Reklama

Świat stracił blask. Każdego dnia budziłam się z myślą, że Justyna już nie wróci. Jej śmiech, jej obecność, to, jak potrafiła mnie rozśmieszyć w najgorszych momentach, wszystko to było już przeszłością. Minął miesiąc, odkąd odeszła, a ja nadal nie potrafiłam się z tym pogodzić. Justyna była moją najbliższą przyjaciółką, kimś, kto znał mnie na wylot, i nagle... zniknęła.

Reklama

Stałam nad jej grobem, próbując zebrać myśli, gdy poczułam, że ktoś stoi obok mnie. Wysoki, szczupły mężczyzna z jasnymi włosami trzymał w ręku bukiet białych chryzantem. To były ulubione kwiaty Justyny.

Próbowałam ukoić swój ból

Piotr pojawił się w moim życiu nagle, jakby wypłynął z samego mroku. Po pogrzebie zaczęliśmy rozmawiać – najpierw o Justynie, potem o wszystkim innym. Wydawał się tak samo zagubiony jak ja. Był kimś, kto mnie rozumiał, kto nie uciekał przed moim smutkiem, ale potrafił go znieść i podzielić się nim.

Nasze spotkania stały się rutyną. Zaczęliśmy spacerować po mieście, a Piotr zadziwiająco dobrze wiedział, gdzie znaleźć ciszę w hałaśliwym centrum. Wieczory były spokojniejsze, ale napięcie między nami rosło. Pewnego razu, gdy siedzieliśmy u mnie, przyniósł butelkę czerwonego wina. Rozmawialiśmy jak zwykle, o życiu, o tym, jak trudno jest pogodzić się ze stratą, a potem... wszystko się zmieniło.

Nie wiem, jak mam żyć bez niej – zaczęłam cicho, czując, jak wino rozgrzewa moje ciało. – Ona była wszystkim, kim ja nigdy nie potrafiłam być. Silna, odważna, nie bała się ryzykować...

Spojrzał na mnie z takim zrozumieniem, że aż mnie to zaskoczyło.

– Czasem ludzie odchodzą, a my musimy znaleźć sposób, by iść dalej – powiedział, dotykając mojej dłoni. – Może dlatego nasze drogi się przecięły.

Milczałam, czując dziwną bliskość. Przełknęłam ślinę i spojrzałam mu w oczy.

– To dziwne, ale odkąd cię poznałam... czuję się, jakby wszystko miało sens.

Nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie. Ten pocałunek zmienił wszystko.

Nasza relacja rozwijała się szybko

Z każdą chwilą spędzoną z Piotrem czułam, że świat, który runął po śmierci Justyny, zaczyna się powoli odbudowywać. Spędzaliśmy razem wieczory, jedliśmy kolacje, rozmawialiśmy o wszystkim, o czym do tej pory nie miałam z kim rozmawiać. Ale gdzieś w głębi serca coś mnie niepokoiło. Było coś w Piotrze, co nie dawało mi spokoju. Każdego dnia czułam, że choć jest mi tak bliski, to trzyma mnie na pewną odległość.

Zaczęłam zauważać drobne szczegóły. Nigdy nie opowiadał zbyt wiele o sobie. Czasem, gdy pytałam o jego przeszłość, unikał odpowiedzi albo zmieniał temat. Dziwnie zareagował, gdy wspomniałam Justynę – jakby coś w nim na moment pękło, ale szybko wrócił do zwykłego, opanowanego siebie. Nie chciałam naciskać, wiedziałam, że każdy ma swoje sekrety, ale czułam, że coś tu nie gra.

Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy razem w kawiarni, cisza między nami stała się zbyt napięta. Zaryzykowałam.

– Wydaje mi się, że coś o mnie wiedziałeś, zanim mnie lepiej poznałeś – powiedziałam, nie spuszczając z niego wzroku.

Spojrzał na mnie, a potem szybko odwrócił wzrok. Przez chwilę wydawał się nieobecny, jakby myślami był gdzieś daleko.

– Może… – odpowiedział w końcu, ale jego głos był dziwnie odległy. – Ale czy to ważne? Teraz jesteśmy tutaj.

Zabrzmiało to tak, jakby chciał coś ukryć.

– Jesteśmy tutaj… – powiedziałam, próbując zapanować nad nerwami. – Ale czemu wciąż mam wrażenie, że coś pomijasz?

Uśmiechnął się, ale było w tym coś smutnego. Nie odpowiedział. A ja, mimo że serce mówiło mi, by drążyć temat, postanowiłam to zignorować. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak wielki to był błąd.

Nagle wyznał mi prawdę

Tamten wieczór, kiedy wszystko się rozpadło, zaczął się zupełnie normalnie. Piotr przyszedł do mnie, jak zwykle z butelką wina i lekkim uśmiechem na twarzy. Usiedliśmy w salonie, rozmawialiśmy o pracy, o codziennych sprawach, ale coś w jego zachowaniu było inne. Czułam, jakby krążył wokół jakiejś niewidzialnej bariery, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale bał się to zrobić. W końcu napięcie stało się nie do wytrzymania.

Muszę ci coś wyznać – powiedział w końcu, odkładając kieliszek wina na stół. Jego twarz spochmurniała, a oczy stały się nagle nieprzeniknione.

– Coś się stało? – zapytałam, próbując stłumić narastający niepokój. Wyglądał, jakby miał mi powiedzieć coś strasznego.

Milczał przez dłuższą chwilę, jakby walczył sam ze sobą. W końcu spojrzał mi w oczy, a w jego wzroku zobaczyłam coś, czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam – wyrzuty sumienia.

To nie był przypadek, że się spotkaliśmy na pogrzebie Justyny – powiedział w końcu. Jego głos drżał. – Ja ją znałem sporo wcześniej. Znałem ją dużo lepiej, niż ci się wydaje. Nie byłem tylko jej znajomym.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć, o co mu chodzi.

– Co masz na myśli?

Zamilkł, jakby szukał odpowiednich słów, ale wiedziałam, że nie ma dobrego sposobu, by powiedzieć to, co chciał mi wyznać.

Mieliśmy romans – powiedział w końcu, a jego słowa uderzyły mnie jak cios w brzuch. – To było dawno temu, ale… to nie skończyło się tak, jak powinno.

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Moje ciało jakby zastygło. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Justyna? Moja Justyna? Ona i Piotr...?

– Co ty mówisz?! – wybuchnęłam w końcu, nie mogąc już dłużej tego tłumić. – To niemożliwe… Nic mi o tym nie powiedziała.

Piotr spuścił wzrok.

– Wiem, że to trudne. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Naprawdę. Ale musiałem ci to powiedzieć. Musiałem, bo nie mogłem dalej żyć z tym kłamstwem.

Byłam wstrząśnięta. Cały mój świat, który ledwie zaczynał się odbudowywać, runął na nowo.

Czułam się oszukana

Po tym, co usłyszałam, moje życie znów zaczęło się rozsypywać. Piotr wyszedł tego wieczoru, zostawiając mnie samą z myślami, które nie dawały mi spokoju. Spędziłam kolejne dni w pustym mieszkaniu, bez sił, by cokolwiek zrobić. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak długo mnie oszukiwali. Jak to możliwe, że Justyna – moja najbliższa przyjaciółka – ukrywała przede mną coś takiego? A Piotr? Jak mogłam mu zaufać, skoro od samego początku żył w kłamstwie?

Piotrek próbował się ze mną skontaktować. Dzwonił, pisał wiadomości, ale ja nie chciałam z nim rozmawiać. Nie mogłam na niego patrzeć, bo wiedziałam, że każda jego obecność będzie mnie tylko bardziej bolała. Nikt nie rozumiał, co czuję, a ja sama nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Moje serce było rozdarte – między gniewem a żalem, między miłością a zdradą.

Wpatrując się w telefon, zastanawiałam się, jak mogłam być tak ślepa. Jak nie zauważyłam, że coś było nie tak? Przecież teraz, gdy analizowałam nasze rozmowy, widziałam wszystko wyraźniej. Te uniki, to, jak Piotr reagował na wzmianki o Justynie… Teraz to wszystko miało sens.

Siedziałam na kanapie, trzymając zdjęcie Justyny. Byłyśmy wtedy razem na plaży, śmiałyśmy się do siebie, jakby świat należał do nas. Wtedy nie wiedziałam, że kryła przede mną taką tajemnicę.

Dlaczego mi to zrobiłaś? – szepnęłam, choć wiedziałam, że nigdy nie usłyszę odpowiedzi.

Czułam, że muszę się skonfrontować z Piotrem, by zamknąć ten rozdział. Potrzebowałam odpowiedzi, choć bałam się ich usłyszeć. Wiedziałam, że to jedyny sposób, by zacząć leczyć rany, które zostawiła po sobie Justyna i on.

Miałam mętlik w głowie

Zebrałam się na odwagę, by spotkać się z Piotrem. Zadzwoniłam do niego, a on od razu zgodził się przyjść. Siedziałam na kanapie, nerwowo obracając pierścionek na palcu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wpuściłam go, ale już na sam widok jego twarzy poczułam, jak wszystko we mnie się napina. To, co kiedyś było znajomym ciepłem, teraz wywoływało tylko ból.

Usiadł naprzeciwko mnie, a cisza wypełniła pokój. Było coś przytłaczającego w tej chwili, jakbyśmy oboje czekali, aż ktoś rzuci pierwszy kamień. W końcu nie wytrzymałam.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam, patrząc prosto w jego oczy. – Czemu nie powiedziałeś mi od razu, co między wami było? Chciałeś mnie wykorzystać, by odkupić swoje winy?

Opuścił wzrok. Widać było, że to pytanie go bolało, ale ja nie zamierzałam mu tego ułatwiać. Zasłużył na mój gniew.

– Nie chciałem cię zranić – powiedział cicho. – To wszystko zaczęło się niewinnie. Justyna i ja... to nie miało tak wyglądać. Nasz romans nie był planowany. Ale kiedy umarła, czułem się winny. Może dlatego pojawiłem się na pogrzebie, może dlatego do ciebie podszedłem... – przerwał, próbując złapać oddech. – Naprawdę wierzyłem, że to, co mamy, jest prawdziwe.

Wstałam, nie mogąc dłużej siedzieć.

– Prawdziwe? – wybuchnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Ty nawet nie wiesz, co to znaczy! Czuję się, jakbym ją zdradzała, a teraz próbujesz mi wmówić, że to wszystko miało jakiś sens? Jak możesz?

Piotr wstał, próbując do mnie podejść, ale ja odsunęłam się, nie chcąc, by mnie dotykał.

– Naprawdę próbowałem naprawić to, co zrobiłem. Chciałem to wszystko odkupić... – powiedział, a w jego głosie było coś, co przypominało desperację.

– Ale nie możesz naprawić tego, co zrobiłeś! – krzyknęłam. – Zostawiłeś po sobie tylko rany. Nie mogę ci wybaczyć. Tak samo, jak nie mogę wybaczyć jej.

Łzy spływały mi po policzkach, ale wiedziałam, że muszę to zakończyć. Odeszłam od niego, zostawiając go samego w moim salonie. Otworzyłam drzwi i bez słowa poczekałam, aż wyjdzie.

Nie chciałam, by zniknął

Gdy Piotr wyszedł z mojego mieszkania tamtego wieczoru, poczułam, jakby zamknęły się za nim drzwi do przeszłości. Byłam sama, ale tym razem samotność miała inny wymiar – była wyborem, nie karą. Przez kolejne dni chodziłam po mieszkaniu, próbując zebrać myśli. Świat zdawał się tracić znaczenie, a relacje, które jeszcze niedawno były dla mnie wszystkim, teraz wydawały się kruche i nietrwałe. Zdrada Justyny i Piotra wciąż bolała, ale zaczynałam rozumieć, że to nie o nich chodziło. To ja musiałam się z tym wszystkim zmierzyć. Sama.

Justyna była moją najlepszą przyjaciółką przez długie lata. Znałam każdy jej uśmiech, każdą tajemnicę, ale nigdy nie przypuszczałam, że miała przede mną sekrety. Czułam, jakby wszystko, co nas łączyło, nagle straciło sens. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie znałam jej w pełni. A Piotr? Był tylko cieniem tamtego świata, który wkradł się do mojego życia, próbując naprawić coś, czego nie dało się już odbudować.

Czasami zastanawiałam się, czy może moje spotkanie z Piotrem i nasze uczucie nie pojawiło się z woli Justyny. Może to ona popchnęła nas ku sobie – dwoje ludzi załamanych jej odejściem? Choć wiedziałam, że to niedorzeczne, ta myśl wracała do mnie od czasu do czasu.

Dałam sobie czas na ochłonięcie. Wczoraj znów widziałam Piotrka na cmentarzu, kiedy odwiedzał grób naszej wspólnej przyjaciółki. Przez chwilę myślałam o tym, by odwrócić się i uciec, ale coś mnie zatrzymało. Nasze spojrzenia się spotkały i pokiwaliśmy sobie głowami na powitanie. Nic więcej. To wystarczyło, żebym poczuła, że cała złość na Piotrka gdzieś uleciała. Na grobie Justyny znowu zobaczyłam białe chryzantemy. Pogładziłam je delikatnie i spojrzałam na zimny pomnik ze smutkiem. Odwróciłam się ku bramie cmentarza. Piotrek czekał tam na mnie. Może tym razem nie minę go bez słowa. Może jeszcze nie wszystko stracone.

Reklama

Arleta, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama