Reklama

Jakiś czas temu byłem na imprezie u znajomych. I nagle pojawiła się ona – jakby z innego świata. Kasia wyglądała jak dziewczyna, którą ogląda się na Instagramie, a nie spotyka w życiu. Drogie perfumy, markowa sukienka, na którą musiałbym pracować miesiąc. Uśmiechnęła się do mnie i przepadłem. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale zamiast powiedzieć prawdę o sobie, zacząłem kreować nową wersję siebie. I to taką, która mogłaby jej zaimponować. Nie miałem pojęcia, jak bardzo mnie to wciągnie.

Reklama

Brnąłem w kolejne kłamstwa

– Gdzieś tu robią genialne steki, musimy tam pójść – rzuciła Kasia, machając telefonem. – Ale trzeba zarezerwować stolik tydzień wcześniej.

Przytaknąłem, choć nawet nie znałem nazwy lokalu. W głowie miałem tylko jedno: muszę ją tam zabrać. Chociażby mnie to kosztowało cały tydzień jedzenia kanapek z pasztetem. Kiedy następnego dnia dzwoniłem do restauracji, potwierdziły się moje obawy – ceny były absurdalne. Ale nie mogłem się już wycofać.

– Jesteś pewien, że chcesz tam iść? – zapytał Michał, gdy poprosiłem go o pożyczkę. – To nie są twoje klimaty.

Muszę jej zaimponować – odparłem, unikając jego wzroku.

Wieczorem siedzieliśmy przy białym obrusie, a kelner właśnie nalewał wino. Kasia wyglądała jak milion dolarów, a ja – jak facet, który desperacko próbuje nadążyć.

– Byłeś kiedyś w Paryżu? – zapytała, kręcąc kieliszkiem.

– Jasne – skłamałem, zanim zdążyłem się zastanowić.

Każdy uśmiech Kasi utwierdzał mnie w przekonaniu, że muszę grać dalej. Ona mówiła o luksusowych podróżach, ja brnąłem w kolejne kłamstwa. Nie zauważyłem, że właśnie wszedłem w spiralę, z której nie będzie łatwego wyjścia.

Musiałem kombinować

– Stary, ty nie masz na czynsz, a zapraszasz ją do restauracji, gdzie lampka wina kosztuje więcej niż twoja dniówka? – Michał patrzył na mnie jak na idiotę.

– To tylko chwilowe – rzuciłem, udając pewność siebie, choć w żołądku czułem nieprzyjemny ścisk.

– A może po prostu bądź sobą?

Parsknąłem śmiechem. Miałem być gościem, który liczy każdy grosz i zna smak parówek na promocji? Kasia żyła w świecie, do którego nie miałem dostępu. Musiałem kombinować. Karta kredytowa? Odmówili. Pożyczka w banku? Śmiech na sali. Zostały chwilówki i znajomi. Michał pożyczył mi raz, ale więcej nie chciał. Za to inni chętnie „pomagali” – pod warunkiem wysokich odsetek.

Kolejne randki były coraz bardziej wystawne. Kasia nie miała pojęcia, jak bardzo mnie to kosztowało. Podobało jej się, że „znam się” na winach, restauracjach, hotelach. A ja? Każdy rachunek zwiększał moje długi, ale nie umiałem przestać. W nocy przewracałem się z boku na bok, obliczając, jak długo jeszcze pociągnę. Wiedziałem, że to musi się kiedyś skończyć.

Zrobiło mi się gorąco

Wieczór zapowiadał się idealnie. Kasia w szałowej sukience, elegancka restauracja, świece na stole. Wiedziałem, że rachunek będzie wysoki, ale przecież „jakoś to będzie” – jak zawsze. Podszedł kelner. Kasia uśmiechnęła się, a ja nonszalancko sięgnąłem po kartę. Przeciągnąłem ją przez terminal i… nic. Spróbowałem drugi raz.

Transakcja odrzucona – oznajmił kelner tonem, który momentalnie ściągnął na mnie wzrok kilku osób przy sąsiednich stolikach.

Zrobiło mi się gorąco. Sprawdziłem telefon – stan konta: 0,00 zł.

– Coś nie tak? – zapytała Kasia, przechylając głowę.

– Musiałem… coś źle wpisać – próbowałem się ratować, ale dłoń mi drżała, gdy podawałem drugą kartę. Kolejna porażka.

Kasia bez słowa wyciągnęła swoją i uregulowała rachunek. Czułem, jakbym dostał w twarz. Wyszliśmy w milczeniu. Serce waliło mi jak młot, czułem mdłości. W końcu się odezwała:

– Co się dzieje?

– Nic… Po prostu…

– Nie masz pieniędzy, prawda?

Zamarłem. Patrzyła na mnie uważnie, bez cienia pogardy, bez oskarżeń. Tylko z troską. I wtedy mnie olśniło. Cały czas walczyłem z własnym kompleksem, a nie z jej oczekiwaniami.

Nie mogłem żyć w kłamstwie

Siedziałem na kanapie u matki, wpatrując się w filiżankę herbaty, której nawet nie tknąłem. W głowie dudniło mi jedno zdanie: „Nie masz pieniędzy, prawda?”. Sposób, w jaki Kasia to powiedziała, bez wyrzutu, bez kpiny – bolał bardziej niż gdyby się śmiała prosto w twarz.

– Co się stało? – Matka odłożyła gazetę. – Wyglądasz jak cień człowieka.

Chciałem skłamać, ale coś we mnie pękło. Opowiedziałem jej wszystko – o drogich randkach, pożyczkach, udawaniu kogoś, kim nie jestem. Nie przerywała. Dopiero gdy skończyłem, westchnęła ciężko.

– I po co to wszystko? Żeby dziewczyna cię polubiła?

– Bałem się, że mnie odrzuci… – wymamrotałem, czując się żałośnie.

Matka spojrzała mi prosto w oczy.

– A teraz nie boisz się, że odrzuci prawdę o tobie?

Zacisnąłem szczęki. Właśnie to mnie paraliżowało. Bałem się zobaczyć rozczarowanie w oczach Kasi. Może nie zależało jej na moich pieniądzach, ale co, jeśli nie spodoba jej się prawdziwy Bartek – ten bez markowych ubrań, bez „znajomości” w drogich restauracjach? Dłużej nie mogłem żyć w tym kłamstwie. Musiałem powiedzieć jej prawdę, cokolwiek by się nie stało.

Bałem się

Stałem przed kawiarnią, ściskając w spoconej dłoni kubek z najtańszą kawą z automatu. Serce waliło mi jak oszalałe. Kasia siedziała przy stoliku, nieświadoma, że za chwilę usłyszy wszystko, co przez ostatnie tygodnie ukrywałem. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem.

– Cześć – powiedziałem, siadając naprzeciwko.

– Cześć – odpowiedziała spokojnie, jakby nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. – Jak się czujesz?

Parsknąłem gorzkim śmiechem.

– Fatalnie. Ale przynajmniej wreszcie będę szczery.

Spojrzała na mnie z uwagą, odkładając filiżankę.

– Dobrze, słucham.

Nie jestem bogaty. Udawałem, że jest inaczej. Pożyczałem pieniądze, brałem chwilówki, wszystko po to, żebyś nie zobaczyła, kim naprawdę jestem.

Kasia milczała. Przez chwilę bałem się, że zaraz wstanie i po prostu odejdzie. Ale zamiast tego westchnęła i pokręciła głową.

– Dlaczego?

– Bałem się, że jeśli zobaczysz prawdę, przestaniesz mnie lubić.

Na jej twarzy pojawił się cień smutnego uśmiechu.

Czułem się dziwnie lekki

Nie było magicznego „żyli długo i szczęśliwie”. Kasia nie rzuciła mi się w ramiona, nie zapewniła, że wszystko będzie dobrze. Patrzyła na mnie długo, po czym powiedziała cicho:

– Potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko poukładać w głowie.

Pokiwałem głową, choć serce mi się ścisnęło. Nie miałem prawa wymagać od niej niczego więcej. Nie po tym, jak przez tyle tygodni oszukiwałem ją i samego siebie.

– Jasne. Rozumiem – powiedziałem tylko.

Pożegnaliśmy się bez uścisku, bez pocałunku. Kiedy wyszedłem z kawiarni, czułem się dziwnie lekki, jakbym właśnie zrzucił z siebie ciężar, który przez długi czas wbijał mnie w ziemię. Ale lekkość nie oznaczała ulgi. Teraz czekało mnie coś znacznie trudniejszego niż kolejne udawanie – musiałem się zmierzyć z konsekwencjami. Pierwszy krok zrobiłem jeszcze tego samego dnia. Poszedłem do Michała.

– Masz chwilę? – zapytałem, stojąc w progu.

– Jeśli chcesz pożyczyć kasę, to nie – rzucił, opierając się o framugę.

– Nie chcę. Chciałem tylko powiedzieć, że miałeś rację.

Zmrużył oczy i przyjrzał mi się uważnie, jakby sprawdzał, czy to na pewno ja.

– Mówię serio – dodałem. – Spieprzyłem sprawę. Oddam ci te pieniądze. Potrzebuję czasu, ale oddam.

Michał przez chwilę nic nie mówił, a potem wpuścił mnie do środka.

Usiedliśmy w kuchni, napiłem się herbaty, pierwszy raz od dawna bez tego ścisku w żołądku, który towarzyszył mi za każdym razem, gdy ktoś pytał, jak mi się wiedzie. Nie musiałem już udawać. Z Kasią widywałem się sporadycznie. Nie zerwała kontaktu, ale była ostrożniejsza. Czułem, że się dystansuje, choć nie uciekała całkiem. Rozumiałem to.

Wziąłem nadgodziny w pracy, sprzedałem kilka rzeczy, których nigdy nie powinienem był kupować. Przestałem chodzić do drogich restauracji i nauczyłem się gotować. Pierwszy raz od dawna czułem, że kontroluję swoje życie. Pewnego wieczoru, kiedy wracałem z pracy, dostałem od Kasi wiadomość.

„Jutro wieczorem mam ochotę na pizzę. Taką zwykłą, bez trufli i owoców morza. Dołączysz?”.

Uśmiechnąłem się. Może nie było bajkowego zakończenia, ale było coś prawdziwego. I to mi wystarczało.

Reklama

Bartek, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama