„Chciałem zaimponować dziewczynie, ale tylko się zbłaźniłem. Zostałem sam, na dodatek z pustym portfelem”
„Na miejsce dotarliśmy jako ostatni. Zabrałem się za rozkładanie namiotu i poległem. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Przypuszczałem, że to bułka z masłem, lecz moje wyobrażenia całkowicie rozminęły się z rzeczywistością. A to był dopiero początek”.

- listy do redakcji
To miała być majówka marzeń. Niestety, skończyła się totalną katastrofą. Chciałem jak najlepiej wypaść w oczach dziewczyny, która bardzo mi się podobała. Tak to jednak w życiu bywa, że im bardziej się człowiek o coś stara, tym gorsze są tego efekty. Sprawy układają się dokładnie na opak – i nie inaczej stało się w moim przypadku.
Poznałem ją przypadkiem
Anię poznałem na uczelni. Spóźniłem się rano na zajęcia. Zaspany i z głową jeszcze w obłokach wpakowałem się nie na ten wykład, na który powinienem. W kwestii tego, że nie jestem w swojej grupie, zorientowałem się po dobrych kilkunastu minutach. To właśnie Ania siedziała obok i przyglądała mi się ze zdumieniem.
– Jesteś nowy? – zapytała szeptem.
– Nie – poczułem, że moja twarz oblewa się purpurowym rumieńcem. – Pomyliłem sale.
Cichutko zachichotała.
– No to w takim razie musisz zostać do końca, bo on – tu wskazała na wykładowcę – dostaje białej gorączki, jak ktoś wychodzi w trakcie. Wścieka się strasznie.
– Super – westchnąłem ciężko.
Tak właśnie zaczęła się nasza znajomość. Ania od razu wpadła mi w oko. Po zajęciach poszliśmy na kawę i wymieniliśmy się numerami telefonów.
Miało być pięknie, a wyszło beznadziejnie
Na majówkę nie miałem porywających planów. Jednak zadzwonił Arek z zapytaniem, czy nie miałabym ochoty wyskoczyć na Mazury pod namiot. Od razu się zgodziłem i natychmiast pomyślałem o Ani. To mogła być świetna okazja, żeby jej zaimponować i poznać się lepiej.
Ku mojemu zaskoczeniu, chętnie przystała na propozycję. Nie wyobrażałem sobie, abyśmy tłukli się pociągiem. Dlatego pożyczyłem od kumpla samochód – co prawda trochę starszej daty, ale to nic. Ania przecież mówiła, że podobają się jej klimaty vintage. Doszedłem do wniosku, że nasz środek transportu na bank przypadnie jej do gustu.
Droga upłynęła w przyjemnej atmosferze. Z wielkim optymizmem patrzyłem w najbliższą przyszłość. Zapowiadał się wspaniały weekend. Byłem dumny, że mam u swego boku atrakcyjną dziewczynę. Niewykluczone, że właśnie wtedy powinna mi się zapalić w głowie czerwona lampka. Tak się nie stało, a szkoda, bo uniknąłbym kompromitacji.
Na miejsce dotarliśmy jako ostatni z towarzystwa. Zabrałem się od razu za rozkładanie namiotu i poległem. Przyznaję jak na spowiedzi, że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Przypuszczałem, że to bułka z masłem, lecz moje wyobrażenia całkowicie rozminęły się z rzeczywistością. Nie dość, że połamałem jakieś elementy, to na dodatek doszczętnie pobrudziłem koszulę. Wydałem na nią swoje ostatnie pieniądze, bo pragnąłem świetnie się zaprezentować przed Anią. O kasę na wyjazd poprosiłem ojca.
– Nie przejmuj się – rzucił któryś z chłopaków. – Jest gorąco, więc można spać pod chmurką.
– Damy radę – wtórowała mu Ania, ale nie wyglądała na zachwyconą.
Podczas gdy ja barowałem się z tym nieszczęsnym namiotem, ona beztrosko gadała z Arkiem. Oboje wyglądali na niezmiernie zaangażowanych w rozmowę. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko. Chciałem zagrać coś czadowego na gitarze, ale zerwałem strunę. Wywołało to salwy śmiechu. Ja natomiast wcale się nie cieszyłem. Humor zepsuł mi się już doszczętnie i poszedłem naburmuszony spać.
