„Chwile uniesienia na sianku mogą mnie wiele kosztować. Zazdrosna koleżanka na bank zdradzi tajemnicę mojemu mężowi”
„– Słyszałam, że miałaś nigdy nie zbliżać się do stajni – skomentowała złośliwie Kasi, kiedy w końcu dotarłam do naszego pokoju. Wyjęła z moich włosów źdźbła siana. W tym momencie uświadomiłam sobie, że facet, na którego miała ochotę, wybrał mnie”.
- listy do redakcji
Absolutnie nie ciągnęło mnie na tę integrację, ale mąż i dziewczyny z pracy tak długo mnie namawiały, aż w końcu uległam. Nawet się nie spodziewałam, że przeżyję tam najcudowniejsze momenty w całym swoim życiu. Ani przez sekundę nie zastanawiałam się nad tym, co będzie potem.
– Dokąd się wybieramy? – byłam w szoku kiedy przyjaciółki wparowały do mojego pokoju z tą informacją. – O co chodzi z tym niesamowitym planem?
To kolejny szalony wyjazd
Byłam świadoma, że nasz przełożony chciał zorganizować kolejną wyprawę zespołową – ale do stadniny koni?
– Jak mam sobie poradzić w tym miejscu na obcasach? – westchnęłam głośno, bujając na nodze ślicznym klapkiem.
Kasia parsknęła śmiechem.
Zobacz także
– Nie pamiętasz? Dałyśmy radę podczas szaleńczych przejazdów quadami po bezdrożach! – odświeżyła moje wspomnienie.
No jasne, wtedy toczył się u nas regularny bój z HR-ami, a nagrodą była skrzynka piwa. Przychodzą mi również na myśl te głupkowate zabawy w paintball, kiedy latałam w okropnym uniformie upaćkanym farbą – wyglądałam w nim jak jakaś pomocnica lakiernika samochodowego. Przy okazji czołgania się w dole strzeleckim rozdarłam swoje wyjściowe baleriny. A teraz znowu czeka mnie jazda na koniu. Przeraża mnie samo widmo kontaktu ze zwierzakami! Choćby mops sprawia, że chcę wziąć nogi za pas, a rumak o wadze kilkuset kilogramów to już nie przelewki.
Od dłuższego czasu marzyłam o tym, aby stanowisko szefowej PR-u objęła jakaś stylowa kobieta, a nie ten stuknięty harcerz, Michał. W takiej sytuacji wyjeżdżalibyśmy do ośrodka odnowy biologicznej. Wizja prezesa z zielonym błotem na twarzy jednak mnie rozbroiła i ryknęłam śmiechem. Z bronią do gry w paintball wyglądał śmiesznie.
– Nie mam pojęcia jak wy, laski, ale ja w tym przypadku nie zamierzam odpuścić szpilek – oznajmiłam hardo. – W ostateczności będę ich używać jako ostróg.
Koniec końców, to mój facet namawiał mnie na tę eskapadę. Kompletnie nie pojmował moich rozterek.
Nastrój zmienił mi się na miejscu
Miejsce imprezy było urokliwe. Gdziekolwiek nie spojrzeć, otaczała nas tylko przyroda – drzewa i łąki.
– Nigdzie tu nie ma centrum handlowego! – powiedziała Monika ostentacyjnie i razem z Kasią pognały w stronę stajni, żeby „zobaczyć się z końmi”.
Dziewczyny jednak niespodziewanie prędko się pojawiły, z policzkami zaróżowionymi od podniecenia.
– Ewuniu, tam jest taki przystojniak – wyszeptały, szarpiąc mnie za koszulkę.
– Gdzie? W stajni? Wpadł wam w oko jakiś rumak? – zaśmiałam się pod nosem.
– Nie koń, tylko opiekun koni. Mówię ci, boski gość! – sprostowała Katarzyna.
– W takim razie nie nadarzy mi się sposobność, by go spotkać, bo planuję udawać silne uczulenie na te zwierzęta – oświadczyłam koleżankom. – Nie ma mowy, żebym postawiła stopę w tamtej stajni, nawet gdyby w środku przesiadywał sam bóg słońca.
– Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co cię omija – Monika bezradnie wzruszyła ramionami.
Zrobiłam z siebie pośmiewisko
Po tych słowach każda z nas udała się w stronę własnego pokoju. Pogrzebałam chwilę w plecaku i wyjęłam z niego gumowce we wszystkich kolorach tęczy kupione specjalnie na tę okazję. Prezentowałam się w nich całkiem nieźle. Parę chwil przed kolacją zdecydowałam się na krótki spacer. Skierowałam swoje kroki na polną ścieżkę, wijącą się wśród upraw.
Spacer okazał się całkiem miły, powiewał delikatny wietrzyk, a niebo nad łanami zbóż przybrało różowawy odcień od zachodzącego słońca. Stereotypowy widoczek, trochę tandetny i jakby nierzeczywisty. Ale psiak, którego zobaczyłam na swojej trasie, był jak najbardziej realny! Zatrzymał się i wpatrywał się we mnie intensywnie, poruszając uszkami. Czyżby zamierzał mnie zaatakować?
– Grzeczny piesek, grzeczny – wymruczałam pod nosem, ostrożnie się wycofując.
Sekundę później gwałtownie się odwróciłam, puściłam się pędem i... momentalnie runęłam na ziemię, chwytając się za nogę w okolicach kostki!
– Auuuuuaa! – wydarłam się z bólu.
Dźwignęłam się na nogi. Wstałam, chociaż moja prawa noga rwała niemiłosiernie. „Zaraz się ściemni, a ja nie dam rady zrobić nawet kilku kroków – poczułam strach. – W dodatku ten czworonóg, który się do mnie zbliża... Zaraz mnie chapnie i wykituję na wściekliznę!.
W mojej głowie pojawiło się wspomnienie, jak pewna osoba tłumaczyła mi, co robić w przypadku, gdy zaatakuje mnie pies. Ponoć powinno się wtedy położyć na ziemi, zwinąć w kłębek jak żółw i dłońmi zakryć uszy. Zastosowałam się do tej rady i w takiej pozycji leżałam, czekając w napięciu na dalszy rozwój sytuacji. Byłam prawie pewna, że ten okropny kundel zaraz zacznie szarpać mnie za pięty!
Przed oczami miałam swojego wybawcę
Nagle do moich uszu dotarł ledwie słyszalny świst, a zaraz po nim rozległ się zdumiony głos faceta, który zawołał:
– Hej, co pani wyprawia? Uprawia pani jakieś ćwiczenia jogi czy co?
Ujrzałam przed sobą najbardziej seksowne męskie łydki w krótkich spodenkach, jakie w życiu oglądałam. Umięśnione i muśnięte słońcem. Gdy wreszcie zdobyłam się na odwagę, by zerknąć w górę, zobaczyłam równie cudowny tułów i całą resztę jego boskiego ciała.
– Kto, ja? Nic takiego, po prostu skręcona kostka sprawia, że cierpię męki – powiedziałam z wysiłkiem, próbując usiąść i sprawiać wrażenie, że wszystko jest w porządku.
– Rozumiem. Chciałbym to obejrzeć – stwierdził mężczyzna stanowczo i nachylił się, przyglądając się uważnie mojej stopie w kaloszach. – Mogę to ściągnąć? – zapytał moment później.
– Jasne, ale proszę…
– Spokojnie, wiem co robię.
Chwycił but, który właśnie spadł z mojej obolałej nogi i przyjrzał się jej uważnie.
– Wygląda na to, że faktycznie jest skręcona... Wesprzesz się na mnie, to jakoś dokuśtykamy do pensjonatu. Tak przy okazji, mam na imię Wojtek.
– Ewa – bąknęłam, kiedy podniósł mnie do pozycji stojącej.
Wpadł mi w oko
Opierając się na Wojtku, z trudem dowlokłam się do pensjonatu, chociaż zajęło nam to niemal trzydzieści minut.
– Oszczędzaj tę nogę. Wieczorem położymy okład, a jutro ocenimy, czy domowe metody wystarczą, czy też trzeba będzie iść do lekarza, w porządku? – zaproponował mój zbawca.
Potakująco skinęłam głową. Wojtek zaprowadził mnie do jadalni i usadowił na krześle.
– Dziewczyny, zajmiecie się przyjaciółką? – zwrócił się do osłupiałej Kaśki i Moniki.
– Jasne, nie ma sprawy – przytaknęły jednocześnie.
– Podobno ten gość cię nie kręci – rzuciły się na mnie, gdy tylko Wojtek wyszedł.
– Chodziło mi o konie – wyprostowałam nieporozumienie. – To był wasz stajenny? Całkiem niezły – stwierdziłam niby mimochodem.
Ale w środku cała drżałam z emocji. Ten gość był po prostu nieziemski! Wysoki, z długą jasną czupryną, zupełnie jak Perepeczko w roli Janosika. I ten jego zapach – taki męski, surowy. Trochę jak skóra, trochę jak przygrzane słońcem siano i coś jeszcze... Coś, czego nie potrafiłam uchwycić...
Był całkiem inny niż mój mąż
Stajnia! – olśniło mnie, kiedy po wieczornym posiłku pokuśtykałam do niego, żeby założył mi opatrunek i okład. Zatrzymałam się przy wejściu, bo za nic w świecie nie miałam odwagi, żeby zbliżyć się do koni. Wtedy Wojtek wyjrzał zza drzwi jednego z boksów.
– O, jesteś! Chodź tu do mnie, właśnie zamierzam wyczyścić Bujana.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
– O co chodzi? – zbliżył się do mnie.
– Konie mnie przerażają – przyznałam szczerze.
– A ludzi się obawiasz? – zadał mi pytanie.
– Nie, raczej nie.
– W takim razie koni również nie masz powodu się lękać. One są całkiem podobne do nas, ludzi – przekonywał mnie. – No chodź, sama się przekonasz!
Ostrożnie postawiłam krok, przekraczając próg boksu.
– Nie ma dwóch takich samych. Są w różnych odcieniach szarości, czasem czarne albo z jasnymi plamami na sierści. – Niespodziewanie poczułam, jak Wojtek chwyta mnie za kucyk. Bacznie oglądał moje pasma. – Jak gniada klacz – stwierdził, owijając sobie pukiel wokół palców.
Stałam niczym zahipnotyzowana
– Nie bój się. Dotknij go w tym miejscu, na karku – polecił. – I pogładź delikatnie – przejechał ręką po moim karku, schodząc aż poniżej łopatek.
Ciarki przeszły mi po plecach gdy posłusznie wykonałam polecenie Wojtka. Pogładziłam Bujana, którego sierść była miękka niczym aksamit. Moje palce zanurzyły się w jego grzywie, podczas gdy Wojtek wplótł swoją rękę w moje loki, uwalniając je z gumki. Włosy opadły swobodnie na ramiona.
Po chwili obie moje dłonie zajęte były Wojtkiem, który odwrócił mnie ku sobie i pocałował z pasją. Jego wargi, suche i o smaku malin, zaczęły delikatnie muskać moją szyję. Nawet nie zauważyłam momentu, w którym rozpiął guziki mojej bluzki. Odsunąwszy mnie nieznacznie, wpatrywał się z podziwem w moje ciało. Przesunął dłonią między piersiami, w dół, aż do brzucha, po czym objął mnie w talii i ponownie przytulił do siebie.
– Ała! – pisnęłam, kiedy metalowa sprzączka od paska wbiła mi się w bok, powodując ból.
W mgnieniu oka zdjął pasek i wtedy ja jednym pociągnięciem rozpięłam zamek w jego spodniach, dając upust jego żądzy... Delikatnie ułożył mnie na wonnym sianie. Moja mini z jeansu nie stanowiła żadnej bariery dla jego zachcianek.
Wtedy nie myślałam o Jarku
Poczułam, jak męskie, rozgrzane ręce chwytają moje pośladki, a opuszki palców muskają skórę w tych okolicach. Fala przyjemności rozlała się po całym ciele. Kiedy z mojego gardła miał wydobyć się okrzyk uniesienia, uciszył mnie swoim pocałunkiem.
Gdy już skończyliśmy, przez chwilę odpoczywaliśmy wyczerpani tym, co się wydarzyło. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że Bujan stoi obok nas zupełnie spokojnie. On był świadkiem tego, co robiliśmy przed chwilą, a ja przestałam się go bać. Wojtek jako pierwszy wstał z siana.
– Chodź, trzeba ci opatrzyć tę nogę – powiedział.
Zabrał mnie do swojej sypialni. Kostka była lekko spuchnięta, ale nie wyglądało to strasznie. Przygotował okład i obandażował mi nogę.
– A co z drugą stopą, mogę ją obejrzeć? – zapytał.
– Przecież nic jej nie dolega – odparłam zaskoczona.
– Na pewno? – mruknął z powątpiewaniem.
Nie potrafiłam mu się oprzeć
Nie miałam pewności... Wojtek chwycił moją stopę i zaczął powoli masować każdy palec z osobna. Już prawie czułam się jak w raju, kiedy nagle...
– Muszę się jeszcze upewnić, czy na pewno nic ci nie jest – powiedział, przysuwając ją bliżej swoich ust.
Jego rozgrzany język wdarł się pomiędzy moje palce u nóg. Odniosłam wrażenie, jakby sięgał nim w głąb mnie samej, rozpalając ogień, który sprawił, że obróciłam się w proch.
– Słyszałam, że miałaś nigdy nie zbliżać się do stajni – skomentowała złośliwie Kasia, kiedy w końcu dotarłam do naszego pokoju. Wyjęła z moich włosów źdźbła siana. W tym momencie uświadomiłam sobie, że facet, na którego miała ochotę, wybrał mnie.
– Zastanawiam się, jak zareagowałby Jarek, gdyby się o tym dowiedział? – zadała mi pytanie, a ja poczułam ciarki na plecach, ale tym razem nie chodziło o pożądanie.
Mam obawy, że zechce się na mnie odegrać i rozpowie wszystkim, czym tak naprawdę zajmowałam się podczas tego wyjazdu...
Ewa, 29 lat