„Chciałem zaskoczyć żonę kolacją, ale to ona zrobiła mi niespodziankę. Tamten wieczór skończył się sprawą rozwodową”
„Zawsze wierzyłem, że ludzie są raczej dobrzy. Może trochę naiwny jestem, ale co poradzić? Wierzyłem też, że Ania mnie kocha, że Kamil to mój przyjaciel, a nasze życie… cóż, może nie ekscytujące, ale jest nasze”.

- Redakcja
Pracuję w biurze. To dość nudna robota, ale nie narzekam. Po pracy siłownia, czasem wieczorne piwko, a potem spać. Z Anią, moją żoną, jesteśmy razem od siedmiu lat. Małżeństwo niby stabilne, ale chyba coś się wypaliło. Rozmowy stały się krótkie, powierzchowne, seksu prawie brak. Myślałem, że to przejściowy kryzys, że jakoś się ułoży.
Miałem dobre życie
Z Kamilem znamy się od dzieciństwa. Z nim zawsze było na luzie – piłka nożna, pierwsze piwo pod trzepakiem, wspólne wakacje na Mazurach. To taki typ, co to potrafi rozbawić i doradzić. Wydawało mi się, że zawsze mogę na niego liczyć.
Zawsze wierzyłem, że ludzie są raczej dobrzy. Może trochę naiwny jestem, ale co poradzić? Wierzyłem też, że Ania mnie kocha, że Kamil to mój przyjaciel, a nasze życie… cóż, może nie ekscytujące, ale jest nasze.
Któregoś dnia wracałem z siłowni, zmęczony, ale zadowolony. Czułem przyjemne napięcie w mięśniach, a w głowie układałem plan na wieczór. Chciałem zrobić coś specjalnego, przygotować kolację dla mnie i Ani. Kupiłem świeże pieczywo, trochę wędliny, butelkę czerwonego wina. Może to był dobry moment, żeby przerwać ten nasz dziwny chłód, spróbować pogadać jak dawniej, przypomnieć sobie, że jesteśmy razem. Może to właśnie dzisiaj miało być inaczej.
Chciałem ją zaskoczyć
Otworzyłem drzwi do mieszkania i zawołałem Anię, ale nie odpowiedziała. Z kuchni nie dochodziły żadne dźwięki, światło w salonie było zgaszone. Pomyślałem, że może leży w sypialni, czyta książkę albo przysnęła po pracy. Wszedłem po cichu, chcąc ją zaskoczyć, i wtedy… zamarłem.
Zobaczyłem Anię i Kamila. Leżeli razem w naszym łóżku, częściowo przykryci kołdrą, a jednak widziałem wszystko, czego wolałbym nigdy nie zobaczyć. Moje serce zaczęło bić tak głośno, że miałem wrażenie, jakby zaraz miało rozerwać mi klatkę piersiową.
Ania nie patrzyła na mnie, wbiła wzrok w ścianę i wyglądała, jakby chciała zniknąć, rozpuścić się w powietrzu. Kamil podciągnął kołdrę wyżej, jakby to cokolwiek zmieniało.
Stałem tam, jakby ktoś we mnie uderzył z całej siły. Czułem wściekłość, upokorzenie, a jednocześnie byłem sparaliżowany. Przez moment chciałem rzucić się na Kamila, uderzyć go, rozładować ten gniew, który we mnie narastał, ale coś mnie powstrzymało. Może to był strach, może niedowierzanie, a może po prostu bezsilność.
Nie mogłem uwierzyć
Spojrzałem na Anię. Siedziała z opuszczoną głową, jakby nic z tego, co się wydarzyło, jej nie dotyczyło. Chciałem coś powiedzieć, ale w gardle miałem tylko gorzki smak i pustkę.
– Ania… dlaczego… – wymamrotałem, ale słowa ledwo przeszły mi przez usta.
Ona milczała. Kamil próbował coś jeszcze powiedzieć, tłumaczyć, ale już go nie słuchałem. Wyszedłem, trzaskając drzwiami tak, że aż echo rozeszło się po klatce schodowej.
Padał deszcz, ale nie zwracałem na to uwagi. Szedłem przed siebie, z każdym krokiem coraz bardziej czując, jak rozpadam się w środku. Miałem ochotę krzyczeć, płakać, rzucać kamieniami, ale zamiast tego szedłem. Czułem się jak idiota. Jakby wszyscy wiedzieli, tylko nie ja. Jakby ktoś się ze mnie śmiał, pokazywał palcem, mówił: patrzcie na tego frajera, nawet nie zauważył.
Minął tydzień. Cały ten czas czułem się jakby ktoś mnie wrzucił do pralki na szybkie wirowanie i zapomniał wyłączyć. Nie jadłem, nie spałem, tylko siedziałem, patrzyłem w ścianę i słuchałem ciszy, która teraz wydawała się jeszcze głośniejsza niż wcześniej. Telefon milczał. Ani Ania, ani Kamil nie próbowali się odezwać.
Wszyscy wiedzieli
Marta zadzwoniła w piątek wieczorem. Zwykłe „Hej, Piotrek, co u ciebie?”. Usłyszałem jej głos i coś we mnie pękło. Po prostu się rozkleiłem.
– Anka mnie zdradziła – powiedziałem w końcu.
Marta na moment zamarła, a potem westchnęła ciężko.
– Piotrek… ja myślałam, że wiesz... To przecież trwało od dawna – jej głos był cichy, jakby się wstydziła.
Zamarłem. Serce zabiło mi szybciej.
– Jak to od dawna? – zapytałem, głos mi zadrżał.
Zaczęła coś tłumaczyć, mówić półsłówkami. Ja słuchałem, ale w głowie brzęczało mi tylko jedno: wszyscy wiedzieli, tylko nie ja. Czułem, jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy raz za razem. Byłem wściekły. Na Anię, na Kamila, na Martę, ale najbardziej na siebie. Jak mogłem być taki ślepy? Jak mogłem pozwolić, żeby to trwało tak długo?
Nie chciałem już tak żyć. Kiedy wróciłem do pustego mieszkania, spojrzałem w lustro i zobaczyłem obcego człowieka. To był moment, w którym podjąłem decyzję. Koniec z użalaniem się. Rzuciłem picie, zacząłem biegać, wziąłem się za siebie.
Wszystko się zmieniło
Zapisałem się na kurs rozwoju osobistego. Tam poznałem Klaudię. Była inna niż Anka – ciepła, uśmiechnięta, szczera. Rozmawialiśmy o wszystkim: o życiu, wartościach, o tym, co dla nas ważne.
– Wierność to podstawa – powiedziała pewnego dnia. – Jak się kogoś kocha, to się go nie rani.
Te słowa zostały mi w głowie. Poczułem, że coś się zmienia, że może jeszcze jest dla mnie jakaś przyszłość. Ale w środku wciąż czułem lęk. Bałem się znowu zaufać.
Klaudia wniosła w moje życie spokój. Z nią było inaczej – bez gier, bez ukrytych myśli. Czułem, że mogę jej powiedzieć wszystko, a ona po prostu wysłucha. Pewnego wieczoru, podczas wspólnej kawy, spojrzała na mnie uważnie.
– Nie da się cofnąć czasu, ale można zdecydować, kim się będzie od teraz – powiedziała cicho.
Te słowa zostały mi w głowie. Patrzyłem na nią i myślałem o tym, jak bardzo się różni od Ani. Zrozumiałem wtedy, że to, co miałem z Anką, było tylko iluzją. Z Klaudią zaczynałem od nowa, choć w głębi duszy wciąż bałem się zaufać.
Nie układało im się
Minął rok. Spotkałem Martę przypadkiem, na ulicy. Zatrzymaliśmy się, wymieniliśmy kilka słów. Opowiedziałem jej o sobie, o tym, jak zmieniłem swoje życie, jak poznałem Klaudię, jak odciąłem się od tego, co było. Marta westchnęła i spojrzała na mnie z dziwnym smutkiem.
– A Anka i Kamil? – spytałem, sam nie wiem po co.
– Są razem – odpowiedziała. – Ale to nie jest szczęście. Kłócą się o wszystko. Ona mu nie ufa, on jej też. Żyją jakby obok siebie, a ty, Piotrek… ty się uwolniłeś.
Stałem chwilę w ciszy, patrząc na nią, a potem skinąłem głową.
– Czasem trzeba stracić wszystko, żeby znaleźć coś prawdziwego – powiedziałem i ruszyłem dalej.
Nie wiedziałem, co mnie czeka, ale wiedziałem, że już nigdy nie pozwolę nikomu traktować mnie jak głupca.
Piotr, 39 lat
Czytaj także:
- „Ja pokazywałam mu ruchy w zumbie, a on mi pozycje pilatesu. Ćwiczenia skończyły się, gdy poznałam jego prawdziwe oblicze”
- „Teściowa dzwoniła do mnie w nocy i mówiła, że on mnie zdradza, choć leżał obok mnie. Zatruła jego miłość swoim jadem”
- „Byłem mężem dokładnie 6 miesięcy i 3 dni, a eks żona domaga się 100 tysięcy rekompensaty. To jakaś kpina”