Reklama

Mieszkałem z babcią Reginą od ósmego roku życia, gdy moi rodzice zginęli wypadku. Wracali samochodem z Włoch i już w Polsce, na przejeździe kolejowym bez szlabanów, ich auto staranował pociąg. Było ciemno, padał deszcz…

Reklama

Babcia mnie wychowała

Babcia za wszelką cenę chciała wynagrodzić mi stratę rodziców. Miałem z nią dobrze, bo był luz. Moi kumple ze szkoły byli krótko trzymani przez rodziców, a ja mogłem robić, co chciałem. Wszyscy mi zazdrościli. Umiałem korzystać ze swojej wolności. Do szkoły chodziłem bardziej dla rozrywki, by fajnie spędzić czas. Do nauki się nie przykładałem, ale zawsze jakoś udawało mi się prześlizgnąć do następnej klasy. W ten sposób skończyłem podstawówkę.

Babcia chciała, żebym zrobił maturę, a potem zdał na studia. Uznałem jednak, że to strata czasu. Zawsze interesowały mnie fajne bryki. Okazało się, że mam dobrą rękę do samochodów. Chciałem być mechanikiem. Poszedłem do szkoły zawodowej. Uczyłem się i praktykowałem u jednego faceta, co miał warsztat samochodowy. Nauczyłem się błyskawicznie rozbrajać alarmy, odpalać auta „na krótko” i takie tam… Szybko stałem się mistrzem w swoim fachu. Całkiem dobrze mi się wiodło. Babcia nie miała pojęcia, czym się zajmuję. Wiedziała tylko, że uczę się na mechanika i na dodatek pracuję. Była ze mnie dumna.

Chciała dla mnie jak najlepiej

Gdy skończyłem szesnaście lat, zabrała mnie na wycieczkę. Pojechaliśmy nad rzekę na drugi koniec miasta.

– Widzisz tę ziemię, Kubusiu? – spytała babcia, wskazując pole nad rzeką.

– No, widzę, i co z tego? – zdziwiłem się.

– To kiedyś będzie twoje, po mojej śmierci – powiedziała. – Ten teren należy od lat do naszej rodziny.

Ten kawał ziemi nie zrobił na mnie wtedy żadnego wrażenia. Puste łąki, jakieś krzaki w żaden sposób nie kojarzyły mi się z pieniędzmi. Wolałem żywą kasę, którą dostawałem od Kulawego. Wróciliśmy, a ja zapomniałem o sprawie.

Trafiłem do więzienia

Pewnego dnia policja zrobiła nalot na dziuplę Kulawego. Miałem już skończone osiemnaście lat. Pech chciał, że akurat coś grzebałem przy jednym z samochodów i wraz z innymi trafiłem na dołek. Potem był proces. Babci powiedziałem, że wrobili mnie pracownicy warsztatu, a ja byłem niewinny. Uwierzyła w to, co mówię. Dla niej wciąż byłem dobrym chłopcem, skrzywdzonym przez życie, dlatego wynajęła mi adwokata. Mimo tego dostałem pięć lat.

W więzieniu poznałem Mietka. Na wolności handlował nieruchomościami. Siedział za oszustwa. Twierdził, że ktoś go wrobił i nieświadomie pośredniczył w sprzedaży domów, które już ktoś sprzedał. Gdy Mietek dowiedział się, że mam pola nad rzeką, aż mu się oczy zaświeciły.

– Kuba, ty nawet nie wiesz, jaki jesteś bogaty – powiedział. – Naprawdę masz tyle ziemi?

– Jak babcia umrze, to pole będzie moje – powiedziałem zgodnie z prawdą.

– Ile babcia ma lat? – dopytywał Mietek. – Może by tak trochę jej pomóc? Po co się ma męczyć na tym świecie.

– Brzydko gadasz – powiedziałem wtedy do Mietka i zdzieliłem go w ryj. – Nie można obrażać mojej babci i ani słowa więcej na ten temat – zagroziłem.

Przez cały czas odsiadki babcia Regina regularnie mnie odwiedzała w więzieniu. Za każdym razem przynosiła paczki. Odbyłem cały wyrok.

– Nareszcie można odetchnąć świeżym powietrzem – powiedziałem do siebie, gdy za moimi plecami trzasnęła brama więzienia.

Wyszedłem, a ona wciąż była dla mnie dobra

Babcia mnie nie zawiodła. Na powitanie swego ukochanego wnuka przygotowała rosół. Zjadłem, zdrzemnąłem się nieco i postanowiłem przywitać się z kumplami na dzielni.

– Pierwszy dzień wolności trzeba uczcić – stwierdziłem. – Baba, daj mi jakieś pieniądze, bo pusty jestem, a muszę z koleżkami pogadać – poprosiłem Reginę.

– Masz tu sto złotych – babcia była wyjątkowo hojna.Tylko, Kubusiu, nie wydaj na picie, szkoda twojego zdrowia.

– Jasne, że zdrowie najważniejsze – powiedziałem.

Kumple przywitali mnie godnie. Dowiedziałem się, że na dzielni pojawili się nowi ludzie, bo interes Kulawego przejęła grupa Słonia, i że tej części miasta to właśnie Słoń rządzi. To nie były dobre wiadomości, ale tego wieczoru nie miałem zamiaru zaprzątać sobie tym głowy.

