„Choć nie była modelką, umiała usidlić każdego faceta. Kuzynka zdradziła nam sekret na życie jak z harlekina”
„Kto jak kto, ale Oliwia wiedziała, jak okręcić sobie faceta wokół palca. Denerwowała nas ta jej umiejętność. Zazdrościłyśmy jej, bo piękna nie była, a sztukę uwodzenia miała opanowaną do perfekcji. Ta zazdrość o mały włos nie doprowadziła do tragedii”.
- Ilona, 57 lat
Nasza kuzynka Oliwia miała trzech mężów, trzech partnerów na kartę rowerową i paru kochanków na dochodne. Wcale się z tym nie kryła…
– Niech mi baby zazdroszczą! – śmiała się. – Jestem przy kości, nie mam filmowej urody, a chłopy do mnie lecą, jak pszczoły do miodu… Każda by tak chciała!
Kiedy tak zaczynała gadać na różnych towarzyskich spotkaniach, faktycznie miało się ochotę wyjść.
Siedziała zadowolona przy stole, jadła, co podali, nie była na żadnej diecie, co podkreślała wielokrotnie i z zapałem, wkurzając te, które jadły jak ptaszki, i to tylko małe ziarenka. Piła wszystko, co miało procenty, nie dbając o to, że po każdym toaście staje się coraz bardziej rumiana i wesolutka. Radośnie i bez najmniejszego skrępowania korzystała z życia! I śmiała się donośnym, zaraźliwym chichotem, odsłaniając trochę nierówne, białe zęby.
Gorzkie komplementy
Szczególną antagonistkę miała w Marcie, kobiecie nerwowej, złośliwej i samotnej. Stanowiła takie przeciwieństwo Oliwki, że ta musiała ją znienawidzić. Oczywiście, udawała sympatię i przyjaźń. Jeśli podgryzała, to cichaczem, jeśli się nie zgadzała, to nigdy otwarcie, kiedy kopała po kostkach, to zawsze tak, żeby nie było widać, kto to zrobił.
– No i co ta Grażyna gada, że kiepsko wyglądasz – mówiła na przykład. – Według mnie, to nieprawda! Niczego ci nie brakuje.
Albo się zachwycała jakimś szczegółem garderoby…
– Popatrz, na każdej innej to wyglądałoby tandetnie i paskudnie, ale na tobie jakoś nie razi. Ciekawe, jak ty to robisz, że zwyczajny łach ujdzie, kiedy go włożysz?
Oliwia doskonale wyczuwała te złośliwości, ale nic sobie z nich nie robiła.
– Myślisz, że ty wyglądasz lepiej? – śmiała się. – Gdyby tak było, nie siedziałabyś sama i skrzywiona jak po occie Jedni lubią pomarańcze, a inni ból zębów… Jak babka jest miła i seksi, to ma powodzenie. Wiem, co mówię.
Polowanie na pana Czarka
Wzajemna, ukrywana niechęć między Martą a Oliwią przerodziła się w jawną wojnę, kiedy na horyzoncie pojawił się nowy facet: wdowiec, zamożny, z własnym zakładem zegarmistrzowskim.
Marta musiała wymienić baterię w swoim zegarku, zajrzała do pana Czarka i od tej pory nie przestawała o nim mówić… Że przemiły, uprzejmy, dobrze wychowany, specjalista, no i przystojny! Wszystkie słuchałyśmy jak zahipnotyzowane, bo istotnie poznanie wolnego mężczyzny z takimi zaletami graniczyło z cudem.
Po kolei każda z nas przynosiła do naprawy a to zegar po babci, a to stary budzik albo elektroniczny czasomierz z bazarku. Pan Czarek z anielską cierpliwością tłumaczył, co można zrobić, wyjaśniał, ile to będzie kosztowało, uśmiechał się, patrzył w oczy, co powodowało, że serca w nas biły jak zegarowe wahadła.
Tylko Oliwka stała z boku…
– Zdążę – mówiła. – Co nagle, to po diable.
Najpierw pana Czarka zaprosiła na kawę Teresa, potem Jadzia, a wreszcie Marta. U Teresy został na śniadanie, czyli wypił latte, Jadzia pożegnała się z nim późno w nocy, Marta miała najmniej szczęścia: Pan Czarek podziękował za kawę, wypił zieloną herbatę, a potem się zmył. Niestety, żadnej się nie udało zatrzymać pana Czarka na dłużej.
Wtedy do akcji wkroczyła Oliwka. Podobno zamaszyście weszła do zakładu, stanęła przed panem Czarkiem, zajrzała mu w oczy i powiedziała:
– Noo, nie dziwię się moim koleżankom! Myślałam, że przesadzają, ale tym razem mają rację. Fantastyczny z pana mężczyzna.
Podobno miała na sobie żółty, rozkloszowany płaszczyk, ciemnofioletowy kapelusik i szarą spódnicę. Na nogach czarne, lakierowane buciki, w uszach perłowe klipsy… Wyglądała jak papużka, która sfrunęła na miejski bruk, pokonała trzy stopnie i znalazła się w środku niedużego pomieszczenia pełnego cykających zegarów. Pan Czarek zaniemówił…
Okazało się, że zegary to jej pasja i że sporo o nich wie! Odrobiła lekcje, przyszła przygotowana na piątkę, bo wiedziała, że z mężczyzną, zwłaszcza na początku znajomości dobrze jest porozmawiać o tym, co go najbardziej interesuje, pokazać mu, że nie będzie się przy niej nudził, że ona jest naprawdę wymarzoną partnerką dla jego pasji, hobby, a nawet – dziwactw!
Wiedziała, jak go do siebie przekonać
Zaimponowała panu Czarkowi, najpierw zachwycił go jej rozum, a dopiero potem pomyślał: „Taka rozsądna kobieta, taka inteligentna i oczytana, a do tego jaka elegancka i niebrzydka!”.
Kiedy już tak pomyślał, to nie ona musiała go zapraszać na kolację, ale on nieśmiało zaproponował spotkanie. Oczywiście udała, że się zastanawia, namyśla, a wreszcie podała mu karteczkę z numerem telefonu i powiedziała, żeby zadzwonił za parę dni.
– Niech doceni, że się zgadzam – tłumaczyła nam jakiś czas później. – Mężczyźni nie lubią, jak im zdobycz sama lezie w łapy. Muszą się nagonić i zmęczyć, wtedy byle jaki wyleniały kociak wydaje się im czarną panterą. Jak mają podstawione pod nos, to wybrzydzają, że niesmaczne.
– Skoro jesteś taka mądra, to powiedz, czemu cię kolejni faceci zostawiali? – pytałyśmy wściekłe, bo strasznie się puszyła.
– Żaden mnie nie zostawił, no może tylko pierwszy mąż, bo po prostu umarł – znowu się uśmiechała. – Każdego następnego ja zostawiałam, kiedy przestawał mi się podobać. Co to za przyjemność być z facetem, który cię już nie kręci? Chyba lepiej poszukać następnego?
Po kryjomu życzyłyśmy jej porażki. Zazdrosna Marta nawet planowała, żeby uprzedzić pana Czarka, że ma do czynienia z bezwzględną i cwaną uwodzicielką, ale wycofała się w ostatniej chwili, licząc na sprawiedliwy los. Prawie się udało…
Ot, cały sekret
Marta pamiętała, że podczas jedynego spotkania pan Czarek wspomniał, że jest uczulony na cytrusy. Postanowiła tę wiadomość wykorzystać przeciwko Oliwce. Powiedziała jej, że pan Czarek uwielbia cytrynową tartę.
– Zwierzał mi się, że na samą myśl o tym przysmaku język mu ucieka do podniebienia – mówiła.
Oliwka jest wspaniałą panią domu, gotuje i piecze jak najlepszy kucharz, więc postanowiła ostatecznie wślizgnąć się do serca pana Czarka przez żołądek. Zaprosiła go na niedzielny obiad z deserem.
Było cudownie. Wszystko się udało, pan Czarek chwalił kulinarny talent Oliwki i patrzył na nią rozanielonym wzrokiem, całował jej rączki, przytulał…
Na chwilę przestał się przymilać, gdy na stół wjechało żółciutkie, pachnące ciasto. Najpierw wypili po kieliszku nalewki, potem pan Czarek włożył do ust jeden kawałek tarty, potem drugi, trzeci i… oczy mu prawie wylazły na wierzch, zaczął się dusić, łapał powietrze z wielkim trudem, więc Oliwka myśląc, że się zakrztusił, walnęła go z całej siły między łopatki! Zatrzepotał rękami jak kogut skrzydłami i padł na stół, twarzą prosto w świeżutki, pulchny wypiek. Z gardła wydobywał mu się świst, jak z przebitej piłki… Na szczęście Oliwka przytomnie zareagowała i zadzwoniła po karetkę!
Pana Czarka ledwo odratowali! Miał wstrząs anafilaktyczny i gdyby nie zachowanie Oliwki, mogłoby dojść do katastrofy. Natychmiast dostał zastrzyk adrenaliny i na sygnale pojechał do szpitala. Oliwka odwiedziła go tam tylko raz.
– Nawet nie przeprosiłaś? – dziwiłyśmy się.
– Niby za co? Przepraszać to powinna Marta, bo przez jej głupią zazdrość facet się o mało nie przekręcił. Ja – nie mam zamiaru. To on mnie teraz błaga o wybaczenie, dzwoni co parę minut i marudzi.
– Ale co masz mu wybaczyć?
– To, że mnie naraził na stres i kłopoty! Wiedział, że jest uczulony? Wiedział! Ciasto na kilometr pachniało cytryną. Czy to moja wina, że jest łakomy jak dziecko? Zresztą, taki miły i przystojny sanitariusz z karetki mi wytłumaczył, że mężczyzna powinien być odpowiedzialny, a jeśli nie jest, to sam się naraża na rozmaite wypadki. Miał rację!
Popatrzyłyśmy na siebie porozumiewawczo.
– Czyli jest ktoś nowy na widoku? Oliwka, jak ty to robisz, że przebierasz w chłopach bez żadnego wysiłku? Masz jakąś tajemnicę?
– Mam. Kocham siebie bardziej niż ich. Rozpieszczam się, chwalę, podziwiam, stawiam na pierwszym miejscu… Wtedy oni nie mają wyjścia. Muszą robić to samo.
– A jeśli nie chcą?
– To wolna droga! Lider jest tylko jeden. To jest mój sekret!
Patrzymy na nią: jest na oko łagodna, ciągle uśmiechnięta, miła jak kotka. Ale spróbujcie kota do czegoś zmusić… Zaraz prychnie i pokaże pazury. Trzeba go wtedy na nowo przekonywać, że już się pogodziliśmy z myślą, że on tu rządzi. Wtedy może wybaczy i pozwoli się pogłaskać?
Tajemnica Oliwki jest kocio prosta, ale co robić, kiedy kobieta ma psią naturę?