„Ciułałam każdy grosz, żeby zrobić mężowi niespodziankę. Ale jego reakcja złamała mi serce”
„Słowa Marka spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Jak mógł nie widzieć, że zrobiłam to dla niego?! Ciepło, które początkowo czułam w sercu, zamieniło się w lód”.
- Redakcja
Tamtego ranka wszystko zaczęło się jak zwykle. W kuchni unosił się zapach świeżo parzonej kawy, a Marek jak zwykle siedział przy stole i patrzył w telefon. Jego dłoń mechanicznie sięgała po kubek, nie odrywając wzroku od ekranu.
Dla męża zrezygnowałam z przyjemności
Kiedyś było inaczej. Mieliśmy wspólne plany, rozmowy trwały godzinami, a każdy gest wobec siebie zdawał się mówić „jesteś dla mnie najważniejszy”. Tylko że dziś takie chwile zdarzały się bardzo rzadko. Może dlatego postanowiłam coś zmienić? Może dlatego, widząc w sklepie drogi telefon, który mąż od miesięcy oglądał w gazetkach promocyjnych, zaryzykowałam. Byłam przekonana, że taki gest pokaże mu, jak bardzo mi na nim zależy i w końcu zobaczę szczery uśmiech na jego twarzy.
Oszczędzałam przez pół roku, odkładałam każdy grosz, rezygnując z drobnych przyjemności. Gdy w końcu trzymałam pudełko w dłoniach, czułam dumę. Wyobrażałam sobie Marka, jak otwiera prezent, a jego oczy znów zabłyszczą radością.
Coś we mnie pękło
Marek od dawna wydawał się inny. Mniej obecny, bardziej surowy. Widziałam to w każdej rozmowie, w każdym słowie rzuconym w przelocie. Chciałam, by prezent był próbą powrotu do bliskości.
Ale niepewność pozostała. Czy doceni? Czy zrozumie? Czy będzie to moment, który odmieni naszą codzienność?
Tamtego wieczoru, kiedy wrócił z pracy, serce waliło mi jak młotem. Marek wyglądał na zmęczonego. Rzucił teczkę na fotel i usiadł przy stole, pytając o córkę. Szybko powiedziałam mu, że już śpi, a on tylko skinął głową.
– Marek… Mam coś dla ciebie – zaczęłam, czując, jak wilgotnieją mi dłonie. Wyjęłam pudełko z szuflady i podałam mu.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, unosząc brew.
– Co to? – zapytał, trzymając pudełko w rękach.
– Otwórz, zobaczysz – odparłam, próbując się uśmiechnąć.
Marek rozpakował prezent, a jego oczy rozszerzyły się na widok najnowszego modelu telefonu. Na chwilę zamarł, jakby nie wierzył. Wstrzymałam oddech.
– Telefon? – powiedział w końcu, a jego ton brzmiał tak, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. – Aneta, chyba oszalałaś...
Poczułam, jakby coś we mnie pękło.
– Oszalałam? – powtórzyłam, starając się nie podnosić głosu. – Marek, oszczędzałam na to przez pół roku!
– A pomyślałaś, że lepiej było wydać te pieniądze na wakacje z Olą? – rzucił, odkładając telefon na stół. – Zawsze narzekasz, że nie mamy czasu dla rodziny…
Słowa Marka spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Starałam się zrozumieć jego punkt widzenia, ale w głowie kłębiły mi się inne myśli. Jak mógł nie widzieć, że zrobiłam to dla niego?! Że chciałam pokazać, jak bardzo mi zależy?
– Wakacje? – szepnęłam. – Czy ty w ogóle rozumiesz, dlaczego to zrobiłam?!
Spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
– Naprawdę doceniam, ale to nie był rozsądny wydatek. Nie możemy pozwolić sobie na takie luksusy.
Chciałam coś powiedzieć, ale czułam, że każde słowo ugrzęźnie mi w gardle. Ciepło, które początkowo czułam w sercu, zamieniło się w lód. Mąż wstał od stołu i zabrał pudełko z telefonem do pokoju, a ja zostałam w kuchni, patrząc na kubek zimnej herbaty, której nie zdążyłam dopić.
„To tylko telefon”
Następnego dnia Marek zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Siedział przy stole, przeglądając jakiś raport na laptopie. Postawiłam przed nim śniadanie, ale nie miałam siły się odzywać. Od wczoraj wciąż we mnie buzowało.
– A gdzie jest dżem? – zapytał, nawet na mnie nie patrząc.
Nie wytrzymałam.
– Naprawdę? Dżem? – wybuchłam.
Marek podniósł wzrok.
– Co się znowu dzieje? O co znowu masz pretensje?
– Naprawdę nie widzisz problemu? – rzuciłam, krzyżując ręce. – Wydałam pół roku oszczędności na coś, co miało sprawić ci radość. A ty zamiast „dziękuję” mówisz mi, że oszalałam i lepiej było wydać te pieniądze na coś innego!
Marek odłożył widelec i odchylił się na krześle.
– Nie rób z tego dramatu – powiedział, jakby uspokoić rozwydrzone dziecko. – To tylko telefon.
– Tylko telefon? – przerwałam mu. – Dla ciebie to może tylko telefon, ale dla mnie to była próba pokazania, że mi na nas zależy. Że chcę, żebyś wiedział, jak bardzo się staram. Ale chyba nigdy nie jest wystarczająco dobrze, co?
Spojrzał na mnie uważnie, jakby oceniał sytuację.
– Wiesz, co mnie denerwuje? – zaczął. – Zawsze wydajesz pieniądze na coś, co nie ma sensu. Myślałem, że oboje myślimy o przyszłości naszej rodziny. A ty?
– A ja? – podniosłam głos. – A ja od lat staram się robić wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi! Ale ty widzisz tylko swoje „rozsądne” priorytety, prawda? Każda próba zrobienia czegoś od serca zawsze kończy się twoją krytyką!
– To nie o to chodzi! – przerwał mi. – Po prostu trzeba myśleć bardziej logicznie.
– Logicznie? – prychnęłam. – A co w tym logicznego, że nie potrafisz okazać wdzięczności?
Marek chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie do kuchni weszła Ola.
– Dlaczego się kłócicie? – zapytała, patrząc na nas wielkimi oczami.
– Nie kłócimy się, kochanie – rzuciłam szybko, choć mój głos wciąż drżał.
– Słyszałam was – córka skrzyżowała ręce, patrząc na nas z wyrzutem.
– Nic się nie dzieje – odparł Marek, ale Ola nadal stała, jakby czekała na więcej.
Marek spojrzał na mnie, wzdychając ciężko.
– Mam dość tej rozmowy – rzucił, wstając od stołu. – Wychodzę do pracy.
Trzasnął drzwiami, a ja usiadłam przy stole, próbując złapać oddech. Ola podeszła bliżej i spojrzała na mnie smutno.
– Mamo, czy tata wróci na obiad? – zapytała cicho.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Dawniej byliśmy dla siebie wszystkim
Ola wróciła do swojego pokoju, a ja zostałam sama w kuchni. Cisza była przytłaczająca, przerywana tylko cichym odgłosem zegara. Patrzyłam na zimną kawę i myślałam o tym, kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać.
Dawniej byliśmy dla siebie wszystkim. Teraz każda rozmowa kończyła się nieporozumieniem albo obojętnością. W głowie pojawiały się pytania: czy ja naprawdę robię coś nie tak? Czy jestem złą żoną?
Chwyciłam telefon i napisałam do Marka wiadomość: „Chciałam, żebyś wiedział, że się staram. Tylko tyle”. Wpatrywałam się w ekran, ale nie nacisnęłam „wyślij”. Zamiast tego usunęłam tekst. Gniew wciąż we mnie kipiał, ale czułam też ogromną pustkę.
Ola zajrzała do kuchni.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytała niepewnie.
– Tak, kochanie – skłamałam, zmuszając się do uśmiechu.
My już nie potrafimy się dogadać
Gdy usłyszałam dźwięk klucza w drzwiach, wiedziałam, że Marek wrócił. Nie czułam ulgi. Raczej ciężar, który nie chciał zniknąć.
Mąż po cichu zdjął buty, jakby chciał przejść niezauważony, ale ja już czekałam na niego w salonie.
– Wiesz, że Ola pytała, dlaczego się kłócimy? – zaczęłam, zanim zdążył się odezwać.
– To nie była kłótnia, tylko różnica zdań – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia.
– Różnica zdań? Marek, my już nie potrafimy się dogadać. Nie zauważasz tego?
W końcu na mnie spojrzał. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego usiadł ciężko na fotelu.
– Nie jest mi łatwo – powiedział cicho. – Czuję presję, by być głową rodziny. Muszę myśleć o wszystkim… czasem mam wrażenie, że cokolwiek robię, to za mało.
Poczułam, jak gniew ustępuje miejsca smutkowi.
– A myślisz, że ja tego nie czuję? – zapytałam. – Staram się na swój sposób. Ale to nigdy nie wystarcza.
– Może oboje za dużo od siebie oczekujemy – powiedział po chwili milczenia.
– Może – przyznałam. – Ale... chcę, żebyś mnie zauważał. Żebyś czasem docenił to, co robię.
Spojrzał na mnie z czymś na kształt wyrzutów sumienia.
– Ja też czuję się niedoceniany – wyznał.
Ta rozmowa była pierwszą od dawna, podczas której oboje naprawdę mówiliśmy, co czujemy. Ale zamiast przynieść ulgę, tylko uświadomiła mi, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy.
Każdy ma swoje problemy
Tej nocy leżałam w łóżku, wsłuchując się w spokojny oddech Marka. Nie mogłam zmrużyć oka. Patrzyłam na sufit, wspominając momenty, kiedy byliśmy szczęśliwi. Te drobne gesty, uśmiechy, wspólne plany. Czy to wszystko było tylko przeszłością? A może wciąż tliła się w nas nadzieja, choć słabo widoczna pod ciężarem codziennych trosk?
Czułam, że Marek też ma swoje problemy, których wcześniej nie zauważałam. Ale czy byliśmy jeszcze w stanie sobie pomóc, czy tylko udawaliśmy, że wszystko da się naprawić?
Ola kręciła się w swoim pokoju. To przypomniało mi, że nasza córka też przeżywa nasze kłótnie. Nie tylko o nas tu chodziło.
Zamknęłam oczy, próbując znaleźć spokój, ale wciąż widziałam przed sobą pytanie, które nie dawało mi spokoju: czy miłość wystarczy, żebyśmy przetrwali?
Aneta, 36 lat