„Córka ciągle pyta mnie o swojego ojca, a ja nie wiem, co mam powiedzieć. Cokolwiek wymyślę, będzie wstyd”
„– Możesz robić, co chcesz, ale zastanów się nad tym, że przyjdzie taki dzień, kiedy Agnieszka będzie liczyć swoich tatusiów i zacznie zadawać niewygodne pytania. A tak w ogóle, czemu tak bardzo go bronisz? Przecież to, że ma swoją rodzinę, niczego nie usprawiedliwia”.
- Listy do redakcji
Moja córka była owocem krótkiego romansu i przez wiele lat wychowywałam ją całkiem sama. Ale przyszedł czas, że brak ojca zaczął jej doskwierać. Jak miałam wytłumaczyć nastolatce, że w drzewie genealogicznym po stronie ojca, powinna zostawić puste miejsce?
Niech zajmie się swoimi sprawami!
Siedziałyśmy z Magdą, popijając kawę, gdy do domu wróciła Agnieszka. Po zdjęciu wierzchnich rzeczy wpadła do pokoju, trzymając wielkie pudło.
– Mamo, zadali nam na jutro zrobienie drzewa genealogicznego. Musisz mi pomóc, bo kompletnie nie wiem, kogo wpisać od strony tatusia.
– Może byśmy się tym zajęły za jakiś czas? – odparłam. – Teraz akurat rozmawiam z ciocią.
– Musimy to zrobić teraz! Zostało mi tylko to zadanie do odrobienia, a niedługo wychodzę na angielski!
Choć moja córka jest jeszcze mała — ma zaledwie jedenaście lat — już potrafi być bardzo stanowcza. Magda wypuściła powietrze i skierowała wzrok w moją stronę.
– Chyba wiesz, że nadeszła odpowiednia chwila — powiedziała łagodnym głosem.
Trzymając długopis w dłoni, Agnieszka rozłożyła kartkę i czekała w napięciu.
– No to jakie nazwiska mam tutaj umieścić?
Zaczęłam podawać dane rodziców mojego byłego, który niedawno się od nas wyniósł.
– Dlaczego nic nie wiem o tych dziadkach? Wszyscy moi znajomi znają swoich! I kiedy zobaczymy się z tatą? – moja córka z irytacją zanotowała wszystkie nazwiska, złożyła kartkę i wyszła, trzaskając drzwiami.
– Przestań wprowadzać chaos w życie tego dziecka — odezwała się Magda. – O ile dobrze liczę, to już kolejny facet, którego nazywasz jej tatą. Wiem, że to nie moja rzecz, ale musisz uporządkować sprawy formalne, zanim sama zacznie drążyć temat i dochodzić prawdy. Przykro mi to mówić, Jolu, ale postępujesz bardzo nieodpowiedzialnie. Dziecko w tym wieku potrzebuje mieć tatę przy sobie.
Nie będzie mi mówiła, jak mam żyć
– Słuchaj, to jest moja prywatna sprawa i wolałabym, żebyś się do tego nie mieszała — powiedziałam ze złością.
– Możesz robić, co chcesz, ale zastanów się nad tym, że przyjdzie taki dzień, kiedy Agnieszka będzie liczyć swoich tatusiów i zacznie zadawać niewygodne pytania. A tak w ogóle, czemu tak bardzo go bronisz? Przecież to, że ma swoją rodzinę, niczego nie usprawiedliwia. On ponosi dokładnie taką samą odpowiedzialność za waszą córkę jak ty.
Milczałam, więc moja koleżanka wstała i zaczęła się szykować do wyjścia.
– Wychodzę, bo nie ma sensu z tobą gadać. Działasz kompletnie bez zastanowienia! Szukaj sobie dalej kolejnych kandydatów na ojca, życzę ci szczęścia! Ale wiedz jedno — biologiczny ojciec jest tylko jeden i Aga na pewno zrobi wszystko, by go kiedyś znaleźć.
– No to wychodź. Mam dość twoich pouczeń. Nie życzę sobie, żebyś mieszała się w moje sprawy. Nie potrzebuję twoich mądrości. Nie masz pojęcia, jak to jest być w takiej sytuacji jak ja.
– I cieszę się, że nie wiem. Ale wiem dokładnie, co bym zrobiła na twoim miejscu.
Po wyjściu Magdy musiałam ochłonąć i zebrać myśli. Ona żyje sobie wygodnie z mężem u boku i nie martwi się o jutro. Kompletnie nie rozumie, z jakimi problemami zmaga się kobieta wychowująca dziecko w pojedynkę. „Chociaż w temacie ustalenia, kto jest ojcem, może coś w tym być” – zastanawiałam się przez chwilę.
Ojciec o niej nie wiedział
Moja córka ma takie samo nazwisko jak ja, choć w dokumentach widnieje imię Andrzeja jako jej taty. Prawda jest jednak inna. Agnieszka pojawiła się na świecie po krótkotrwałym związku, jaki miałam z pewnym instruktorem na nartach, kiedy kończyłam studia. Po wszystkim zupełnie urwał się między nami kontakt. On był sporo starszy, miał już własną rodzinę i poukładane życie. Przed rozstaniem poprosił, żebyśmy więcej się nie spotykali ani nie kontaktowali. W tamtym czasie byłam jeszcze bardzo niedoświadczona i wszystkiego się bałam. Nie chciałam robić zamieszania ani w swoim życiu, ani w jego.
Z pomocą rodziny udało mi się skończyć naukę na studiach i znaleźć zatrudnienie. Zdecydowałam, że nie będę miała żadnego kontaktu z tatą mojego malucha. Mimo że krewni próbowali mnie przekonać do zmiany zdania, pozostałam nieugięta. W końcu to, jak się zachował, przekraczało wszelkie granice. Postanowiłam, że ta sprawa pozostanie moją tajemnicą. O wszystkim wiedziała tylko Magda. Samotne rodzicielstwo nie było łatwe, ale dawałam radę. W pewnym momencie pojawił się Piotr, który uczestniczył w początkowym etapie życia Agnieszki. Niestety po dwóch latach odszedł. Później historia się powtarzała. Przez jedenaście lat próbowałam ułożyć sobie życie z trzema różnymi partnerami. Żadna z tych relacji nie przetrwała próby czasu.
Słowa Magdy sprawiły mi przykrość, ale musiałam przyznać jej rację. Ta moja bezpośrednia przyjaciółka wyraziła na głos to, co kołatało mi się po głowie — moja córka powinna poznać tożsamość swojego ojca. Gdy moje dziecko już spało, zabrałam się za przeglądanie pudła ze studenckimi papierami, bo gdzieś tam schowałam jego kontakt... Rzeczywiście znalazłam te dane, choć nie byłam pewna czy wciąż działają. Z sercem w gardle zadzwoniłam pod ten numer. Odezwał się znajomy męski ton. Rozpoznałam go od razu. Ale słowa uwięzły mi w gardle i po prostu się rozłączyłam.
„To niemożliwe — powtarzałam sobie w myślach. – W jaki sposób mam mu to wszystko wyjaśnić po takim czasie?”. Wstukałam jego personalia do wyszukiwarki i od razu zobaczyłam znajome oblicze. Mała Aga jest identyczna jak jej tata!
Musiałam przyznać jej rację
Złapałam za telefon i wybrałam numer do Magdy.
– Magda, wybacz mi, proszę. Przyznaję ci rację. Powinnam to załatwić, ale potrzebuję wsparcia. Zwyczajnie się boję. Pomożesz mi? Zdobyłam jego telefon.
– Jasne. Wpadnę do ciebie jutro i razem to ogarniemy. Jeżeli odmówi rozmowy, zawsze możesz rozpocząć procedurę sądową o potwierdzenie ojcostwa.
Tym razem, gdy przysiadłam z Magdą, postanowiłam jeszcze raz spróbować się z nim skontaktować. Byłam zaskoczona, bo od razu wiedział, kto dzwoni i na początku wydawało się, że chętnie ze mną porozmawia. Jednak w momencie gdy wspomniałam o dziecku, kompletnie się zmienił.
– Co ty sobie wyobrażasz?! – wybuchnął w połowie mojej opowieści o Agnieszce. – Po tylu latach nagle się odzywasz? Myślisz, że możesz tak po prostu wywrócić moje życie do góry nogami? Kasy ci potrzeba, czy co? Nie waż się więcej do mnie dzwonić! – wykrzyczał i rozłączył się.
Czułam się okropnie.
– Nie denerwuj się tak. Wiem, że to niełatwa sytuacja, ale musisz to zrobić, choćby ze względu na Agnieszkę. Skieruj sprawę do sądu, zróbcie badania genetyczne i będziecie mieć pewność – próbowała dodać mi otuchy Magda. – Tyle już przeszłaś. Nie pozwól, żeby znowu cię zastraszał.
– Obiecuję, że tym razem się nie poddam! – powiedziałam stanowczo, zarówno do przyjaciółki, jak i do samej siebie.
Minęły dwa dni, gdy razem z prawnikiem przygotowałam wszystkie dokumenty i zaniosłam pozew do sądu. Pozostaje mi tylko czekać, aż sędzia wyznaczy termin rozprawy. Wiem, że moje działania mogły wywrócić do góry nogami życie taty Agnieszki, ale czuję w sercu, że postępuję słusznie. W końcu chodzi o dobro mojego dziecka, które jest dla mnie najważniejsze na świecie.
Alicja, 36 lat