Los śmiał mi się w twarz
Kolejny dzień był jeszcze gorszy, ponieważ Ania wyraźnie upodobała sobie towarzystwo Arka. Na mnie przestała zwracać większą uwagę, mimo że podejmowałem próby przypodobania się jej. Jednakże ona i Arek wymieniali takie spojrzenia, że w mig pojąłem, w jakim kierunku to zmierza.
Drugą noc na Mazurach także spędziłem na dworze, zapakowany w śpiwór po czubek głowy. Od ziemi ciągnęło chłodem, a komary kąsały niczym wściekłe. Ania spała w samochodzie. Po cichu liczyłem na to, że się ulituje i zaprosi mnie do środka, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Głupio mi było się narzucać, bo nie miałem zamiaru wyjść na nachalnego typa. I bez tego wystarczająco się zbłaźniłem.
Po przebudzeniu chciałem z nią pogadać, ale nie było jej w aucie. Poszedłem jej poszukać. Pluskała się w jeziorze, ale nie sama, tylko z Arkiem. Ich zachowanie nie pozostawiało żadnych wątpliwości co do tego, że mocno zbliżyli się do siebie. Nawet mnie nie zauważyli, tak bardzo byli zajęci sobą. W tym momencie poziom mojej irytacji osiągnął maksimum.
Spakowałem manatki i bez słowa pożegnania opuściłem obozowisko. Wściekłość narastała we mnie z każdym kilometrem, ale to nie był koniec przygód. W pewnym momencie samochód odmówił posłuszeństwa. Po prostu się zatrzymał i nie reagował na rozpaczliwe próby uruchomienia go.
– Błagam cię, nie rób mi tego – byłem bliski załamania nerwowego.
Jak na złość nie było zasięgu. Musiałem przejść kilka ładnych kilometrów, zanim mogłem wykonać telefon.
– Cześć tato, mam sprawę – ze wstydu miałem chęć zapaść się pod ziemię.
– Coś się stało? – w jego głosie pobrzmiewała wyraźna nuta zdenerwowania.
– Auto mi nawaliło. Przyjedziesz po mnie?
– Jasne.
Do domu zjechaliśmy późno. Byłem zmęczony, głodny i zły. Cały następny dzień przespałem.
Zostałem bez forsy i bez dziewczyny
Kiedy emocje związane z majówką opadły, zacząłem się zastanawiać, czy zadzwonić lub napisać do Ani. Ona się do mnie nie raczyła odezwać, podobnie zresztą jak Arek. Żadne z nich nie zdobyło się na jakiś gest wobec mnie. Może czuli się niezręcznie lub najzwyczajniej w świecie mieli mą osobę w głębokim poważaniu? Nie było sensu w to wnikać. Oboje opublikowali na swoich profilach społecznościowych masę zdjęć z majówki.
Było mi po prostu przykro, ale z tej historii wyciągnąłem kilka konstruktywnych wniosków. Przede wszystkim – mija z celem się imponowanie komuś za wszelką cenę. Człowiek tylko idiotę z siebie zrobi, a przy okazji wyeksploatuje się finansowo. To ja odpowiadałem za pożyczony samochód, więc nie mogłem go zwrócić uszkodzonego. Na szczęście usterka nie była groźna, ale i tak poniosłem pewien koszt naprawy.
Poza tym nie mamy wpływu na zachowanie drugiego człowieka. Nie byłem w stanie przewidzieć, że pomiędzy Anią a Arkiem zaiskrzy. Nie zmienia to wcale faktu, że moim zdaniem postąpiła nieładnie. Pojechała tam ze mną, więc należało mi się wyjaśnienie. Nie ma co w to wnikać – dostałem nauczkę i na razie nie dam się namówić na towarzyskie wyjazdy.
Jakub, 25 lat
Czytaj także:
- „Wakacje z teściami zamieniły się w pielgrzymkę. To ostatni taki wyjazd, nie zamierzam spędzać urlopu na mszy”
- „Romantyczny weekend nad Bałtykiem popsuła ulewa. Ale to nie pogoda okazała się największą porażką tego wyjazdu”
- „Romantyczny wypad we dwoje wystawił nas na próbę. Domek nad jeziorem okazał się ruderą, tak samo jak nasz związek”