Potrzebowałem kasy

Czas mijał, a ja wciąż byłem uwieszony na babcinej emeryturze. Musiałem się usamodzielnić, założyć jakiś biznes, mieć kasę, dziewczyny, samochody… Spotykałem się z kumplami, planowaliśmy różne interesy, ale wszystko rozbijało się o brak kasy. Wiedziałem jedno: nie mogę wrócić za kraty. Pewnego dnia popijaliśmy z kumplami nad rzeką, gdy przypomniałem sobie wycieczkę z babcią Reginą i jej słowa: to wszystko po mojej śmierci będzie twoje.

– Mam! – wrzasnąłem na całe gardło.

Chciałem cieszyć się, śpiewać i tańczyć, ale powstrzymałem się. Kumple pod celą nauczyli mnie, że lepiej się nie chwalić świetnymi pomysłami.

– Co masz, Kuba, i czego tak wydzierasz?

– Mam kasę na kolejną flaszkę – powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni ostatnie dwie dychy.

Ostro popłynęliśmy. Nie wiem, kiedy urwał mi się film.

Chciałem sprzedać ziemię

– Wybacz, baba, że wczoraj trochę przesadziłem – pocałowałem babcię w rękę. – Pracy szukam, ale dzisiaj trudno. Marzy mi się własny biznes. Co ty na to?!

– A co to miałby być za biznes? – spytała Regina.

– Może warsztat samochodowy… Wiesz, baba, ja znam się na samochodach. Ale na to pieniędzy potrzeba. Może by tak sprzedać kawałek ziemi nad rzeką? Byłaby kasa na początek.

– Widzisz, Kubusiu – Regina wciąż zwracała się do mnie jak do małego chłopca. – Mnie to się marzy, żebyś na studia poszedł, wykształcenie zdobył. Póki ja żyję, to ci pomogę. Ziemia będzie twoja, gdy umrę.

– Ale baba, ja już nie chcę czekać. Za stary jestem na studia. Mam dwadzieścia pięć lat i już czas, żebym się usamodzielnił.

Byłem pewien, że babcia, jak zawsze, da się przekonać i sprzedamy kawałek pola. Po co ma leżeć odłogiem i się marnować. Był dobry czas na sprzedaż, bo mówiło się, że nad rzeką ma powstać centrum handlowe i park rozrywki z basenami. Niestety, mówiła, że wszystko dostanę po jej śmierci. Odpuściłem temat, ale ten szybko wrócił, bo babcia się pochorowała. Woziłem ją od lekarza do lekarza. Po miesiącu Regina wylądowała w szpitalu. Odwiedzałem ją codziennie, troszcząc się bardzo o jej zdrowie i samopoczucie. Cały szpitalny personel był poruszony moją troską. Zmarła w szpitalu po prawie dwóch miesiącach.

Czekałem na ten spadek

Planowałem, że najpierw zrobię dobrą imprezę dla kumpli na dzielni, a potem pomyślę o jakimś biznesie. Udawałem bardzo zmartwionego śmiercią babci! Czasami nawet było mi smutno, że Regina nie żyje. Zacząłem się interesować sprzedażą pola. I gdy już wyszukałem w domu jakieś papiery, otrzymałem pismo z kancelarii notarialnej.

Mecenas Władysław J. zapraszał mnie na odczytanie testamentu Reginy. Stawiłem się punktualnie w południe.

– Szanowny panie Jakubie – zaczął mecenas. – Pańska babcia Regina zobowiązała mnie do przekazania panu tego oto listu – podał mi białą kopertę zaadresowaną ręką babci, poznałem jej pismo. Napisała „Dla Kubusia”. – Ponadto – mówił dalej mecenas – moja klientka zobowiązała mnie do przekazania panu informacji, że pola nad rzeką przepisała na fundację Nasz Burek opiekującą się porzuconymi zwierzętami. Pan dziedziczy prawo do lokalu…

Chyba się przesłyszałem.

– Czy może pan powtórzyć? To jakaś pomyłka! – powiedziałem drżącym ze zdenerwowania głosem.

– Nie ma tu żadnej pomyłki.

– Ale to miało być moje! – krzyknąłem, nie panując nad sobą.

– Proszę przeczytać list – mecenas wstał zza biurka. – Może tam znajdzie pan wyjaśnienie. Ja przekazuję tylko ostatnią wolę zmarłej. Żegnam pana – wskazał mi drzwi.

Wkurzony wyszedłem z kancelarii. List był krótki, napisany odręcznie. „Kochany Kubusiu! Ze smutkiem patrzę, jak marnujesz swoje życie. Gdy zostałeś sierotą, przysięgałam sobie i Bogu, że wyprowadzę cię na ludzi. Niestety, nie potrafiłam tego dokonać. Może byłam zbyt łagodna. Może za bardzo cię kochałam, choć źle mnie traktowałeś. Postanowiłam, że nie dam ci ziemi nad rzeką. Zrobiłam to dla twojego dobra, żebyś sam do czegoś doszedł. Wiem, że wszystkie pieniądze ze sprzedaży i tak byś przepuścił. Kocham Cię, Kubusiu! Babcia Regina”.

– Dla mojego dobra?! – wrzasnąłem wściekły. – A to babunia!

Jakub, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama