem porzucić żony, jednak nie sprostowałem jej pomyłki. Nadal odgrywałem opuszczonego singla, spragnionego uczucia. Nie sądziłem, że postępuję niewłaściwie. W końcu jeśli myśliwy pragnie ustrzelić zwierzynę, ucieka się do różnych metod, aby ją zwabić.
Podpuszczała mnie
Kiedy minęły kolejne dwa tygodnie, moja wytrwałość przyniosła rezultaty. Karolina zgodziła się pójść ze mną na spotkanie. Co więcej, zaprosiła mnie do siebie, na kolację u niej w mieszkaniu. Byłem przeszczęśliwy z tego powodu. Okłamałem Agatę, mówiąc że mam nadgodziny i pojechałem prosto na randkę z Karoliną.
Gnałem jak na skrzydłach. Podczas jazdy myślałem, w jaki sposób przytulę Karolinę, złożę na jej ustach pełen pasji pocałunek, by finalnie wylądować z nią w pościeli. Wyobrażenie tej sceny sprawiło, że poczułem przyjemne ciepło w strategicznych rejonach ciała.
Kiedy dotarłem pod drzwi jej lokum i wcisnąłem przycisk dzwonka, czułem się w pełni przygotowany do dalszych wydarzeń.
Drzwi uchyliły się niemalże natychmiast. Rzuciłem okiem na osobę stojącą przede mną i… poczułem, jak cała moja ekscytacja gdzieś wyparowuje. Owszem, miała na sobie identyczną czerwoną kieckę, jak na fotkach. I to była jedyna rzecz, która się zgadzała. Zamiast ślicznej, perfekcyjnie zbudowanej dziewczyny, w drzwiach stała niezbyt atrakcyjna, starsza babka.
Sparaliżowało mnie
– Czemu sterczysz jak kołek?! No chodź… Kolacja za chwileczkę będzie na stole – powiedziała z uśmiechem.
– Eee… Nie, dzięki… Tak naprawdę wpadłem tylko po to, żeby ci powiedzieć, że nie mogę dzisiaj zostać. Wyskoczył mi jakiś pilny temat – zacząłem jej wyjaśniać, kiedy już trochę doszedłem do siebie.
– Chyba sobie ze mnie kpisz! Mieliśmy w końcu spędzić razem ten wieczór. Czekaliśmy na to całe wieki – próbowała mnie namówić.
Poczułem narastającą wściekłość.
– Chyba sobie kpisz! Przepraszam, kochana, ale liczyłem na coś innego. Jak by to ująć, nie jesteś w moim guście – warknąłem, a następnie obróciłem się na pięcie i odszedłem.
Przyznaję, nie zachowałem się zbyt elegancko. Ale tak mnie wkurzyła, że grzeczność poszła w odstawkę. Nie mieściło mi się w głowie, jak mogła mnie tak wkręcić, wysyłając podrobione fotki. Gdybym wiedział, jak sprawy stoją, w życiu bym się z nią nie spotkał!
Tego samego dnia usunąłem jej profil z listy moich kontaktów na serwisie dla singli. Pragnąłem jak najszybciej wyrzucić ją z głowy. Jednak Karolina nie dała mi o sobie zapomnieć. Usłyszałem o niej już kolejnego poranka. Od stróżów prawa. Spokojnie jadłem śniadanie, kiedy weszli do domu, jakby byli u siebie. Jeden z nich spytał, czy ją kojarzę. Rzecz jasna powiedziałem, że nie. Małżonka była tuż obok, więc nie mogłem powiedzieć jak jest naprawdę.
To była jakaś farsa
– Proszę się więc przygotować. Zabierzemy pana ze sobą – oznajmił.
– Chwila moment, o co właściwie chodzi? Co takiego zrobiłem? – podniosłem głos, czując narastającą irytację.
– Niedługo się pan przekona.
– Wolałbym jednak dowiedzieć się teraz – nalegałem stanowczo. – Chyba mam do tego prawo!
– Jest pan pewien, że tego pan chce? – rzucił znaczące spojrzenie w kierunku Agaty.
– Bez wątpienia. Nie ukrywam niczego przed swoją żoną. I bez względu na to, o co mnie oskarżacie, jestem całkowicie niewinny – zapewniłem z przekonaniem.
– Niech pan posłucha, jest pan oskarżony o przestępstwo – oznajmił funkcjonariusz.
– Co pan wygaduje?! To jakaś totalna pomyłka! – byłem w szoku po usłyszeniu tych słów.
– Wszystko sobie wyjaśnimy, gdy dotrzemy na posterunek – stwierdził bez emocji gliniarz, łapiąc mnie za ręce i zakładając metalowe bransolety.
Kiedy byłem wyprowadzany, zerknąłem w stronę Agaty. Patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby miała ochotę mnie zamordować. Darłem się, przekonując o swojej niewinności i że to nieporozumienie, ale chyba niezbyt mnie przekonała moja argumentacja.
Wrobiła mnie
Policjanci przetrzepywali mnie chyba ze trzy godziny. Jeden przez drugiego zasypywali pytaniami, czy znam tę całą Karolinę, gdzie byłem poprzedniego dnia, co porabiałem i tak w kółko… Wyśpiewałem im wszystko, jak to od paru tygodni pisałem z nią na czacie, jak wysłała mi swoje podkolorowane fotki i zaprosiła na wieczorny posiłek.
– Ale nawet do mieszkania nie wszedłem. Jak tylko ją zobaczyłem, to od razu stamtąd uciekłem! – zarzekałem się z przejęciem.
– Doprawdy? Pani Karolina opowiada zupełnie inną wersję. Rzekomo przekroczył pan próg mieszkania i od razu się na nią pan rzucił – wpatrywali się we mnie podejrzliwie.
– Musiałbym chyba być nawalony albo mieć klapki na oczach! – zdenerwowałem się.
– Czyli twierdzi pan, że nic takiego nie zaszło?
– No raczej! Mogę już lecieć? Szef i tak mi już głowę urwie, że się spóźniam – wstałem z krzesła.
– Niech pan usiądzie z powrotem! Na ten moment jest pan pod kluczem. Dopóki to wszystko się nie wyjaśni – usłyszałem.
– Że jak? To jakiś absurd. Chyba nadal jeszcze śpię – opadłem bezsilnie na siedzenie.
Teraz to już po mnie…
Minęło jakieś piętnaście minut od kiedy usłyszałem, jak za moimi plecami zatrzasnęły się solidne, zrobione z metalu drzwi do celi. Wtedy dotarło do mnie, że to wcale nie był zły sen. Przesiedziałem w pace aż do kolejnego dnia. Dopiero potem pozwolili mi wyjść na wolność.
Funkcjonariusze ponownie przepytali Karolinę, aż w końcu się złamała i wyznała, że cała historia była kompletnie zmyślona. Wymyśliła ją, aby dokonać na mnie zemsty. Stwierdziła, że ją źle potraktowałem, zraniłem jej uczucia i poniżyłem. Mogła po prostu na mnie nakrzyczeć albo dać mi w twarz. Ale iść prosto na komendę i oskarżać mnie o gwałt?
– Liczę na to, że ta szajbuska poniesie konsekwencje swoich urojeń – rzuciłem w stronę funkcjonariusza.
– Tak, pani Karolina zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za bezpodstawne oskarżenia i dezinformację organów ścigania.
Po opuszczeniu aresztu od razu skierowałem się w stronę domu. Nie sądziłem, że czekają mnie jakieś problemy.
W końcu byłem bez winy!
Zakładałem, że małżonka przywita mnie z szeroko rozwartymi ramionami. Przytuli, doda otuchy… Przecież te dwadzieścia cztery godziny spędzone za kratkami, to było doprawdy wstrząsające doświadczenie.
Niestety, czekała na mnie niemiła niespodzianka. Zamiast ciepłego powitania zobaczyłem walizy spakowane po brzegi. Wyszło na jaw, że kiedy byłem załamany, Agata dorwała się do mojego komputera. No i poczytała to i owo. Nawet nie siliłem się na zaprzeczanie, bo i tak byłoby to bez sensu. Od tego czasu pomieszkuję u kolegi.
Dzień w dzień wydzwaniam do małżonki, proszę o przebaczenie. Ale ona twardo się upiera. Uważa mnie za drania bez uczuć, niewiernego, kłamcę. Straszy rozstaniem. A to wszystko przez tę przeklętą laskę z sieci!
Hubert, 40 lat